Moi zacni tłumacze poprosili mnie o
napisanie krótkiej przedmowy do francuskiego wydania tej książki.
Ponieważ wielu francuskich czytelników będzie zapewne dociekać,
co mnie skłoniło do przybycia do Paryża wtedy, kiedy wydarzyły
się opisane w niej wypadki, myślę, że postąpię najwłaściwiej,
jeśli zacznę od kilku szczegółów biograficznych dotyczących
mojej osoby. Urodziłem się w roku 1903. W roku 1922 wyjechałem do
Birmy, gdzie wstąpiłem do Indian Imperiał Police. Zupełnie się
jednak nie nadawałem do tego zajęcia, toteż, na początku roku
1928, gdy przebywałem na urlopie w Anglii, złożyłem dymisję,
powodowany nadzieją, że zdołam zarobić na życie piórem.
Powiodło mi się mniej więcej tak samo, jak większości młodych
ludzi podejmujących karierę literacką — czyli beznadziejnie. W
pierwszym roku moje próby pisarskie przyniosły mi raptem nie więcej
niż dwadzieścia funtów dochodu.
Wiosną 1928 r. przeniosłem się do
Paryża; zamierzałem, utrzymując się za niewielkie pieniądze, napisać dwie powieści [nie przetrwał
do naszych czasów rękopis żadnej z tych powieści. W liście do
przyjaciela Michaela Meyera z 12 III 1949 Orwell napisał: „Po
prostu zniszczyłem swoją pierwszą powieść po bezskutecznych
próbach sprzedania jej pewnemu wydawcy, czego dziś ogromnie żałuję"
(przyp. red. wyd. ang.)] — które, przykro mi to powiedzieć, nigdy
nie zostały opublikowane — i nauczyć się francuskiego. Jeden z
moich paryskich przyjaciół wyszukał dla mnie pokoik w tanim hotelu
usytuowanym w dzielnicy robotniczej, który opisałem pokrótce w
pierwszym rozdziale tej książki; każdy bystry Paryżanin
niewątpliwie go rozpozna. Latem 1929 r. napisałem dwie powieści,
zostały jednak odrzucone przez wydawców; potem doszczętnie
wyczerpały mi się fundusze i znalazłem się w pilnej potrzebie
znalezienia sobie pracy. Podejmowanie zajęcia przez cudzoziemców
mieszkających we Francji nie było wtedy nielegalne — albo też
tolerowano ów proceder — dlatego w moim wypadku wydawało się
bardziej naturalne pozostać w mieście, w którym już przebywałem,
aniżeli powracać do Anglii, gdzie było wtedy około dwa i pół
miliona bezrobotnych. Tak więc mieszkałem w Paryżu, a opisane
przeze mnie wydarzenia miały miejsce mniej więcej u schyłku
jesieni roku 1929. Jeśli chodzi o to, czy trzymałem się prawdy,
uważam, że mogę powiedzieć, iż niczego nie zniekształciłem —
chyba tylko w takiej mierze, w jakiej zniekształca fakty, dokonując
ich selekcji, każdy pisarz. Uznałem, że jestem wolny od powinności
opisywania wydarzeń we właściwym porządku chronologicznym, jednak
wszystko, co zawiera moja książka, naprawdę się zdarzyło, w tym
lub w innym czasie. Jednocześnie jednak powstrzymałem się, tak
dalece, jak to było możliwe, od kreślenia indywidualnych
wizerunków konkretnych osób. Wszystkie postacie występujące w
pierwszej i drugiej części książki są raczej charakterystycznymi
typami londyńczyków i paryżan, należących do określonych klas
społecznych — nie zaś indywidualnościami.
Powinienem również dodać, że żadną
miarą nie opisałem życia w Paryżu i w Londynie we wszystkich jego aspektach: poprzestałem tylko na
jednym. Ponieważ niemal wszystkie sceny oraz incydenty, w których uczestniczyłem, mają w sobie
coś odrażającego, zgoła nieintencjonalnie stworzyłem wrażenie, że Paryż i Londyn to wredne miasta.
Jednak nigdy nie leżało to w moich intencjach, a jeśli czytelnik
napoczątku lektury zaczyna tak uważać,
fakt ów należy tłumaczyć po prostu tym, że temat książki jest
zasadniczo mało atrakcyjny: piszę bowiem o biedzie. Gdy człowiek
nie ma grosza przy duszy, zmusza go to do postrzegania każdego miasta i
kraju z jak najgorszej strony, a wszyscy, lub niemal wszyscy, ich
mieszkańcy wydają mu się albo braćmi niedoli, albo wrogami. Chcę
podkreślić tę kwestię zwłaszcza w odniesieniu do moich
francuskich czytelników, na wypadek gdyby pomyśleli, że odnoszę
się choćby w najmniejszej mierze nieprzyjaźnie w stosunku do
Paryża — miasta, z którego mam nadzwyczaj dobre i radosne
wspomnienia.
