Namalowany przez Boscha w
ostatnich latach piętnastego wieku tryptyk nosi miano „Drogi
ludzkiego życia”. Jego lewe skrzydło przedstawia biblijne sceny
stworzenia świata, kuszenia i wygnania z raju. Skrzydło prawe
ukazuje wizję piekła. Interesująca jest część środkowa, na
której centralne miejsce zajmuje ogromny wóz z sianem,
zmierzający,
rzecz jasna od lewej do prawej, a symbolizujący bezsens i głupotę
kondycji człowieka na ziemi. Na tle odmalowanego w zimnych
szarościach, błękitach i zieleniach pejzażu, który nie będąc
fantastyczną wizją pustkowia, sprawia przecież wrażenie świata
skamieniałego i martwego, zgraja potwornych pół-ludzi,
pół-zwierząt ciągnie z mozołem wóz z sianem, bliski
wywrócenia,
wokół którego kłębi się w nieopisanym zamęcie ludzki
tłum,
tratowany przez koła. Widać, że większość pragnie, nie zważając
na innych, wydrzeć dla siebie nieco siana, w którym to zadaniu
przodują zaaferowane pobożne mniszki, znoszące naręcza „skarbu”
do wora strzeżonego przez tłustego zakonnika – pijanicę. Są też
jednak tacy, którzy unosząc bosak zamierzają, jak się wydaje, po
prostu wóz przewrócić a może ściągnąć z góry
jadących na
stogu siana ludzi (zająć ich miejsce?). Ci ostatni stanowią grupę
o znaczeniu symbolicznym, to trójka muzykantów z
mandoliną i
nutami, para kochanków, oraz po bokach, patrzący w niebo,
rozmodlony anioł i grający na długiej piszczałce diabeł; nie
umyka spojrzeniu kiść winogron. Wieńcząc stóg siana, grupa ma
wyrażać „ukoronowanie” życia na ziemi, będące przecież
tylko ostatecznym znamieniem jego marności: rozkosze zmysłowe. Tuż
za nią pojawia się korona drzewa, na dwu suchych gałęziach
siedzą, po prawej, sowa, po lewej, papuga (emblemat głupoty). Zza
drzewa wyłania się jeszcze jedna, dość tajemnicza twarz, w
której
zauważyć można obojętne zdziwienie – to twarz „obserwatora”,
być może, „mędrca”, choć nie bez znaczenia jest fakt, że
wychyla się on po stronie papugi, nie zaś sowy.
Nie wszyscy ludzie na dole,
wokół wozu, zdają się nim bezpośrednio zainteresowani, co jednak
nie wystarcza, by w panującym chaosie dostrzegli rozgrywającą się
na ich oczach – prawie po środku dolnej części obrazu – scenę
zbrodni: mężczyzna w słomkowym kapeluszu podrzyna gardło innemu
powalonemu na ziemię. Na samym dole rozgrywa się jeszcze kilka
innych scenek rodzajowych: znachor we frygijskiej czapce
(ikonograficzny emblemat głupoty) wyrywa ząb niewieście, inna
kobieta właśnie wyjęła z balii dziecko (aby nie wylać dziecka z
kąpielą?), tuż obok niej kolejna białogłowa, z miną tępą i
nieruchomą, daje się zwieść wróżbom cyganki, podczas gdy za jej
plecami okrada ją sprytny malec. Po lewej stronie, wyżej, kobieta z
małpką na rękach używa swych intymnych wdzięków kuternodze,
który, porzuciwszy kulę, zagłębił się w fałdach jej sukni.
Ponad nimi malarz umieścił gęsto zwartą grupę postaci, w których
kłębowisku można się doczytać aluzji do tematu niesienia krzyża,
choć ani krzyża (zastąpiła go drabina), ani Chrystusa nie da się
w tym miejscu dostrzec – świat ziemski wyraża tu wymalowana
metafora golgoty bez Boga. Jeszcze nieco ponad tą sceną widać,
jadących na koniach papieża i cesarza. Twarz papieża,
przedstawiona z profilu, pokazana jest tutaj w typowej dla scen
ukrzyżowania pozie rzymskiego oprawcy. Po przeciwnej, prawej stronie
obrazu, ponad głowami ciągnących wóz potworów, autor
odmalował
kilka osobliwych obiektów, będących niewątpliwie artefaktami,
lecz nie zdradzających swego przeznaczenia – być może są to
przedmioty symbolizujące bezsens wszelkiej ludzkiej wynalazczości –
niedorzeczne i fantastyczne „potworne rzeczy”. Ponad tym
wszystkim unosi się chmura, z której wyłania się w złotej
aureoli Chrystus: unosi ramiona w hieratycznym geście
błogosławieństwa, który jednak, rozumiany w bardziej ludzki
sposób, zdaje się gestem bezradności i przerażenia.
Przemierzając
tą scenę absurdu i bezrozumu, wóz i wszyscy wokół niego –
zdają się w sposób nieodwołalny zmierzać w jedną tylko stronę
– do piekieł. Życie jest głupstwem.
Tryptyk Boscha w
sposób
skrótowy i dobitny pokazuje, jakie znaczenie przypisano idei
głupoty
w światopoglądzie średniowiecznego chrześcijaństwa. Zajmuje ona
centralne miejsce w organizacji obrazu świata doczesnego; jest w nim
zasadą tego co nieboskie, marne, a zarazem siłą ludzkiego popędu
do zła (wobec którego okazuje się nieodróżnialna – stąd
nieprzekraczalnie moralistyczny wymiar, w jakim idea ta zawsze
funkcjonuje).
Filozofia głupoty s 26-27
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.