wtorek, 14 marca 2023

Veronese - Dialektyka

 



Pajęczyna, i do tego trzymana przez kobietę, jako symbol dialektyki — cały myślowy geniusz Veronese’a przejawia się takim ujęciem tematu. Albowiem dialektyka (greckie „dialektiké”), rzekomy wynalazek Zenona z Elei, od Starożytności była sztuką zaplątywania, zwodzenia i wykańczania frajerów, chociaż początkowo (Sokrates, Platon) brano ją za szlachetną sztukę logicznej lub abstrakcyjnej spekulacji tudzież dialogu (stąd nazwa) międzyludzkiego albo wewnętrznego, duszy samej ze sobą. Lecz już Arystoteles wskazywał negatywne cechy dialektyki, a sofiści używali jej jako metody nadawania fałszom pozorów prawdy, przez co w końcu wyrazy dialektyk, sofista i kłamca (szuler myślowy) zyskały charakter synonimów. Kant zwał dialektykę „logiką złudy”, spekulatywną drogą na manowce sensu i realizmu. Hegel i Schleiermacher próbowali dialektykę rehabilitować, jednak niedźwiedzią przysługę zrobił jej Marksizm, bo uczynił ją fundamentem swej „filozofii”, tak zwanego materializmu dialektycznego. Dialektyka Marksistowska wyjaśniała wszystko — rozwój i niuanse historycznych procesów, mechanizmy funkcjonowania przyrody i całego wszechświata, tajniki duszy ludzkiej, prawidła sprzeczności rozumu i dążności mas — ale w taki sposób, że stała się wreszcie synonimem krętactwa i runęła z wielkim hukiem. Trzeba będzie pokoleń, by przywrócić terminowi d i a l e k t y k a górnolotne znaczenia sięgające Antyku, kiedy utożsamiano ją z żelazną logiką i filozofią (póki sofiści nie zbrukali jej).

Mizogin, ginefob, antyfeminista lubi porównywać kobietę do pająka. Robiono to wiele razy. W sztuce wyróżnił się Veronese. „Dialektyka”, w literaturze Singer, „Spuścizną”. Cytat: „Kobiety, istoty o słabym charakterze, pełne przebiegłości, podstępne, zawsze gotowe wziąć górę nad mężczyzną, by potem go zdradzić (...) We wszystkich kobietach tkwi instynkt pająka, zarówno w wielkiej damie, jak w pomywaczce (...) Kobiety mają naturę perwersyjną (...), oplątują mężczyznę istną siecią, by go w końcu zniszczyć”*. Tym fragmentom książki Singera winny stale towarzyszyć jako ikonografia dwa płótna mistrza Veronese — „Dialektyka” i „Niewierność”. Lecz obu tym płótnom nie muszą stale towarzyszyć jako faktografia wyłącznie opinie panów, bo mądre i uczciwe kobiety mówią dokładnie to samo. Zacytuję świetną aktorkę i reżyserkę, Krystynę Jandę: „Kobiety są dużo okrutniejsze, brutalniejsze, bardziej przewrotne od mężczyzn. Mężczyźni mają lepsze serce. Szatan jest raczej kobietą” (1998).

„Dialektyka” ma drugi tytuł (można go zwać rezerwowym; jest często przytaczany u historyków): ,,L’industria”. „Industria” to po włosku przemysł, więc trudno nie domniemywać, iż Veronese ukazując kobietę trzymającą pajęczynę miał na myśli mitologiczną Arachne, lidyjską fenomenalną tkaczkę, która wskutek wygranej rywalizacji z boginią Ateną powiesiła się, lecz została wskrzeszona przez Atenę jako pająk i później stała się symbolem rzemiosła tkackiego. Niewątpliwie Veronese brał to pod uwagę, ale pamiętajmy, że za jego czasów przemysłowe (wytwórcze) znaczenie słowa „industria” było drugorzędne (bo przemysł raczkował); pierwszorzędnym było: zmyślność, zręczność, i to raczej pejoratywna zręczność (hochsztaplerów, farmazonów, aferzystów zwano wtedy we Włoszech: „cavaliere d’industria”).
O jaką zręczność idzie malunkowi Veronese’owskiemu? O tę, którą piórem analizował współczesny Veronese’a, Brantôme: „Biała głowa, kiedy to weźmie się na rozum, iest straszliwie przebiegła... Będąc tak przebiegłą, umie tak dobrze oczarować y oczy y myśli męskie, iż nieiedną weźmie się za niewiastę stateczną a zakamieniałą w cnocie, a to będzie szczyra kurwa, y będzie prowadzić swą grę tak bystro a tak kryiomo, iż nikt nic nie uzna (...) Zwyczainie białe głowy cudzołożnego rzemiosła są wiełgie kłamczynie y nie rzeką słowa prawdy, bowiem tak się przyuczyły a wzwyczaiły do kłamania y przysięgania, iż potem ustawicznie ieno kłamią y nie lza im iest w czym dawać wiary”**.

