Stosunek do siebie i koncentracja jaźni
Asceza
Prawie wszystkie szkoły głoszą ćwiczenie ascezy (greckie słowo askesis znaczy właśnie „ćwiczenie”) i panowania nad sobą. Istnieje asceza platońska, polegająca na wyrzeczeniu się przyjemności zmysłowych, na pewnej diecie, niekiedy wręcz posuwającej się pod wpływem neopitagorejskim do niejedzenia mięsa zwierząt; asceza mająca na celu osłabienie ciała przez posty i czuwania, by lepiej żyć życiem ducha; asceza kyników uprawiana i przez niektórych stoików, gdzie trzeba znosić głód, zimno i krzywdy, wyrzec się wszelkiego zbytku, wygody i urządzeń cywilizacji, by osiągnąć wytrwałość i zyskać niezależność; asceza pirrońska, w której wszystkie rzeczy należy uznać za obojętne, gdyż nie wiadomo, czy są one dobre, czy złe; asceza epikurejczyków ogranicza jących swe pragnienia, by dostąpić czystej przyjemności; asceza stoików korygujących swe sądy o przedmiotach wskutek uznania, że nie należy się przywiązywać do rzeczy obojętnych. Wszystkie zakładają pewne rozdwojenie, wskutek którego jaźń odmawia włączenia się w swe pragnienia i chęci, nabiera dystansu wobec przedmiotów swych żądz i uświadamia sobie, że może się od nich oderwać. Od stronniczego i cząstkowego punktu widzenia jaźń wznosi się ku perspektywie uniwersalnej: natury lub ducha.
Jaźń, teraźniejszość i śmierć
Prawie zawsze ćwiczenia duchowe mają związek z aktem koncentracji jaźni na sobie samej, w którym odkrywa ona, że nie jest tym, za co się uważała, że nie łączy się z przedmiotami, z którymi się związała.
Decydującą rolę odgrywa tu myśl o śmierci. Widzieliśmy, jak Platon definiował filozofię jako ćwiczenie w śmierci w tym mianowicie stopniu, w jakim filozof oddziela się duchowo od ciała, śmierć zaś, analogicznie, jest właśnie oddzieleniem duszy od ciała W ujęciu Platońskim asceza będzie więc polegać na odsłonięciu czystej jaźni i wyjściu poza skoncentrowaną na własnej jednostkowości jaźń egoistyczną, a to przez oddzielenie jej od wszystkiego, z czym jest związana i co jej przeszkadza zyskać świadomość samej siebie— jak morskiemu bogu Glaukosowi, pokrytemu muszelkami, wodorostami i kamieniami, o którym opowiada Platon58. Zdobycie świadomości to właśnie akt ascezy i oderwania również u Plotyna, radzącego jaźni, by oderwała się od tego, co jest jej obce:
I jeżeli zobaczysz, że nie jesteś jeszcze piękny, to tak, jak rzeźbiarz posągu, który ma być piękny, jedno usuwa, a inne oskrobie, jedno wygładzi, a inne oczyści, aż objawi piękne oblicze na posągu, tak i ty usuwaj wszystko, co zbędne, prostuj, co opaczne, czyść i rób, by zalśniło, co ciemne, i nie ustawaj w pracy nad własnym posągiem, aż ci rozbłyśnie boskie światło cnoty59.
Ćwiczenie, o którym mówimy, równie łatwo odnajdziemy u stoików, np. u Marka Aureliusza, który sam siebie zachęca do „oddalenia od siebie”, czyli, jak powiada, „od swojego umysłu”, od tego, co inni robią lub mówią, i od tego, co on sam robił i mówił niegdyś60. A także do oddzielenia od własnego ,ja ” wszystkich rzeczy przyszłych, które mogą je niepokoić: swojego ciała i nawet duszy, która ciało ożywia; zdarzeń pochodzących ze splotu przyczyn uniwersalnych, czyli przeznaczenia; rzeczy, które się przywiązały do niego, ponieważ owo własne, ja ” się do nich przywiązało. I obiecuje sobie — gdy tylko uwolni się od przeszłości i przyszłości i będzie żyć w teraźniejszości — dotrzeć do stanu spokoju i pogody.
W takim ćwiczeniu jaźń jest całkowicie ograniczona do teraźniejszości, stara się żyć tym tylko, co przeżywa, czyli chwilą obecną, „oddziela się” od tego, co zrobiła i powiedziała w przeszłości, i od tego, co przeżyje w przyszłości. „Każdy żyje tylko tą oto teraźniejszością, chwilką — mówi Marek Aureliusz — wszystko zaś inne alboś przeżył, albo niepewne”61. Przeszłość już mnie nie dotyczy, przyszłość nie dotyczy mnie jeszcze62. Mamy tu echo stoickiego przeciwstawienia tego, co od nas nie zależy, temu, co zależy od nas. Zależy od nas teraźniejszość: teren działania, wolności, decyzji; nie zależy od nas przeszłość i przyszłość, na które nic nie możemy poradzić: mogą one być dla nas jedynie imaginacyjnymi troskami bądź przyjemnościami63.
