Proponuję
przypomnieć sobie o pewnym aforyzmie czcigodnego Nanamoli. Raz, że
zwraca nam uwagę na jedną z form upadana - utrzymywanie
poglądów, dwa, zwraca uwagę na pewną funkcję ignorancji –
która skłania nas byśmy wierzyli w to co się nam podoba, co
automatycznie zakłada drugą stronę medalu, odrzucanie hipotez
które się nam nie podobają. Racjonalizacja tego wyboru przychodzi
zwykle później.
Argument,
że Bóg nie mógł stworzyć świata z uwagi na cierpienie,
nieszczęście i brzydotę świata, zawsze wydawał mi się
niewystarczający jako dowód na to, że nie ma Boga, tak samo jak
opozycyjny argument, że Bóg musiał stworzyć świat z uwagi na
porządek, radość i piękno świata, jako dowód na to, że Bóg
jest. W obu przypadkach zakłada się, że człowiek wie, umie
rozróżnić jaki powinien być Bóg. Oba wskazują, że utrzymujący
te poglądy będą wierzyć tylko w to co zaaprobują, tj w to co im
się podoba. I teraz, czyż właśnie to założenie, ten wzrost
własnego subiektywnego ja, nie powinien być zrozumiany i wiara w
jego eliminację kultywowana?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.