Francis Parker Yockey rozróżnia działania polityczne i działania militarne, które powinny być podporządkowane długowzrocznej myśli politycznej. Zwycięzcą jest ten kto zdobył większą władzę a nie ten, kto wygrał na planie militarnym. A ponieważ w wyniku wojny Imperium Brytyjskie się rozpadło, Anglia, de facto była stroną przegraną. Ale, jak pisze:
Po pierwsze, nie można winić samej głupoty politycznej: niektórzy członkowie rządu świadomie i celowo prowadzili politykę, która nie była proangielska, tylko antyniemiecka. Po drugie, niektórzy członkowie tego reżimu nie byli oficjalnie częścią rządu, a nawet nie byli częścią angielskiego organizmu. [Czytaj: byli Żydami] Po trzecie i najważniejsze, wraz z Josephem Chamberlainem położono kres bogatej tradycji politycznej Anglii. Kolejni mężowie stanu byli mniejszego kalibru; wojownicy klas, jak Lloyd George i MacDonald; czystej wody egoiści, zdolni do reprezentowania wszelkich obcych interesów, jak Churchill i Eden; nawet opętani psychopaci, jak Duff Cooper.
Co do Polskiego rządu, pisze on:
W dyplomacji można znaleźć dwa stopnie politycznej głupoty. Pierwszy jest krótkoterminowy: brak umiejętności politycznych, nieumiejętność skutecznego prowadzenia jakichkolwiek negocjacji i dostrzegania krótkoterminowych korzyści. Drugi jest dalekosiężny: brak politycznej dalekowzroczności, nieznajomość głębszych prądów władzy ... Te dwa rodzaje politycznej głupoty mają się do siebie w takim samym stosunku, jak cele militarne do celów politycznych.
...Polscy urzędnicy z 1939 roku byli politycznie głupi w pierwszym sensie.
Ich kraj otoczony przez dwa wielkie mocarstwa, które właśnie zawarły pakt o nieagresji*, mimo wszystko zdecydował się rozpocząć wojnę, która oznaczała dla niego bezpośrednią, trwałą polityczną zagładę w najmniej pożądanej formie: okupacji i rozbiorów. Właściwie to czysta szczodrość nazywać polityczne poczynania tych urzędników głupotą, a nie zdradą, bo wkrótce po rozpoczęciu wojny zniknęli, wyjeżdżając za granicę, by żyć z kapitału, który mogli zgromadzić dzięki swojej polityce.
Enemy of Europe
**
Poniżej, bez wątpienia bardzo kontrowersyjne dla Polaków artykuły, Piotra Zychowicza i Johna Wear'a, amerykańskiego niezależnego historyka autora książki Germany's War, która z pewnością jest warta przeczytania. John Craig umieścił ją w odcinkach na swej stronie. Wear opiera swój artykuł na znanej pracy Hoggana The Forced War: When Peaceful Revision Failed. Pracę tą swego czasu przeczytałem, historyk ten wydaje się dysponować dużą wiedzą o Polsce, dużo czasu poświęcił w książce na omówienie dwóch, oddzielnych wizji geopolitycznych w Polsce przedwojennej, tej Piłsudskiego i Dmowskiego. Wear powołuje się także na innych, nie niemieckich autorów.
Wielki blef Becka - Piotr Zychowicz
Józef Beck sprzeniewierzył się przestrogom swojego mistrza Piłsudskiego. Wprowadził Polskę do wojny jako pierwszą i przeciwko obu sąsiadom.
Największy model statku, jaki zbudował, był to okręt wojenny z okresu rozkwitu Wenecji. Trzeba było wbić w kadłub modelu około sześćdziesięciu drewnianych kołeczków kupionych u szewca, a wszystkie bloki w liczbie około stu były ruchome, tak jak na prawdziwym okręcie" – tak Doman Rogoyski, sekretarz Józefa Becka, opisywał to, czym zajmował się jego szef podczas internowania w Rumunii.
Jednym z największych nieszczęść w historii państwa polskiego i zamieszkujących go narodów było to, że pułkownik dyplomowany Józef Beck rozminął się z powołaniem. Zamiast wykonywać zawód, do którego był stworzony, czyli sklejać drewniane modele, porwał się na zajęcie, do którego nie miał kompetencji – został ministrem spraw zagranicznych Rzeczypospolitej.
Spośród rozlicznych wad Becka, które doprowadziły do katastrofy jego samego i powierzone mu państwo, jedna w zdecydowany sposób wysuwa się na plan pierwszy i okazała się najbardziej fatalna. Była to słaba pamięć. Szef naszej dyplomacji zapomniał bowiem o przestrogach i radach, jakie dawał mu jego mistrz Józef Piłsudski. Swoją politykę prowadził jakby na złość Marszałkowi. Dokładnie na opak.
Piłsudski pozostawił mu cztery wytyczne:
1. Należy robić wszystko, aby Polska weszła do wojny jako ostatnia. Ten bowiem, kto wchodzi do wojny jako pierwszy, wojnę przegrywa.
2. Kombinacji politycznych nie wolno opierać na sojuszu z państwami zgniłego Zachodu.
3. Główne niebezpieczeństwo dla Polski stanowi jej sąsiad wschodni – Związek Sowiecki.
4. Całe wysiłki polskiej dyplomacji powinny iść w kierunku uniknięcia straszliwego scenariusza R + N, czyli wojny na dwa fronty z obydwoma potężnymi sąsiadami. „My na dwa fronty wojny prowadzić nie możemy – mówił Piłsudski swoim generałom. – Więc ja was wojny na dwa fronty uczyć nie będę. Wojna na dwa fronty to znaczy ginąć tu na placu Saskim z szablami w dłoni w obronie honoru narodowego".
Spójrzmy, co zrobił Józef Beck:
1. Wprowadził Polskę do wojny jako pierwszą.
2. Oparł się na sojuszu z Anglią i Francją.
3. Całkowicie zignorował zagrożenie sowieckie, swoją polityczną grę prowadził tak, jakby Sowiety nie istniały.
4. Wpakował Polskę w wojnę na dwa fronty, z III Rzeszą i Związkiem Sowieckim jednocześnie.
Marszałek, obserwując z góry poczynania swojego ucznia, któremu powierzył kierowanie polityką zagraniczną Rzeczypospolitej, musiał być zrozpaczony. Beck w lekkomyślny sposób doprowadził do zagłady Polski, której niepodległość z takim trudem odbudowali Piłsudski i jego pokolenie.
Angielska pułapka
Pytanie, jak do tego doszło, jest prawdopodobnie najważniejszym z pytań dotyczących całej historii Polski. II wojna światowa była bowiem największą katastrofą w naszych dziejach. Śmierć kilku milionów obywateli, utrata połowy terytorium z ukochanymi Wilnem i Lwowem na czele, utrata niepodległości na pół wieku, wyrżnięcie elit, zburzenie stolicy. II wojna była dla Polski apokalipsą.
Według wbijanej nam do głów wersji wydarzeń Beck nie miał innego wyboru. Spisał się na medal, a całe zło, które spotkało Polskę, jest winą obcych. Adolf Hitler po rozprawieniu się z Czechosłowacją obrał sobie nas na kolejną ofiarę. W obliczu wojny Beck zrobił wszystko, co mógł, czyli zawarł najlepsze możliwe układy – podpisał pakt z Wielką Brytanią i wzmocnił sojusz z Francją.
Hitlera zaatakował Polskę, potem Stalin wbił nam nóż w plecy. Co gorsza, nasi perfidni sojusznicy nas wyrolowali i pozostawili na pastwę Niemców. A później sprzedali nas Sowietom. Kto to mógł jednak przewidzieć?!
Podobna wizja dziejów, choć dla nas bardzo wygodna, jest niestety nieprawdziwa. W rzeczywistości Niemcy, aż do kwietnia 1939 roku, nie miały wobec Polski agresywnych zamiarów. Hitler zamierzał rozpocząć wojnę od Francji. Polskę chciał zaś widzieć u swojego boku. Najpierw mieliśmy zabezpieczyć mu tyły podczas rozprawy z Zachodem, a potem wziąć udział w wyprawie na Związek Sowiecki. W zamian oferował nam sowiecką Ukrainę. Testem dobrych intencji Polski miała być zaś sprawa Wolnego Miasta Gdańsk i autostrady eksterytorialnej przez polskie Pomorze. Zgoda na te – według Berlina drobne – postulaty miała być podłożem do zawarcia trwałego polsko-niemieckiego sojuszu. Plan ten może nam się podobać lub nie, ale nie ma wątpliwości, że Hitler właśnie w ten sposób zamierzał rozegrać II wojnę światową.
