Idee mają swoje konsekwencje. Jakie
konsekwencje pociąga za sobą materialistyczna wizja w której
świadomość kończy się wraz z ciałem i konsekwencje naszych
działań ograniczają się do tego życia? Bardzo dobrze i trzeźwo
przedstawił to pan Żwikiewicz. Oczywiście nie ma on racji i taki
ateistyczny pogląd jest błędny, ale jak najbardziej ma rację, że
gdyby ten pogląd był poglądem właściwym, to zupełnie nie ma
znaczenia co robimy w tym życiu:
Dzisiaj mi mówią – komputer ciebie pożarł. A cóż to jest – życie? Lot ćmy nad płomykiem świecy. Jedna zrobi dwa kółka, druga trzy. Każdy ma swój sposób na marnowanie życia. Praca to najgłupszy sposób. Wymyślono nawet etos pracy. Komu to potrzebne? Cywilizacji – żeby trwała. Społeczeństwu – żeby mu kultura nie zdechła. Państwu – żeby miało czym imponować innemu państwu. Nad bramą Auschwitz napisano nawet „Arbeit macht frei" („Praca czyni wolnym"). Ćmy odrabiały swoje, a potem szły do pieca. Człowiek, jako jednostka, szczęśliwy jest tylko wtedy, gdy znajdzie swój własny sposób na zmarnowanie życia. A sposób jest jeden – dobra zabawa. Dobra zabawa może być ciężka jak szychta w kopalni – wystarczy spojrzeć na piłkarzy schodzących z boiska. Ale to jednak zabawa. Jak pisanie książki – ma sens, kiedy jest pasją, potwornieje – kiedy zaczynasz być wyrobnikiem produkującym rok w rok nową tasiemcową cegłę, bo musisz z czegoś żyć, a jeszcze dorobiłeś się czytelników, których głód musisz zaspokoić. Brr! A niech się każdy sam zaspokaja! Pisanie zawsze będzie dla mnie najwspanialszą zabawą, więc coś klecę, ale jak mnie nudzi bycie sobą, to siadam przy komputerze i jestem Hero w jakimś „Fallout Tactics". Gry komputerowe, powieści, wspaniałe filmy, kultura w całości nie jest niczym innym, jak uprzyjemnianiem marnowania życia tym wszystkim, którzy twórcami nie są. Wielcy twórcy to nieustająca orkiestra tej cywilizacji, która przygrywa ćmom idącym do pieca. I jak z tą świadomością być pisarzem? Chyba trzeba umieć pobyć ćmą.
Jest
jasne, że tak naprawdę ateizm neguje święte życie, które w tej
wizji jawi się jedną z możliwych opcji. Jednak życie mnicha nie
zawsze jest usłane różami i ateiści bez wiary po prostu nie dają
rady wieść świętego życia i rezygnują. No bo w końcu po co się
męczyć i wysilać medytując po szesnaście godzin dziennie, skoro
przy śmierci ciała to nie będzie miało żadnego znaczenia? Równie
dobrze można spędzać czas jako biznesmen, czy nawet przy budce z
piwem. Co ciekawe, Sutty jasno to rozpoznają, czcigodny Ananda wyjaśnia taki pogląd jako negujący święte życie.
Zatem
skąd się biorą ateistyczni „buddyści” czy nawet ateistyczni
nauczyciele Dhammy? Budda wyjaśnia to słowami: „Potężny jest
ten element, mianowicie element ignorancji”.
Tu
warto zrobić rozróżnienie. O ile „ateistyczny buddysta” jako
zwykły głupiec musi się liczyć z losem głupca, czyli kontynuacją
samsary, choć niekoniecznie musi schodzić do niższych światów,
to „ateistyczny nauczyciel Dhammy”, tak naprawdę jest złodziejem
Dhammy. Negując fundamenty Dhammy, odrodziny i prawo działania,
zabiera sobie to co mu wygodne, jednocześnie dalej ogłaszając się
buddyjskim nauczycielem. Taka kradzież Dhammy, nawet jeżeli inne
działania tego „nauczyciela” są zgodne z moralnymi wskazaniami,
może go doprowadzić do niższych światów:
Wtedy czcigodny Susima oddał pokłon swoją głową u stóp Zrealizowanego i powiedział: „Czcigodny panie, popełniłem wykroczenie, że jak głupiec, pomieszany, tak niestosownie, odszedłem w bezdomność jako złodziej Dhammy w tak dobrze wyłożonej Dhammie i Dyscyplinie jak ta. Czcigodny panie, niech Zrealizowany wybaczy mi moje przewinienie, zobaczone jako przewinienie ze względu na przyszłą poprawę”. „Z pewnością, Susima, popełniłeś wykroczenie, że jak głupiec, pomieszany, tak niestosownie odszedłeś w bezdomność jako złodziej Dhammy w tak dobrze wyłożonej Dhammie i Dyscyplinie jak ta. Przypuścimy, Susima, że aresztowaliby bandytę, kryminalistę i przyprowadzili przed oblicze króla, mówiąc: 'Panie, ten człowiek jest bandytą, kryminalistą. Nałóż na niego taką karę jak chcesz'. Król powiedźałby im: 'Chodźcie, ludzie, zwiążcie ciasno jego ręce za plecami sznurem, zgolcie jego głowę i oprowadźcie z ulicy na ulicę, ze skweru na skwer, bijąc w bęben. Wtedy zabierzcie go przez południową bramę miasta i zetnijcie mu głowę'. Jak myślisz, Susima, czy ten człowiek doświadczałby bólu i smutku z tego powodu?” „Tak, czcigodny panie”. „Chociaż ten człowiek doświadczałby bólu i smutku z tego powodu, odejście w bezdomność jako złodziej Dhammy w tak dobrze wyłożonej Dhammie i Dyscyplinie ma rezultaty znacznie bardziej bolesne, znacznie bardziej gorzkie i dalej, wiedzie do niższego świata. Susima Sutta
Nie
dajmy się zatem nabrać na tytuły książek, typu Confession
of a Buddhist Atheist.
Jak jasno wykazał to czcigodny Ananda, ateizm neguje święte życie
i co najwyżej można by o tym napisać książkę: Confusion
of a Buddhist Atheist.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.