czwartek, 8 marca 2012

Nanavimala Mahathera


Nanavimala Thera był niemieckim mnichem, który początki swego mnisiego życia miał jeszcze za czasów Nanaviry Thery i Nanamoli Thery. Jak opowiadał, tego czasu był zainteresowany podręcznikiem medytacji Visuddhimaggą ale jej tłumacz na angielski, czcigodny Nanamoli dał mu stanowczą radę: „Nie czytaj tego, czytaj Sutty”. Po spędzeniu pierwszych dziesięciu lat na wyspie Polgasduwa, czcigodny Nanavimala wybrał dla siebie dość specyficzną formę ascezy. Nigdzie nie zatrzymywał się dłużej niż na trzy dni, z wyjątkiem oczywiście sezonu deszczowego, gdzie mnisi są zobowiązani do pozostania na jednym miejscu. Na ten czas, czcigodny Nanavimala miał swoją ulubioną jaskinię, która zapewniała nad wyraz sprzyjające warunki do medytacji. Na temat Nanavimali Thery krąży po Sri Lance masa opowieści, ale niestety nie można być pewnym ich wiarygodności. Jednak te dwie historie pochodzą od samego Nanavimali Thery, są więc w pełni wiarygodne. Raz był on tak pogrążony w medytacji, że dopiero gdy otworzył oczy, dostrzegł że na jego kolanach rozłożył się wąż i zadowolony z siebie sobie leżakuje. Czcigodny Nanavimala podniósł nieco szatę i wąż zsunął się na ziemię i odpełznął. Inna historia jest z niedźwiedziem, który w nocy wtargnął do jaskini. Prawdopodobnie niedźwiedź widział to inaczej i uważał, że to Nanavimala wtargnął do jego jaskini, i był z tego powodu bardzo niezadowolony. Takie spotkania z niedźwiedziem rzadko kończą się śmiercią ale oprócz poranienia zdarza się odgryzienie nosa czy uszu. Ponieważ i tak nie było gdzie uciekać, czcigodny Nanavimala zaczął śpiewać Kalyanamittę Suttę co uspokoiło rozsierdzonego niedźwiedzia, który wycofał się. Inna historia jest dość znana, ale czcigodny Mettavihari, który przez dłuższy czas był asystentem Nanavimali Thery nigdy nie słyszał jej od niego samego ani też nie prosił o jej potwierdzenie. Za czasów konfliktu zbrojnego, pewien szaleniec zaskoczył czcigodnego Nanavimalę w lesie i wymierzając w niego broń powiedział: „Teraz cię zabiję”. Nanavimala zareagował spokojnie: „No dobrze, skoro muszę umrzeć, niech tak będzie, ale przedtem mam do ciebie jedną prośbę”. „Co takiego - gadaj szybko”.
„Pozwól mi, że cię przed tym pobłogosławię”. Nie wiedzieć czemu ta odpowiedź tak przeraziła szaleńca, że odrzucając broń, uciekł.
Budda w jednej rozprawie omawia zalety i wady przebywania w jednym miejscu jak i częstego podróżowania. Otóż częsta zmiana miejsc nie sprzyja koncentracji. Nie sprzyja, ale też nie można powiedzieć, że czyni osiągnięcie koncentracji niemożliwym. Dzięki swej praktyce, czcigodny Nanavimala osiągnął wielki stopień oderwania. Często pojawiały się u niego - w terminologii chrześcijańskiej – stany ekstatyczne, olbrzymia radość i szczęśliwość. Terminem palijskim na ten stan umysłu jest słowo piti. Co warto podkreślić stany te nie ograniczały się tylko do czasu medytacji a utrzymywały się po parę dni. Z rozlicznych ciekawych doświadczeń medytacyjnych Nanavimali, przytoczę tu dość dziwną historię która wydarzyła mu się w pewnej jaskini. Wieczorem położył się i praktykował medytację oddechu, umysł był bardzo jasny i trzeźwy, zatem w żaden sposób nie da się tego wyjaśnić snem. Czego? Otóż po pięciu minutach leżenia, Nanavimala nagle usłyszał dzwony z pobliskiej świątyni. Zwykle uderzano w dzwony rano i Nanavimala był zdziwiony, co takiego się stało, że dzwony biją o tej porze. Ale okazało się, że rzeczywiście jest już rano. Nastąpił u niego ośmiogodzinny uskok czasu.
Kiedy czcigodny Nanavimala przekroczył już dziewięćdziesiątkę i zupełnie przestał być samodzielny, zdecydował się zrezygnować z ciała. Przez dłuższy czas nic nie jadł, ale mimo to ciało jakoś nie chciało umierać. Wtedy czcigodny Nanavimala odmówił także napojów i po pewnym czasie jego ciało umarło.
Więcej o czcigodnym Nanavimali można przeczytać tutaj a także tu.

Mnisi Nanavira, Nanamoli, Nanavimala


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.