Bardzo prawdopodobne - choć nie jest to kwestia do rozstrzygnięcia przez niedorostków - że społeczeństwo ludzkie nie może istnieć bez jakiegoś źródła świętości. Państwa, które otwarcie usiłowały ją wykorzenić, zostały w końcu zmuszone do samodzielnego ustanowienia boskości.
Dlatego musi istnieć jedno nienaruszalnego prawo, które by nadawało ważność innym prawom. Dopóki nie istnieje coś, z czego możemy wywieść pewność moralną, nie możemy polegać na dedukcjach, stanowiących szkielet spójnego zachowania. Przeczytałem ostatnio, że liberał to człowiek, który wątpi w przesłanki, nawet gdy działa on w zgodzie z nimi. Wydaje się to idealną receptą na demoralizację, jeśli nie na chorobę psychiczną. Wydaje się, że jest prawdą, iż ten rodzaj metafizycznego prawa moralnego, który tu zarysowaliśmy, daje się porównać z zasadami a priori, jakich nie można kwestionować, kiedy dokonujemy czynności myślenia.
Grecy utożsamiali boga z umysłem. Okazuje się, że każdy atak na religię lub na charakterystyczne idee wywiedzione z religii okazuje się w gruncie rzeczy atakiem na rozum. Pewność moralną nadaje pierwotne uzasadnienie dla właściwej władzy rozsądzania. Integralność intelektu nadaje jasność działaniu praktycznemu. Istnieje pewna ostateczna identyfikacja dobra i prawdy, tak, że człowiek ignorujący lub tracący wiarę w pierwsze nie potrafi żadnym sposobem ocalić tej drugiej.
Już od wieków oportunizm wdzierał się do tego podstawowego prawa, aż głęboka pewność moralną prawie zanikła. Poszukajmy zatem skutecznego oparcia dla logosu przeciwko współczesnemu barbarzyństwu.
R M. Weaver
Idee mają konsekwencje
Tłumaczenie: Barbara Bubula
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.