Strzeżmy się jednak błędnej interpretacji tego ćwiczenia koncentracji na teraźniejszości. Nie wyobrażajmy sobie na przykład, że stoik nic nie pamięta i nigdy nie wybiega myślą w przyszłość. Tym, co odrzuca, nie jest myśl o przyszłym i przeszłym, lecz namiętności, jaka ta myśl może spowodować, próżne nadzieje, próżne żale. Stoik chce być człowiekiem czynu, a żeby żyć i działać, musi robić plany i mieć na uwadze przeszłość po to, by przewidywać skutki swoich działań. Lecz skoro właśnie nie istnieje działanie inne niż teraźniejsze, to tylko ze względu na nie należy myśleć o przeszłości bądź przyszłości — i w takim stopniu, w jakim to myślenie może przynieść korzyść działaniu. Rozmiary teraźniejszości wyznacza zatem wybór, decyzja, samo działanie. Stoicy określali dwa sposoby rozróżniania teraźniejszości. Jeden to pojmowanie jej jako granicy między przeszłością a przyszłością. Z tego punktu widzenia czas teraźniejszy nie istnieje nigdy, skoro czas jest w nieskoń czoność podzielny. Ale powyższy podział to abstrakcja matematyczna, w której teraźniejszość sprowadza się do nieskończenie krótkiej chwili. Drugi natomiast sposób postrzegania teraźniejszości polega na jej określeniu ze względu na ludzką świadomość. W tym wymiarze teraźniej szość ma pewną szerokość, pewne trwanie związane z uwagą, jakiej udziela świadomość przeżyta64. I właśnie o owej świadomości przeżytej mowa, gdy używa się określenia „koncentracja na teraźniejszości”.
Samoświadomość to nic innego niż świadomość jaźni działającej i żyjącej w chwili obecnej. Taki np. Marek Aureliusz powtarza bez przerwy: muszę skupić uwagę na tym, co myślę w tej chwili, na tym, co w tej chwili czynię, na tym, co mi się w tej chwili przytrafia, tak aby widzieć rzeczy takimi, jakimi mi się one przedstawiają, tak aby skorygować mój zamiar w działaniu, które właśnie wykonuję, by nie był on inny niż taki, jaki służy ludzkiej wspólnocie, tak aby zgodzić się — jako na dane przez los— na to, co mi się w tej chwili przytrafia i nie zależy ode mnie65.
Ćwiczenie samoświadomości sprowadza się do ćwiczenia uwagi skierowanej na samego siebie (prosoche)6 i czujności. Zakłada się w nim dokonywanie w każdej chwili własnego wyboru życiowego, a więc czystość intencji, zgodności woli jednostki z wolą powszechnej Natury. Zakłada się w nim również obecność w duszy zasad i reguł życiowych, które wybór życiowy wyrażają. Filozof ma być w każdej chwili całkowicie świadom tego, kim jest, i tego, co robi.
Koncentracja na chwili obecnej, tak jak platońska samoświadomość, sugeruje pewne „ćwiczenie w śmierci”. Myśl o możliwości śmierci nadaje każdej chwili i każdemu działaniu w życiu — powagę i wartość:
Tak należy wszystko czynić i mówić, i o wszystkim myśleć, jakby się już miało odejść z życia.
Będziesz każdą pracę wykonywał jak gdyby ostatnią w życiu, tak by była wolna od wszelkiej nierozwagi.
Jest cechą charakteru doskonałego, że przeżywa każdy dzień każdy jako ostatni67.
Śmierć i wygnanie [...] niech zawsze stoją ci przed oczyma, a już najbardziej ze wszystkiego — godzina śmierci. W ten bowiem sposób nie będziesz nigdy snuł w myśli nikczemnych zamierzeń ani też niczego nie będziesz zbyt gorąco pożądał68.
Przy takim punkcie widzenia ktoś, kto całą uwagę i świadomość kieruje na teraźniejszość, uznacie w chwili obecnej ma wszystko, bo w tej chwili zawiera się jednocześnie wartość absolutna istnienia i wartość absolutna intencji moralnej. Niczego ponad to nie pragnie. Całe życie i cała wieczność nie są mu w stanie dać więcej szczęścia: „Jeśli się ma mądrość przez chwilę, nie ustępuje się w szczęściu temu, kto ją posiada przez całą wieczność”69. Szczęście to pełne szczęście, tak jak koło to koło — wszystko jedno, czy małe, czy ogromne70.