Na początku obiecałem kilka
szczegółów biograficznych. Toteż, gwoli zaspokojenia ciekawości wszystkich, których to interesuje,
dodam, że po wyjeździe z Paryża, co nastąpiło pod koniec roku
1929, utrzymywałem się przeważnie z
nauczania w szkole oraz w niewielkim stopniu z pisania.
Poczynając od chwili opublikowania w Anglii „Na dnie w Paryżu i w Londynie" — książki, którą mają Państwo przed sobą — napisałem dwie powieści; drugą właśnie ukończyłem [„Córka duchownego” (przyp. red. wyd. ang.)]. Pierwszą ma opublikować za kilka dni pewna nowojorska oficyna [ powieść Birmańskie dni, opublikowana przez wydawnictwo Harper & Brothers 25 X 1934 (przyp. red. wyd. ang.)].
Poczynając od chwili opublikowania w Anglii „Na dnie w Paryżu i w Londynie" — książki, którą mają Państwo przed sobą — napisałem dwie powieści; drugą właśnie ukończyłem [„Córka duchownego” (przyp. red. wyd. ang.)]. Pierwszą ma opublikować za kilka dni pewna nowojorska oficyna [ powieść Birmańskie dni, opublikowana przez wydawnictwo Harper & Brothers 25 X 1934 (przyp. red. wyd. ang.)].
George Orwell
15 października 1934
*
Od Tłumacza
Wiosną 1928 roku 27-letni Eric Blair
przybył z Londynu do Paryża, gdzie zamieszkał w pensjonacie przy
rue du Pot de Fer numer 6, położonym w piątej arrondissement
dzielnicy robotników, emigrantów i lumpenproletariatu. Między
grudniem 1928 i majem 1929 roku opublikował w piśmie „Progres
Civique" kilka artykułów w języku francuskim (znakomicie
znanym mu w piśmie i w mowie), m.in. o bezrobociu w Anglii, o
przeciętnym dniu z życia włóczęgi i londyńskich żebrakach.
Późną jesienią 1929 roku pracował jako pomywacz i posługacz
kuchenny w eleganckim paryskim hotelu. Nie zdołano go ponad wszelką
wątpliwość zidentyfikować: być może był to hotel Georges V,
bardziej jednak prawdopodobne, iż był zatrudniony w hotelu Lotti
[wspomina się o nim w VII rozdziale powieści Somerseta Maughama
Ashenden oraz w rozdziale II powieści Evelyna Waugha Vile Bodies.
Sam White (1911-1988), wieloletni paryski korespondent brytyjskiego
dziennika „Evening Standard", napisał 16 VI 1967, że
rozmawiał z Sonią Orwell, drugą żoną pisarza, która wspomniała
mu o dwóch innych hotelach: Ritz i Crillon. Wszystkie te hotele
istnieją do dziś i są rekomendowane przez przewodniki
turystyczne.] przy rue de Rivoli. Do ojczyzny powrócił pod koniec
roku. Aż do kwietnia 1932 roku mieszkał w domu rodziców w
nadmorskim Southwold, gdzie oddawał się pisaniu, jednak bardzo
często wyruszał do Londynu oraz na południowy wschód kraju,
prowadząc życie włóczęgi. Przez pewien czas opiekował się
chorym umysłowo chłopcem w Walberswich opodal Southwold, udzielał
też korepetycji trzem braciom nazwiskiem Peters, których ojciec
służył wcześniej wraz z nim w formacjach policyjnych w Birmie. Na
łamach „New English Weekły", „New Statesman and Nation"
i „Adelphi" publikował artykuły, recenzje oraz szkice
dokumentalne; napisał też wtedy kilka wierszy.
W październiku 1930 roku ukończył
pierwszą wersję Na dnie w Paryżu i w Londynie, której nadał
tytuł A Scullion's Diary (Dziennik pomywacza).
