Droga na szczyt
Józef Piłsudski umierając w 1935 r. nie pozostawił po sobie charyzmatycznego następcy, który mógłby tak jak on być spoiwem dla obozu sanacji. Formalnie najwyższe stanowiska pełnili Ignacy Mościcki i Walery Sławek. Pierwszy jak się wydawało był „malowanym” Prezydentem, a drugi Premierem. Do Mościckiego piłsudczycy odnosili się z lekceważeniem a Sławek był pewien, że po śmierci Marszałka zostanie Prezydentem RP. Nie doceniany Mościcki ujawnił swoje ambicje i nie złożył urzędu mimo żądania Sławka. Tym samym zaczął się konflikt wewnątrz obozu sanacji, który ostatecznie skończył się dla Sławka tragicznie.
Do obsadzenia była jeszcze jedna ważna funkcja. Mianowicie stanowisko Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, które do samej śmierci piastował Piłsudski. W grę wchodziło dwóch kandydatów: gen. Kazimierz Sosnkowski i gen. E. Rydz-Śmigły. Oboje mieli swoje wady i zalety. Sosnkowski to współtwórca czynu zbrojnego przed I wojną światową, Szef Sztabu i powiernik Piłsudskiego. Rydz-Śmigły to frontowiec z wojny polsko-bolszewickiej i inspektor armii po 1921 r. W trakcie zamachu majowego nie odegrał znaczącej roli, ale stanął w oczywisty sposób po stronie Piłsudskiego.
„Bywał kapryśny i wygodny, szukający
ludzi, z którymi by nie potrzebował walczyć lub mieć jakiekolwiek spory.
(...) pozbawiony błyskotliwości, mało inteligentny, drobiazgowy ale
uparty i energiczny.” - taki opis Rydza-Śmigłego przytacza P.
Wieczorkiewicz w Historii politycznej Polski 1935-1945.
Sławek zgłaszał jeszcze kandydaturę gen. Gustawa Orlicza-Dreszera,
ale została ona zignorowana. Mościcki pokazał swoją niezależność i wbrew
grupie tzw. „pułkowników” mianował Śmigłego. Tym samym stał się on
jedną z trzech najważniejszych osób w państwie mimo iż z wykształcenia
był tylko malarzem.Śmigły wraz z Mościckin zawarli cichy sojusz, by wyeliminować nadal mającego silne zaplecze Sławka. W tym celu kilkukrotnie się spotykali, by uzgadniać swoje poczynania. Udało im się najpierw doprowadzić do upadku rządu Sławka i powołania nowego gabinetu z Marianem Zyndramem-Kościałkowskim a następnie rządu Felicjana Sławoja Składkowskiego.
Hetman Rydz-Śmigły
Trzeba pamiętać, że funkcja GISZ mimo iż ważna nie dawała realnej władzy politycznej. Dlatego postanowiono urzędowo zadekretować jego rolę. Premier Składkowski wierząc w wybór Rydza na Prezydenta w 1940 r. wydał 15 lipca 1936 r. kuriozalny okólnik.
„Generał Rydz-Śmigły, wyznaczony przez
Marszałka Piłsudskiego, jako Pierwszy Obrońca Ojczyzny, i pierwszy
współpracownik Pana Prezydenta w rządzeniu państwem, ma być uważany i
szanowany, jako pierwsza w Polsce osoba po Panu Prezydencie
Rzeczypospolitej. [...] Wszyscy funkcjonariusze państwowi z Prezesem
Rady Ministrów na czele okazywać mu winni objawy honoru i posłuszeństwa”.
Tego typu propaganda naraziła generała na śmieszność i
kpiny. Ostatnim akordem w tej farsie było nadanie Śmigłemu 10 listopada
buławy marszałkowskiej. Byli tacy, którzy krzyczeli, że marszałek to za
mało i Rydz winien zostać hetmanem.Kult jednostki
W tym też okresie nastąpił szybki wzrost jego znaczenia. Nowemu Marszałkowi Polski najwyraźniej uderzyła woda sodowa do głowy z jednoczesnym zatraceniem resztek samokrytycyzmu. Stał się megalomanem i otoczył pochlebcami. Tajemnicą poliszynela jest rola jego życiowe partnerki Marty Thomas-Zaleskiej, która miała mieć duży wpływ na negatywną zmianę Śmigłego przez swoje wybujałe ambicje. Jak pisał P. Wieczorkiewicz
„(...) apologetyczna, sztuczna legenda
Śmigłego nie była wstanie zastąpić autentycznej charyzmy Piłsudskiego,
rozpoczęto więc urzędowe szerzenie i utrwalanie kultu „Wielkiego
Marszałka”.
Z kolei Sławomir Koper w swojej książce Polskie piekiełko... przytacza taką opinię Janusza Jędrzejewicza:
„Ten miły kulturalny, inteligenty
człowiek uległ jakby zaczadzeniu w dymach pochlebstw otoczenia, często
najfatalniej dobranego i nie wytrzymał niebezpieczeństwa pokus, które
daje każde wybitne w społeczeństwie stanowisko.”