W przeciwieństwie do widowiska baletowego 67 czy sztuki teatralnej, które są niedokończone, niespełnione, jeśli je przerwać, działanie moralne jest w pełni doskonałe w każdej chwili71. Taka chwila równa się całemu życiu. Można dzięki niej powiedzieć: dokonałem swego życia, zdobyłem wszystko, czego się od swego życia mogłem spodziewać. Mogę umierać:
Idąc spać, z radością i pogodą ducha mówmy „Swojem już przeżył i drogi przez los wyznaczonej dokonał”. Jeśli Bóg dorzuci nam jeszcze dzień jutrzejszy, przyjmijmy to z zadowo leniem. Beztroskim i najszczęśliwszym panem siebie jest ten, kto wygląda jutra bez niepokoju. Kto powiedział sobie: „swojem już przeżył”, codziennie wstaje po nowy zysk. Pośpieszaj, mój Lucyliuszu, z życiem, każdy dzień miej za osobny żywot [...] Dla kogo każdy dzień stanowił całe życie, ten nie zaznaje żadnych obaw72.
Widzimy, jak to ćwiczenie prowadzi do postrzegania czasu i życia w sposób całkowicie różny — i dochodzi do prawdziwego przekształcenia teraźniejszości. Co ciekawe, odnajdziemy w tym zabiegu więcej niż jeden punkt wspólny dla epikureizmu i stoicyzmu.
U epikurejczyków mamy także samoświadomość zwią zaną z ascezą, polegającą na ograniczeniu pragnień do pragnień naturalnych i koniecznych, które zapewnią ciału, tj. jednostce, trwałą przyjemność73. Arystoteles powiedział: „życie bowiem jest z natury swej czymś dobrym, a stwierdzać w sobie samym obecność tego, co dobre, jest rzeczą przyjemną”74. Lecz żyć to właśnie czuć. Należałoby więc powiedzieć: czuć, że się czuje, to przyjemność. Dla Epikura istnieje pewnego rodzaju uświadomienie sobie, że jest się istotą czującą, które stanowi właśnie przyjemność filozoficzną, czystą przyjemność istnienia.
Ale by tę samoświadomość osiągnąć, trzeba raz jeszcze oddzielić jaźń od tego, co jest jej obce, tzn. nie od namiętności powodowanych przez ciało, lecz od namiętności wywoływanych przez próżne pragnienia duszy. Znów odnajdujemy tu zjawisko skupienia na chwili obecnej, gdyż jeśli pozwalamy się pochwycić i zaniepokoić oczekiwaniom i nadziejom na przyszłość, to dlatego że dusza myśli o przeszłości i o przyszłości7 5 , gdyż nie odcięła ona pragnień nienaturalnych i niekoniecznych (np. dążenia do bogactw lub zaszczytów), jakie można zaspokoić tylko dzięki długotrwałym staraniom, tyleż mozolnym co niepewnym:
Głupcy [...] tylko oczekują przyszłych [pomyślności], a że te nie mogą być pewne, trawieni są przez trwogę i obawę. Największe męki zaś przechodzą wtedy, kiedy za późno spostrzegają, że nadaremnie zabiegali bądź o pieniądze, bądź o władzę bądź o wpływy. Nie osiągają bowiem żadnych rozkoszy, choć podnieceni nadzieją ich zdobycia podjęli się wielu ciężkich wysiłków76.
Życie głupie jest niemiłe i pełne trwogi; całkowicie zwraca się ku przyszłości77.
Co się zaś tyczy minionego, epikurejczycy dopuszczają możliwość zyskania dzięki niemu trwałej przyjemności, ale o tyle tylko, o ile się je „aktualizuje”78. Epikur pisze, że jego cierpienia fizyczne łagodzi przypominanie sobie dyskusji filozoficznych z uczniami79, co notabene może znaczyć nie tylko, że wspomnienie minionej przyjemności stwarza mu przyjemność obecną, lecz że rozważania filozoficzne, które wspomina, pozwalają mu przezwyciężyć cierpienie.
Tak jak dla stoików, tak również dla epikurejczyków podstawowe ćwiczenie duchowe polega na skupieniu się na teraźniejszości, to znaczy na świadomości siebie samego w teraźniejszości, i na unikaniu rzutowania swoich pragnień w przyszłość. Teraźniejszość wystarczy do szczęścia, bo pozwala zaspokoić najprostsze i najkonieczniejsze pragnienia, które przynoszą trwałą przyjemność. To jeden z ulubionych tematów Horacego:
Kto się tym cieszy, co ma, temu wielkie / troski o przyszłość nieznane80.
Nie czekaj jutra, dziś miej na względzie. / Życie umyka:
płynie jak rzeka81.
