piątek, 24 października 2014

Najeźdźcy wracając z wojny przynoszą na fałdach mundurów, na podeszwach butów – zarazek, od którego chorować będzie ich własne społeczeństwo



V
Pod koniec lat trzydziestych w myśleniu filozofa pojawia się ostra krytyka społeczeństwa, które deformuje jednostkę (Elzenberg określa się, jako członek społeczeństwa mimo woli). Była to odpowiedź na kolektywistyczny charakter ideologii – przede wszystkim faszyzmu. Po wojnie, w reakcji na stalinizm, jego poglądy jeszcze bardziej się zradykalizował: „Społeczeństwo może w swej masie zawierać ludzi mądrych i dobrych: samo zawsze jest głupie i złe. Jest amoralne, egoistyczne, drapieżne, tyrańskie wobec swych członków; aspiracje ma niskie. Wierzenia płaskie;”14 W samym człowieku esencjalnie tkwi zła wola. Wyrażony w tym przekonaniu antropologiczny pesymizm dopełnia jego historiozoficzny odpowiednik – przekonanie, że dzieje nie mają sensu, gdyż najwznioślejsze dokonania człowieka nie są w stanie zatrzymać fali napierającego barbarzyństwa. Autor Kłopotu...stwierdza również absolutna dwutorowość dziejów: dziejów ducha z jego największymi wzlotami i dziejów zbrodni, które rozwijają się równolegle do siebie.15 A przy tym to starcie sił rozstrzyga zazwyczaj o dalszym istnieniu kultury, pisał: „...niczym jest twój duch, póki nie obwarowałeś go siłą. Poezja, miłość, sztuka, marzenie – wszystko to, zawsze i wszędzie, kwitnie tylko pod osłoną żelaza.”16 Po wojnie Elzenberg wprowadził w ten pogląd znamienna korektę. Porzucenie w walce człowieka z człowiekiem wszelkich względów moralnych grozi jednak upadkiem kultury, zanikiem życia duchowego. Bo czy nie ma zależności między zbrodniami wojny peloponeskiej a upadkiem Grecji, zbrodniami imperialnych dążeń Rzymian a zmierzchem Cesarstwa? Elzenberg jest w 1945 roku pełen obaw, czy aby zbrodnie ostatniej wojny, tak niepokojąco chłodne, systematyczne, doskonałe pod względem technicznym, angażujące dla swoich potrzeb naukę, nie są zapowiedzią eskalacji zbrodni masowych w przyszłych konfrontacjach wojennych, a być może i definitywnego końca cywilizacji.17 Problem historii i katastrofy, poszukiwanie paraleli między dziejami kultury a historią powszechną to także pasje Herberta. Wydaje się, iż w jego twórczości odnaleźć można szereg analogii do Elzenbergowskich przemyśleń. W szkicu Labirynt nad morzem czytamy:

Zauważyłem (niepokoi mnie to trochę), że kiedy zastanawiam się nad dziejami odległych cywilizacji, bardziej interesuje mnie pytanie, jaka była przyczyna ich śmierci niż wszelkie kwestie dotyczące ich życia, wspaniałości i potęgi. Dzieje się tak zapewne dlatego, usprawiedliwiam swoje zafascynowanie katastrofa, że czynniki składające się na fenomen rozwoju dają się wytłumaczyć racjonalnie: dogodne położenie geograficzne, równowaga społeczna, mądrość monarchów i polityków. Natomiast w zniknięciu z mapy świata państw i narodów tkwi element tajemnicy losu i naturalną skłonnością umysłu jest szukanie przyczyny jednej, pierworodnego grzechu cywilizacji, decydującego momentu kiedy nad ludem nieświadomym i zadufanym bóg podniósł rękę, aby cisnąć grom. (Labirynt nad morzem, LNM 47)

Ale ważne są dla Herberta także motywy moralne zainteresowania się tymi, którym nie powiodło się w dziejach. Motywy, w których zdaje się tkwić pierwiastek pesymistycznej oceny natury ludzkiej. Otóż człowiek współczesny jest dziedzicem zbrodni i przemilczeń przeszłości i dlatego powinien czasom minionym chłodno wymierzać sprawiedliwość, oddając głos niemowom historii: albigensom, templariuszom, mieszkańcom Samos, Brytom, Etruskom. Nie ma zatem, tak jak i u Elzenberga, żadnego moralnego doskonalenia się zbiorowości (jeśli jest ono możliwe, to tylko dla jednostki). Po historii roznosi się nadal ciężki i dławiący dym stosów, które zapłonęły 16 III 1244 roku w Montségur, a metody, których użyto do walki z templariuszami – twierdzi Herbert – weszły na stałe do kanonu zasad sprawowania władzy. Nie chodzi jednak poecie o to, że historia jest pełna brudu, że wolność i zgodę – tak można by ocenić interwencję Peryklesa na Samos – skuteczniej zaprowadzi falanga hoplitów niż perswazja mediatorów. Sukcesy polityczne są zawsze doraźne, bo doraźna jest polityka – nawet jeśli uprawia się ją na wielką skalę w poczuciu historycznego posłannictwa, czy realizacji ideału. 

Jednakowoż skutki politycznych zaangażowań – trzeba o tym pamiętać decydując się na użycie siły – są obustronne i zazwyczaj rozciągnięte w czasie. Przykład Samos uświadamia zatem, zdaniem Herberta, że „najeźdźcy wracając z wojny przynoszą na fałdach mundurów, na podeszwach butów – zarazek, od którego chorować będzie ich własne społeczeństwo, ich własne swobody.” (Sprawa Samos,
LNM 144)


14 Por.: H. Elzenberg, Sprawy zbiorowości ludzkiej a mój system myślowy, w: Z filozofii kultury, „Znak”, Kraków 1991, s. 357.
15 KI (5 XII 1941), s. 282..
16 KI (3 III 1931), s. 195.
17 KI (26 VIII 1945), s. 348-350.

Fragment pracy Elzenberg i Herbert
autor: Mirosław Tyl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.