Dobry lekarz, uzbrojony w wiedzę naukową, ma moc podejmowania decyzji: rozpoznaje, co jest chorobą, a co nie, i tak postępując, zderza się niekiedy z powszechnym mniemaniem. Może ogłosić zdrowym na umyśle człowieka, którego niemądry ogół uważa za chorego. I vice versa.
Bardzo pouczające w tym względzie są Listy przypisywane Hipokratesowi63. Owe teksty są z pewnością apokryfami, i to późnymi, ale ich nieautentyczność nie ujmuje im niczego z ich odkrywczej wartości… Mieszkańcy Abdery wezwali słynnego lekarza, aby wyleczył jednego z najbardziej znanych mieszkańców ich miasta, filozofa Demokryta, który oszalał. Hipokrates śpieszy na miejsce, czyniąc wszelkie przygotowania do leczenia ciemiernikiem. Ale jako dobry klinicysta prosi najpierw o spotkanie z pacjentem. Znajduje Demokryta w jego ogrodzie, pogrążonego w studiowaniu anatomii. Ich rozmowa schodzi na najbardziej skomplikowane zagadnienia z dziedziny fizyki i filozofii. Nie trzeba niczego więcej, aby przekonać Hipokratesa o doskonałym zdrowiu psychicznym jego rozmówcy. Oskarżają go o obłęd, ponieważ go nie rozumieją. Szaleństwo dotyka raczej mieszkańców Abdery. Przybycie lekarza wszystko wyjaśniło: jego osąd, jeden rzut oka odwróciły sytuację. Lud widział w Demokrycie chorego; w rzeczywistości jednak – to znaczy według opinii lekarskiej, która w tym zakresie jest prawomocna – domniemany szaleniec jest jedynym w pełni rozumnym człowiekiem. To owych ludzi należałoby leczyć – pod warunkiem, że wystarczy ciemiernika i że uznają się oni za obłąkanych. Robert Burton obszernie skomentuje tę anegdotę; La Fontaine uczyni z niej temat jednej ze swych bajek64.
Rzymianin z czasów Cesarstwa, jeśli tylko dysponował odpowiednimi środkami, zapewniał sobie usługi lekarza, którego codziennie się radził. Moglibyśmy w tym dostrzec, mówiąc językiem współczesnym, skłonność do hipochondrii, nie mniej wyraźną niż ta, której osobliwemu rozwojowi sprzyja dzisiejsza cywilizacja. W niektórych stanach depresji i niepokoju jednak człowiek starożytny zwracał się nie tylko do lekarza. Czasem uciekał się do kultów misteryjnych65, innym razem szukał pomocy u filozofa.
Jeśli w starożytności istnieje psychoterapia stanów depresyjnych, to odnajdziemy ją w pismach filozofów pod postacią pouczeń moralnych lub „pocieszeń”. Czymże innym jest większość listów i traktatów moralnych Seneki, jeśli nie poradami psychologicznymi, odpowiadającymi na pilną prośbę zmartwionego przyjaciela? Co prawda „klientela” Seneki nie ma objawów znamionujących psychozę: nie skąpi on rad „odrobinę niespokojnym”, znerwicowanym, zmiennego usposobienia, to znaczy tym, którzy dzisiaj poddają się psychoanalizie. Proponuje „psychoterapię wsparcia” ludziom, którzy żyją pod groźnym okiem Nerona… Taedium vitae, nausea, na którą skarży się Senece Kwintus Serenus, w oczach współczesnych zdradza raczej objawy depresji nerwicowej niż endogennej melancholii: prosi on o rady, które zatrzymają ową niepokojącą zmienność nastrojów, której nie potrafi się pozbyć. I Seneka odpowiada piękną analizą znużenia, o której wspomina Baudelaire: „Powinniśmy więc utwierdzać się w przekonaniu, że przyczyną naszego cierpienia jest nie miejsce, ale my sami, ponieważ brak nam siły do niezłomnego wytrwania w czymkolwiek. Tak trud, jak rozkosz, jak i my sami, słowem, jak wszystko na świecie, na dłuższą metę jest dla nas nie do zniesienia. Ta przyczyna już niejednego wpędziła do grobu, ponieważ wskutek ciągłej zmiany swych postanowień, wciąż powracając do tego samego punktu i nie znajdując już miejsca na nowe zmiany, zaczęli odczuwać wstręt do życia i świata, a w duszy wycieńczonej rozkoszą powstało pytanie: «Wiecznie to samo?!»”66Jak pozbyć się owego zniechęcenia i lęku? Czy trzeba będzie poddać się wymogom surowej i bezwarunkowej wstrzemięźliwości? Jak nakłonić naszą wolę do heroicznej walki? Seneka aż tyle nie wymaga. Nie przemawia do mędrca, który jest szczęśliwy i zdolny do wielkich czynów. Pragnie być usłyszany i zrozumiany przez zwykłego człowieka, którego wątpliwości i słabości zna doskonale. Z rad, których nie skąpi, skorzystać może każdy: wysiłek przeplatać z odpoczynkiem, samotność z rozmową; nie mieć tylko jednego celu; zgodzić się na poświęcenie czasu również grom i rozrywkom; nie zapominać, że ciało potrzebuje snu, i zapewniać mu wystarczającą jego dawkę, bez przesady i bez skąpstwa. Należy też urozmaicać sobie życie przechadzkami i podróżami.
Jean Starobinski
Atrament melancholii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.