Jakiż to cud, przyjąć w głębi serca Pana Wszechświata: „Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście" (1 Kor 3,16-17). Bóg naprawdę oczekuje od ludzi świętości życia, cnoty milczenia, pokory i prostoty.
Czy na tym etapie naszej refleksji możemy zatem mówić o ciszy jako o wartości chrześcijańskiej ascezy?
267. W znaczeniu negatywnym cisza to brak hałasu. Może ona być zewnętrzna lub wewnętrzna. Cisza zewnętrzna dotyczy milczenia słów i różnych działań, innymi słowy: brak skrzypienia drzwi, przejeżdżających samochodów, młotów pneumatycznych, samolotów, głośnego pstrykania aparatów fotograficznych, któremu często towarzyszy oślepiający błysk fleszy, a także tego strasznego gąszczu dźwięków telefonów komórkowych, obsługiwanych podczas naszych liturgii eucharystycznych... Milczenie cnotliwe lub mistyczne musi oczywiście różnić się od milczenia pełnego dezaprobaty, odmowy odzywania się do kogoś, od milczenia płynącego z zaniedbania z powodu tchórzostwa, egoizmu czy zatwardziałości serca.
268. Cisza zewnętrzna jest ćwiczeniem ascetycznym w panowaniu nad posługiwaniem się słowem. Przede wszystkim może warto przypomnieć, czym jest asceza, to słowo, które bynajmniej nie jest przez nasze społeczeństwo konsumpcyjne stawiane na piedestale, a nawet - trzeba przyznać - budzi przerażenie naszych współczesnych, bardzo często także chrześcijan, którzy ulegają wpływom ducha świata.
Asceza jest środkiem, który pomaga nam usunąć z naszego życia to wszystko, co je obciąża, czyli to, co krępuje nasze życie duchowe i co stanowi przeszkodę w modlitwie. Tak, to właśnie na modlitwie Bóg udziela nam swojego Życia i objawia swoją obecność w naszej duszy, użyźniając ją zdrojami swojej miłości trynitarnej. A modlitwa jest w istocie milczeniem. Gadulstwo, owa skłonność do uzewnętrzniania wszystkich skarbów duszy przez wyrażanie ich, jest w najwyższym stopniu szkodliwe dla życia duchowego. Człowiek gadatliwy, unoszony na zewnątrz przez swoją potrzebę, by powiedzieć wszystko, może być tylko daleki od Boga, powierzchowny i niezdolny do jakiejkolwiek głębokiej aktywności duchowej.
Księgi mądrościowe Starego Testamentu obfitują w napomnienia ostrzegające przed grzechami języka, zwłaszcza przed obgadywaniem i oszczerstwem (Prz 10, 8. 11. 13). Księgi prorockie natomiast mówią o milczeniu jako o przejawie wypełnionej czcią bojaźni względem Boga; milczenie jest wówczas przygotowaniem do teofanii Boga, czyli do objawienia Jego obecności w naszym świecie (Lm 3, 26; Ha 2, 20; Iz 41,1; Za 2,17). Nowy Testament nie pozostaje dłużnym. Znajdujemy w nim bowiem List Jakuba, który oczywiście pozostaje tekstem klasycznym, jeśli chodzi o panowanie nad językiem. Wiemy jednak, że sam Jezus ostrzegał nas przed złymi słowami, które ujawniają przewrotność serca (Mt 15,18-19), a nawet przed słowami zbytecznymi, z których będziemy musieli się rozliczyć (Mt 12, 36).
W rzeczywistości prawdziwe i dobre milczenie zawsze należy do tego, kto chce zostawić swoje miejsce innym, a przede wszystkim Całkowicie-Innemu, Bogu. I przeciwnie, zewnętrzny hałas charakteryzuje kogoś, kto chce zająć zbyt ważne miejsce, chce pysznić się lub popisywać, albo też wypełnić swoją wewnętrzną pustkę, jak to się dzieje w wielu miejscach publicznych, gdzie panują ogłuszający hałas i pycha.