Biografowie Orwella utrzymują, że
właściwie dotychczas nie wiadomo, czym się zajmował młody Eric Blair podczas osiem-nastomiesięcznego
pobytu w Paryżu. On sam nie chciał, żeby — gdy umrze — pisano jego biografie, jednak,
poczynając od lat sześćdziesiątych XX wieku, ukazało się ich
kilkanaście (także studiów biograficznych);
najnowsze pochodzą z 2003 roku. Osoba autora Folwarku zwierzęcego i Roku 1984 stale bowiem budzi ogromne
zainteresowanie. Nikomu jednak nie udało się znaleźć kogokolwiek, kto pamiętałby go z
tamtych lat. Istnieje jedynie list jego przyjaciela, zawierający
garść informacji, których wiarygodność
udało się potwierdzić. Blair nie utrzymywał kontaktów ze
środowiskami literackimi ani z żadnym ze znanych pisarzy
przebywających wtedy w Paryżu — a przecież niedaleko od rue
Coqd'Or (w rzeczywistości rue du Pot de Fer) mieszkał wtedy Scott
Fitzgerald; za bytności Blaira w mieście zatrzymał się też tam
na krótko Ernest Hemingway (w rozdziale VDI jego powieści Słońce
też wschodzi jest nawet wzmianka o rue du Pot de Fer).
[Orwell spotkał się z Hemingwayem
zimą roku 1945 w paryskim hotelu Scribe, gdzie wcześniej mieszkali
korespondenci wojenni relacjonujący do prasy i radia postępy wojsk
alianckich na froncie zachodnim. Orwelł, ujrzawszy w książce
meldunkowej nazwisko słynnego pisarza, poszedł na górę i zapukał
do drzwi jego numeru. Po wejściu zobaczył, że Hemingway się
pakuje: nieśmiało przedstawił się jako Eric Blair (nigdy
oficjalnie nie zmienił nazwiska na George Orwell).Pomiędzy dwoma pisarzami wywiązała
się wtedy taka oto konwersacja:
— Kurwa zajebana mać (the fucking
hell, czego pan tu chcesz? - Jestem George Orwell.
— Kurwa zajebana mać, dlaczego nie
mówisz pan tak od razu? — Hemingway natychmiast sięgnął do
jednej z walizek i wyciągnął butelkę whisky. — Napijmy się.
Dla pana podwójny. Goła albo ze zwykłą wodą, bo sodowej nie ma.
— Gawędzili tylko przez kilka minut, ponieważ Hemingway bardzo
się śpieszył. Do końca życia wspominał to spotkanie, żałując,
że nie mógł pozostać wtedy dłużej — zawsze wyrażał się o
Orwellu z najwyższym uznaniem i szacunkiem. Jeśli chodzi o Orwella, był on szczerze rozbawiony
przywitaniem, a kilku przyjaciołom miał zwierzyć się potem, że
Hemingway wydał mu się ucieleśnieniem typowego Amerykanina...]
On sam mieszkał w Hotel des Bons Amis,
który występuje w książce pod nazwą Hotel des Trois Moineaux.
„Paryska" jej część dotyczy okresu nie dłuższego niż
dziesięć tygodni. Ciekawe, w jakich okolicznościach doszło do
objęcia przez Blaira posady plongeura. Miał on opowiedzieć o tym
swojej przyjaciółce, Mabel Fierz, która w roku 1970, w
telewizyjnym programie BBC, przekazała tę opowieść widzom:
— Jeśli chodzi o dziewczyny,
wspomniał mi raz, że ze wszystkich dziewcząt, jakie znał, nim
poznał swoją przyszłą żonę, najbardziej
kochał pewną maleńką ulicznicę, którą poderwał w jakiejś
paryskiej kawiarni. Była śliczna, miała chłopięcą figurę,
strzygła się „na zapałkę" i była naprawdę warta grzechu. Przez pewien czas utrzymywał z nią
stosunki, aż pewnego dnia, gdy wrócił do swego numeru, okazało
się, że jego wybranka ulotniła się z jego całym dobytkiem.
Zabrała wszystkie walizki, pieniądze, wszystko.
Blairowi pozostało 450 franków,
zarabiał też coś niecoś lekcjami angielskiego. Postanowił żyć
bardzo oszczędnie i wydawać dziennie
najwyżej sześć franków, pragnął bowiem „przeżyć miesiąc"
(zapewne pisząc). Nie mógł jednak znaleźć
stałej i znośnie płatnej pracy, zaś niedostatek funduszy zmusił
go do zastawienia w lombardzie ubrania. Odtąd
mógł się starać wyłącznie o najpodlejsze zajęcia — nikt
bowiem nie zatrudniłby przecież obdartusa w charakterze tłumacza
albo przewodnika po mieście (starał się zdobyć takie zajęcie).
Jako plongeur pracował zapewne w październiku, listopadzie i w
początkach grudnia 1929 roku. Mógł wprawdzie porzucić to zajęcie
(w Paryżu mieszkała wraz z mężem jego ciotka, Nellie Limouzine,
która zapewne pożyczyłaby mu pieniądze), ale nie pozwalały mu na
to duma oraz nieprzeparta chęć zaznania na własnej skórze losu
nędzarza i wyrzutka społeczeństwa.
