piątek, 24 marca 2023

Cisza i milczenie

 Jakie znaczenie mają cisza i milczenie w życiu duchowym?

    Cisza jest czymś zastanym lub faktycznym, w co wcho­dzimy. Ona jest. Hałas wymaga energii i wysiłku, kiedy go braknie, będzie cisza. Od naszej strony cisza jest brakiem dźwięków, ruchu czy jakiejkolwiek zmienności. Zazwyczaj mówimy o ciszy zewnętrznej. Jednak nawet będąc w ciszy ze­wnętrznej, sami możemy być w chaosie, rozgardiaszu i tym sa­mym możemy być pozbawieni ciszy. Jeżeli w nią wchodzimy, jest dla nas czymś kojącym, leczącym. Jest to szczególnie ważne obecnie, kiedy żyjemy w ogromnym pędzie, chaosie, w natłoku informacji, w napięciach itd. Cisza daje wówczas uspokojenie, wprowadza ład, leczy, pomaga w odnalezieniu siebie.

     Wydaje się jednak, że w życiu duchowym powinniśmy mówić raczej o milczeniu niż o samej ciszy. Istnieje bowiem zasadnicze zagadnienie ciszy wewnętrznej. Ona jest prawdzi­wym naszym problemem. Ludzie żyjący w rozgardiaszu naj­częściej tego zagadnienia nie dostrzegają. Trzeba chcieć się wyciszyć, trzeba chcieć w ciszy stanąć przed Bogiem i sobą samym, aby zobaczyć, że pomimo ciszy zewnętrznej, ciszy we­wnątrz nie mamy, że osiągnięcie jej jest bardzo trudne. Taką ciszę możemy osiągnąć, jedynie podejmując milczenie będące przeciwieństwem rozgadania.

   To jednak nie jest proste, bo nieustannie przez naszą głowę przepływa strumień myśli, uczuć, wyobrażeń, wspo­mnień, pragnień, tęsknot, lęków itd., które nas wciągają w wewnętrzną gadaninę. Mnisi starożytni mówili o logismoi, czyli o myślach, które do nas przychodzą. Zasadnicza walka du­chowa toczy się właśnie z tymi myślami. Klasycznym tekstem, który to przedstawia, jest kuszenie Pana Jezusa na pustyni (zob. Mt 4,1-11 i Łk 4,1-13). W nim Pan Jezus odpowiada na przychodzące myśli-pokusy. Szatan kusił Pana Jezusa, cy­tując słowa Pisma Świętego, a Pan Jezus odpowiadał mu, cy­tując także Pismo Święte.

     Zasadnicza walka duchowa rozgrywa się w konfronta­cji z przychodzącymi do nas myślami, uczuciami, wyobraże­niami, pragnieniami, lękami itd. Ewagriusz z Pontu, mnich z IV wieku, sporo uwagi poświęcił temu zagadnieniu i doszedł na tej podstawie do bardzo konkretnych wniosków. Mówił, że myśli, które na nas przychodzą, bywają dobre lub złe w za­leżności od źródła ich pochodzenia. Niemniej, kiedy mówił o logismoi, zasadniczo myślał o myślach złych, czyli o my­ślach namiętnych, które właściwie utożsamiał z ich źródłem: złymi duchami. Doszedł do tego, że wszystkie myśli namiętne można sprowadzić do zasadniczych ośmiu. Na ten temat pisa­łem obszerniej w książce pt. Osiem duchów zła.

    To są już pewne szczegóły, o których warto wiedzieć, jed­nak najważniejszy problem dzisiaj polega na tym, że właści­wie nie zauważa się, że myśli na nas przychodzą, że mają swoje źródło poza nami i dopóki ich nie przyjmiemy, nie są nasze. Bez zrozumienia tej prawdy trudno mówić o duchowej walce. W kontekście tych przychodzących na nas myśli itd. dopiero odsłania się sens i znaczenie ciszy i milczenia w życiu ducho­wym. Okazuje się bowiem, że jesteśmy nieustannie na polu walki duchowej. Myśli na nas przychodzące, choćby nie były złe ze swojej natury, nie były grzeszne, wprowadzają w nas  chaos, brak wewnętrznej ciszy, w której prawdziwie możemy spotkać się z Bogiem i ze sobą samymi. Ks. Józef Tischner wyraził prawdę o przychodzących na nas myślach słowami: „Ktoś mi myśli". Dzieje się tak niezależnie od tego, czy tego chcemy, czy nie. Myśli, a także uczucia, wyobrażenia, pragnie­nia itd., wciskają się do naszej głowy i naszego serca. Dopiero kiedy pragniemy ciszy i milczenia, uświadamiamy sobie cały problem braku ciszy w sobie. Odkrywamy, co się w nas dzieje, odsłania się prawda o nieustannym wewnętrznym kalejdosko­pie, który przetacza się przez naszą głowę, nie pozwalając nam w spokojnej refleksji odnaleźć własnej tożsamości. Dusimy się z powodu braku ciszy.