Tak jak dla stoików, ćwiczenie to jest związane ściśle z myślą o śmierci. To ona nadaje wartość każdej chwili i każdemu dniowi życia. Oto dlaczego warto przeżywać każdą chwilę tak, jakby była ostatnia:
Mknie rok za rokiem jak jedna godzina. / Więc łap dzień każdy, a nie wierz ni trochę. / W złudnej przyszłości obietnice płoche82.
Uważaj za ostatni świt każdego rana, / A miłą ci się wyda chwila niespodziana83.
„Miłą się wyda”, gdyż z perspektywy śmierci każdy moment ukazuje się jako cudowny dar, jako nieoczekiwana w swej wyjątkowości łaska:
Przyjmować, uznając całą jej wartość, każdą chwilę, która się dołącza jako przybywającą dzięki niewiarygodnemu i cudownemu szczęściu84.
Trzeba sobie uświadomić chwałę istnienia8 5 , większość ludzi jest jej nieświadoma i trawi się na próżnych pragnieniach przesłaniających jej życie. Stoik Seneka mówi: „Podczas gdy my odkładamy życie na później, ono uchodzi”86.
Wydaje się to echem sentencji epikurejskiej:
Raz się rodzimy, dwa razy nam nie dano. Konieczne więc jest, byśmy nie istnieli przez całą wieczność, a ty, który nawet nad dniem jutrzejszym nie panujesz, jeszcze na jutro odkładasz radość. A życie zużywa się na próżno w tej zwłoce i każdy z nas umiera, nie zaznawszy spokoju87.
Epikurejczyk, podobnie jak stoik, znajduje doskonałość w chwili obecnej. Dla niego przyjemność tej chwili nie musi trwać długo, by była doskonała. Jedna chwila przyjemności jest równie doskonała co wieczność przyjem ności88. Epikur okazuje się tu spadkobiercą Arystotelesowskiej teorii przyjemności89. Z kolei dla Arystotelesa tak samo jak czynność widzenia w swej specyfice jest kompletna i dokonana w każdej chwili swojego trwania, tak również przyjemność jest w każdej chwili w swoisty sposób skończona. Przyjemność nie jest dokonującym się w czasie ruchem i nie zależy od trwania. Stanowi rzeczywistość samą w sobie, niedającą się umieścić w kategorii czasu. O przyjemności epikurejskiej tak samo jak o cnocie stoickiej można powiedzieć, że jej rozmiary i czas trwania nie zmieniają niczego w jej istocie: koło jest kołem niezależnie od tego, czy ma małe, czy duże rozmiary. Oto dlaczego oczekiwanie, że przyszłość powiększy przyjemność, równa się niewiedzy o samej naturze przyjem ności. Prawdziwa bowiem przyjemność, trwała i kojąca, istnieje tylko dla tych, którzy umieją się ograniczyć do tego, czego się mogą spodziewać w chwili obecnej, i nie dają się porwać przez nierozumne rozszerzanie przyjemności w nie skończoność. A zatem cnota stoicka i przyjemność epikurejska są doskonałe i skończone w każdej chwili. Tak samo stoik, jak epikurejczyk może powtórzyć za Horacym: „Kto posiadł władzę rządzenia sobą, / z ręką na sercu rzec może co dzień: / Żyłem”90. „Żyłem” ponieważ poznałem bezczasowość przyjemności, doskonałość i absolutną wartość przyjemności stałej, „żyłem” dlatego również, że uświadomiłem sobie bezczasowość bytu. Rzeczywiście, nic nie może mi przeszkodzić, bym był w bycie, bym dostąpił przyjemności poczucia istnienia91. Epikurejska medytacja śmierci ma za cel jednocześnie uświadomienie wartości absolutnej istnienia i nicości bytu, obdarzenie miłością życia i zniesienie strachu przed śmiercią: „Troska o życie piękne nie różni się niczym od troski o jego piękny koniec”92. Dobrze umierać to pojąć, że śmierć jako nieistnienie, jako niebyt, nie ma dla nas znaczenia, lecz także — cieszyć się w każdej chwili, że dostąpiło się bytu, i wiedzieć, że śmierć w niczym nie może umniejszyć pełni przyjemności bycia. Jak słusznie zauważył Diano, za ideą, wedle której śmierć nie ma dla nas znaczenia, kryje się pewna głęboka intencja ontologiczna: byt nie jest niebytem, nie istnieje przejście od bytu do nicości. Może właśnie Epikura miał na myśli Wittgenstein, gdy pisał:
Śmierć nie jest zdarzeniem w życiu. Śmierci się nie doznaje. Jeżeli przez wieczność rozumieć nie nieskończony czas, lecz bezczasowość, to ten żyje wiecznie, kto żyje w teraźniejszości93 *.
P. Hadot
Czym jest filozofia starożytna