niedziela, 24 grudnia 2023

Z mistyką w tle

 


Słowa muzułmańskiego mistyka godne Mistrza Eckharta: „Prawda, która nie niszczy stworzenia, nie jest prawdą”.

Dante i Mistrz Eckhart - dwie naj głębsze i najbardziej namiętne umysłowości średniowiecza.

Mistrz Eckhart: „Jeśli masz wyraźną wolę, a brak ci tylko mocy, w oczach Boga dokonałeś wszystkiego”.

Próbowałem przeczytać ponownie Suzona, Taulera, a nawet pewne teksty Eckharta (Księga Boskich pocieszeń); nie mogłem; jest to forma mistyki, poza którą już wyszedłem. Ten bóg chrystianizmu, nazbyt osobowy, już mi nic nie mówi; podobnie owa bezpośrednia żarliwość, liryczna i niemal erotyczna, tak mnie zachwycająca w innym okresie mego życia. Gdy przez jakiś czas obcowało się z buddyzmem, nie można już powrócić do chrześcijańskich ckliwostek (z wyjątkiem Mistrza Eckharta, mimo tego, co przed chwilą powiedziałem). Potrzebujemy czegoś bardziej bezosobowego i zarazem bardziej radykalnego - powiedziałbym, bardziej definitywnego...

Idąc na dworzec kolejowy z paczką do nadania, przyłapałem się na tym, że mówię do siebie: „Niosę tę paczkę dla kogoś, kto umrze...”. Do tego stopnia zawładnęło mną odczucie nietrwałości.
Każdy temat, gdy tylko trochę się weń zagłębię, nudzi mnie śmiertelnie. Właśnie poświęciłem miesiąc Pustce. Mam jej dość, dość. Jakiś następny bzik - byle szybko.
... A jednak pustka jest moim chlebem powszednim, najdosłowniej się nim karmię.

Mistrz Eckhart, Bach, Holderlin - (gdyby trzeba było wskazać największych Niemców).

„Nikt, tylko sam Bóg, może dotknąć głębi duszy” (Mistrz Eckhart, O wiecznych Narodzinach).

Przekartkowałem wczoraj najnowszy przekład Mistrza Eckharta. Żadnej ochoty na lekturę. Oddaliłem się od mistyki wprost niebywale. Tym sposobem poszła na marne znaczna część mojej przeszłości.

Tym, co lubię u Mistrza Eckharta, jest przesada.
(Po kilkudniowym zajmowaniu się Leninem znów zanurzyłem się w Mistrzu Eckharcie. Dwa światy całkiem sobie obce. A jednak ta przesada, to upodobanie do nadmiaru i całkowitego odrzucenia świata u mistyków, a nieba - u rewolucjonistów sprawiają, że zachodzi między nimi podobieństwo pod względem gwałtowności i intensywności ich reakcji.)

Ostatniej nocy, jeszcze o trzeciej nad ranem, czuwam, nie mogąc zasnąć. Biorę pierwszą z brzegu książkę: antologia moralistów. Czytam parę stron z La Bruyere’a; znakomite, nawet głębokie. Autor, który broni się o tej nocnej godzinie - o, można być pewnym, że to pisarz pierwszej gildii. Nie jest tak gorzki jak La Rochefoucauld, albo może jego gorycz mniej ma cech systemu niż u tego ostatniego. Wyobraźmy sobie pośrednika między La Rochefoucauld a Pascalem.

Pascal to jedyny moralista strwożony, inni są tylko gorzcy. Jego nad nimi przewaga wiąże się w zasadzie zjego niezrównoważeniem, z kiepskim zdrowiem.

Bojąc się bylejakości, w końcu stałem się niczym.

