środa, 5 września 2012

Cioran o współczesnych buddystach


Nie inkryminuję tu jedynie teozofii i jej adeptów, lecz tych wszystkich, którzy odwołują się do prawd nie dających pogodzić się z ich naturą. Niejeden ma zawsze Indie na końcu języka, wyobraża sobie, że zgłębił ich wszystkie sekrety, chociaż nic go do tego nie predysponuje: ani jego charakter, ani wykształcenie, ani lęki. Jakaż mnogość fałszywych „wyzwolonych” spogląda na nas ze szczytów swego zbawienia! Mają czyste sumienie; czyż nie twierdzą, że wznieśli się ponad swe czyny? Oszustwo nie do przyjęcia! Co więcej, mierzą oni tak wysoko, że wszelka konwencjonalna religia wydaje im się familiarnym przesądem nie potrafiącym zadośćuczynić wymaganiom ich „metafizycznego umysłu”. Niewątpliwie lepiej powoływać się na Indie. Zapominają jednak, że owe Indie postulują zgodność idei z czynem, tożsamość zbawienia i wyrzeczenia. Ale gdy się posiada „metafizyczny umysł”, to drobnostki, którymi nie warto zawracać sobie głowy.
Po tak solidnej dawce szalbierstwa i hochsztaplerki pokrzepiający jest widok żebraka. On przynajmniej nie okłamuje ani siebie ani innych. Jeśli ma jakąkolwiek doktrynę, to żyje z nią w zgodzie: nie lubi pracować i udowadnia to; ponieważ nie pragnie czegokolwiek posiadać, praktykuje ubóstwo stanowiące warunek jego wolności. Jego myśl wyraża się w jego bycie, a jego byt tożsamy jest z jego myślą. Brakuje mu wszystkiego, jest sobą, trwa: żyć w bezpośrednim kontakcie z wiecznością to żyć z dnia na dzień. Toteż dla niego wszyscy inni żyją zamknięci w złudzeniu. Jeśli od nich zależy, mści się, analizując od podszewki ich „szlachetne” uczucia, w czym jest ekspertem. Jego lenistwo o bardzo rzadko spotykanych właściwościach czyni zeń istotnie „wyzwolonego” zagubionego w świecie głupców i oszukanych. O wyrzeczeniu wie więcej, niż można wyczytać w niejednej z waszych ezoterycznych książek. Jeśli chcecie się o tym przekonać, wystarczy wyjść na ulicę … Ale wy wolicie zagłębiać się w tekstach propagujących żebractwo. Zważywszy, że z waszych rozważań nie wynika żadna praktyczna konsekwencja, trudno się dziwić, iż najostatniejszy z kloszardów wart jest więcej niż wy. Czyż można sobie wyobrazić Buddę zachowującego zarówno wierność swym zasadom, jak i swój pałac? Nie można być jednocześnie „wyzwolonym za życia” i posiadaczem. Buntuję się przeciwko generalizacji kłamstwa, przeciwko tym, co obnoszą się za swym rzekomym „zbawieniem” i podpierają go doktryną nie wypływającą z ich wnętrza. Zdemaskować ich, zrzucić z piedestału, gdzie się wdrapali, postawić ich pod pręgierzem – oto kampania, wobec której nikt nie powinien pozostać obojętny, albowiem za wszelką cenę należy przeszkodzić tym posiadaczom zbyt spokojnego sumienia, by żyli i umierali w pokoju.

Pokusa istnienia s. 8-9
tłumaczenie: Krzysztof Jarosz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.