Scenariusz taki niezwykle niepokoił Brytyjczyków, którzy postanowili zrobić wszystko, aby odsunąć pierwsze uderzenie Hitlera od Zachodu. Postanowili sprowokować go, aby najpierw poszedł na Wschód. Właśnie dlatego 31 marca 1939 roku w Izbie Gmin premier Neville Chamberlain zaoferował Polsce gwarancję niepodległości. Beck złożoną mu ofertę przyjął bez zastanowienia – jak później powiedział – między jednym a drugim strzepnięciem popiołu z papierosa. Pojechał do Londynu i 6 kwietnia 1939 roku zawarł układ z Anglią.
Kalkulacje Brytyjczyków okazały się trafne. Gdy Hitler dowiedział się o tym porozumieniu, wpadł w szał. Uderzał pięścią w stół i groził – jak zapamiętał to admirał Canaris – że „uwarzy nam diabelski koktajl". W gruzach legły bowiem jego misterne plany. Nie mógł już teraz zaatakować Francji, ponieważ wiedział, że na jego tyły rzucą się Polacy. Nie mógł też zaatakować Sowietów bo na drodze stała Polska. Sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Teraz my mieliśmy iść na pierwszy ogień.
Natychmiast po zawarciu układu polsko-brytyjskiego Hitler wydał rozkaz o przygotowaniu planu wojny z Polską. Odpowiednia dyrektywa była gotowa 11 kwietnia. Swoim dyplomatom zlecił zaś, aby przeprowadzili rozmowy sondażowe z bolszewikami na temat sojuszu. Oferta ta została przyjęta i 23 sierpnia 1939 roku w Moskwie został podpisany pakt Ribbentrop-Mołotow. Los II RP 21 lat po jej powstaniu był przypieczętowany. Beck dał się wciągnąć w angielską pułapkę.
Pułkownik kontra kapral
Według obowiązującej wersji wydarzeń Beck wiedział, że wojna z Niemcami jest nieunikniona, i w przededniu jej wybuchu zawarł sojusz z Wielką Brytanią oraz wzmocnił sojusz z Francją. Tym samym miał stworzyć potężną koalicję, która mogła wygrać wojnę. To nieprawda. Podobna wizja dziejów zakłada bowiem, że Beck był idiotą. On zaś nim nie był. Był po prostu przegranym politykiem. Szef naszej dyplomacji doskonale zdawał sobie sprawę, że nie może liczyć na militarną pomoc ze strony Zachodu.
W 1936 roku, gdy wojska niemieckie wkroczyły do Nadrenii, Beck podjął ostateczną próbę wysondowania stanowiska Francji. Zadeklarował Paryżowi, że jeżeli ten zdecyduje się wystąpić przeciwko Hitlerowi zbrojnie, to Polska zaatakuje Rzeszę od wschodu. Oferta ta wywołała w Paryżu wręcz przerażenie. Francuzi okazali tak wielki strach przed możliwością konfrontacji, że w Warszawie ich postawa wywołała niesmak. „Mnie te sprawy spokoju nie dają, biję się po nocach z myślami i jeślibyśmy nawet poszli „na ostro" z Hitlerem, to kto nas poprze? Przecież sprzedadzą nas jak bułkę za grosz" – mówił latem 1938 roku swoim współpracownikom.
„Po doświadczeniach ostatnich lat dwudziestu, w ciągu których ani Anglia, ani Francja nie tylko nie dotrzymały ani jednego ze zobowiązań międzynarodowych, ale nie potrafiły nigdy bronić w sposób właściwy swoich własnych interesów – wtórował mu polski ambasador w Paryżu Juliusz Łukasiewicz – jest rzeczą absolutnie niemożliwą, aby którekolwiek z państw Środkowej i Wschodniej Europy potraktowało poważnie jakąkolwiek propozycję angielską".
Skoro Beck i jego współpracownicy doskonale wiedzieli, że Zachód nie udzieli Polsce militarnej pomocy, dlaczego zawarli z nim sojusz? Odpowiedź może się okazać zaskakująca. Wierzyli bowiem, że zmontowany przez Becka blok francusko-brytyjsko-polski nie będzie środkiem do wygrania wojny, ale środkiem do zapobieżenia wojnie. Że Hitler przypomni sobie I wojnę światową i – zagrożony konfliktem na dwa fronty – zrezygnuje z zaborczych planów. Że się przed Beckiem ugnie.
Jak ujawnił po latach Łukasiewicz, Beck wychodził z założenia, że „Hitler chętnie bierze, co można, groźbą i szantażem, ale cofnie się przed zbrojnym starciem w większej skali". Sam szef dyplomacji mówił zaś swojemu sekretarzowi Pawłowi Starzeńskiemu: „Mieliśmy do wyboru pójść ręka w rękę z Niemcami przeciwko Rosji. Ale Polska potrzebuje spokoju. Jadę do Londynu, by zachować pokój". A oto jego inna charakterystyczna wypowiedź, która padła 24 marca 1939 roku: „Ten nieprzyjaciel jest czynnikiem kłopotliwym, gdyż wydaje się tracić umiar myślenia i postępowania. Może ten umiar odzyskać, kiedy napotka zdecydowaną postawę, co mu się dotychczas nie zdarzyło. Możni byli wobec niego pokorni, a słabi kapitulowali z góry. Za pomocą dziewięciu dywizji Niemcy promenują się dziś po całej Europie. Z tą siłą nikt Polski nie weźmie".
Podobną myśl przekazał tydzień później w Londynie w rozmowie z Edenem. „W odpowiedzi na moje pytanie – pisał brytyjski polityk – Beck wyraził opinię, że rezultatem jego wizyty i osiągniętego w Londynie porozumienia będzie odstraszenie Niemiec od dalszych kroków skierowanych przeciwko Polsce. Niemców to rozzłości i podniosą sporo hałasu. Ale nic więcej uczynić nie mogą. Beck osobiście sądzi, że sprawność wojska niemieckiego została mocno przesadzona".
Beckowi wydawało się, że jeśli tupnie nogą, to śmieszny niemiecki kapral podkuli ogon i się wycofa. Niestety, żeby prowadzić taką politykę, trzeba mieć za plecami potężną armię. Beck jej nie posiadał. Zamiast przestraszyć Hitlera, tylko go rozwścieczył. Sprowokował do zmiany planów i ataku na Polskę. Przecenił siły własne i nie docenił sił oraz determinacji przeciwnika. A więc popełnił błąd, za który w wielkiej polityce płaci się najwyższą cenę. Gdy już we wrześniu 1939 roku nasz szef dyplomacji przekraczał granicę z Rumunią, podobno rzucił rozdrażniony: „Myślałem, że mam sto dywizji, a miałem gówno"...
Świstek papieru...
Tak, polityka Józefa Becka była wielkim blefem. Co gorsza, zakładał on, że również druga strona blefuje. Była to pomyłka mająca katastrofalne skutki. Jakże groteskowe 1 września 1939 roku musiało się wydawać jego słynne powiedzonko: „Tak długo, jak ja będę ministrem spraw zagranicznych, wojny w Polsce nie będzie".
Największym błędem Becka było zignorowanie zagrożenia sowieckiego. Jego karkołomna polityka balansowania pomiędzy demokracjami zachodnimi a III Rzeszą mogłaby się nawet udać, gdyby za naszymi plecami na Wschodzie była ściana albo ocean. Gdyby czyhające na najbliższą okazję do zniszczenia Polski Sowiety po prostu nie istniały. Beck nie rozumiał, że odrzucają ofertę niemiecką i związując się z Anglią, pchnął Hitlera w ręce Stalina. Że nie podpisując paktu Ribbentrop-Beck spowodował podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow.