Wizerunki Rydza-Śmigłego zaczęły pojawiać się na ulicach oraz
portretach umieszczanych w państwowych urzędach. Na jednym z plakatów
ukazano Rydza na tle eskadry samolotów, które miały ukazywać potęgę
polskiego lotnictwa. Był to jednak fotomontaż, gdyż samoloty które
doklejono były niemieckie (sic!). Śmigły został też członkiem honorowym
wielu organizacji i obywatelem honorowym wielu miast (m.i. Rzeszowa,
Sosnowca, Kielc, Radomia i Bydgoszczy). Literaci pisali propagandowe
wiersze z Rydzem-Śmigłym w roli głównej. Pojawiły się także hagiografie
Marszałka i obiekty kultury z jego podobizną. Już za jego życia zaczęto
nazywać wiele ulic i obiektów jego imieniem a Poczta Polska wydrukowała
znaczek z jego podobizną. 20 maja 1937 r. Uniwersytet Stefana Batorego w
Wilnie nadał Śmigłemu-Rydzowi tytuł doktora medycyny honoris causa mimo
iż ten nie miał z medycyną nic wspólnego. Była też piosenka ze słowami
Adama Kowalskiego:
„Naprzód, żołnierze stara wiara, młode zuchy.
Za Śmigłym-Rydzem pomni jego w boju chwał,
On nas wywiedzie cało z każdej zawieruchy,
Sam Komendant, sam Komendant nam go dał,
Sam Komendant, sam Komendant,
Nam go na Wodza dał!”
Było też kilku krytyków, ale stanowili mniejszość. Jednym z nich był
Cat-Mackiewicz, który nazywał go „bałwanem, którego ludzie ulepili
własnymi rękami, a potem wołali Wodzu prowadź nas, a on mógł jeździć
tylko popychany taczkami”.Swoją popularność zwiększył w 1938 r., gdy po konferencji w Monachium przesądzono o losach Czechosłowacji. Beck ze Śmigłym zdecydowali wówczas o użyciu siły by zająć terytoria, o które toczono spór z południowym sąsiadem. Wkroczenie polskich wojsk na Zaolzie to apogeum sławy i blasku Rydza-Śmigłego. W następnym roku był już bez władzy i chyba bez dobrego imienia. Jednak zanim to nastąpiło promowano takie wierszyki jak ten:
„Nikt nam nie zrobi nic,
Nikt nam nie weźmie nic,
Bo nas prowadzi Śmigły
Marszałek Śmigły-Rydz”
Upadek
Naród mamiony siłą Wojska Polskiego doznał szoku, gdy w kilka tygodni Niemcy wraz z ZSRR dokonały kolejnego rozbioru Polski. Polacy od kilku lat widzieli plakaty z Rydzem na tle czołgów lub rzekomej potęgi polskiego lotnictwa. Marszałek był przedstawiany jako bohater i istny bóg wojny, jednak gdy przyszła godzina próby Śmigły uciekł do Rumunii.
Nie tylko to wzbudziło kontrowersje. Gdy 17 września 1939 r. na Polskę napadło ZSRR otoczenie Śmigłego i początkowo on sami chcieli walczyć z kolejnym wrogiem. Ostatecznie wydał on słynny rozkaz „z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony albo próby rozbrojenia oddziałów”. Jego rozkaz praktycznie uniemożliwił obronę wschodnich granic Polski. Chociaż dla niektórych dowódców wydał się on tak nieprawdopodobny, że uznano go za prowokację.
Rydza-Śmigły we wrześniu kompletnie się pogubił. Z wielkiego bohatera nie zostało nic. Jak na dłoni było widać, że ta cała propaganda to tylko wielka wydmuszka. Było już jednak za późno, by odwrócić bieg historii.
Sam wyjazd lub jak wolą niektórzy ucieczka Śmigłego z Polski miały dramatyczny przebieg. Z chwilą agresji sowieckiej na Polskę władze państwowe przebywały w Kutach przy rumuńskiej granicy. Był tam też Marszałek. Prezydent wraz z rządem przekroczyli granicę jeszcze 17 września, ale zaraz za nimi udał się Naczelny Wódz. Decyzja władz cywilnych nie wzbudza kontrowersji, nie chciano by trafili oni w ręce sowietów. Co innego kwestia osoby Rydza-Śmigłego. Mimo iż porażka była oczywista to w kraju dalej trwały walki, więc wojsko nie powinno zostać bez dowództwa. Śmigły początkowo chciał przebijać się do Lwowa lub nawet lecieć do Warszawy ale stanowczo mu to odradzono. W tej greckiej tragedii jak zAntygony Sofoklesa Marszałek wybrał najgorsze ze wszystkich wyjść - szybki wyjazd z Polski. Mógł poczekać do samego końca i przekroczyć granicę jako ostatni żołnierz symbolicznie ostrzeliwując się z nadciągającym wojskiem wroga. Jak zauważa Koper francuzom Waterloo osłodził Cambronne swoim „gwardia umiera, ale nie poddaje się”, Śmigły mistrz propagandy tutaj poległ na całej linii.
