piątek, 7 czerwca 2013

Umysł Boga

A czym jest szlachetne poszukiwanie? Tu ktoś sam będąc podmiotem narodzin, starości, chorób i śmierci, żalu i skalań, znając niebezpieczeństwo w tych rzeczach, szuka niezrodzonego, niestarzejącego się, niepodległego chorobie, nieśmiertelnego, bez żalu, nieskalanego, najwyższego bezpieczeństwa od niewoli, co jest wygaszeniem. To szlachetne poszukiwanie. M 26

Czymkolwiek jest niezrodzone, niestarzejące się, czymkolwiek jest nibbana, jedno jest pewne, nie jest podmiotem czasu. Nie ma ani początku, ani końca, ani też nie da się w elemencie nie-determinowanym postrzec jakiejkolwiek zmiany. Dziwna to rzecz, ta nibbana. Jednakże jeżeli posiadamy stosowną wiarę w Sutty i informacje w nich zawarte traktujemy śmiertelnie poważnie, możemy użyć ich do stworzenia odpowiedniej wizji, dającej wgląd w naszą sytuację. Sutty oczywiście implikują taką wizję, ale nie przedstawiają jej bezpośrednio.

Po pierwsze, zgodnie z Suttami, zarówno narodziny jak i śmierć nie są tym co zwykli ludzie rozumieją pod tymi terminami, narodziny nie są naszym rzeczywistym początkiem, śmierć nie jest naszym rzeczywistym końcem. Możemy w sumie mówić raczej o nieskończonym procesie transformacji.

To rzuca światło na relację pomiędzy elementem nie-determinowanym, a samsarą a ściślej biorąc rolą ignorancji w samsarze, czy współzależnym powstawaniu. Zgodnie z definicją podawaną przez Sutty, ignorancja jest niewiedzą o elemencie nie-determinowanym i charakteryzuje się nieskończonym regresem.

Spróbujmy opisać tą sytuację w terminach Boga. Bóg jest. Nie ma początku, ani końca i trwa niezmiennie, nie da się w nim zauważyć żadnej zmiany. W takim wypadku, ignorancja byłaby niewiedzą o Bogu. Powstaje jednak pytanie, kim jest ten kto nie wie o Bogu i jaka jest jego relacja z Bogiem?

Wiedza o tym nie jest dostępna w każdym podręczniku filozofii, nie mniej gdy dobrze poszukamy, znajdziemy informacje o tym, że zarówno czas jak i przestrzeń nie są bezpośrednimi danymi uzyskiwanymi ze zmysłów lecz mentalną kreacją. Cały świat zatem, tak jak go doświadczmy ma miejsce w umyśle Boga, który przez pięć zmysłów stara się poznać sam siebie.

I tu zaczyna się Boska Komedia, choć z pewnością znajdą się tacy, co nie bez racji będą dowodzić iż mamy tu do czynienia zdecydowanie z Dramatem. Bóg jako odwieczny obserwator daje się wciągnąć w obserwowane pole, skuszony atrakcyjnością nietrwałych rzeczy. Oto co pisze na ten temat czcigodny Nanavira:

I gdzie tu wchodzi Budda? Jeżeli zrozumiemy „wieczne” (którym dla Kierkegaarda jest zasadniczo Bóg – tj dusza będąca częścią Boga) jako „podmiot” czy „ja” i „to co powstałe” jako całkiem oczywiście nietrwałe „obiekty” w świecie (co jest również w znaczeniu K) sytuacja staje się jasna. To co nazywamy „ja” jest pewną charakterystyką wszelkiego doświadczenia, które wydaje się być wiecznym. Jest całkiem oczywiste, że dla wszystkich ludzi rzeczywistość i trwałość ich „ja” jest brana za absolutnie pewną i rozbieżność o której mówi K jest prosto tą pomiędzy moim „ja” (które automatycznie biorę za trwałe) i aż nadto jawnie nietrwałymi „rzeczami” w świecie, które „ja” usiłuje posiąść. Wieczny „podmiot” dąży do posiadania temporalnego „obiektu” i sytuacja jest od razu zarówno komiczna jak i tragiczna – komiczna, ponieważ coś temporalnego nie może być posiadane na wieczność, i tragiczna, ponieważ wieczne nie może się powstrzymać od czynienia daremnych prób by posiąść temporalne na wieczność. Ta tragi-komedia jest cierpieniem (dukkha) w jego najgłębszym sensie. I to uwolnienie się od tego jest tym czego naucza Budda. Jak? Przez wskazanie, że odwrotnie do naszych naturalnych założeń (które przyjmują, że podmiot „ja”, dalej by kontynuował istnienie nawet gdyby w ogóle nie było obiektów) egzystencja podmiotu zależy od egzystencji obiektu; a skoro obiekt jest jawnie nietrwały, podmiot musi być takiż sam. I od razu gdy domniemany podmiot jest widziany jako będący nie mniej temporalnym niż obiekt, rozbieżność pomiędzy wiecznym i temporalnym zanika (na czterech etapach – sotapatti, sakadagamita, anagamita i arahatta); i z zanikiem rozbieżności dwie kategorie „tragiczna” i „komiczna” również zanikają. Arahat ani się nie śmieje ani nie płacze, i to jest koniec cierpienia (z wyjątkiem oczywiście fizycznego bólu, który znika wraz z rozpadem ciała).

