Czy jest jedna zasada nad wszystkie inne, podstawowa
norma samotnego życia? Tak, jest. Jej obserwancja jest praktycznie
synonimem dla quies, ponieważ jest esencjonalnym warunkiem dla
uzyskania spokoju. Ta kluczowa zasada samotnego życia, jest czasem
przedstawiana z taką finałowością, że wydaje się zastępować
dalsze porady. Oto klasyczne przedstawienie:
Pewien brat udał się do Abby Mosesa w Scete i
spytał go o „słowo”. I stary człowiek rzekł mu: „odejdź i
siedź w twojej celi i cela nauczy cię wszystkich rzeczy”.
To powiedzenie ma oczywistą implikację dla praktyki
ukierunkowanej duchowo. Tak jak tu przedstawiona, oznacza jasno, że
nie ma sensu dla mnicha by opuszczał swoją celę i chodził w
poszukiwaniu prawdy, jeżeli nie jest on wpierw przygotowany by
zmierzyć się ze swą samotnością w całej jej nagiej
rzeczywistości. Chociaż nie możemy tutaj w pełni zagłębić się
w tą ideę, to powiedzmy tyle: to w samotności mnich musi dojść
do odkrycia prawdziwych wewnętrznych wymiarów swego własnego
istnienia, zarazem „rzeczywistych” i „nierzeczywistych”.
Przekonanie o statyczności własnego „ja”, o jego absolutnej i
niezmiennej rzeczywistości, przechodzi głęboką transformację i
zanika w palącym świetle zupełnie nowej i niepodejrzewanej
uprzednio świadomości. W tej świadomości widzimy, że nasza
rzeczywistość to nie trwale ustanowione „ja” które wymaga
tylko udoskonalenia, ale raczej, że jesteśmy „niczym”,
„potencjalnością” w której podarunek kreatywnej wolności może
się urzeczywistnić przez odpowiedź na wolny podarunek miłości i
łaski. Ta odpowiedź oznacza zaakceptowanie naszej samotności i
naszej „potencjalności” jako daru. (...)
Mnich musi się nauczyć tego sam. Oczywiście
potrzebuje wsparcia innych, ale inni nie będą w stanie mu pomóc,
jeżeli wpierw on sam nie jest zdeterminowany by pomóc sobie.
Niewielki będzie pożytek z innych jako mediatorów, pomiędzy nim a
Bogiem, jeżeli nie ma on wystarczającej wiary by postawić
medytację i samotność na pierwszym miejscu w swym życiu eremity.
Innymi słowy, to w samotności celi można się nauczyć mierzenia
się z czy stawiania czoła iluzji, jak stawić opór pokusie, jak
się modlić. Wszystkie inne rady i wskazania zależą przede
wszystkim od gotowości zaakceptowania przez młodego pustelnika tej
podstawowej zasady. Możemy powiedzieć, że wszelkie inne rady
zakładają gotowość i chęć utrzymania oczyszczającego milczenia
i samotności celi, w której jest się odartym z iluzorycznego
wizerunku siebie samego i zmuszonym do pogodzenia się z nicością,
ograniczeniem, nierzetelnością, ułomnością, lub jak moglibyśmy
dziś powiedzieć „pustką” własnego życia. Św Antoni wiedział
lepiej niż kto inny o znaczeniu tej samotnej walki z myślami
(„demonami”), rzekł on, że życie w celi jest czasami jak bycie
w ognistym piecu. A jednak to w tym piecu dochodzi się do spotkania
twarzą w twarz z Bogiem. To powiedzenie odwołuje się do
doświadczenia współczesnego mnicha z Góry Atos, Staretz Silonana,
który żył „jakby w piekle” ale nie rozpaczał. Antoni
pozostawił nam bardzo ważne powiedzenie z głębokimi implikacjami,
na temat życia mistycznego: „Cela mnicha jest jego piecem Babilonu
gdzie troje dzieci odnajduje Syna Bożego i jest również słupem
obłoku z którego Bóg przemówił do Mojżesza.
Mnich który mierzy się z tym ogniem i ciemnością,
nie będzie w stanie kontynuować życia w celi, chyba że jest
człowiekiem wiary i modlitwy. Monastyczne powiedzenie mówi, że
jeżeli nie żyjesz godnie w twojej celi, cela cię zwymiotuje. To
prawdopodobnie tłumaczy fakt dlaczego Ojcowie Pustyni nie unosili
się entuzjazmem nad łudzącą dążnością nawracania innych,
która często prezentuje się jako honorowy unik samotności celi i
acedii powodowanej przez „południowego demona”.
(fragment pochodzi z artykułu „Spiritual Father in the Desert Tradition”)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.