Historycy literatury, krytycy bez
twórczego talentu nigdy nie dogadają się z pisarzami.
Wczoraj na
wieczorze Wittlina próbowałem przekonać Kridla, że wielki motyw w
Dziadach
to sprawa sprzedania się diabłu i że w tym są jakieś
osobiste przejścia Mickiewicza. Na to
Kridl zaczął się krzywić
i oświadczył mi, że jest to psychologizowanie, na którym niczego
nie
można zbudować. Co to znaczy? Przecież to ja mogę mówić,
czy w danym utworze są tylko
wpływy, motywy literackie, czy też
żywa krew ludzka, bo ja coś podobnego przeżywam. A
taki Kridl wie
o tym tylko z książek. Ale oczywiście im się zdaje, że my
jesteśmy tylko
biednymi zbłąkanymi dziećmi, które w ogóle bez
opieki profesorów nie dałyby sobie rady.
Boy powiedział mi
kiedyś, z racji swej polemiki z jednym z najlepszych, z
Chrzanowskim:
"Dla nich literatura to jest tylko nawóz
nieczysty, na którym jak cudowne kwiaty wyrastają
katedry historii
literatury."
Lechoń – Dziennik t. II
s. 39
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.