Nasz poseł w Oslo Władysław Neuman już w połowie lat 30. ostrzegał, że „Hitler zaatakuje Polskę, o ile nie zdecydujemy się zrobić z nim cause commune przeciw Sowietom, Hitler może porozumieć się z Rosją i dokonać wespół z nią ponownego rozbioru Polski". Jak jednak pisze historyk Marek Kornat: „Opinie dyplomaty traktowano w warszawskim MSZ jako nierealistyczne i zbyt pesymistyczne...".
Zignorowane zostały też ostrzeżenia naszego attaché wojskowego w Berlinie pułkownika Antoniego Szymańskiego. 2 maja został on zaproszony na urodziny Hansa Lammersa, szefa gabinetu Hitlera. W pewnym momencie generał Bodenschatz poprosił polskiego kolegę o rozmowę na osobności. „Zwracam się do pana z prośbą o szczególnie uważne wysłuchanie – powiedział. – Proszę pana, jeżeli Hitler dojdzie do przekonania, że Niemcy mogą być od wschodu okrążone przez Polskę, to nie zawaha się sprzymierzyć z samym diabłem! A nie ma chyba wątpliwości, kim jest ten „der Teufel"„. Jeszcze tej samej nocy pułkownik Szymański posłał do Warszawy szyfrowaną depeszę, w której poinformował o tym ostrzeżeniu. Trafiła ona do kosza.
A oto dwie charakterystyczne wypowiedzi Becka z tamtych kluczowych miesięcy:
1. „Nie widzę możliwości porozumienia niemiecko-sowieckiego. Te dwa systemy, te dwie nowoczesne religie, są tak do siebie zbliżone, że się nawzajem wykluczają".
2. „Nie sądzę, by nam cokolwiek groziło przez długie lata ze strony naszego wschodniego sąsiada. Mamy układ z Rosją o nieagresji i to nam wystarcza".
Tak, trudno w to uwierzyć, ale te dwie wypowiedzi padły z ust ministra spraw zagranicznych Polski. Ucznia Piłsudskiego. Te dwa cytaty mogą wystarczyć za tomy żmudnych analiz, mających dowieść, że był to człowiek niekompetentny.
Beck do tego stopnia nie wierzył w możliwość sojuszu Rzeszy z Sowietami, że gdy w nocy 23 sierpnia obudził go telefon dyżurnego sekretarza z MSZ, który poinformował go, że Ribbentrop leci do Moskwy, szef polskiej dyplomacji warknął gniewnie: „Nie życzę sobie takich dowcipów". Następnego dnia stwierdził, że pakt nie będzie miał większego znaczenia. Rządowa „Gazeta Polska" opublikowała artykuł „Nowy świstek papieru podpisany w Moskwie".
Jeszcze 28 sierpnia Beck mówił, że nie ma się czego obawiać i że „ogólne położenie ocenia jako nie najgorsze". „Sowiety zdają się dość speszone po podpisaniu paktu o nieagresji z Niemcami" – stwierdził w rozmowie z wiceministrem Janem Szembekiem. Dwa tygodnie później Polska obracała się w gruzy, a Beck uciekał do Rumunii, aby nie dostać się w łapska sowieckich komisarzy.
Słynny niemiecki historyk Golo Mann pisał słusznie, że w geopolityce Europy Środkowej występują tylko trzy powtarzające się scenariusze:
1. Polska z Rosją przeciwko Niemcom.
2. Polska z Niemcami przeciwko Rosji.
3. Niemcy i Rosja przeciwko Polsce.
Niestety innej możliwości nie ma. Pierwszy wariant w roku 1939 roku był niemożliwy. Swoją polityką Beck sprowokował realizację wariantu trzeciego, dla Polski najbardziej koszmarnego. To konstatacja bardzo przykra dla naszej wrażliwości historycznej, ale jedynie drugi wariant dawał nam szanse na odsunięcie wojny od swoich granic i uniknęcie hekatomby pod okupacją niemiecko-sowiecką.
W 1939 roku Polska znalazła się położeniu tragicznym. Dobrego wyjścia nie było. Beck wybrał jednak najgorzej. Zamiast prowadzić Realpolitik porwał się z motyką na słońce. W latach 1939 – 1945 zapłaciliśmy za to straszliwą cenę.
Przyślijcie mi Edena
Na losie Polski zaciążyły prawdopodobnie również indywidualne cechy ministra. Beck niestety miał pewną skazę charakteru – niezwykle rozbuchane ego. „Ze studiowania dokumentów dotyczących tej epoki mamy niestety smutne wrażenie – pisał Stanisław Cat-Mackiewicz. – Oto Becka najwięcej interesuje, kto jest wobec niego grzeczny, a kto niegrzeczny. Beck jest przeczulony egotycznie-prestiżowo".
I przytacza przykład tego, jak minister obraził się na Francję za to, że szef francuskiej dyplomacji nie czekał na niego na peronie w Paryżu. Albo jak pękał z dumy i puszył się jak paw, gdy mu w Berlinie powiedziano, że strzelcy z kompanii honorowej Wehrmachtu dostrzegli w nim kolegę żołnierza. „Ten Polak musi być oficerem, bo patrzy wojsku w oczy" – mieli mówić po uroczystości. A Beck przechwalał się tym jeszcze długie tygodnie.
„Zapraszają go do Londynu – pisał Cat-Mackiewicz. – Beck, zgodnie ze śmiesznostką swego charakteru, telefonuje do ambasadora w Londynie Edwarda Raczyńskiego, czy aby Eden będzie na dworcu w chwili jego przyjazdu do stolicy Wielkiej Brytanii. Jak gdyby w takiej chwili zagrożenia Polski nie było ważniejszych rzeczy! Książka Becka „Ostatni raport" wypełniona jest wiadomościami, że oto Szwedzi witali go oddziałem gwardii królewskiej na koniach, że oto przyjęcie we Włoszech pod względem kurtuazji nie pozostawiało nic do życzenia. Toteż Anglicy, jak się dowiedzieli, że Beck się pyta o Edena na peronie, nie tylko mu tego Edena wysłali, ale od wagonu, którym zajechał, do samego wyjścia z dworca rozłożyli czerwony dywan. Beck był zachwycony. Nie rozumiał oczywiście, że po tym czerwonym dywanie szedł ku katastrofie Polski".
Niestety tacy ludzie nie łatwo przyznają się do błędów. Z reguły nie zawracają z obranej drogi, nawet jeżeli prowadzi ona w przepaść.
Na koniec dwie opinie na temat Becka, pochodzące od ludzi, którzy znakomicie go znali.
Minister skarbu Eugeniusz Kwiatkowski: „Beck ulegał szkodliwym złudzeniom czy iluzjom, zwłaszcza gdy harmonizowały one z jego własnymi teoriami i postulatami politycznymi. Z upływem lat kierowania ważnym i możnym resortem gromadzą się w osobowości szefa, obok kapitału rutyny i doświadczenia, pewne spaczenia czy dewiacje psychiczne, spowodowane zarówno chwalstwem otoczenia, jak i zanikiem zmysłu samokrytyki. Podobne objawy można też skonstatować w wystąpieniach publicznych i działalności ministra Becka. Beck ulegał coraz wyraźniej złudzeniu, że sam wie wszystko lepiej niż cały zespół jego fachowych współpracowników. W tych warunkach potknięcia musiały się mnożyć".
Szef rumuńskiej dyplomacji Nicolae Petrescu-Comnen: „Pułkownik Beck: cóż to za dziwna osobistość! Ambitny i mściwy tak dalece, iż gotów jest narazić nie tylko własną karierę, lecz nawet losy swego kraju. Niektórzy z tych, którzy go znali, widzieli w nim wielkiego oportunistę. Nie podzielam tego zdania, ponieważ oportunista działa zawsze właściwie we właściwym czasie. I otóż polityka Becka nigdy w tym sensie nie była oportunistyczna. Beck działa zwykle wbrew logice i wbrew oczywistym interesom swego kraju, przyjmując, iż osoby i sprawy ustawia wedle swych życzeń, zbyt często pozostających jedynie kaprysami i niczym więcej".
https://historia.uwazamrze.pl/artykul/932321/wielki-blef-becka
Poniższy artykuł John Wear kończy niezbyt przenikliwą konkluzją:
Hitlerowska inwazja na Polskę została wymuszona niedającym się tolerować traktowaniem ludności niemieckiej przez Polski rząd. Żaden inny przywódca narodowy nie pozwoliłby swoim rodakom cierpieć i umierać w podobny sposób tuż za granicą w sąsiednim kraju. [28] Niemcy nie napadły na Polskę ze względu na Lebensraum ani z innego powodu spowodowanego złą wolą.