Po przybyciu do Anglii nie prowadził
życia „prawdziwego" włóczęgi (przemierzał kraj z
przerwami, w początkach 1930 roku, następnie od
kwietnia tegoż roku), albowiem stale dysponował niewielkimi zasobami gotówki, pochodzącymi z
honorariów dziennikarskich oraz kilkoma, jneUnami" na terenie Londynu. Były to mieszkania jego
zamożnych przyjaciół, m.in. Mabel Fierz, gdzie mógł przespać
się, odpocząć i zmienić ubranie. Jego
trasy (poza Londynem) prowadziły przez hrabstwa Kent, Bedfordshire i
Essex. Pracował również jako sezonowy zbieracz chmielu.
Książka Na dnie w Paryżu i w
Londynie odniosła spory sukces w Wielkiej Brytanii: po pierwszym wydaniu (9 I 1933) wkrótce ukazały
się dwa następne w ogólnym nakładzie (jak na owe czasy dużym) 3000 egzemplarzy, a w ślad za nimi
edycja amerykańska. Opowieść młodego autora ocenili pozytywnie
recenzenci, m.in. J.B. Priestley [nazwisko tego pisarza znalazło się
na słynnej „Liście Orwella", którą ten sporządził w
ostatnich latach życia (1947) podobno z inspiracji czy też nawet na
użytek Ministerstwa Informacji. Rejestr ten zawierał nazwiska
domniemanych kryptokomunistów, także agentów radzieckich służb
specjalnych, wśród brytyjskich intelektualistów. ] na łamach
„Evening Standard". Początkowo jednak wszystko szło jak po
grudzie.
Pierwszą wersję (gruntownie
przerobioną przez autora) odrzuciła w marcu 1932 roku oficyna
Jonathan Cape. Odmówił jej wydania także sam
T.S. Eliot (podówczas szef oficyny Faber and Faber) pod pozorem, że książka jest zbyt
krótka, niespójnie skonstruowana, zaś sceny paryskie i angielskie
nijak do siebie nie przystają. (Wiele lat później ten sam T.S.
Eliot odmówił również wydania Folwarku zwierzęcego). Zdesperowany autor
poprosił Mabel Fierz o spalenie rękopisu, ale ponieważ jego przyjaciółka miała liczne znajomości
w kręgach literackich i wydawniczych, prośby nie spełniła... Przesłała rękopis Leonardowi Moore,
współwłaścicielowi oficyny Christy and Moore. Ów przeczytał go,
po czym uznał, że właściwym edytorem będzie młody, dynamiczny i
lewicujący wydawca Victor Gollancz. Było to w sierpniu 1932 roku
Gollancz, uzyskawszy pozytywne opinie recenzentów, podjął decyzję. Autor wahał się długo nad
trzema pseudonimami literackimi, z których jeden chciał przybrać („żeby oszczędzić wstydu
rodzinie"). Te pseudonimy to Kenneth Miles, H. Lewis Allways i
George Orwell. Wybrał ostatni. Na dnie w
Paryżu i w Londynie była pierwszą książką George'a Orwella.
„Należy zmienić nazwiska, wyrzucić
słowa obelżywe itd. Ponadto w książce znajduje się fragment,
który trzeba albo zmienić, albo usunąć. Szkoda, ponieważ jest to
być może jedyny kawałek dobrej prozy w całym tekście, ale
[Gollancz] powiada, że inaczej wypożyczalnie nie wezmą książki"
[chodziło o jedną z historyjek opowiadanych przez Charliego]. Oto,
co napisał Orwell (jeszcze jako Eric Blair) w liście do Leonarda
Moore'a 1 lipca 1932 roku. Tekst jednak drastycznie nie ucierpiał w
wyniku tych zabiegów, choć wiele zmian zostało istotnie
wprowadzonych. Wersja francuska książki, opublikowana 8 maja r.
przez znaną oficynę Gallimard pod tytułem La Vache enrage ,
zawiera wiele przywróconych fragmentów oraz znaczną liczbę —
niekiedy bardzo istotnych — przypisów autora oraz tłumaczy.
Większość tych przypisów została
uwzględniona w wydaniu stanowiącym podstawę niniejszego przekładu,
wchodzącego w skład The Complete Works of George Orwell, dzieła
życia Petera Davisona, OBE, profesora De Montfort University w
Leicester, mojego przyjaciela i najwybitniejszego obecnie znawcy
twórczości Orwella. Za nieocenioną pomoc, jakiej mi udzielił,
serdecznie Mu dziękuję.
Bartłomiej Zborski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.