A my, powtarzam, zajmijmy się
czkawką.
33 kilometr – Elektrougli
Po to, aby rozpocząć nad nią
badania, trzeba ją, rozumie się, wywołać: albo an sich
(termin Immanuela Kanta), czyli wywołać ją u siebie, albo
wywołać ją u kogoś innego, ale we
własnym interesie, to znaczy
fur sich (termin Immanuela Kanta). Najlepiej oczywiście: an sich
i fur sich, a mianowicie tak: przez dwie godziny pod rząd pijcie
jakiś mocny alkohol, starkę,
nalewkę na dziurawcu albo myśliwską.
Pijcie dużymi szklankami, co pół godziny szklanka,
unikając, o
ile to możliwe, wszelkich zakąsek. Jeśli to jest dla kogoś zbyt
trudne, może
pozwolić sobie na minimalną zakąskę, ale zupełnie
niewyszukaną: czerstwawy chleb, śledź korzenny,
zwykły marynowany lub w sosie pomidorowym.
Potem zróbcie godzinną
przerwę. Nic nie jedzcie, nic nie pijcie, rozluźnijcie mięśnie i
odprężcie się.
Zobaczycie - nie minie godzina, a ona
sama przyjdzie. Kiedy czkniecie po raz pierwszy,
zadziwi was
nieoczekiwana gwałtowność tego pierwszego czknięcia. Następnie –
niepokonana
siła drugiego, trzeciego etc. Ale jeśli nie jesteście
idiotami, przestańcie się dziwić i zapisujcie
na kartce, w jakich
odstępach czasu raczą występować wasze czknięcia - oczywiście
mierząc w
sekundach:
osiem - trzynaście - siedem - trzy -
osiemnaście. Będziecie oczywiście próbowali
doszukać się
jakiejkolwiek prawidłowości, choćby w przybliżeniu. Jeżeli mimo
wszystko
jesteście idiotami, spróbujecie wyprowadzić nawet jakiś
kretyński wzór czy formułę, żeby jako
tako móc prognozować
długość trwania następnego interwału. Proszę bardzo. Życie i
tak
unicestwi wszystkie wasze idiotyczne konstrukcje:
siedemnaście
- trzy - cztery - siedemnaście - jeden - dwadzieścia - trzy -
cztery – siedem
- siedem – osiemnaście.
Mówi się, że przywódcy światowego
proletariatu, Karol Marks i Fryderyk Engels,
skrupulatnie
analizowali kolejność formacji społecznych i na tej podstawie
potrafili wiele
przewidzieć. Tutaj jednak byliby bezsilni, nie
mogąc przewidzieć niczego nawet w
minimalnym stopniu.
Wkroczyliście z własnej woli w sferę fatalizmu - pogódźcie się
więc z
tym i bądźcie cierpliwi. Życie wyszydzi zarówno waszą
elementarną, jak i wyższą matematykę:
- trzynaście - piętnaście
- cztery - dwanaście - cztery - pięć - dwadzieścia osiem.
Czyż nie tak samo następują po sobie
wzloty i upadki, uniesienia i klęski w życiu
każdego człowieka,
bez najmniejszych bodaj pretensji do jakiejkolwiek regularności?
Czyż nie
tak samo chaotycznie następują po sobie katastrofy w
dziejach ludzkości? Reguły są ponad
nami. Czkawka zaś - ponad
wszelkimi regułami. I tak jak poraził was niedawno jej nagły
początek, tak wprowadzi was w zdumienie jej koniec, którego, niczym
śmierci, nie jesteście w
stanie przewidzieć, ani któremu nie
jesteście w stanie zapobiec:
- dwadzieścia dwa - czternaście -
koniec. I cisza.
A w tej ciszy wasze serce mówi wam:
ona jest niezbadana, a my bezradni. Jesteśmy
całkowicie pozbawieni
wszelkiej wolnej woli, pozostajemy we władzy dowolności, która
nie
ma nazwy i przed którą nie ma także ratunku.
Jesteśmy drżącymi, słabymi
stworzeniami a ona - jest wszechmocna. Ona jest prawicą
Bożą, która unosi się nad nami wszystkimi i przed którą nie
chcą pochylić głowy jedynie
kretyni i szuje. On jest niedosiężny
dla umysłu, a więc istnieje.
Zatem bądźcież doskonali, jak
doskonały jest Ojciec Niebieski.
Wieniedikt Jerofiejew, Moskwa
— Pietuszki
tłumaczenie: Andrzej Drawicz
Na wszelki wypadek przypomnę, że
koszt swej metody badawczej Jerofiejew skalkulował co najwyżej jako
marskość wątroby; w rzeczywistości jednak skutki picia alkoholu
są znacznie bardziej nieprzyjemne, dlatego też Budda, kierowany
współczuciem, ustanowił zakaz picia alkoholu jako jedno z
fundamentalnych wskazań, zaliczając używanie alkoholu do tej samej
grupy przewinień co zabijanie, kradzież, czy kłamanie, stawiając
zatem picie w bardzo złym towarzystwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.