Otóż trudno ustalić na ile część z tych prześladowań była nieuzasadnionymi aktami wrogości wobec mniejszości niemieckiej, a na ile, skoro szykowała się wojna uzasadnionymi działaniami prewencyjnymi. Prof. dr hab. Stanisław Żerko:
Wzmagające się nastroje wrogości wobec mieszkających w Polsce Niemców oraz oznaki szpiegomanii wynikały z uzasadnionych podejrzeń, że większość mniejszości niemieckiej z niecierpliwością czeka na przyłączenie do Rzeszy przynajmniej części terytorium byłego zaboru pruskiego, zwłaszcza zaś „korytarza pomorskiego”. Postawa niektórych polskich Niemców była jawnie prowokacyjna.
(...) Niezależnie od tego w Polsce rzeczywiście dochodziło do gwałtownych zajść antyniemieckich, zwłaszcza w Tomaszowie Mazowieckim (13-14 maja) i Konstantynowie pod Łodzią (17-21 maja). Zaczęła nasilać się psychoza, w warunkach której wyolbrzymiano zagrożenie ze strony współobywateli narodowości niemieckiej. Z drugiej strony także władze polskie sięgały po surowe represje wobec mniejszości niemieckiej, widząc nielojalną postawę Niemców ‒ obywateli RP: obraźliwe wypowiedzi o Polsce i Polakach, czy zwłaszcza wikłanie się w działalność agenturalną. Fala aresztowań wśród mniejszości niemieckiej w sierpniu 1939 r. wywołana była w dużym stopniu informacjami o przygotowaniach Volksdeutschów do aktów dywersji. Policja znajdowała składy broni, amunicji, materiałów wybuchowych. W związku z tym interweniowała w Berlinie nawet Ambasada Niemiecka w Warszawie, zwracając uwagę 18 sierpnia centrali na Wilhelmstrasse, że na Górnym Śląsku, w Wielkopolsce, na Pomorzu Gdańskim i w Polsce Centralnej istnieją „grupy dywersyjne”, organizowane przez „rozmaite instytucje w Rzeszy”. Ambasada prosiła zatem „w interesie (…) [niemieckiej] grupy narodowościowej”, aby działania tego rodzaju zostały wstrzymane, gdyż prowadzą one do uzasadnionych aresztowań. Nie przyniosło to żadnych rezultatów. Z meldunków Abwehry, przechowywanych w Federalnym Archiwum Wojskowym we Fryburgu Bryzgowijskim wynika, że do 31 sierpnia 1939 r. dla prawie 9 tys. dywersantów przerzucono przez granicę, nie licząc amunicji, 9262 pistoletów, 430 pistoletów maszynowych, 9650 karabinów, 700 karabinków, 198 lekkich karabinów maszynowych, 7560 granatów ręcznych oraz 1032 kg materiałów wybuchowych. W świetle ustaleń historyków (w tym kontekście należy odnotować źródłową monografię Tomasza Chincińskiego Forpoczta Hitlera. Niemiecka dywersja w Polsce w 1939 roku, Gdańsk – Warszawa 2010) nie ulega wątpliwości, że w ostatnich tygodniach pokoju mniejszość niemiecka w Polsce była silnie zaangażowana w działalność agenturalno-dywersyjną, a po wybuchu wojny miały miejsce liczne przypadki niemieckiej dywersji na tyłach polskiej armii. Zamach bombowy w Tarnowie 28 sierpnia 1939 r. był tego przykładem najbardziej spektakularnym, choć niejedynym. Miały miejsce przypadki rozkręcania torów, detonacji materiałów wybuchowych na strategicznie ważnych liniach kolejowych, podpaleń zabudowań należących do niemieckich rolników (winę za to chciano zrzucić na ich polskich sąsiadów). Dywersanci wzięli też udział w próbie opanowania przez oddziały Wehrmachtu Przełęczy Jabłonkowskiej 26 sierpnia.
[ Z artykułu 28 sierpnia 1939: zamach bombowy na dworcu w Tarnowie. Najtragiczniejszy akt terroru ze strony mniejszości niemieckiej w Polsce]
Zatem trudno tu o pewność i jasność, co natomiast faktycznie można powiedzieć z dużą dozą przekonania, strona polska nie była zainteresowana pokojowymi pertraktacjami, czy to był blef? Wydaje się że przekonanie pana Zychowicza, iż Beck nie był idiotą, jest dość trudne do obrony.
Jak pisze Wear, złożyły Polsce nową ofertę 29 sierpnia 1939 r. na ostatnią kampanię dyplomatyczną mającą na celu uregulowanie sporu polsko-niemieckiego. Warunki nowego niemieckiego planu ugody, tzw. propozycji Marienwerder, były mniej ważne niż sama oferta negocjacji. Warunki propozycji Marienwerder miały być jedynie wstępnym niemieckim planem ewentualnego porozumienia. Rząd niemiecki podkreślił, że warunki te zostały sformułowane jako podstawa do swobodnych negocjacji między równymi sobie, a nie jako ciąg żądań, które Polska musiałaby zaakceptować. Nic nie stało na przeszkodzie, aby Polacy zaproponowali zupełnie nowy zestaw własnych propozycji.
Niemcy, proponując negocjacje z Polską, dawali do zrozumienia, że przedkładają porozumienie dyplomatyczne nad wojnę z Polską. Gotowość Polaków do negocjacji w żaden sposób nie oznaczałaby polskiego odwrotu ani ich gotowości do uznania niemieckiej aneksji Gdańska. Polacy mogli uzasadnić swoją zgodę na negocjacje ogłoszeniem, że Niemcy, a nie Polska, uznały za konieczne zwrócenie się o nowe negocjacje. Odmawiając negocjacji, Polacy ogłosili, że opowiadają się za wojną. Odmowa brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Halifaxa, by zachęcić Polaków do negocjacji, wskazywała, że on również opowiada się za wojną.
Premier Francji Daladier i premier Wielkiej Brytanii Chamberlain byli prywatnie krytyczni wobec polskiego rządu. Daladier prywatnie potępił „zbrodniczą głupotę” Polaków. Chamberlain przyznał ambasadorowi Josephowi Kennedy'emu, że to Polacy, a nie Niemcy, byli nierozsądni. Kennedy doniósł prezydentowi Rooseveltowi: „Szczerze mówiąc, on [Chamberlain] bardziej martwi się o rozsądek Polaków niż Niemców”. Jednak ani Daladier, ani Chamberlain nie próbowali nakłonić Polaków do negocjacji z Niemcami.
29 sierpnia 1939 r. rząd polski podjął decyzję o powszechnej mobilizacji armii. Polskie plany wojskowe przewidywały, że powszechna mobilizacja zostanie zarządzona tylko w przypadku decyzji Polski o wojnie. Henderson poinformował Halifaxa o niektórych zweryfikowanych polskich naruszeniach przed wojną. Polacy wysadzili w powietrze most Dirschau (Tczew) przez Wisłę, mimo że wschodnie podejście do mostu znajdowało się na terytorium Niemiec (Prusy Wschodnie). Polacy zajęli także szereg instalacji gdańskich i tego samego dnia prowadzili walki z gdańszczanami.
*
Według Daily Mail, August 6, 1939, Marszałek Rydz-Śmigły powiedzial, “Polska chce wojny z Niemcami, i Niemcy nie będą w stanie jej uniknąć, nawet jeżeli tego będą chcieli.
Fragment przemówienia ministra Józefa Becka w sejmie w odpowiedzi na notę kanclerza Rzeszy Niemieckiej, Warszawa, 5 maja 1939
W pierwszej i drugiej sprawie, to jest w sprawie przyszłości Gdańska i komunikacji przez Pomorze, chodzi ciągle o koncesje jednostronne, których Rząd Rzeszy wydaje się od nas domagać. Szanujące się państwo nie czyni koncesji jednostronnych. Gdzież jest zatem ta wzajemność? W propozycjach niemieckich wygląda to dość mglisto.
Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewno na pokój zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata, ma swoją cenę, wysoką, ale wymierną. My, w Polsce, nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor.*
* Cena tego honoru na październik 1939:
Trwająca 35 dni wojna obronna zakończyła się klęską Polski. Przyszłość pokaże, że żaden kraj walczący samotnie z Niemcami nie miał szans na odniesienie sukcesu. W kampanii wrześniowej zginęło około 70 tys. żołnierzy, śmierć poniosło niemal 300 tys. cywilów. Do niewoli niemieckiej dostało się prawie 420 tys., a rannych zostało około 134 tys. osób. Kilkanaście tysięcy żołnierzy polskich zginęło również w walkach z czerwonoarmistami, a 250 tys. dostało się do niewoli radzieckiej.
Hitler uważał porozumienie polsko-niemieckie za bardzo pożądaną alternatywę dla wojny polsko-niemieckiej. Jednak po brytyjskiej gwarancji dla Polski nie doszło do dalszych negocjacji w sprawie porozumienia polsko-niemieckiego, ponieważ Józef Beck odmówił negocjacji. Beck zignorował powtarzające się niemieckie sugestie dotyczące dalszych negocjacji, ponieważ Beck wiedział, że Halifax ma nadzieję na całkowite zniszczenie Niemiec. Halifax uważał wojnę angielsko-niemiecką za nieuniknioną od 1936 r., A antyniemiecka polityka Wielkiej Brytanii została upubliczniona przemówieniem Neville'a Chamberlaina z 17 marca 1939 r. Halifax zniechęcał do negocjacji niemiecko-polskich, ponieważ liczył na to, że Polska dostarczy pretekstu do brytyjskiej wojna prewencyjna przeciwko Niemcom.
Sytuacja między Niemcami a Polską gwałtownie się pogorszyła w ciągu sześciu tygodni od częściowej mobilizacji Polski 23 marca 1939 r. do przemówienia wygłoszonego przez Józefa Becka 5 maja 1939 r. Głównym celem Becka w wygłoszeniu przemówienia przed Sejmem, izbą niższą polskiego parlamentu, było przekonać polską opinię publiczną i świat, że jest on w stanie i chce rzucić wyzwanie Hitlerowi. Beck wiedział, że Halifaxowi udało się stworzyć wojowniczą atmosferę w Wielkiej Brytanii i że mógł posunąć się tak daleko, jak chciał, bez niezadowolenia Brytyjczyków. Beck w swoim przemówieniu przyjął bezkompromisową postawę, która skutecznie zamknęła drzwi do dalszych negocjacji z Niemcami.
Beck złożył w swoim przemówieniu wiele fałszywych i obłudnych stwierdzeń. Jednym z najbardziej zdumiewających stwierdzeń w jego przemówieniu było to, że w brytyjskiej gwarancji dla Polski nie było nic nadzwyczajnego. Określił to jako normalny krok w dążeniu do przyjaznych stosunków z sąsiednim krajem. Stało to w ostrym kontraście z oświadczeniem brytyjskiego dyplomaty Sir Alexandra Cadogana skierowanym do Josepha Kennedy'ego, że brytyjska gwarancja dla Polski jest bezprecedensowa w całej historii brytyjskiej polityki zagranicznej. [Hoggan, David L., The Forced War pp. 381, 383.]
Beck zakończył swoje przemówienie wzruszającą kulminacją, która wywołała dzikie poruszenie w polskim Sejmie. Ktoś na widowni krzyknął głośno: „Nie potrzebujemy pokoju!” i nastąpiło pandemonium. Beck sprawił, że wielu Polaków na widowni zdeterminowało się do walki z Niemcami. Odczucie to wynikało z ich ignorancji, która uniemożliwiała im krytykyczne spojrzenie na liczne kłamstwa i przeinaczenia w przemówieniu Becka. Beck sprawił, że publiczność poczuła, że Hitler obraził honor Polski, całkiem rozsądnymi propozycjami pokojowymi*. Beck skutecznie uczynił Niemcy śmiertelnym wrogiem Polski. [24]
(...)
Bezpośrednia odpowiedzialność za środki zapewniające bezpieczeństwo mniejszości niemieckiej w Polsce ciążyła na dyrektorze MSW Wacławie Zyborskim. Zyborski zgodził się 23 czerwca 1939 omówić sytuację z Waltherem Kohnertem, jednym z przywódców mniejszości niemieckiej w Brombergu. Zyborski przyznał Kohnertowi, że Niemcy w Polsce byli w sytuacji nie do pozazdroszczenia, ale nie był przychylny ich losowi. Zyborski zakończył ich przydługą rozmowę szczerym stwierdzeniem, że jego polityka wymaga surowego traktowania mniejszości niemieckiej w Polsce. Dał jasno do zrozumienia, że Niemcy w Polsce nie mogą złagodzić swojego ciężkiego losu. Niemcy w Polsce byli bezbronnymi zakładnikami polskiej spółdzielczości i państwa polskiego. [Hoggan, David L., The Forced War pp. 388-389.]
* Niemcy przedstawiły propozycję kompleksowego rozwiązania kwestii gdańskiej z Polską 24 października 1938 r. Plan Hitlera miał pozwolić Niemcom na aneksję Gdańska i budowę autostrady oraz linii kolejowej do Prus Wschodnich. W zamian Polska otrzymałaby na stałe wolny port w Gdańsku oraz prawo do budowy własnej autostrady i linii kolejowej do portu. Cały obszar gdański stałby się także trwałym wolnym rynkiem dla polskich towarów, na który nie byłyby nakładane żadne niemieckie cła. Niemcy podjęłyby bezprecedensowy krok w postaci uznania i zagwarantowania istniejącej granicy niemiecko-polskiej, w tym ustanowionej w 1922 r. granicy na Górnym Śląsku. To późniejsze postanowienie było niezwykle ważne, ponieważ traktat wersalski nadał Polsce wiele dodatkowych terytoriów, z których Niemcy chciały się zrzec.[8]
Proponowana przez Niemcy ugoda z Polską była dla Niemiec znacznie mniej korzystna niż program Trzynastego Punktu Wilsona w Wersalu. Traktat Wersalski dał Polsce duże obszary w regionach takich jak Prusy Zachodnie i Zachodni Poznań, które były w przeważającej mierze niemieckie. Najbogatsza przemysłowa część Górnego Śląska została później przekazana Polsce, mimo że Polska przegrała tam plebiscyt. [9] Niemcy były skłonne zrzec się tych terytoriów w interesie polsko-niemieckiej współpracy. To ustępstwo Hitlera było więcej niż wystarczające, aby zrekompensować niemiecką aneksję Gdańska i budowę autostrady i linii kolejowej w Korytarzu. Sami polscy dyplomaci uważali, że propozycja Niemiec jest szczerą i realistyczną podstawą trwałego porozumienia.
26 marca 1939 r. ambasador RP w Berlinie Józef Lipski formalnie odrzucił niemieckie propozycje ugodowe. Polacy czekali ponad pięć miesięcy na odrzucenie propozycji Niemiec i nie godzili się na jakąkolwiek zmianę istniejących warunków. Lipski oświadczył niemieckiemu ministrowi spraw zagranicznych Joachimowi von Ribbentropowi, że „jego bolesnym obowiązkiem było zwrócenie uwagi na to, że dalsza realizacja tych planów niemieckich, zwłaszcza jeśli chodzi o powrót Gdańska do Rzeszy, oznacza wojnę z Polską”.
Bradbery Benton:
Jakiż byłby koszt dla Polski zgodzić się na pokojowy układ z Hitlerem? Miasto Gdańsk gdzie większość populacji była niemiecka, i które i tak było pod nadzorem Ligi Narodów, i nie należało do Polski, wróciłoby do Niemiec. Niemcy również dostaliby pozwolenie na budowę autostrady i lini kolejowej łączącej Niemcy z Wschodnimi Prusami, która przebiegałaby przez terytorium Polski. To tyle! Pokojowe rozstrzygnięcie sporu nie kosztowałoby Polskę wiele. Ale ceną odrzucenia tego układu była wojna światowa w której zostały zabite miliony Polaków, większość ich kraju zniszczona, z następnymi 50 latami nazistowskiej i sowieckiej okupacji.
