(...)
I teraz teksty Pali mówią, że Budda nauczał o nietrwałości - cierpieniu - nie-ja i przeciętny theravadin, mnich czy świecki wydaje się brać za pewnik, że nietrwałość oznacza iż rzeczy podlegają ciągłej zmianie, że nie pozostają takie same przez dwa następujące po sobie momenty. Nie czyniąc koniecznych rozróżnień, rozumieją, że to oznacza ciągły płynny ruch wszystkiego cały czas. To oczywiście niszczy regułę samo-identyczności; "A jest A"; gdyż jeżeli nic nie trwa niezmiennie przez choćby pewien krótki okres czasu, to nie możesz nawet uczynić twierdzenia "to jest A" gdyż słowo “jest” straciło swoje znaczenie. Omijając cierpienie jako coś co my wszyscy dobrze znamy, dochodzą do anatta – nie-ja- w znaczeniu bez samo-identyczności (A jest A). Biorąc za prawdziwą przesłankę, że nietrwałość oznacza ciągły ruch, ta konkluzja jest nieunikniona. Niestety lekceważąc regułę samo-identyczności eliminują rzeczy – włączając w to zmianę, która również jest rzeczą. To oznacza, że dla puthujjany, który nie widzi nietrwałości, rzeczy istnieją a dla arahata, który widzi nietrwałość, rzeczy nie istnieją. I tak idee mahajanistów są potwierdzane.
Kłopot powstaje gdy mamy do czynienia z sekha, który jest pomiędzy puthujjanem a arahatem, czy mamy powiedzieć, że dla niego “rzeczy częściowo istnieją i częściowo nie istnieją” lub, że pewne rzeczy istnieją a pewne nie (w którym to wypadku mamy Eddingtona i teorię kwantową)? Pierwsze bez wątpienia byłoby lepsze ale co człowiek może zrobić z częściowo nie-istniejącą rzeczą? I w każdym razie mamy zadziwiający stan rzeczy, taki, że zmiana (czy nietrwałość) jest tylko tak długo jak nie jest widziana, gdyż za każdym razem gdy widziana to znika. (To z pewnością jest prawdą o niewiedzy, ale zanik avijja, tak jak to rozumiem pozostawia nietrwałość nienaruszoną i nie kłóci się z Prawami Myśli). Jakiekolwiek proponowane rozwiązanie problemu, które lekceważy trzy Prawa Myśli [Identyczność – A jest A; Sprzeczność A nie jest ani B ani nie B; Wyłączony Środek -A jest albo B albo nie B] jest w najgłębszym sensie frywolne. Myślę, że jesteś jednym z raczej nielicznych ludzi, którzy będą czuli, że to musi być prawdą, i że myślenie lekceważące te Prawa jest esencjonalnie nieodpowiedzialne.
W tym miejscu racjonalista wstanie i powie, że całe jego myślenie jest już w zgodzie z tymi Prawami, i że konsekwentnie dla niego nie ma problemu do rozwiązania. Ale sytuacja nie jest tak całkiem prosta. Obecny stan naukowego myślenia (które to myślenie ogłasza się być racjonalnym par excellence) pokazuje ewidentnie, że racjonalizm może być utrzymany tylko kosztem wprowadzenia w swe przesłanki w najwyższym stopniu nadzwyczajnych absurdów. W uprzednim liście mówiłem o założeniu Eddingtona, że dokładnie tak wiele rzeczy istnieje jak nie istnieje, i że jest to norma dla fizyki kwantowej. Teraz znajduję, że mam pod ręką gotowy inny przykład; “Częściowo nie-istniejącą rzecz”. Dirac mówi : “Ważne rzeczy w świecie pojawiają się jako niezmienne (czy bardziej generalnie prawie niezmienne) w czasie transformacji”. Rzecz jako niezmienna jest całkiem w porządku – to jest Prawo Identyczności - A jest A. Ale prawie niezmienna to tylko quasi-identyczność A jest prawie A, “prawie niezmienna” to “prawie rzecz”. Tylko o rzeczach można powiedzieć, że istnieją (być rzeczą to być wyobrażalną co równa się być zdolną do istnienia).