Sceptyk we mnie coraz bardziej wypiera mistyka (jeśli w ogóle można tego terminu użyć w odniesieniu do mnie). Moje wątpliwości są rzeczywistościami, tymczasem w kwestii modlitwy nie stać mnie nawet na przelotne zachcenia. Jestem sceptykiem z racji fizjologii, dziedziczności, nawyku i inklinacji, a także upodobań filozoficznych; co się tyczy całej reszty, absolutu i wszystkiego, co się z nim wiąże, miewam z tym kontakt jedynie poprzez pewne luki w mej naturze, bądź też poprzez raptowne zaćmienia mej sterylizującej przenikliwości.

Znana jest odpowiedź Pascala siostrze, która wyrzucała mu niechęć do poddania się kuracji: „nie znasz niedogodności zdrowia i korzyści z choroby”. To w książce Szestowa natknąłem się po raz pierwszy na owo zdanie, które zrobiło na mnie niezwykłe wrażenie. Pamiętam, że omal nie krzyknąłem. Miałem siedemnaście lat, było to w bibliotece Fundacji Karola, w Bukareszcie.

Przechodzę okres, w którym ani poezja, ani mistyka nic mi nie mówią. Liryzm, niezależnie od kostiumu, działa na mnie jak środek wymiotny. Odpowiada mi tylko ostra, żrąca proza.

28 października Rozmowa z młodym Niemcem, dziewiętnastolatkiem bardzo inteligentnym i otwartym, wiedzącym wszystko o wszystkim. W zestawieniu z nim byłem starą skorupą, wykopaliskiem, kimś z innej generacji. Drogo płacę za wstręt do młodych; jestem przebrzmiały, co napełnia mnie jeszcze większym wstrętem.

W myślicielu interesuje mnie pisarz, a w pisarzu - temperament.

Jedyny człowiek, który zrozumiał, to ten, kto się nie przejmuje, kto honor i niesławę stawia na tym samym poziomie. Alles ist einerlei [wszystko jest jednym]. Oto ostatnie słowo mądrości. Jakie cierpienia, jakie nędze czekają tego, kto wzdraga się je przyjąć bądź po prostu okazuje się niezdolny do podpisania się pod nim!

Życie zdaje się o wiele znośniejsze, odkąd swoją nikczemność przyjąłem jako fakt, do którego nie warto powracać.

Nie mam już żadnego atrybutu, jestem wycofany z obiegu, tzn. łatwo mógłbym zostać mędrcem...

Napisać o dramacie bezpłodności u pisarza, oschłości - u mistyka. O braku natchnienia u pierwszego, o niemożności modlitwy u drugiego.

W obu wypadkach - brak ekstazy.

(Być dotkniętym bezpłodnością to błogosławieństwo, o ile nie musimy zarabiać na życie. Przez ten czas nie zużywamy własnej substancji, nie zubażamy się. Jest to wyborny stan pod warunkiem, że nie przedłużamy go nad miarę. W przeciwnym razie kończy się wyrzutami sumienia i dramatem.)

Wszystko, co myślę o polityce, zawarł Monteskiusz w następującej refleksji: „Bogowie, którzy większość ludzi wyposażyli w podłą ambicję, przywiązali do wolności niemal tyle samo nieszczęścia, ile do niewoli” (Dialogue de Sylla et d’Eucrate).

Główne moje doświadczenie na tym świecie to doświadczenie Pustki - pustki wszystkich dni, pustki wieczności.

A jednak to w jego następstwie zamajaczyły przede mną stany, które o bladą zazdrość przyprawiłyby najczystszego bądź najbardziej szalonego mistyka.

Rywalizacja między świętymi, istniejąca między nimi zawiść każe sądzić, że la perduta gente [plemię potępione] naprawdę jest perdu-ta, i to bez wyjątku.

Nawet Budda był znienawidzony przez mędrców jego epoki. Na wszystkich poziomach ta sama nędza. A dziwimy się, że ten lub inny gryzipiórek nie znosi jakiegoś swojego kolegi.

