czwartek, 11 maja 2023

Tłum zwany zbrodniczym

 Z książki Psychologia Tłumu Gustava Le Bon

Tłum zwany zbrodniczym — Tłum może być przestępczy z prawnego, lecz nie z psychologicznego punktu widzenia — Zupełna nieświadomość czynów tłumów — Różne przykłady — Psychologia mordercy — Jego rozumowanie, wrażliwość, okrucieństwo i moralność


Wydaje się, że nazwa „tłum zbrodniczy" nie jest właściwa dla zbiorowości, która po pewnym okresie podniecenia staje się automatem bez jakiejkolwiek świadomości, czułym na każdą sugestię. Fałszywą tę nazwę przyjmuję jedynie dlatego, że spotkałem się z nią w pracach wybitnych psychologów. Pewne czyny tłumu rozpatrywane same w sobie mogą otrzymać miano zbrodniczych, lecz z równą słusznością można nazwać zbrodniczym czyn tygrysa, kiedy pożera Hindusa, pozwoliwszy przedtem poigrać z nim tygrysiątkom.

Każda zbrodnia dokonana przez tłum jest najczęściej wynikiem jakiejś potężnej sugestii, a uczestniczące w niej jednostki działają w przeświadczeniu, że spełniają swój święty obowiązek. Tej zasadniczej cechy zbrodni dokonanej przez tłum nie spotykamy w zbrodni dokonanej przez zwykłego zbrodniarza. Dzieje zbrodni popełnionych przez tłum potwierdzają mój pogląd, na którego poparcie przytaczam typowy przykład zamordowania gubernatora Bastylii — de Launaya. Po zdobyciu tej twierdzy gubernator znalazł się pośrodku rozwścieczonego tłumu, który bił go do utraty przytomności. Chciano go powiesić, odrąbać mu głowę albo przywiązać go do końskiego ogona. Gubernator, broniąc się, kopnął jednego z obecnych. Wówczas ktoś zaproponował, a tłum to skwapliwie przyjął, aby ten, został kopnięty, odrąbał głowę gubernatorowi. Był to z zawodu kucharz bez pracy, jeden z gapiów, którzy przybyli pod Bastylię z ciekawości, chcąc zobaczyć, co się tam dzieje. Nie wiedząc, o co chodzi, sądził jednak, że skoro domaga się tego wola zgromadzonych, to zabijając gubernatora spełni on czyn patriotyczny, a może nawet zostanie odznaczony medalem. Wziął wtedy podaną szpadę i uderzył w obnażoną szyję gubernatora, a ponieważ broń była źle wyostrzona, wyciągnął z kieszeni scyzoryk z czarną rączką i z wprawą zawodowego kucharza dokonał pomyślnej „operacji"!

Na przykładzie tym widzimy wyraźnie powyżej opisany mechanizm: działanie sugestii zbiorowej, przekonanie zabójcy, że spełnia dobry uczynek, ponieważ jest poparte jednomyślną decyzją wszystkich obecnych. Tylko prawo może uważać ten czyn za zbrodniczy, nigdy zaś psychologia.

Tłum nazwany zbrodniczym ma te same cechy, które stwierdziliśmy u wszystkich tłumów: poddawanie się sugestii, łatwowierność, zmienność, przesadę uczuć, tak dobrych, jak i złych, specyficzną moralność. Wszystkie te właściwości posiadał tłum, który we wrześniu 1792 r. wymordował więźniów, pozostawiając po sobie złowrogą pamięć. Oprę się tu na opisie Taine'a, który korzystał z pamiętników ludzi współczesnych.

Kto poddał myśl tłumowi, aby opróżnił więzienia i wymordował uwięzionych — dokładnie nie wiadomo. Zresztą jest rzeczą mało ważną, czy był nim Danton, co wydaje się prawdopodobne, czy kto inny. Nas obchodzi fakt potężnej sugestii, której poddał się tłum.

