Troja, miasto otwarte Brandysa - ohydny
smród zgnilizny umysłowej i moralnej, do której
bolszewicy w pięć
lat zdołali doprowadzić pozostałe w Polsce drugie i trzecie
szeregi pisarzy.
Literatura "kapo" z obozu
koncentracyjnego, płatnego szpicla, nie ma na to określeń. W
Mieście niepokonanym już czuło się tę duszyczkę, ale dopiero
tutaj wygląda ona całym swym
plugast-wem. Nie ma to żadnej
wartości, dziesiątorzędny romans kryminalny, wszystko tam
jest
skłamane. Polska przedwojenna, Paryż, nowa Ambasada. Straszny,
odrażający dokument.
(...)
Brandys przypisuje Amerykanom to wszystko, co robią Moskale, przedstawia ich jako morderców politycznych, jako jedną wielką Bezpiekę. Poza tym wszyscy oni i ci, którzy mają coś z nimi wspólnego - szpiegują. Ta książka jest cała przeniknięta źle ukrywaną obsesją szpiegostwa. Ale oczywiście - w obecnej Polsce wszystko jest cudowne, nie ma więzień, Bezpieki, niewoli, jest nawet jakby ewangeliczna wyrozumiałość dla "faszystów", którzy gotowi są przejść na chleb Radkiewicza. Gigantyczne, przerażające łajdactwo.
(...)
Brandys przypisuje Amerykanom to wszystko, co robią Moskale, przedstawia ich jako morderców politycznych, jako jedną wielką Bezpiekę. Poza tym wszyscy oni i ci, którzy mają coś z nimi wspólnego - szpiegują. Ta książka jest cała przeniknięta źle ukrywaną obsesją szpiegostwa. Ale oczywiście - w obecnej Polsce wszystko jest cudowne, nie ma więzień, Bezpieki, niewoli, jest nawet jakby ewangeliczna wyrozumiałość dla "faszystów", którzy gotowi są przejść na chleb Radkiewicza. Gigantyczne, przerażające łajdactwo.
Lechoń – Dziennik t. II
s. 64 i 65
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.