Z tego zła nie ma wyjścia. Historia Abla i Kaina streszcza całą historię, a nawet czyni ją zbędną. Intuicje początkowe niemal zawsze są definitywne. Należałoby bez przerwy je rozważać, odchodząc od nich tylko z zamiłowania do paradoksu.

Można wbić się w kosmiczną pychę, uznać się za równego Bogu lub nawet za wyższego od Boga. Owszem, tak, ale rywalizować z ludźmi, być kimś w ich oczach - o nie, absolutnie.
Dlatego cenię mistyka, bodaj nawet „prostaczka”, który swe związki ogranicza do relacji z Bogiem.

28 listopada Zauważyłem, że dar (powiedzmy wprost: pieniądze) mogę przyjąć tylko jeśli towarzyszy temu jakieś upokorzenie z mojej strony, To cena, jaką płacę,jaką muszę płacić za rozgrzeszenie się we własnych oczach z hańby, którą jest godna żebranina.

Zawsze żyłemj ak kloszard. Kloszard, któremu dawano, lecz który nie prosił.

Już dawno zrozumiałem, że filozofowie niczego mnie nie nauczą i właściwie nie wiem, po co nadal uparcie kartkuję ich książki. Prawdą jest, że wolę od nich teologów mających nad nimi tę przewagę, iż poruszają się w tym, co dziwne i niesprawdzalne; ich wyższość nad filozofem to wyższość zepsutego nad cnotliwym.

Dwie rzeczy miały ogromną wagę w moim życiu: muzyka i mistyka (więc ekstaza)- teraz się oddalające...

Między dwudziestym a dwudziestym piątym rokiem życia - orgia obu. Moje namiętne ich umiłowanie wiązało się z bezsennością. Nerwy rozpalone do białości, w każdej chwili napięte aż do pęknięcia, chęć płaczu z nieznośnego szczęścia. ..

Miejsce tego wszystkiego zajęły zgorzknienie, panika, sceptycyzm i niepokój. W sumie - spadek temperatury wewnętrznej, najlepiej wyjaśniający, dlaczego w ogóle jeszcze żyję. Gdybym bowiem musiał trwać w stanie wrzenia, już dawno bym eksplodował.

Jestem ucieleśnieniem negatora, który pragnie czegoś innego, jakiegoś katastrofalnego tak.
. . . i z rozpaczą widzi, że go nie znalazł po tej stronie narodzin.

Od dwudziestego do dwudziestego piątego roku życia, w okresie bezsenności, mogłem zrozumieć jakikolwiek bądź fenomen „nadnaturalny”, i to drogą zwykłej introspekcji, gdyż czułem go w sobie; uważałem, że potrafię nie tylko odczuć go i sobie wyobrazić, lecz nawet go wytworzyć. Nie będąc wierzącym, a więc bez pomocy wiary, mogłem wejść w skórę najżarliwszego, najbardziej „rozpasanego„ mistyka. Dokładnie wiedziałem, co znaczy stan łaski, i dostępowałem go, nie uciekając się do Boga, poddając się tylko własnym impulsom i gorączkom, a zwłaszcza bezsennym nocom. Ta ogromna masa czuwań, jakie wówczas nagromadziłem! Do dziś czuję ich ciężar i grozę, grozę od czasu do czasu kompensowaną wybuchami radości prawie nie do zniesienia, tak były silne i podnoszące (?), tak porywały mnie ku skrajnościom niewspółmiernym z tym, co mogłem wytrzymać. Druzgotały one bariery mojej natury.

26 listopada
Mistyka nie jest wiarą; to przygoda „ja” dążącego ku absolutowi, wędrówka duszy przerzucającej się od poznania do rozkoszy.

28    grudnia G.B." pisze mi, że jestem „singurul autentic mistic al culturii romaneęti” [jedynym autentycznym mistykiem w kulturze rumuńskiej].

