czwartek, 25 stycznia 2024

Teraźniejszość to nieczasowe ucho igielne, przez które przeciągamy czas


Nie tylko marzyciele szukają rzeczy wykraczających poza czas. Wieczność zawsze była tematem religii i metafizyki. Jest czymś innym niż przedłużany bez końca czas. W ogóle jest czymś innym niż czas. Człowiek zbliża się do niego i okrąża go, gdyż nie uznaje aspiracji czasu do absolutności: musi być przecież coś wychodzącego poza czas. Platon, który jako jeden z pierwszych wyraźnie rozmyślał nad tym, co wieczne, po grecku aion, jako odróżnionym od czasu, nazywa wieczność pierwowzorem, którego czas jest tylko pomniejszym dobiciem. Aion bierze od czasu stałe bycie-obecnym, pełnię czasu w skupionej teraźniejszości. (...)

"Zrodzony czas" jest czasem następstwa. Nieograniczony ciąg czasowy nie jest jeszcze wiecznością. Jeżeli ma ona być czymś innym niż czas, to nie może mieć w sobie następstwa i dlatego jest permanentną obecnością bez Wcześniej ani Później, bez przeszłości ani przyszłości. I tej bezczasowo pomyślanej wieczności czas, jaki przeżywamy, z jego Wcześniej i Później, ma być teraz samym tylko dobiciem. Odbicie musi przejawiać jakieś podobieństwo do odbijanego. Czy jest jakiś aspekt przeżywanego czasu wykazujący podobieństwo do sfery bezczasowej? Czy są jakieś doświadczenia z czasem, które pozwalałyby choć w przybliżeniu myśleć o trwałej obecności tego, co wieczne?

Są, i to dość nam bliskie - mamy z nimi codziennie do czynienia. Chodzi o pewne oczywiste, ale właściwie paradoksalne doświadczenie: wprawdzie przeżywa się czas jako upływający, ale ten upływający czas przebiega dla kogoś, kto go przeżywa, zawsze pewną teraźniejszość i to Teraz teraźniejszości pozostaje. Teraźniejszość jest zawsze. "Jeżeli przez wieczność - piszę Ludwig Wittgenstein - rozumieć nie nieskończony czas, lecz bezczasowość, to ten żyje wiecznie, kto żyje w teraźniejszości ". Teraźniejszość to nieczasowe ucho igielne, przez które przeciągamy czas. Jest tym bezpośrednio trwającym lub jak to kiedyś ujął Schopenhauer, wertykalnością, która przecina horyzontalny upływ czasu. Gdy dawna metafizyka próbuje przedstawić sobie wieczność jako bezczasowość, też nawiązuje skrycie do tego trwającego okna teraźniejszości, które wprawdzie jest w pewnej mierze zagadkowe, lecz należy do powszedniego doświadczenia czasu, chociaż się je z trudem zauważa osobno i rzadko wydobywa z rzeki przeżywania. Zresztą po co? Niosą nas ze sobą zwykle wydarzenia w czasie. Zważa się na to, co się teraz dzieje, ale nie na samą teraźniejszość. Pozostaje ona jako taka zakryta, znikając za teraźniejszymi zdarzeniami.

Augustyn, który w poszukiwaniu wieczności również natrafia na permanencję teraźniejszości, sprowadza ostatecznie trzy wymiary czasu - przeszłość, teraźniejszość i przyszłość - do jednego, mianowicie do teraźniejszości, to zaś w trojakiej relacji: "obecność rzeczy minionych, obecność rzeczy teraźniejszych, obecność rzeczy przyszłych". Przyszłość i przeszłość istnieją tylko jako uobecnione. Teraźniejszość skupia w sobie dwa pozostałe wymiary czasu. Podług tego wzoru Augustyn pojmuje też wieczność. Jest ona jak to w życiu, co nie mija, a a tym jest właśnie stałość teraźniejszości. Poszczególne zdarzenia przemijają, okno teraźniejszości, przez które je oglądamy i przeżywamy, pozostaje. O tyle teraźniejszość jest małą wiecznością.

Równie często i na co dzień przebywamy inny most między czasem a bezczasowością. Są to mgnienia, w których wskutek oddania się czemuś lub komuś zapomina się czasu, bo zapomina się siebie.

Rüdiger Safranski
Czas. Co czyni z nami i co my czynimy z niego.

Patrz również:

Żyć w sposób absolutny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.