To podsumowanie wydaje się poprawne, choć jak to rzekomo powiedziała mamusia Rothszyldów, kiedy moi synowie chcą wojny, to będzie wojna. Ale przynajmniej musieliby sobie zadać więcej trudu w celu jej sprowokowania, a Polacy, przynajmniej na ten czas uniknęliby bycia narzędziem w żydowskich rękach*. Ta wizja raczej się mało komu spodoba, zwłaszcza że to Hitlera oskarża się u nas o bycie wykorzystanym przez żydów. Nie mniej z usunięciem Hjalmara Schachta, Niemcy stały się całkowicie niezależne od żydowskich bankierów i jeżeli w tamtym czasie żydzi mieli jeszcze jakiegoś realnego wroga, który mu zagrażał to było nim państwo Niemieckie.
* Jak wiemy, ducha bojowego znacznie wspierała przedwojenna prasa. Dobrze byłoby sprawdzić do kogo właśnie należały te gazety.
*
John Wear:
Większość historyków twierdzi, że napaść Niemiec na Polskę była niesprowokowanym aktem agresji mającym na celu stworzenie Lebensraum i ostatecznie przejęcie kontroli nad Europą. Według konwencjonalnych historyków Adolf Hitler nienawidził narodu polskiego i chciał go zniszczyć jako pierwszy krok na drodze do podboju świata. [1]
Na przykład brytyjski historyk Andrew Roberts pisze: [2]
„Korytarz polski, który w intencji twórców traktatu wersalskiego z 1919 r. miał odciąć Prusy Wschodnie od reszty Niemiec, był od dawna przedstawiany przez nazistów jako casus belli, podobnie jak etnicznie niemiecki bałtycki port Gdańsk , ale, jak Hitler powiedział na konferencji generałów w maju 1939 r., „Gdańsk nie jest prawdziwym problemem. Prawdziwym celem jest dla nas otwarcie naszego Lebensraum na wschód i zapewnienie dostaw żywności”.
Brytyjski historyk Richard J. Evans pisze: [3]
„W 1934 roku, kiedy Hitler zawarł z Polakami 10-letni pakt o nieagresji, wydawało się możliwe, że Polska może stać się państwem satelickim w przyszłym porządku europejskim zdominowanym przez Niemcy. Ale do 1939 roku Polska stała się poważną przeszkodą w ekspansji III Rzeszy na wschód. Dlatego trzeba było ją wymazać z mapy i bezlitośnie wykorzystać do finansowania przygotowań do nadchodzącej wojny na zachodzie”.
W artykule wykorzystano źródła nieniemieckie, aby udokumentować, że w przeciwieństwie do tego, co twierdzi większość historyków, niemiecka inwazja na Polskę została sprowokowana przez akty przemocy polskiego rządu wobec mniejszości niemieckiej.
Tło Historyczne
Polski minister spraw zagranicznych Józef Beck przyjął 30 marca 1939 r. ofertę Wielkiej Brytanii, która dawała bezwarunkową jednostronną gwarancję niepodległości Polski. Imperium Brytyjskie zgodziło się pójść na wojnę jako sojusznik Polski, jeśli Polacy uznają, że wojna jest konieczna. W słowach sporządzonych przez brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Lorda Halifaxa, Neville Chamberlain przemawiał w Izbie Gmin 31 marca 1939 r., oświadczając: [4]
„Muszę teraz poinformować Izbę… że w przypadku jakichkolwiek działań, które wyraźnie zagroziłyby polskiej niepodległości i wobec których polski rząd uznałby za konieczne stawienie oporu siłami narodowymi, Rząd Jego Królewskiej Mości poczułby się zobowiązany do natychmiastowego udzielenia pomocy Rządowi Polski wszelkim wsparciem jakim dysponuje. Dano polskiemu rządowi zapewnienie w tej sprawie”.
Bezprecedensowy „czek in blanco” wystawiony przez Wielką Brytanię dla Polski doprowadził do nasilenia przemocy wobec mniejszości niemieckiej w Polsce. Książka Polish Acts of Atrocity against the German Minority in Poland odpowiada na pytanie, dlaczego polski rząd pozwolił na takie okrucieństwa: [5]
„Gwarancja pomocy udzielonej Polsce przez rząd brytyjski była czynnikiem, który nadał impetu brytyjskiej polityce okrążenia. Miało to na celu wykorzystanie problemu Gdańska i Korytarza do rozpoczęcia wojny, pożądanej i od dawna przygotowywanej przez Anglię, mającej na celu unicestwienie Wielkich Niemiec. W Warszawie moderacja nie była już uważana za konieczną i panowała opinia, że sprawy można bezpiecznie doprowadzić do punktu kulminacyjnego. Anglia popierała tę diaboliczną grę, gwarantując „integralność” państwa polskiego. Brytyjskie zapewnienie pomocy oznaczało, że Polska miała być taranem dla wrogów Niemiec. Odtąd Polska nie zaniedbywała żadnej formy prowokacji wobec Niemiec i w swoim zaślepieniu marzyła o „zwycięskiej bitwie u bram Berlina”. Gdyby nie zachęta angielskiej kliki wojennej, która usztywniła postawę Polski wobec Rzeszy i której obietnice doprowadzily Warszawę do poczuwania się bezpieczną, mało prawdopodobne by Polski rząd pozwolił sprawom rozwinąć się aż do punktu, gdzie polscy żołnierze i cywile zinterpretowaliby slogan zniszczenia wszelkiego wpływu Niemiec, jako zachętę do morderstw i bestialskiego traktowania istot ludzkich ".
Większość świata zewnętrznego odrzuciła tę książkę, uznając ją za nic więcej jak tylko nazistowską propagandę używaną do usprawiedliwienia inwazji Hitlera na Polskę. Jednak, jak zobaczymy w tym artykule, przemoc wobec etnicznych Niemców w Polsce, która doprowadziła do inwazji Hitlera na Polskę, została dobrze udokumentowana przez liczne nieniemieckie źródła.
Źródła Amerykańskie
Amerykański historyk David Hoggan napisał, że stosunki niemiecko-polskie stały się napięte przez rosnącą surowość, z jaką polskie władze obchodziły się z mniejszością niemiecką. W Polsce mieszkało ponad milion etnicznych Niemców, którzy byli głównymi ofiarami niemiecko-polskiego kryzysu w nadchodzących tygodniach. Niemcy w Polsce byli poddawani rosnącym dawkom przemocy ze strony dominujących Polaków. Ostatecznie wiele tysięcy Niemców w Polsce zapłaciło za ten kryzys życiem. Byli jednymi z pierwszych ofiar polityki wojennej Wielkiej Brytanii przeciwko Niemcom. [6]
14 sierpnia 1939 r. władze Polskie na Górnym Śląsku Wschodnim rozpoczęły akcję masowych aresztowań mniejszości niemieckiej. Polacy przystąpili następnie do zamykania i konfiskowania pozostałych niemieckich przedsiębiorstw, klubów i placówek pomocy społecznej. Aresztowani Niemcy zostali zmuszeni do marszu w głąb Polski w kolumnach jenieckich. Różne grupy niemieckie w Polsce były w tym czasie wielce zaniepokojone i obawiały się, że Polacy podejmą próbę całkowitej eksterminacji mniejszości niemieckiej w przypadku wojny. Tysiące Niemców próbowało uniknąć aresztowania, przekraczając granicę z Niemcami. Niektóre z najgorszych polskich okrucieństw w ostatnim czasie obejmowały okaleczenie kilku Niemców. Ostrzeżono Polaków, aby nie uważali swojej mniejszości niemieckiej za bezbronnych zakładników, których można bezkarnie wymordować. [7]
William Lindsay White, amerykański dziennikarz, wspominał, że wśród dobrze poinformowanych ludzi nie było wątpliwości, że do sierpnia 1939 r. codziennie dokonywano straszliwych okrucieństw na mniejszości etnicznej niemieckiej w Polsce. White powiedział, że list Polskiego rządu, który twierdzi, że w Polsce nie dochodzi do prześladowań Niemców, ma mniej więcej tyle samo ważności, co swobody obywatelskie zagwarantowane przez konstytucję Związku Radzieckiego z 1936 roku. [8]
Donald Day, znany korespondent Chicago Tribune , donosił o okropnym traktowaniu, jakie Polacy stosowali wobec etnicznych Niemcom w Polsce: [9]
„Podjechałem do Korytarza Polskiego, gdzie władze niemieckie pozwoliły mi przeprowadzić wywiady z niemieckimi uchodźcami z wielu polskich miast i miasteczek. Historia była taka sama. Masowe aresztowania i długie marsze drogami w głąb Polski. Koleje były zatłoczone z uwagi na przemieszczanie się wojsk. Ci, którzy upadli na pobocze, byli rozstrzeliwani. Wydawało się, że polskie władze oszalały. Przez całe życie przesłuchiwałem ludzi i myślę, że wiem, jak wyciągać wnioski z przesadnych historii opowiadanych przez ludzi, którzy przeszli przez wstrząsające osobiste doświadczenia. Ale nawet jeżeli założyć przesadę tych opisów, sytuacja była bardzo zła. Dla mnie wojna wydawała się tylko kwestią godzin."
