Miałem lat trzynaście, kiedy
wydrukowany został pierwszy mój zbiorek wierszy Na złotym polu. Jest tego świadek, Leszek
Straszewicz w Detroit, którego ojciec Ludwik Straszewicz, redaktor "Kuriera Polskiego",
był właśnie wydawcą tego zeszyciku. Były tam rzeczy oczywiście bez większej wartości,
ale naprawdę przy całej swej naiwności - nienaganne w formie i melodyjne. Jeden wiersz, taki
właśnie płynny i banalny, dedykowany był Tetmajerowi, który nadesłał mi
podziękowanie o nie zapomnianym przeze mnie po dziś dzień brzmieniu: "Młodziutkiemu memu
koledze Janowi Lechoniowi dziękuję za śliczny wiersz,
winszuję objawów talentu i życzę
największego powodzenia."
Lechoń – Dziennik t. II
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.