     Kiedy zastanowimy się nad ciszą i milczeniem, uwzględ­niając tę prawdę odnoszącą się do naszego wewnętrznego ży­cia, to okazuje się, że są bardzo różne rodzaje milczenia. Nie każda cisza i milczenie są dobre. Jest tak zwana „cisza przed burzą", która jedynie zapowiada nawałnicę. Nie jest to nic do­brego. Są także tak zwane „ciche dni" w małżeństwie, ale także między przyjaciółmi czy w jakiejś wspólnocie. Ciche dni ni­czego dobrego nie dokonują ani nie wróżą. Istnieje także mil­czenie pana Dulskiego, który mówi: „A dajcie mi święty spo­kój!". Cisza „świętego spokoju" nie jest niczym budującym czy rozwijającym, ale jest ucieczką od prawdy i odpowiedzialno­ści. Czasami milczymy i pozostajemy w ciszy, gdyż nie mamy możliwości wypowiedzenia się, ze względu na lęk przed prze­łożonym czy jakimś audytorium. Istnieje też niezdolność mó­wienia z powodu kalectwa lub nieznajomości języka albo nie­wiedzy, co sprawia, że czujemy się zakompleksieni. To także nie jest niczym dobrym. Jest także milczenie pogardy i osądu, patrzenia z góry, które buduje w człowieku wyniosłość i pychę, co powoduje duchową degradację: Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony (Mt 23,12).

     Jeżeli zastanowimy się nad ciszą, którą chcemy osiągnąć as, to wpierw musimy wiedzieć, jakie milczenie do niej prowadzi, czyli jakie milczenie jest dobre.
   Wydaje się, że można to ująć następująco: Dobre jest milczenie, które jest skupieniem w słuchaniu. Wszelka gadanina zarówno zewnętrzna, jak wewnętrzna jest najczęściej zagłuszaniem siebie, ucieczką od ciszy, która mogłaby przemówić do nas i odsłonić przed nami coś, czego się boimy. Myślę, że właśnie dlatego dla mnichów wielkie znaczenie ma milczenie. W takiej perspektywie o milczeniu pisał także św. Benedykt w rozdziale 6. Reguły. Na pierwszy rzut oka dziwne wydaje się, że zamiast o milczeniu, mówi o mowie i to z dużą rezerwą nawet do mówienia o dobrych rzeczach:

Postępujmy tak, jak mówi Prorok: Rzekłem: Będę pilnował dróg moich, abym nie zgrzeszył językiem; wędzidło nałożyłem na usta, oniemiałem w pokorze i powstrzymałem się nawet od [słów] dobrych (Ps 38,2-3 Wlg).  2 W ten sposób chce nam Prorok wskazać, że jeśli powinniśmy się niekiedy powstrzy­mywać od mówienia rzeczy dobrych ze względu na mil­czenie, tym bardziej musimy unikać mówienia złych rzeczy z obawy przed karą za grzechy.

3 Dlatego też ze względu na ważność milczenia, nawet na rozmowy dobre, święte i budujące należy rzadko pozwalać uczniom dojrzałym, 4bo jest napisane: Nie unikniesz grze­chu w gadulstwie (Prz 10,19)i gdzie indziej: Zycie i śmierć jest w mocy języka (Prz 18,21). ''Wypada bowiem, by na­uczyciel mówił i uczył, uczeń zaś powinien milczeć i słuchać (RB 6,1-6).