Hoggan napisał, że przywódcy mniejszości niemieckiej w Polsce wielokrotnie apelowali w tym okresie do Polskiego rządu o litość, ale bezskutecznie. Ponad 80 000 niemieckich uchodźców zostało zmuszonych do opuszczenia Polski do 20 sierpnia 1939 r., a praktycznie wszyscy inni etniczni Niemcy w Polsce domagali się wyjazdu, aby uciec przed polskim okrucieństwem. 10
Ambasador Wielkiej Brytanii Nevile Henderson w Berlinie koncentrował się na uzyskaniu od Halifaxa uznania okrutnego losu mniejszości niemieckiej w Polsce. Henderson dobitnie ostrzegł Halifaxa 24 sierpnia 1939 r., że niemieckie skargi na traktowanie mniejszości niemieckiej w Polsce są w pełni poparte faktami. Henderson wiedział, że Niemcy są gotowi do negocjacji, i oświadczył Halifaxowi, że wojna między Polską a Niemcami jest nieunikniona, jeśli negocjacje między tymi dwoma krajami nie zostaną wznowione.
Henderson błagał Halifaxa, by zrozumiał że próba pełnej wojskowej okupacji Gdańska ze strony Polski, byłaby sprzeczna z jej interesami, i dodał zjadliwie treściwe potępienie Polskiej polityki. To z czego Henderson nie zdawał sobie sprawy, to że Halifax dążył do wojnę dla niej samej jako instrumentu polityki. Halifax chciał całkowitego zniszczenia Niemiec. [11]
25 sierpnia 1939 r. ambasador Henderson zgłosił Halifaxowi ostatnią polską zbrodnię w Bielitz na Górnym Śląsku. Henderson nigdy nie polegał na oficjalnych niemieckich oświadczeniach dotyczących tych incydentów, ale zamiast tego opierał swoje raporty na informacjach, które otrzymał z neutralnych źródeł. Polacy nadal siłą deportowali Niemców z tego terenu i zmuszali ich do marszu w głąb Polski. Podczas jednej z tych akcji zamordowano ośmiu Niemców, a wielu innych zostało rannych. Henderson ubolewał nad brakiem powściągliwości rządu brytyjskiego wobec władz polskich. [12]
Hoggan napisał, że Hitler stanął przed strasznym dylematem. Gdyby Hitler nic nie zrobił, Niemcy w Polsce i Gdańsku zostaliby pozostawieni na pastwę okrucieństwa i przemocy wrogiej Polski. Gdyby Hitler podjął skuteczną akcję przeciwko Polakom, Brytyjczycy i Francuzi mogliby wypowiedzieć wojnę Niemcom. Henderson obawiał się, że okrucieństwo w Bielitz będzie ostatnią kroplą, która skłoni Hitlera do inwazji na Polskę. Henderson, który gorąco pragnął pokoju z Niemcami, ubolewał nad brakiem powściągliwości rządu brytyjskiego wobec władz polskich. [13]
Hitler napadł na Polskę, aby położyć kres okrucieństwom wobec mniejszości niemieckiej w Polsce. Amerykański historyk Harry Elmer Barnes zgodził się z analizą Hoggana. Barnes napisał: [14]
„Główną odpowiedzialnością za wybuch wojny niemiecko-polskiej należy obciążyć Polskę i Wielką Brytanię, podczas gdy za przekształcenie konfliktu niemiecko-polskiego w wojnę europejską ponosiła prawie wyłącznie Wielka Brytania, kierowana przez Halifaxa”.
Barnes dalej stwierdził: [15]
„Obecnie zostało niezbicie ustalone na podstawie dokumentów, że Hitler nie był bardziej odpowiedzialny za wojnę w 1939 niż Kaiser w 1914, jeśli w rzeczywistości ponosił taką odpowiedzialność… Odpowiedzialność Hitlera w 1939 była znacznie mniejsza niż Becka w Polsce, Halifaxa w Anglii, a nawet Daladiera we Francji”.
Inne Źródła
Holenderski historyk Louis de Jong napisał, że 25 marca 1939 r. w domach wielu etnicznych Niemców w Poznaniu i Krakowie oraz w ambasadzie niemieckiej w Warszawie wybito okna. Niemieckie spółdzielnie rolnicze w Polsce zostały później rozwiązane, zamknięto wiele niemieckich szkół, a etnicznych Niemców działających w sferze kultury aresztowano. Mniej więcej w połowie maja 1939 r. w jednym małym miasteczku, w którym mieszkało 3000 etnicznych Niemców, wiele gospodarstw domowych w domach i sklepach zostało rozbitych na kawałki. Pozostałe niemieckie kluby zostały zamknięte w połowie czerwca. [16]
De Jong napisał, że do połowy sierpnia 1939 r. Polacy przystąpili do aresztowań setek etnicznych Niemców. Niemieckie drukarnie i biura związków zawodowych były zamknięte, przeprowadzono liczne rewizje od domu do domu. Ośmiu etnicznych Niemców aresztowanych na Górnym Śląsku zostało rozstrzelanych 24 sierpnia podczas transportu do obozu internowania. [17]
7 sierpnia 1939 r. polscy cenzorzy zezwolili na publikację w krakowskim „Illustrowany Kuryer Codzienny” artykułu o bezprecedensowej lekkomyślności. W artykule napisano, że polskie jednostki nieustannie przekraczały granicę niemiecką w celu niszczenia niemieckich instalacji wojskowych oraz wnoszenia do Polski skonfiskowanego niemieckiego sprzętu wojskowego. Polski rząd pozwolił tej gazecie, o jednym z największych w Polsce nakładów, powiedzieć światu, że Polska podżega do serii naruszeń swojej granicy z Niemcami. [18] Również polska gazeta Kurier Polski ogłosiła w nagłówkach banerów, że „Niemcy muszą zostać zniszczone!”, podczas gdy negocjacje z Hitlerem trwały jeszcze w sierpniu 1939 r. [19]
Ambasador RP w Ameryce Jerzy Potocki bezskutecznie próbował nakłonić polskiego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka do szukania porozumienia z Niemcami. Potocki później zwięźle wyjaśnił sytuację w Polsce, stwierdzając: „Polska woli Gdańsk od pokoju”. [20] Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych Edward Rydz-Śmigły zadeklarował również, że Polska jest gotowa walczyć nawet bez sojuszników, jeśli Niemcy dotkną Gdańska. Rydz-Śmigły zadeklarował, że każdy Polak i Polka w każdym wieku będą żołnierzami w przypadku wojny. [21]
Kapitan brytyjskiej Królewskiej Marynarki Wojennej Russell Grenfell był bardzo krytyczny wobec brytyjskiej jednostronnej bezwarunkowej gwarancji niepodległości Polski. Powiedział, że ogólnie rzecz biorąc, specjalne gwarancje terytorialne są środkiem, za pomocą którego wielkie mocarstwo może zmienić swoich rywali w światowych przestępców. Grenfell napisał: [22]
"To zadziałałoby bardzo niezręcznie dla Wielkiej Brytanii w czasach, gdy była mocarstwem rzucającym wyzwanie; jak na przykład przeciwko Hiszpanii w XVI wieku, Holandii w XVII wieku oraz Hiszpanii i Francji w XVIII wieku”.