Temu wyjazdowi zresztą towarzyszyły dramatyczne wydarzenia. Ruchem na moście granicznym kierował Stefan Sobieniowski, który nie mógł uwierzyć, gdy zakomunikowano mu zbliżanie się samochodu z Naczelnym Wodzem. Jego zdumienie było tak wielkie, że krzyknął tylko do komisarza policji, że odda go pod sąd wojenny za sianie paniki. Nie mógł zrozumieć, że ten boski Rydz-Śmigły, którego przez ostatnie lata widział codziennie na plakatach teraz ucieka z kraju, gdy działania wojenne jeszcze trwają.
Pułkownik Ludwik Bociański także był wstrząśnięty, tym bardziej, że Śmigłego znał osobiście. Postanowił zatrzymać kolumnę samochodów stając na środku mostu i powiedział zdziwionemu Marszałkowi, że chodzi o honor Wojska Polskiego. Po krótkiej rozmowie Rydz-Śmigły odsunął pułkownika, a ten po prostu strzelił sobie w pierś. Tak cenił honor żołnierza polskiego. Marszałek kazał zapakować ciało oficera do bagażnika i wjechał do Rumunii. Na szczęście Bociański przeżył (sic!) ale nie robił z tego sprawy.
Wzorem dla Naczelnego Wodza mógłby być znany pisarz Tadeusz Dołęga-Mostowicz (autor m.in. Kariery Nikodema Dyzmy iZnachora), który pozostał w Kutach do końca i zginął z ich ręki. Koper przytacza nawet relację - hipotez jest więcej - jakoby zginął, gdy wrócił do Kut, by rozdać głodującym chleb.
Decyzja Śmigłego spotkała się z zaskoczeniem nawet w środowisku sanacyjnym. Jedna z jego ikon Bolesław Wieniawa-Długoszewski uważał, że Naczelny Wódz powinien walczyć do końca i nie porzucać podwładnych. Z upokorzenia rozpłakał się, się gdy szef włoskiego MSZ Galeazzo Ciano potwierdził mu informację o ucieczce Śmigłego.
Marian Romeyko we Wspomnieniach o Wieniawie i o rzymskich czasach przytacza taką relację:
„Wieniawa nie mógł uwierzyć, że Naczelny
Wódz opuścił wojska walczące, że szukał osobistego bezpieczeństwa na
obcym terytorium, podczas gdy żołnierz polski bił się do ostatniego na
polskiej ziemi, w odosobnieniu, w małych oddziałach, bez dowództwa.”
W Rumunii zła passa Śmigłego dalej trwała. Nasi sąsiedzi mimo iż
zobowiązani do umożliwienia ewakuacji naszym włodarzom internowali ich
pod naciskiem Niemców i ZSRR. Prezydenta, Premiera i Marszałka
umieszczono w różnych miejscach by uniemożliwić im kontakt. Były to
odpowiednio Bicaz, Slanic i Craiova. Nie bez znaczenia były także
zabiegi Francuzów, którzy chcieli układać się z kim innym. Pierwsze
skrzypce odgrywał gen. Władysław Sikorski, któremu udało się
zmarginalizować wszystkich przebywających w Rumunii. Edward Rydz-Śmigły z
herosa, którym się stał w ciągu kilku lat stał się prawie nikim w ciągu
zaledwie kilku tygodni.To nie był jednak koniec historii Marszałka. Rydz przemyśliwał w Rumunii o stworzeniu konspiracji wokół siebie i towarzyszy z obozu sanacyjnego. Te próby mu się nie udały, jeszcze we wrześniu wysłał swojego człowieka do Warszawy z misją organizacji ruchu oporu. Tym emisariuszem był mjr Galinat. Misja zakończyła się klęską ze względu na postawę gen. Rómmla, który zignorował Galinata a nawet potraktował go obraźliwie. Ostatnią próbę zaistnienia Rydz podjął w końcu 1941 r., który przedostał się przez Węgry do Generalnego Gubernatorstwa. Udało mu się nawet spotkać z „Grotem”, ale wkrótce zmarł na serce. Chociaż jak uważa P. Wieczorkiewicz była to śmierć sfingowana dla potrzeb konspiracji. Śmigły miał umrzeć rok później, ale też w sposób naturalny.
Bibliografia:
- S. Koper, Polskie piekiełko. Życie prywatne elit uchodźctwa polskiego 1939-1945, Bellona, 2012;
- M. Romeyko, Wspomnienia o Wieniawie i o rzymskich czasach, Wydawnictwo MON, 1990;
- P. Wieczorkiewicz, Historia polityczna Polski 1935-1945, Świat Książki, 2005. Wojciech Duch, artykuł ukazał się w serwisie historia.org.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.