wtorek, 12 grudnia 2023

Cały rozwój człowieka polega na nieustannym sądzeniu siebie


O  p r o w a d z e n i u  t y c h  z a p i s e k . Skąd u mnie ta mania zapisywania? już raz sobie to pytanie stawiałem.
Otóż obecnie tak to rozumiem: Właściwie cały rozwój człowieka polega na nieustannym sądzeniu siebie. W tej chwili czuję i myślę w sposób taki a taki; postęp, to będzie: wykryć słabość w tym myśleniu i czuciu i choć trochę wznieść się ponad nie. Z każdej takiej walki z so­bą i próby wychodzi się nieco dojrzalszym. Otóż póki ja­kaś myśl pozostaje we mnie nie wypowiedziana, szkicowo się tylko jakoś zarysowując, jest rzeczą dla mnie nie­ możliwą osądzić ją rzetelnie: jest nieuchwytna i za ma­ło ode mnie się oddzieliła. Trzeba ją ująć w kształt wy­ raźny i rzucić poza siebie, niczym obraz na płótno.
Spisywanie jest to po prostu dostarczanie sobie rzetel­ nych dokumentów do wiecznego procesu, jaki sam so­bie wytaczam.

22 XII. Zwycięstwo idei w walce z innymi nie jest lep­szym dowodem słuszności niż zwycięstwo na polu bitwy: o jednym i drugim rozstrzyga siła. A siłę idei co stanowi? przystosowanie do mentalności epoki, tak że jeśli mental­ność jest marna, to idea gorsza zwycięża. Są podłoża, na których ten oto grzybek się rozrasta, a inny nie chce. W Odrodzeniu np. grzybek platoński się rozrósł, co nie dowodzi jego wyższości nad tamtym, Arystotelesowym, którego wyparł.

Kraków, 11 VI. Wymaga się od poetów, żeby myśleli „po obywatelsku”, pełnili tzw. służbę „dla kraju” , dla Polski; to niedorzeczność. Oni sami są tą Polską, w nich ona żyje, przez nich nabiera wartości. Niech więc tylko żyją, niech tworzą, niech z nich tryska i płynie to co najlepsze, a o „służbie obywatelskiej” to już pomyśli kto inny.

15 VI. Pobudką moją do filozofowania jest zawsze umi­łowanie tego co jest, czy to w niższej formie przywiązania do bytu, czy to w wyższej — ukochania piękności. Kiedy silnie żyję, a nachodzi mnie myśl o śmierci; kiedy cieszę się silnym życiem poza mną, a przed oczyma mi stanie obraz przyszłej powszechnej zagłady; kiedy znajdę się wobec pięknej przyrody, pięknej sztuki, pięknej poezji, i pomyślę, że cała ta piękność ma swój wyznaczony koniec w znisz­czeniu: wtedy dreszcz z tej myśli zrodzony, lęk, niepokój czy melancholia każą mi się skłonić ku filozofii i próbować, czy w niej nie da się znaleźć czegoś takiego, co by śmierć i zniszczenie pozwoliło przyjąć spokojnie. Innych mniej wzruszeniowych powodów do filozofowania widzę u siebie raczej niewiele. Nie odpowiada ono u mnie ani potrzebie bezinteresownego poznania, ani estetycznej potrzebie wprowadzenia ładu w świat; estetyczne potrzeby pchają mnie ku sztuce wyłącznie.

2 X. Dlaczego pocieszamy cierpiących? Chyba częściej przez obojętność na cierpienie niż przez współczucie. On cierpi, ja nie współczuję: tej obojętności się wstydzę. Więc, by ją usprawiedliwić, móc pozwolić sobie na nią i nadal, bagatelizuję cierpienie. „To nic; jeszcze nie jest tak strasznie; wszystko się w końcu ułoży”: mówię to niby do niego, w gruncie rzeczy na użytek mój własny. Człowiek współczujący prawdziwie nie pociesza płaczącego, tylko z nim płacze.

10 I. „Zrozumieć” człowieka znaczy dla mnie: dojrzeć na jakiej linii toczy się jego walka wewnętrzna między dobrem a złem, ściśle mówiąc: między tym, co stanowi jego siłę a tym co stanowi jego słabość. Tudzież stopień uświado­ mienia tej walki.

Niskie instynkty występują zawsze, gdy słabnie natężenie wysiłku.

T r a g i z m  s z t u k i  g r e c k i e j . „Sztuka grecka sztuką tragiczną”? Może i tak, ale całkiem inaczej, niż o tym w Narodzinach tragedii.

Patrzenie na najidealniej pomyślaną rzeźbę grecką z epoki najidealniej klasycznej nie daje ukojenia: tego mianowicie, którego doznajemy w zapomnieniu o prawie indywidualizacji i o bolesnych każdej — więc także i na­szej — indywidualności  g r a n i c a c h . Tego można doznać, kiedy się patrzy na madonnę Fra Angelica; tam się czuje, że ta oto określona postać jest tylko symbolem czegoś nieokreślonego, nieskończonego. W politeizmie greckim to nie istnieje; każda rzeźba grecka — choćby to była Afrody­ta Knidyjska — jest aż surowa tą swoją nieubłaganą określonością. Mówi nam: jesteś niewolnikiem swych granic, istotą ograniczoną w świecie istot ograniczonych, świecie nieuleczalnie w sobie rozdartym; jakkolwiek wysoko byś zaszedł w kraj boskości i doskonałości, wszędzie, między Olimpijczykami samymi, znajdziesz to właśnie: rozdarcie i ograniczoność. Rzeźby greckie, te — pogodnie lub majestatycznie — najspokojniejsze przedstawiają bogów i ludzi w takim jakimś stanie spokoju, w którym czuć ową nieubłaganą, ostateczną indywidualizację; i to jest tragicz­ne. Ten tragizm, to nieodwołalność:  jesteś, czym jesteś, nie jest ci dana żadna możność odrodzenia, prze­obrażenia; spokój posągów greckich to spokój tego „raz na zawsze”, i z tej może racji miewa się czasem poczucie, jakby sztuka ta odsłaniała jakąś jednak głębię metafizyczną.


Henryk Elzenberg Kłopot z istnieniem. Aforyzmy w porządku czasu 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.