[Parmenides (cytowany przez Russela w 'Mistycyzmie i Logice”):- To musi być co może być pomyślane i jest niemożliwe dla tego co jest niczym (nie jest rzeczą) by być - jest to sklasyfikowane przez Russela jako “mistyczne” czym z pewnością to nie jest (choć Parmenides mógł błędnie zrozumieć samego siebie w konkluzjach, które wyciągnął z tej zasady). Punkt jest taki, że istnienie wyobrażeń i generalnie wyobraźnia nie ma miejsca w filozofii Russela jako logika. Jest to zatem “mistyczne” lub w najlepszym razie “psychologiczne”. (Psychologia jest użytecznym śmietniskiem dla rzeczy, z których racjonalizm nie ma pożytku, ale które są zbyt dobrze ustanowione by być przesądem). W konsekwencji możemy mówić tylko o “prawie rzeczy”, co jest tym samym jakby powiedzieć, że jest to częściowo nie istniejąca rzecz. Zauważ, że Dirac jest profesorem matematyki w Cambridge!].
Pewien uznany fizyk (nie pamiętam który) ostatnio zauważył, że żadna teoria, która nie wygląda na całkowicie szaloną nie ma szansy na bycie prawdziwą. Racjonalista bez wątpienia nie widzi żadnego problemu do rozwiązania ale to nie znaczy, że jego myślenie jest w zgodzie z Prawami Myśli: przeciwnie, to ponieważ udanie przesłania on oczy na fakt, że jego myślenie bazuje na pogwałceniu Praw Myśli. Nie, problem z pewnością istnieje (tj dla puthujjana) i jest doprowadzony na światło dzienne przez upartą odmowę lekceważenia Praw Myśli.
Jest zasługą egzystencjalnych filozofów, że faktycznie wnoszą oni problem na światło dzienne w ten sposób. Oto co się zdarza: myśliciel egzaminuje i opisuje swe własne myślenie w akcie refleksji, uparcie odmawiając tolerowania “nie-identyczności", “sprzeczności” i “wyłączeń środka”; i w pewnym punkcie natrafia na sprzeczność, której nie jest w stanie rozwiązać i która jawi się jako nierozerwalnie związana z samym jego aktem myślenia. Tą sprzecznością jest istnienie myśliciela jako podmiotu.
Znajdziesz tą sprzeczność zilustrowaną we fragmencie z Camusa w artykule “NIBBANA”, ale jest ona bardziej jasno zareprezentowana w D 15 gdzie Budda mówi, że człowiek, który identyfikuje swoje ja z uczuciem, powinien być zapytany, które uczucie; przyjemne, bolesne, czy neutralne uważa on za swoje “ja”. Człowiek nie może identyfikować swego “ja” ze wszystkimi trzema rodzajami uczuć na raz, gdyż tylko jedno jest obecne teraz, jeżeli czyni on tą identyfikację, to musi on to robić z trzema różnymi rodzajami uczuć w sukcesji. Swoje “ja” oczywiście bierze za pewnik jako “samo-identyczne”, A jest A mianowicie, że jest to to samo “ja” przy każdej okazji. I tak z kolei następuje identyfikacja z trzema różnymi uczuciami B, C, D. A jest zatem zarówno B i C (nie wspominając już o D). I C będąc różne od B nie jest B i tak A jest B i nie B -naruszenie prawa sprzeczności. Ale czy identyfikuje swe ja z uczuciem czy też nie, puthujjana zawsze je z czymś identyfikuje i jest to różna rzecz przy każdej okazji. Puthujjana bierze swą egzystencję za pewną - cogito ergo sum (które jak Sartre mówi jest apodyktycznym refleksyjnym dowodem myślącego na swe własne istnienie) i jest w ciągłym stanie sprzeczności.
Cały artykuł
Racjonalista, mistyk, egzystencjalista →
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.