poniedziałek, 27 października 2014

To nie koledzy odsuwali się. Decydowały ich żony ...


Oto dwie rodziny, z którymi żyłem w przyjaźni. Odwiedzaliśmy się często nawzajem. Po powrocie z sanatorium byłem u nich kilkakrotnie. I oni przyjmowali moje zaproszenia, lecz - nie przychodzili..: Zrozumiałem. Przestałem tam chodzić. Oni też nie dali więcej znaku życia.

Kiedyś kolega poprosił, żeby zajść w odwiedziny. Gdy zbliżałem się, spostrzegłem w jego mieszkaniu kogoś w otwartym oknie - znikł na mój widok. Dzwoniłem kilka razy, lecz drzwi nie otworzono. Inny kolega zaprosił mnie do siebie na niedzielę z całą rodziną. Gdy przyszliśmy o umówionej porze, nie było nikogo.

To nie koledzy odsuwali się. Decydowały ich żony, w obawie, że obecność moja może spowodować zarażenie gruźlicą rodziny.

Gdy jadę tramwajem, a w pobliżu znajduje się ktoś z małym dzieckiem – przesuwam się, żeby być jak najdalej. Mam świadomość swojego stanu zdrowia i postępuję tak, by unikać zakażenia otoczenia. Świadomość, niestety, nie osłabia przykrego przeżywania takich sytuacji. Nieraz też przesadza się w ostrożności i izoluje chorych ujawniających się, którzy racjonalnie postępując nie narażają zdrowia otocznia. Nie ulegają natomiast izolacji ci, którzy ukrywają swoją chorobę. To fakt pospolity, że w otoczeniu znajduje się wielu chorych, o których chorobie koledzy dowiadują się dopiero wtedy, gdy już sami idą do poradni ;,G”.

Jednym słowem sytuacja gruźlików w społeczeństwie to nie byle jaki problem. Ale ja jestem twardy zawodnik... Od powrotu z sanatorium wiele lat będę chodził do poradni dopełniać odmy. Nieraz jeszcze będę w sanatorium. Jeśli utraciłem te i owe znajomości, to wiem, że odpadli ludzie słabi charakterem. Przy mnie pozostali tylko wypróbowani przyjaciele. Wkrótce liczba ich się powiększy o nowych, poznanych w sanatoriach. Łączyć nas będzie wspólna dola. Wspólna droga. Tak to jeszcze raz „wszedłem w życie”.

Nie jestem już nowicjuszem, fachowy gruźlik ze mnie. 


Stanisław Grzesiuk, Na marginesie życia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.