Wilki czekają na mnie w sąsiednim pokoju,
Spuszczają łby i osaczają mnie w ciemności,
Dyszą unicestwieniem; między nimi a mną
Są białe drzwi rozjaśnione światłem przedsionka,
Z którego chyba nigdy (tak cicho w domu!)
Nie wyszedł człowiek kierując się w stronę schodów.
Tak jest zawsze. Jakieś bestie ryją podłogę.
Często rozmyślam o aniołach i diabłach,
Lecz nikt przecież nie umiałby wytrwać w mieszkaniu
Ze stadem wilków i daję słowo mężczyzny,
Że nie rzucam słów na wiatr. Dopiero przed chwilą
Patrzyłem na wieczorne gwiazdy w zimnym oknie
I kiedy gwizdnąłem na widok Arktura,
Usłyszałem szarpaninę wilków i rzekłem:
Taki jest człowiek; a więc – czy zły to wniosek? – dzień
Nie podąży już za nocą, zaś ludzkie serce
Niewiele ma godności i mniej jest cierpliwe
Od wilczych serc; skrytsze ma odruchy i zwietrzyć
Nie umie własnej śmiertelności. (Te i inne
Medytacje bardziej przystoją innym czasom,
Gdy pies cisza zawyje nad moim nagrobkiem.)
A teraz pamiętaj o męstwie i podejdź do drzwi,
Otwórz je i sprawdź, czy nie zwinął się na łóżku
Albo przyczaił u ściany jakiś drapieżnik
O złotej może sierści i przepastnych oczach,
Jak pająk kosmaty na słonecznej podłodze.
Będzie warczał na ciebie – bo nie umiesz być sam.
Allen Tate
przełożył Artur Międzyrzecki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.