Warto podkreślić, że dla każdego zwykłego człowieka, jakkolwiek skromnym by się nie wydawał, jego własne „ja”, czy też on sam dla siebie wydaje się czymś najdroższym:

W Savatthi. Przy tej okazji Król Pasenadi z Kosala udał się na górny taras pałacu wraz z Królową Maliką. Wtedy Król Pasenadi z Kosala powiedział do Królowej Maliki: „Czy jest Maliko, ktoś bardziej droższy tobie niż ty sama?" „Nie ma nikogo bardziej mi droższego niż ja sama. Ale czy jest wielki królu, ktoś bardziej droższy tobie niż ty sam?" „Dla mnie także nie ma nikogo bardziej mi droższego niż ja sam”. Wtedy Król Pasenadi z Kosala wyszedł z pałacu i podszedł do Zrealizowanego. Gdy się zbliżył, złożył hołd Zrealizowanemu, usiadł z boku i zdał sprawę Zrealizowanemu ze swojej konwersacji z Królowa Maliką. Wtedy Zrealizowany, po zrozumienia znaczenia tego, przy tej okazji wyrecytował te wersy:

Po przemierzeniu wszystkich stron umysłem
Człowiek nie znajduje nikogo droższego sobie niż on sam.
Tak samo, każda osoba uważa się za najdroższą;
Stąd ten kto kocha siebie, nie powinien krzywdzić innych. SN 3:8

Widzimy, że „ja” nosi znamiona boskości. Te subiektywne poczucie „ja”, własnej ważności, cenności, strukturalnie jest takie samo u wszystkich. Odmienność zaczyna się gdy ta subiektywność zaczyna się projektować na imię-i-materię. Każdy ma inne ciało, uczucia, percepcje. I właśnie w oparciu o doświadczenie buduje się indywidualna osobowość. Ciało urodziło się w Polsce, determinuje myśl: „Jestem polakiem”. W Chinach: „Jestem chińczykiem”.

Ta osobowość jest tworem ściśle temporalnym, i jak zauważył czcigodny Nanavira, cierpienie polega na tym, że będąc wyprowadzona z temporalnych rzeczy, ma jednak aspiracje do wieczności.

Możemy nazwać Boga Obserwatorem. Obserwator znajduje się całkowicie poza czasem i przestrzenią, i jedyny opis na jaki możemy sobie pozwolić, to ten o niedającym się u niego zauważyć początku, końcu, ani zmianie, gdy jest obecny. To stan Naturalny, Doskonały, Wolny od Cierpienia. Jednakże obserwator poprzez identyfikację z tym co znajduje się w obserwowanym polu, ciałem z narządami zmysłowymi, dochodzi do istnienia, zaczyna funkcjonować jako osoba. To cierpienie, usunięcie którego Naucza Budda. Czas i przestrzeń przestają być pewną strukturą w umyśle, umożliwiającą poznawanie, a stają się światem, w którym dana osoba istnieje.

To zostało powiedziane przez Zrealizowanego, powiedziane przez Arahata, i tak usłyszałam: „Mnisi, są te trzy czasy. Jakie trzy? Czas przeszły, czas przyszły, czas teraźniejszy. Takie, mnisi, są te trzy czasy”. To jest znaczenie tego co powiedział Zrealizowany. To w odniesieniu do tego zostało powiedziane:

Postrzegając to co może być wyrażone przez koncepcje,
Istoty opierają się na tym co jest wyrażone.
Nie całkiem rozumiejąc wyrażone,
Wchodzą w sidła śmierci.
Ale przez całkowite zrozumienie tego co jest wyrażone,
Człowiek nie pojmuje błędnie mówcy.
Jego umysł osiąga wolność,
Najwyższy stan spokoju.
Po zrozumieniu tego co jest wyrażone,
Spokojny cieszy się spokojnym stanem.
Stojąc w Dhammie, doskonały w wiedzy
Swobodnie używa koncepcji,
Ale już dłużej nie wchodzi w ich obręb.

Itivuttaka 3. 63

Jednak, jako że element nie-determinowany jest obecny, a tylko nierozpoznawany, jest możliwe jego znalezienie tutaj i teraz. Ba, tutaj i teraz jest jedyną niezmiennością jaką mamy w życiu. Możemy na nią nie zważać, oddając się realizacji osobistych planów, kierując się nieszlachetnymi poszukiwaniami, albo też starać się umrzeć, dla naszej osobistej przeszłości którą przechowujemy w pamięci i dla naszej osobistej przyszłości, która jest przepełniona pragnieniami, nadziejami i lękami.

Co może się wtedy stać? Czy to co tu zostało napisane jest zgodne z rzeczywistością? Czy rzeczywiście u samej podstawy nasz umysł posiada boską naturę, która jest przesłaniana przez osobistą interpretację doświadczenia? To może być przetestowane przez odpowiednią praktykę.

Byłem przyszłością
Będę przeszłością
Jestem bezczasowym wiecznym Teraz
Pokrótce, nie mam końca, dłużej, nie mam ciągłości.

Czy to relacja tego kto urzeczywistnił boskość swego umysłu? Jedno jest pewne relacja oddającego się nieszlachetnym poszukiwaniom:

- Jestem Jan Kowalski, urodziłem się w maju 1975 roku, posiadam dobrą pracę, dom, żonę i psa, jestem buddystą i doprawdy uważam, że tłumaczenie słowa dukkha jako cierpienie to nieporozumienie. Moje osobiste doświadczenie jest takie, że życie jest całkiem przyjemnie -

zostanie zakończona napisem na pomniku: „Tu leży Jan Kowalski, urodził się ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.