Malutki czarny piesek, ni to pekińczyk,
ni to ,,loulou", u Mastaja - podszedł do mnie i długo mi się
przyglądał. Później wskoczył mi na kolana, a kiedy położyłem
sobie jego łapki na moim ramieniu - patrzał na mnie z niepojętą
czułością. Gdyby to był człowiek, powiedziałbym: z
rozczuleniem. Mastaj twierdzi, że piesek tak ucieszył się kimś,
kto mówi po polsku, gdyż całe siedmioletnie swoje życie słyszał
tylko polski i teraz bardzo cierpi, że mówią do niego w obcej
mowie.
Lechoń – Dziennik t. II
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.