   Widać, że św. Benedykt cały nacisk kładzie na to, żeby nie gadać i to nawet gdyby nasza mowa miała charakter pozy­tywny, budujący. Wynika to stąd, że prawdę możemy poznać przez słuchanie, a nie przez mówienie. Milczenie zasadniczo musi oznaczać wsłuchiwanie się w głos prawdy. Czego zatem należy słuchać? O tym św. Benedykt mówi na samym po­czątku Reguły: „Słuchaj, synu, nauk mistrza i nakłoń [ku nim] ucho swego serca" (RB Prol 1). Święty Augustyn, kiedy się zastanawiał nad tym, jak człowiek, który żyje jedynie co naj­wyżej kilkadziesiąt lat, jest w stanie poznać prawdę absolutną, odwieczną np. taką jak prawda dotycząca praw matematycz­nych, które są przecież uniwersalne, zawsze obowiązują nieza­leżnie od wieku, od tego, kto rządzi itd., doszedł do wniosku, że w naszym wnętrzu jest Nauczyciel, który nam podpowiada, co jest prawdą, a co nią nie jest, a także co jest dobre, a co złe. Tym wewnętrznym Nauczycielem według św. Augustyna jest odwieczny Logos, który w nas mieszka. Możemy także mó­wić o sumieniu lub jak Syrach, mędrzec Starego Testamentu, o oku, które Bóg umieścił w naszym sercu, abyśmy umieli roz­poznać Jego dzieła (zob. Syr 17,8).

   Ten wewnętrzny nauczyciel czy sumienie ma inny sposób mówienia niż rozgardiasz i gadanina na świecie, czy wpycha­jące się do naszej głowy myśli, wyobrażenia, pragnienia itd. Przede wszystkim w rozgardiaszu najczęściej szukamy argu­mentów, racji za tym, żeby osiągnąć pewność, zabezpieczenie, usprawiedliwienie dla swoich wyborów i ewentualnie obro­nić się przed zarzutami. Jednym słowem, żeby mieć uspra­wiedliwienie dla swoich wyborów, które mamy podjąć lub już podjęliśmy. Ta wewnętrzna gadanina dzieje się wobec tłumów, stąd potrzeba głośnych argumentów i usprawiedliwień w logice uznawanej przez ten tłum. Przy czym sam tłum i jego oczekiwania są widziane przez pryzmat naszej subiektywnej wyobraźni. Natomiast postawa słuchania nie szuka argumen­tów, racji usprawiedliwiających, lecz jest skoncentrowana na tym, co jest prawdą i dobrem. Podpowiada nam to delikatny głos wewnętrznego Nauczyciela. Ks. Józef Tischner powie­dział trafnie o sumieniu, że ono nie gada, ale milczy, jednak z milczenia sumienia rośnie dobra wiara albo wina człowieka. Przy czym milcząc, sumienie mówi o wiele więcej niż jakakol­wiek gadanina.

    I trzeba się uchwycić tego milczenia w skupieniu, aby usłyszeć milczący głos sumienia, czyli milczący głos samego Boga. To wymaga wewnętrznego wysiłku, gdyż kalejdoskop przychodzących na nas ciągle logismoi nieustannie się kręci w nas. Logismoi na nas przychodzą, czyli nie są na wstępie na­sze. Stają się nasze, kiedy je przyjmujemy. Kiedy się pojawiają, to są podobne do pokusy, która przychodzi do nas, ale sama nie jest grzechem, dopóki jej nie ulegniemy.

   Samo milczenie zewnętrzne nie jest tożsame z wysiłkiem wewnętrznego skupienia się w słuchaniu. Bywa często tak, że ktoś milczy zewnętrznie, a wewnętrznie jest rozgadany. W ta­kim rozgadaniu właściwie zawsze chodzi o realizację swoich pragnień oraz o obronę siebie. Dlatego dosyć łatwo można rozpoznać taką postawę, gdy człowiek zaczyna mówić. Bardzo często będzie mówił o sobie i swoich sprawach, pragnąc wy­kazać, jakie to ważne i wspaniałe, a jednocześnie taki człowiek krytykuje innych, łatwo ich osądza i potępia. Kiedy natomiast usłyszy krytyczną uwagę odnoszącą się do niego, zaraz się broni, uraża, odbiera takie słowa jako atak na siebie samego. To odsłania istniejące w nim wewnętrzne rozgadanie, skon­centrowanie na obronie siebie i na szemraniu.

