Dokąd chcesz i którędy wieźć mię, Wielki Wozie,
Po jakich konstelacjach biegnie twoja droga -
W czarnej, upiornej płonę tu apoteozie,
Wśród siedmiu gwiazd rozpięty na ramionach Boga.
Kiedy się już u końca zatrzymasz podróży,
W której niebo i piekło jak skrzydła łopocą
I po tej potępieńczej, odkupieńczej burzy
Pozwolisz mi się duchów napoić północą?!
Kiedyż, ziemio astralna, od krańca po kraniec
Podbiję cię, owieję jak wieniec u czoła,
Ja, światów twych ogromnych samotny mieszkaniec,
Wtrącony w planetarny ruch wiecznego koła?!
O, wtedy przepełniony bezmiarem jasności
Zabłysnę jak tablica twego dekalogu
I wielki, płomienisty Wiatr Nieskończoności
W odzyskanym zanurzy na wieki mię Bogu.
A jeśli cię, geniuszu męki, nie ujarzmię
I runę jak meteor, w głąb strącony mroków,
Wówczas ty zbuntowanym archaniołom każ mię
Jak niemą klątwę rzucić pod nogi proroków!
Kazimierz Wierzyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.