Moi rodacy mają talent do superlatywów. Tak ci przyłożą jakimś komplementem, że nie możesz się podnieść. Ale jednocześnie ta wybujała przesada w pochwałach chwyta cię za serce, stymuluje, to jakby uderzenie kijem w zenie.

G.B. powinien był napisać, że jestem tym spośród Rumunów, który miał najintensywniejsze poczucie nicości. I ze wszech miar prawdą jest, że odczucie to ma podstawowe znaczenie w całym przeżyciu mistycznym. Ale nie można go z tym ostatnim utożsamiać, bo jest ono zaledwie preludium do niego. „Wszystko jest niczym” - mistyka to jedynie przygotowanie do pochłonięcia przez owo „wszystko”, cudownie zaczynające istnieć, tzn. być naprawdę wszystkim. Takie nawrócenie we mnie się nie dokonało. Pozytywny aspekt mistyki jest mi wzbroniony. Ciekawe, że G.B., który przeczytał prawie wszystko, co napisałem, nie zauważył tej niemożności i tej granicy.

Około czterdziestki, a może wcześniej, przestałem wierzyć w swoje „przeznaczenie”, wyrzekłem się nawet jego pragnienia. Właśnie wtedy zacząłem (niewątpliwie, żeby zastąpić czymś nicość swego życia) interesować się ludźmi mającymi takowe i zwróciłem się ku historii. Jeszcze dziś chętniej czytam historyka niż pisarza.

Jako dwudziestolatek czytałem filozofów, około trzydziestki - poetów; teraz - historyków.
A mistycy? Czytałem ich zawsze, ale od pewnego czasu - mniej. Zapewne kiedyś odwrócę się od nich zupełnie. Po co gonić za cudzymi transami, jeśli samemu utraciło się zdolność do, już nie mówię transu, ale nawet cienia transu? Otarłem się - nie, zaznałem jej - o ekstazę kilka razy w życiu; było to na sposób Kiryłowa, nie zaś wierzących. Doświadczenia jednak boskie, gdyż stawiały mnie ponad Bogiem.

Prawdziwy pisarz namiętnie kocha pozory, nie szuka Prawdy.
(Po lekturze paru stron z Saint-Simona.)

Nieprawdą jest twierdzić, że możemy żyć bez bogów. Najpierw tworzymy sobie ich podobizny, a potem człowiek wszystko znosi i do wszystkiego się przyzwyczaja. Nie jest dość szlachetny, by umrzeć z rozczarowania.

Codziennie się o tym przekonuję: wszyscy, których znam i którzy w taki czy inny sposób się produkują, namiętnie szukają sławy albo przynajmniej rozgłosu. Pasja to wstrętna, a jednocześnie zrozumiała, nawet nieunikniona.

Gdy samemu zapragnęło się tej sławy, z zakłopotaniem spogląda się na innych, którzy do niej wzdychają i dręczą się dla jakiejś chimery. Oderwać się od niej to utracić niewątpliwe źródło cierpień. Ale nie można mieć wszystkiego.

Nie sposób wyobrazić sobie Pascala chcącego być „oryginalnym”.
Szukanie oryginalności to zwykle cecha umysłu pośledniejszego.

Całe dnie spędzane w jałowym napięciu, bez żadnej myśli, przed granicą Ducha i refleksji. Przejrzysta pustka, nicość bez końca kontemplująca samą siebie.

Moim miejscem, moją ojczyzną jest - jak dla mistyków - owa nicość poprzedzająca Boga.

Nigdy najzacieklejszy nawet trapista nie żył w większej niż ja komitywie z Memento mori. Nigdy nie zapominałem, że jestem śmiertelny; otóż codzienna bieganina możliwa jest tylko wówczas, gdy jedynie od czasu do czasu o tym myślimy - jak wszyscy.

W artykule o Caillois napisałem, że nicość jest czystszą wersją Boga i dlatego mistycy tak chętnie w niej toną.

Cioran Zeszyty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.