piątek, 19 maja 2023

Sandor Marai - Luźne refleksje

 Poufna godzina

Ten człowiek ma raka wątroby i nie wie o tym. Ja wiem i poufnie z nim rozmawiam. Słucham o jego planach podróżnych, potakuję, kiedy krytykuje i oskarża świat, rozmawiamy o pisarzach i politykach, a słowa, jakie wypowiada, zważywszy na jego sytuację, mają inną wartość, przyjmuję każdą jego propozycję chętnie i bez wahania, jak ktoś, kto się boi, że niechcący może coś zaniedbać. Pogadaliśmy sobie mile i serdecznie. Potem, wracając myślą do naszej rozmowy, ze zdziwieniem stwierdzam, że tylko w cieniu śmierci można rozmawiać naprawdę trzeźwo i zgodnie.

*

Hamsun

Przeczytałem nową książkę Hamsuna. Znowu „to samo”. Włóczęga, który tęskni za domem rodzinnym i zarazem nie może w nim wytrzymać. Tytuł książki: Zamknięty krąg.

Pisze „to samo” od siedemdziesięciu lat, podobnie jak morze mówi „to samo”, ze straszliwą mocą i poufałością. Nie, z pewnością nie jest to pisarz „akcji”. Chcę słyszeć jego głos, zawsze, póki żyję, jak głos młodości.

Politycznie niegodny zaufania. Z odrazą odwracam się od politycznie niegodnego zaufania Hamsuna. Potem wchodzę do mojego gabinetu, sięgam po jego nową książkę i w tajemnicy, łapczywie i pożądliwie zaczynam ją czytać.

*

Towarzystwo

Jak to oni zbiegają się w salonie, jadalni lub pokoju do gry w brydża, jak to się spotykają, jak to słuchają muzyki, surowo, „za własne pieniądze!” – jak łapczywie czytają gazety, wyniośle, bo „to przecież kłamstwo”, jak to szukają jedni drugich i trafiają na siebie, w zaczarowanym kręgu bezsilnego przyciągania, jak to posapują razem z innymi, także gdy są zupełnie sami w swoim pokoju – i jak podejrzliwie wietrzą w nas obcego.

Rozmawiają także o „ważnych sprawach”. Ale pomiędzy sprawami „ważnymi” i „niepoważnymi” dzieje się coś, czego nie śmią sobie wyobrazić ni zaszczycić jedną myślą: życie. Dzieje się tak w spokoju i obojętności. Co to jest? Coś systematycznego i „niepoważnego”.

*

Strata

Niekiedy przystaję na ulicy, sprawdzam zawartość kieszeni, czuję się tak, jakbym coś utracił. W domu otwieram szuflady, czytam listy, przeszukuję kieszenie dawno nienoszonych ubrań. Kiedy indziej przyłapuję się na tym, że wydzwaniam do ludzi pod byle pretekstem, wypytuję ich, mówię o czymś innym. Coś utraciłem.

Z książki Cztery pory roku

Sándora Maraia

Budzę się w nocy około trzeciej i nagle wiem: utraciłem sen! Nie sen, który śniłem tej nocy, uboczny produkt spania, ten bezładny, słodki nonsens, który z resztek dnia i oparów moich pogrzebanych pragnień gęstnieje w niewyklarowane zjawisko, lecz to uczucie rodem ze snu, że za rzeczywistością kryje się sens, którego nie sposób wyrazić słowami. Czym był ten sen? Dlaczego tak boli, że już go nie ma? Dlaczego go szukam? Czy był młodością? Nie wiem.

Wiem tylko, że mnie ograbiono.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.