Grenfell krytycznie odnosił się także do brytyjskich gwarancji niepodległości Polski, ponieważ sama gwarancja jest wyzwaniem. Napisał, że gwarancja „publicznie ośmiela rywala do zignorowania gwarancji i poniesienia konsekwencji; po czym jest prawie niemożliwe, aby ten rywal dążył do pokojowego rozwiązania swojego sporu z krajem objętym gwarancją bez stwarzania wrażenia, że poddaje się szantażowi”. Grenfell powiedział, że gwarancja może zatem działać jako podżeganie do bardzo poważnego konfliktu, któremu przypuszczalnie ma zapobiec. [23] Tak właśnie stało się w przypadku brytyjskiej gwarancji niepodległości Polski.
Następstwa inwazji
Na początku września 1939 r. Niemcy w Polsce nadal odczuwali atmosferę terroru. W całym kraju Niemcom mówiono: „Jeśli wojna przyjdzie do Polski, wszyscy zostaniecie powieszeni”. To proroctwo spełniło się później w wielu przypadkach. [24]
Słynnej krwawej niedzieli w Toruniu 3 września 1939 r. towarzyszyły podobne mordy w innych częściach Polski. Te masakry położyły tragiczny kres długim cierpieniom wielu etnicznych Niemców. Niemcy przewidzieli tę katastrofę jeszcze przed wybuchem wojny, co znalazło odzwierciedlenie w ucieczce lub próbie ucieczki dużej liczby Niemców z Polski. Uczucia tych Niemców zostały ujawnione przez desperackie hasło: „Precz z tego piekła, z powrotem do Rzeszy!” [25]
Żydowsko-amerykański historyk dr Alfred-Maurice de Zayas pisze o etnicznych Niemcach w Polsce: [26]
„Pierwszymi ofiarami wojny byli Volksdeutsche, etniczni niemieccy cywile, mieszkający i będący obywatelami Polski. Korzystając z list sporządzonych wiele lat wcześniej, częściowo przez niższe urzędy administracyjne, Polska natychmiast deportowała do Polski Wschodniej 15 000 Niemców. Strach i wściekłość wobec szybkich sukcesów militarnych Niemców doprowadziły do histerii. Wszędzie widywano niemieckich „szpiegów”, podejrzanych o tworzenie piątej kolumny. W pierwszych dniach wojny zamordowano ponad 5000 niemieckich cywilów. Byli jednocześnie zakładnikami i kozłami ofiarnymi. Makabryczne sceny rozegrały się 3 września w Bromberg, a także w kilku innych miejscach w prowincji poznańskiej, na Pomorzu, gdzie zamieszkiwała mniejszość niemiecka”.
Hitler planował zaoferować przywrócenie suwerenności państwu czeskiemu i zachodniej Polsce w ramach propozycji pokojowej z Wielką Brytanią i Francją. Niemiecki minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop poinformował przywódców sowieckich Józefa Stalina i Wiaczesława Mołotowa o zamiarach Hitlera w notatce z 15 września 1939 r. Stalin i Mołotow starali się jednak stłumić wszelkie działania, które mogłyby doprowadzić Niemcy i aliantów do stołu konferencyjnego. Powiedzieli Ribbentropowi, że nie aprobują zmartwychwstania państwa polskiego. Świadomy uzależnienia Niemiec od sowieckiego handlu, Hitler porzucił plan przywrócenia polskiej państwowości. [27]
Wniosek
Hitlerowska inwazja na Polskę została wymuszona niedającym się tolerować traktowaniem ludności niemieckiej przez Polski rząd. Żaden inny przywódca narodowy nie pozwoliłby swoim rodakom cierpieć i umierać w podobny sposób tuż za granicą w sąsiednim kraju. [28] Niemcy nie napadły na Polskę ze względu na Lebensraum ani z innego powodu spowodowanego złą wolą.
Jednak nawet brytyjscy przywódcy, którzy pracowali na rzecz pokoju, twierdzili później, że Hitler był wyłącznie odpowiedzialny za rozpoczęcie II wojny światowej. Na przykład brytyjski ambasador Nevile Henderson powiedział, że cała odpowiedzialność za rozpoczęcie wojny spoczywa na Hitlerze. Henderson napisał w swoich wspomnieniach w 1940 roku: [29]
„Jeśli Hitler chciał pokoju, wiedział, jak go zapewnić; gdyby chciał wojny, równie dobrze wiedział, co by do niej doprowadziło. Wybór należał do niego i ostatecznie cała odpowiedzialność za wojnę spoczywała na nim”.
Henderson zapomniał w tym fragmencie, że wielokrotnie ostrzegał Halifaxa, że polskie okrucieństwa wobec mniejszości niemieckiej w Polsce są skrajne. Hitler napadł na Polskę, aby położyć kres tym okrucieństwom.
Wersja tego artykułu została pierwotnie opublikowana w wydaniu The Barnes Review z maja/czerwca 2022 r .
Endnotes
[1]Roland, Marc, “Poland’s Censored Holocaust,” The Barnes Review in Review: 2008-2010, p. 131.
[2]Roberts, Andrew, The Storm of War: A New History of the Second World War, New York: HarperCollins Publishers, 2011, pp. 18-19.
[3]Evans, Richard J., The Third Reich at War 1939-1945, London: Penguin Books Ltd., 2008, p. 11.
[4]Barnett, Correlli, The Collapse of British Power, New York: William Morrow, 1972, p. 560; see also Taylor, A.J.P., The Origins of the Second World War, New York: Simon & Schuster, 1961, p. 211.
[5]Shadewalt, Hans, Polish Acts of Atrocity Against the German Minority in Poland, Berlin and New York: German Library of Information, 2nd edition, 1940, pp. 75-76.
[6]Hoggan, David L., The Forced War: When Peaceful Revision Failed, Costa Mesa, Cal.: Institute for Historical Review, 1989, pp. 260-262, 387.
[7]Ibid., pp. 452-453.
[8]Ibid., p. 554.
[9]Day, Donald, Onward Christian Soldiers, Newport Beach, Cal.: The Noontide Press, 2002, p. 56.
[10]Hoggan, David L., The Forced War: When Peaceful Revision Failed, Costa Mesa, Cal.: Institute for Historical Review, 1989, pp. 358, 382, 388, 391-92, 479.
[11]Ibid., pp. 500-501, 550.
[12]Ibid., pp. 509-510.
[13]Ibid., p. 509
[14]Barnes, Harry Elmer, Barnes against the Blackout, Costa Mesa, Cal.: The Institute for Historical Review, 1991, p. 222.
[15]Ibid., pp. 227, 249.
[16]Jong, Louis de, The German Fifth Column in the Second World War, New York: Howard Fertig, 1973, pp. 36-37.
[17]Ibid, p. 37.
[18]Hoggan, David L., The Forced War: When Peaceful Revision Failed, Costa Mesa, Cal.: Institute for Historical Review, 1989, p. 419.
[19]Irving, David, Goebbels: Mastermind of the Third Reich, London: Focal Point Publications, 1996, p. 304.
[20]Hoggan, David L., The Forced War: When Peaceful Revision Failed, Costa Mesa, Cal.: Institute for Historical Review, 1989, p. 419.
[21]Ibid., p. 396.
[22]Grenfell, Russell, Unconditional Hatred: German War Guilt and the Future of Europe, New York: The Devin-Adair Company, 1954, p. 86.
[23]Ibid., pp. 86-87.
[24]Hoggan, David L., The Forced War: When Peaceful Revision Failed, Costa Mesa, Cal.: Institute for Historical Review, 1989, p. 390.
[25]Ibid.
[26]De Zayas, Alfred-Maurice, A Terrible Revenge: The Ethnic Cleansing of the East European Germans, 2nd edition, New York: Palgrave Macmillan, 2006, p. 27.
[27]Tedor, Richard, Hitler’s Revolution, Chicago: 2013, pp. 160-161.
[28]Roland, Marc, “Poland’s Censored Holocaust,” The Barnes Review in Review: 2008-2010, p. 135.
[29]Henderson, Sir Nevile, Failure of a Mission, New York: G. P. Putnam’s Sons, 1940, p. 227.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.