269. Z kolei cisza wewnętrzna może powstać wskutek braku wspomnień, planów, wewnętrznych słów, trosk... Co jeszcze ważniejsze, dzięki aktowi woli może wynikać z braku nieuporządkowanych uczuć czy nadmiernych pragnień. Ojcowie Kościoła przyznają milczeniu poczesne miejsce w życiu ascetycznym. Mam na myśli świętego Ambrożego, świętego Augustyna, świętego Grzegorza Wielkiego, nie mówiąc o Regule świętego Benedykta z Nursji, w której pisze o „małomówności" czy na temat ciszy nocnej, gdzie okazuje się on uczniem Kasjana. Poczynając od tych mistrzów, wszyscy założyciele średniowiecznych zakonów, a za nimi mistycy katolickiej Reformy, podkreślali znaczenie milczenia, wychodzące poza jego wymiar ascetyczny i mistyczny.
Milczenie jest w takim razie jednym z podstawowych warunków modlitwy kontemplacyjnej?
270. W Ewangelii jest powiedziane, że sam Zbawiciel modlił się w milczeniu, zwłaszcza nocą albo odchodząc w miejsca pustynne. Milczenie jest typowe dla rozważania Słowa Bożego; odnajdujemy je zwłaszcza w postawie Maryi wobec tajemnicy Jej Syna. Najbardziej milczącą osobą w Ewangelii jest święty Józef; Nowy Testament nie przytacza nam ani jednego wypowiedzianego przezeń słowa. Święty Bazyli uważa milczenie nie tylko za pewną konieczność ascetyczną w życiu monastycznym, ale także za jeden z warunków spotkania z Bogiem. Milczenie poprzedza i przygotowuje ten szczególny moment, gdy mamy dostęp do Boga, który może wówczas mówić do nas twarzą w twarz, tak jak czynilibyśmy z przyjacielem.
271. Poznanie Boga osiągamy na drodze przyczynowości, analogii, uwznioślania, ale także negacji: gdy stwierdzimy atrybuty Boga, poznane przez rozum naturalny - jest to droga katafatyczna - trzeba zanegować ograniczony sposób ich realizacji, który znamy tu, na ziemi - i to jest droga apofatyczna. Milczenie jest wpisane w apofatyczną drogę wiodącą do Boga, tak bliską Ojcom Kościoła, zwłaszcza greckim, którzy postulują milczenie rozumowania w obliczu tajemnicy Boga. Myślę tu o Klemensie Aleksandryjskim, Grzegorzu z Nazjanzu i Grzegorzu z Nyssy.
Prawdą jest też i to, że milczenie jest przede wszystkim postawą pozytywną tego, kto przygotowuje się na przyjęcie Boga przez słuchanie. Tak, Bóg działa w ciszy. Stąd to jakże ważne spostrzeżenie wielkiego świętego, Jana od Krzyża: „Jedno Słowo wypowiedział Ojciec, którym jest Jego Syn, i to Słowo wypowiada nieustannie w wieczystym milczeniu. W milczeniu też powinna słuchać Go dusza" [Św. Jan od Krzyża, Słowa światła i miłości, 99, w: tegoż, Dzieła, dz. cyt., s. 130]. Nawiązując do tego, w jaki sposób interweniował Bóg, żeby wyzwolić naród wybrany z egipskiej niewoli, już Księga Mądrości zauważa, że to niezapomniane działanie miało miejsce w nocy: „Gdy głęboka cisza ogarniała wszystko, a noc w swoim biegu dosięgała połowy, wszechmocne Twe słowo z nieba, z królewskiej stolicy, (...) runęło..." (Mdr 18,14-15). Później chrześcijańska tradycja liturgiczna rozumiała ten werset jako prefigurację milczącego Wcielenia Słowa Przedwiecznego w betlejemskim żłóbku.
A zatem trzeba milczeć: chodzi tu o aktywność, nie o próżniactwo. Jeśli nasza „wewnętrzna komórka" ciągle jest zajęta, bo wciąż „rozmawiamy" z innymi stworzeniami, to jak Stwórca może mieć do nas dostęp, jak może „się do nas dodzwonić"? Musimy oczyścić swój umysł z jego ciekawostek, a wolę z jej planów, żeby otworzyć się całkowicie na łaski światła i męstwa, które Bóg chce nam dać w obfitości: „Ojcze, nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie" (por. Łk 22, 42). Ignacjańska „obojętność" jest więc również formą milczenia.
Za: Kardynał Robert Sarah, Nicolas Diat, Moc milczenia. Przeciw dyktaturze hałasu, tytuł oryginsłu: La force du silence. Contre la dictature du bruit, przełożyła Agnieszka Kuryś, Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.