sobota, 16 marca 2013

Miłość do popiołów

Co kiełkuje na popiołach
Samuela Becketta?

jest tam gdzieś w przestrzeni
jego słabnący oddech
potem nieruchome zdanie

na początku było słowo
na końcu ciało

Co rozkłada się? Co cierpi?
mięso jeszcze pełne miłości
psuje się w czasie
cuchnie
trzeba to zakopać

Pani Peggy
(w „pozbawionych taktu memuarach”)
opowiada że nie wstawał z łóżka
przed południem
mówiła do niego „Oblomov”
jestem umarły odpowiadał
ale Peggy mówi
że przeżyła z nim
szaloną miłość

„More priks than kicks”
za ten tytuł przepędzony
z Irlandii
kiedy o nim myślę
a myślę często
czuję jak z jego ciała
z marynarki ze spodni
wyrasta morska trawa
jak ze starego materaca
co leży na śmietniku
w ślepej uliczce
a przecież poruszył się
wziął swoje łóżko
i przyleciał do Berlina
wyreżyserował
trzy sztuki
własnego pióra

żelazna dyscyplina
policzony każdy ruch
w czasie i przestrzeni
każde skrzypnięcie desek
każdy oddech na scenie
i na widowni
każdy włos na głowie

wywiadów nie udzielał
rozmawiał godzinami o zupie
z gosposią

czasem słyszę jego słabnący oddech
(śmiech nigdy do mnie
nie dochodzi)
jakby ziewało wyleniałe
futerko Sucky Molly

i zamiast słynnych
„birds of Paradise”
Virginii Woolf
pokój wypełniają muchy

Narcyz zerknął
w zwierciadło
zobaczył głowę
drapieżnego ptaka
byli oczywiście jacyś rodzice
niestety! nawet James Joyce
miał matkę ojca żonę dzieci
tak to bywa na tym padole łez

Czytałem kiedyś jego wiersze
„sans voix parmi les voix”
wiersze jak wiersze
któż jest bez wiersza

szkoda że się nigdy nie
spotkamy
bo go uwielbiam
za to że oddycha tak spokojnie
w oczekiwaniu na koniec świata

Tadeusz Różewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.