V
Pod koniec lat trzydziestych w myśleniu
filozofa pojawia się ostra krytyka społeczeństwa, które deformuje
jednostkę (Elzenberg określa się, jako członek społeczeństwa
mimo woli). Była to odpowiedź na kolektywistyczny charakter
ideologii – przede wszystkim faszyzmu. Po wojnie, w reakcji na
stalinizm, jego poglądy jeszcze bardziej się zradykalizował:
„Społeczeństwo może w swej masie zawierać ludzi mądrych i
dobrych: samo zawsze jest głupie i złe. Jest amoralne, egoistyczne, drapieżne, tyrańskie wobec swych
członków; aspiracje ma niskie. Wierzenia płaskie;”14 W samym
człowieku esencjalnie tkwi zła wola. Wyrażony w tym przekonaniu
antropologiczny pesymizm dopełnia jego historiozoficzny odpowiednik
– przekonanie, że dzieje nie mają sensu, gdyż najwznioślejsze
dokonania człowieka nie są w stanie zatrzymać fali napierającego
barbarzyństwa. Autor Kłopotu...stwierdza również absolutna
dwutorowość dziejów: dziejów ducha z jego największymi wzlotami
i dziejów zbrodni, które rozwijają się równolegle do siebie.15 A
przy tym to starcie sił rozstrzyga zazwyczaj o dalszym istnieniu
kultury, pisał: „...niczym jest twój duch, póki nie obwarowałeś
go siłą. Poezja, miłość, sztuka, marzenie – wszystko to,
zawsze i wszędzie, kwitnie tylko pod osłoną żelaza.”16 Po
wojnie Elzenberg wprowadził w ten pogląd znamienna korektę.
Porzucenie w walce człowieka z człowiekiem wszelkich względów
moralnych grozi jednak upadkiem kultury, zanikiem życia duchowego.
Bo czy nie ma zależności między zbrodniami wojny peloponeskiej a
upadkiem Grecji, zbrodniami imperialnych dążeń Rzymian a
zmierzchem Cesarstwa? Elzenberg jest w 1945 roku pełen obaw, czy aby
zbrodnie ostatniej wojny, tak niepokojąco chłodne, systematyczne,
doskonałe pod względem technicznym, angażujące dla swoich potrzeb
naukę, nie są zapowiedzią eskalacji zbrodni masowych w przyszłych
konfrontacjach wojennych, a być może i definitywnego końca
cywilizacji.17 Problem historii i katastrofy, poszukiwanie paraleli
między dziejami kultury a historią powszechną to także pasje
Herberta. Wydaje się, iż w jego twórczości odnaleźć można
szereg analogii do Elzenbergowskich przemyśleń. W szkicu Labirynt
nad morzem czytamy:
Zauważyłem (niepokoi mnie to trochę), że kiedy zastanawiam się nad dziejami odległych cywilizacji, bardziej interesuje mnie pytanie, jaka była przyczyna ich śmierci niż wszelkie kwestie dotyczące ich życia, wspaniałości i potęgi. Dzieje się tak zapewne dlatego, usprawiedliwiam swoje zafascynowanie katastrofa, że czynniki składające się na fenomen rozwoju dają się wytłumaczyć racjonalnie: dogodne położenie geograficzne, równowaga społeczna, mądrość monarchów i polityków. Natomiast w zniknięciu z mapy świata państw i narodów tkwi element tajemnicy losu i naturalną skłonnością umysłu jest szukanie przyczyny jednej, pierworodnego grzechu cywilizacji, decydującego momentu kiedy nad ludem nieświadomym i zadufanym bóg podniósł rękę, aby cisnąć grom. (Labirynt nad morzem, LNM 47)
Ale ważne są dla Herberta także
motywy moralne zainteresowania się tymi, którym nie powiodło się
w dziejach. Motywy, w których zdaje się tkwić pierwiastek
pesymistycznej oceny natury ludzkiej. Otóż człowiek współczesny
jest dziedzicem zbrodni i przemilczeń przeszłości i dlatego
powinien czasom minionym chłodno wymierzać sprawiedliwość,
oddając głos niemowom historii: albigensom, templariuszom,
mieszkańcom Samos, Brytom, Etruskom. Nie ma zatem, tak jak i u
Elzenberga, żadnego moralnego doskonalenia się zbiorowości (jeśli
jest ono możliwe, to tylko dla jednostki). Po historii roznosi się
nadal ciężki i dławiący dym stosów, które zapłonęły 16 III
1244 roku w Montségur, a metody, których użyto do walki z
templariuszami – twierdzi Herbert – weszły na stałe do kanonu
zasad sprawowania władzy. Nie chodzi jednak poecie o to, że
historia jest pełna brudu, że wolność i zgodę – tak można by
ocenić interwencję Peryklesa na Samos – skuteczniej zaprowadzi
falanga hoplitów niż perswazja mediatorów. Sukcesy polityczne są
zawsze doraźne, bo doraźna jest polityka – nawet jeśli uprawia
się ją na wielką skalę w poczuciu historycznego posłannictwa,
czy realizacji ideału.
Jednakowoż skutki politycznych
zaangażowań – trzeba o tym pamiętać decydując się na użycie
siły – są obustronne i zazwyczaj rozciągnięte w czasie.
Przykład Samos uświadamia zatem, zdaniem Herberta, że „najeźdźcy
wracając z wojny przynoszą na fałdach mundurów, na podeszwach
butów – zarazek, od którego chorować będzie ich własne
społeczeństwo, ich własne swobody.” (Sprawa Samos,
LNM 144)
14 Por.: H. Elzenberg, Sprawy
zbiorowości ludzkiej a mój system myślowy, w: Z filozofii kultury,
„Znak”, Kraków 1991, s. 357.
15 KI (5 XII 1941), s. 282..
16 KI (3 III 1931), s. 195.
17 KI (26 VIII 1945), s. 348-350.
Fragment pracy Elzenberg i Herbert
autor: Mirosław Tyl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.