     Św. Benedykt bardzo mocno przestrzega przed szem­raniem. Prawie nic nie mówi o innych grzechach języka ta­kich, jak: złorzeczenie, bluźnierstwa, kłamstwo, wulgaryzm..., a koncentruje się w zasadzie na szemraniu, które oznacza krytykę, niezadowolenie, narzekanie, insynuacje itd., często przeżywane tylko wewnętrznie. Taka postawa jest właściwie otwieraniem serca na podszepty Złego, który, jak czytamy w Piśmie Świętym, jest „oskarżycielem braci" (zob. Ap 12,10). Szemrząc, przyjmujemy takie oskarżenia i insynuacje, ulega­jąc tym samym Złemu. W szemraniu trudno uniknąć insynu­acji. Dzisiaj w Polsce taka właśnie postawa jest największym problemem w wymiarze społecznym.
    Dlaczego szemranie jest tak powszechne. Składa się na to przede wszystkim potrzeba uzyskania dobrej oceny sie­bie samego. Kiedy krytykujemy innych lub narzekamy, że nie otrzymaliśmy tego, co nam się należało, ewentualną winę za niepowodzenia i zło w naszym życiu możemy złożyć na innych. To inni są winni tego, że nam się nie udaje. Jest to ucieczką od prawdy o sobie i zagłuszaniem własnych proble­mów*. Podobną rolę odgrywają plotki, gdyż o wiele łatwiej zaj­mować się sprawami innych i narzekać na nich, niż skonfron­tować się z prawdą o sobie samym. Szemrząc, odcinamy się od prawdy wewnętrznej, a tym samym od jedynej szansy na doj­ście do pełni siebie. Szemranie i plotkowanie to mechanizm zagłuszania ciszy wewnętrznej, w której moglibyśmy usłyszeć prawdę.

   Przeciwieństwem  człowieka szemrzącego jest człowiek słuchający. Salomon, będąc jeszcze bardzo młody, został królem po śmierci swego ojca Dawida. Wtedy zwrócił się do Boga z prośbą:

Racz więc dać Twemu słudze serce pełne rozsądku do są­dzenia Twego ludu i rozróżniania dobra od zła, bo któż zdo­ła sądzić ten lud Twój tak liczny? (1 Krl 3,9). „Serce pełne rozsądku" to dosłownie „serce słuchające" (po hebrajsku leb szama). To tylko skupiając się w słuchaniu, jesteśmy w stanie usłyszeć głos prawdy. Tylko taka postawa umożliwia nam dojście do pełni życia. Wszelka wewnętrzna gadanina, nawet „dobra" stanowi zagłuszanie ciszy, w której rozbrzmiewa milczący głos Boga. Postawa słuchania wyraża się także wówczas, gdy mówimy. Święty Benedykt pisze, jak mnisi powinni zabierać głos podczas wspólnej rady:

Bracia zaś powinni wyrażać swe zdanie z wielką pokorą i uległością. A niech się nie ośmielają bronić zuchwale tego, co im samym wyda się słuszne (RB 3,4). Mówienie musi wyrastać ze słuchania, a nie szukania wła­snych racji czy forsowania swojego. W rozdziale o pokorze św. Benedykt mówi:

Jedenasty stopień pokory: jeżeli mnich, gdy nawet otwo­rzy usta mówi powoli i bez śmiechu, pokornie i z powagą, niewiele, ale w sposób przemyślany i nie nazbyt krzykliwie, 61 bo jest napisane: Mądry daje się poznać -w kilku słowach (RB 7,60n).
    Nie chodzi w tym przypadku o narzuconą sobie z zewnątrz dyscyplinę, ale postawę, która rodzi się z wewnętrznego wsłu­chania się w głos Boży. Podobnie nie chodzi o temperament flegmatyka, ale o wewnętrzną spójność wypowiadanego słowa z odkrywaną prawdą w świadomości, że ta prawda nie jest nasza, ale pochodzi od wewnętrznego Nauczyciela i jest uniwer­salna. W rozmowie warto dzielić się tą usłyszaną wewnętrznie prawdą. Ta prawda nie dotyczy czczych rzeczy, ale zawsze od­nosi się do życia i jego prawdziwej wartości. W naszym życiu naprawdę nie ma niczego ważniejszego i dlatego nie warto uczestniczyć w pustej gadaninie, która tworzy jedynie rozgar­diasz i zagłusza prawdę serca.

Za: Włodzimierz Zatorski OSB, Droga w Zawierzeniu, Wydanie pierwsze: Kraków 2019, Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów

* W normalnym społeczeństwie takie słowa z pewnością są uzasadnione, ale w czasach gdy rządzą psychopaci, wiele rzeczy nam się nie udaje niestety ze względu na innych. Od udanego prowadzenia biznesu do wychowania dziecka, które praktycznie trudno uchronić przed toksycznością obecnego świata. Oczywiście niezależnie od sytuacji zewnętrznej za brak postępu na drodze duchowej, musimy wsiąść odpowiedzialność na siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.