Permisywizm, leseferyzm, kult ultratolerancji i feministyczny terroryzm dzisiejszego świata czynią procederem zbędnym sztukę łgania bezpośredniego, ergo: sztukę bezczelnego twierdzenia, iż białe jest czarne lub na odwrót.

Wystarczy dialektyka. By ją zilustrować opisem, zacytuję fragment tekstu Siegfrida Schobera ze „Sterna” (11–III–1993). Ów numer „Sterna” poinformował, iż według ankiet — 70 procent żon uprawia niewierność (liczba może być zaniżona, bo „kobiety przyznają się mniej chętnie niż mężczyźni, którzy lubią się przechwalać jurnością”). Schober zaczął swój artykuł zrelacjonowaniem typowej historyjki:

„To była miłość od pierwszego wejrzenia. Klaus, który pracował u swego ojca, w sklepie z materiałami budowlanymi, i Nina, architektka, wzięli ślub bezzwłocznie i robili wszystko, żeby pokazać innym jaką cudowną parę stanowią. Nina szybko urodziła malucha i Klaus o mało nie pękł z dumy. Kiedy dziecko skończyło trzy lata Nina wyjechała na kongres odbywający się we Florencji. Tam poznała włoskiego architekta, spokojnego sybarytę, przeciwieństwo Klausa, który jest energicznym mężczyzną. Nie zakochała się od razu, ale poszła z Włochem do łóżka. «Nie wiem, czy inicjatywa wyszła ode mnie — mówi. — Nadał się z nim spotykam. To nie tylko seks, to coś innego, może harmonia». Szuka wytłumaczenia dla swej niewierności i oto przychodzi jej na myśl, że między nią a Klausem «wszystko było przesadne».

Przesadnie okazały był dom, przesadny był dobrobyt, przesadna była miłość, i seks również był przesadny. Po prostu czuła kompletny przesyt. Nie umiała dłużej robić tego, co robił Klaus — podtrzymywać tych «obłędnych» uczuć miłosnych. Cóż, taka niemożność leży w ludzkiej naturze...”.

Pewnie. Niemożność, niewierność, fatalnie, bo zbyt dobrze, człowiekowi trudno wytrzymać przesyt dobrobytu, ecie–pecie, bla–bla–bla, jestem usprawiedliwiona, chłopczyku. Złoty laurowy wieniec sofistów dla Ninki!

Veronese pysznie sportretował Ewę–Ninę. Gołą, między Klausem a makaroniarzem, i ubraną, badającą, czy sieć dość mocna. Uklękła jak solistka operowa na scenie, śpiewająca arię ku chwale pajęczyn...

Geniusz dialektyki — triumfujące świństwo. Nie kłamstwa lub inne łajdactwa są bowiem szczególnie denerwujące w naszym życiu, tylko fakt, że każda nikczemność znajduje swoje werbalne usprawiedliwienie, i dialektycznie wybielona odchodzi bisować z bezkarną rozkoszą.

* Tłum. Irena Wyrzykowska.

** „Żywoty pań swawolnych”, tłum. Tadeusz Żeleński (Boy).

Malarstwo Białego Człowieka. Tom 4
Waldemar Łysiak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.