Tłum ten składał się mniej więcej z trzystu osób i był typowym tłumem heterogenicznym. Oprócz kilku zawodowych włóczęgów w jego skład wchodzili przekupnie, różnego rodzaju rzemieślnicy, prywatni urzędnicy, agenci handlowi itd. Ulegając potężnej sugestii, podobnie jak ów kucharz, byli święcie przekonani, że spełniają obowiązek patriotyczny. Sami stali się sędziami i katami; trudno ich uważać za zwykłych zbrodniarzy. Przeświadczeni o świętości swego obowiązku, zaczynają od utworzenia pewnego rodzaju trybunału, po czym natychmiast bierze górę charakter pierwotnej umysłowości tłumu i jego poczucie sprawiedliwości. Aby nie sądzić każdego z osobna, z powodu wielkiej liczby więźniów, postanowiono wymordować wszystkie li szlachciców, księży, oficerów i służbę królewską, t j. tych, których zawód był wystarczającym dowodem winy w oczach tłumu. Po wyglądzie i zdaniu znajomych osądzono pozostałych. Takie postanowienie zadowoliło tłum, który ze spokojem przystąpił do rzezi, dając upust swemu okrucieństwu. Okrucieństwo nic przeszkadzało, co zresztą zdarza się w tłumie, występowaniu uczuć wręcz przeciwstawnych, np. tkliwości, która przecież krańcowo różni się od okrucieństwa „W zgromadzonym tłumie można było zauważyć objawy sympatii i czułości — owych zasadniczych, cech paryskiego robotnika. Jeden z przywódców, dowiedziawszy się, że uwięzionym nie dano w ciągu dwudziestu sześciu godzin ani kropli wody, chciał zabić niedbałego dozorcę i byłby to zrobił, gdyby nie prośby samych więźniów. Każdego uwolnionego przez trybunał tłumu z uniesieniem i wśród oklasków witają zarówno strażnicy więzienni, jak i mordercy". W czasie tych scen panuje wesołość, chociaż równocześnie morduje się niewinne ofiary. Dookoła trupów rozlega się śpiew i odbywają się tańce; tłum kładzie specjalne ławki „dla pań", aby mogły przypatrywać się śmierci arystokratów. Tłum potrafi też dać dowody wyrafinowanej sprawiedliwości. Kiedy jeden z morderców użalał się, że kobiety dalej siedzące nie widzą dobrze i że tylko część obecnych ma przyjemność zadawania ciosów arystokratom, postanowiono, iż każdy skazany na śmierć musi podejść do wszystkich z osobna, przy czym nie wolno było uderzać ostrzem szabli, by nie tylko jeden miał przyjemność zabicia arystokraty. W więzieniu La Force skazańców rozbierano do naga, następnie męczono, a gdy się to tłumowi znudziło, zabijano.

Mordercy ci posiadają sumienie i moralność tłumu, o czym wyżej mówiłem. Faktem jest bowiem, że nikt nie zabierał sobie ani klejnotów, ani pieniędzy ofiar, lecz wszystko składano w ręce władzy.

Wszystkie te czyny są wynikiem rozumowania cechującego duszę tłumu. Po morderstwie dokonanym na 1500 wrogach ludu ktoś zauważył, co też zyskało aplauz tłumu, że i w innych więzieniach należy uczynić to samo, ponieważ siedzący w więzieniu to darmozjady. Zresztą i między nimi znajdują się wrogowie ludu, jak np. pani Delarue, wdowa po trucicielu: „Ona się wścieka ze złości, że jest w więzieniu; gdyby mogła, spaliłaby Paryż. Myślała o tym, zdaje się, że to powiedziała, na pewno to powiedziała. Jest więc wrogiem ludu, należy zatem ją zabić".

Po takim dowodzeniu tłum zaczyna nowe mordy, nie szczędząc nawet kilkudziesięciorga dzieci w wieku od 12 do 17 lat, albowiem i one — według przekonania tłumu — z pewnością staną się wrogami ludu, a zatem w imię dobra publicznego należy je zabić. Po kilku dniach tych strasznych mordów zabójcy uspokoili się i zaczęli myśleć o odpoczynku. Byli przekonani, że wiernie służyli ojczyźnie, zgłosili się do władz po nagrodę, a najzacieklejsi domagali się orderów. W dziejach Komuny z roku 1871 mamy wiele faktów podobnych, a takie same przykłady, może nieraz i gorsze, będą się powtarzały w miarę wzrostu znaczenia tłumów i w miarę ustępliwości władz wobec żądań tłumu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.