Jaka jest relacja pomiędzy koncentracją a zrozumieniem rzeczy takimi jakimi są? Jak możemy zaobserwować, także przez introspekcję, ludzie w większości są przekonani iż ich zrozumienie rzeczywistości mniej lub bardziej dokładnie reprezentuje i odzwierciedla rzeczywistość. Nauka Buddy jednakże zaprzecza i podważa fundamentalnemu przekonaniu zwykłego człowieka o jego własnym istnieniu. Czego jak czego ale własnego "ja" zwykły człowiek jest pewien, a doktryna "wszystkie rzeczy są nie-ja", mówi mu że ta pewność jest determinowana przez ignorancję. Tym samym widzimy zależność wiary i zrozumienia. Zanim dojdzie do bezpośredniego poznania i wglądu w Cztery Szlachetne Prawdy, zwykły człowiek - puthujjana - musi, kierując się wiarą uznać że to Budda ma rację a nie on. A to już wymaga pewnego zrozumienia. Jeżeli zwykły człowiek akceptuje doktrynę anatta i bierze ją jako coś oczywistego, to prawdopodobnie nie z powodu tego, że jest już tak zaawansowany, ale raczej dlatego że w ogóle nie zrozumiał przesłania Buddy, i podchodzi do doktryny anatta np od strony współczesnej neuronauki.
Generalnie lepiej widzieć praktykę buddyjską nie jako zdobywanie wiedzy ale jako eliminowanie ignorancji z własnego doświadczenia, która w większości przypadków nie jest prostą niewiedzą o tym jakimi rzeczy są, ale zestawem błędnych poglądów na temat rzeczywistości. W zenie mówi się o umyśle początkującego, otóż taki początkujący przeważnie zdaje sobie sprawę z tego że nie wie (przynajmniej w dziedzinie którą zaczął się interesować), tym samym znajduje się w punkcie zero. Niestety błędne poglądy ściągają nas poniżej zera, gdyż sprawiają że wydaje się nam że rozumiemy to czego tak naprawdę nie rozumiemy, zatem by wynurzyć się z ignorancji wpierw musimy zrozumieć że tak naprawdę nie rozumiemy tego co wydaje się nam zrozumiałe, i niestety ze względów psychologicznych nie jest to tak łatwe. Świadomość tego, że jest się ignorantem jest dość nieprzyjemna, a poglądy oferują (fałszywe) poczucie bezpieczeństwa, z którego trudno zrezygnować. Pojęcie "ja", które rzekomo, według niektórych buddystów nie istnieje, jest stowarzyszone z przyjemnością, i to co podważa "mój" pogląd jest odczuwane jako bolesne, zatem możemy mówić o odczuwaniu awersji wobec prawdy i informacji podważających stan "wiedzy" ignoranta. Można więc mówić że praktyka Dhammy jest walką przeciwko własnym inklinacjom, i dlatego też Budda mówi że prawdziwym zwycięzcą jest ten kto pokonał samego siebie. Rozpoznanie swej niewiedzy psychologiczne z pewnością jest bolesne, jednak trzeba zrozumieć że jej nierozpoznanie jest na dłuższą metę jeszcze bardziej bolesne.
Jeżeli ustanowimy się w takim sceptycyzmie i będziemy się go trzymali aż do pojawienia się bezpośredniej wiedzy, jedna z głównych przeszkód na drodze zrozumienia zostanie ominięta. Inną blokadą na drodze do zrozumienia jest nieodpowiednie podejście do dialektyki - zrozumienia zasad w jaki sposób należy traktować pytania. Oczywiście większość ludzi nie ma z tym problemów ponieważ wszystko mniej więcej jest dla nich jasne, zatem żadne istotne pytania nie spędzają im snu z powiek. W końcu kiedy nie wiesz, że nie wiesz, to nawet nie chcesz wiedzieć. Niestety ignorancja ma wiele poziomów i odcieni, i człowiek który rzetelnie pragnie wiedzieć, jest jednak na straconej pozycji, jeżeli nie rozumie iż tylko na pewne pytania można odpowiedzieć jednoznacznie, podczas gdy inne pytania należy najpierw przeanalizować gdyż zawierają pewną ukrytą dwuznaczność i odpowiadając na nie jednoznacznie wpada się w pułapkę - czy jest to pułapka świadomie zastawiona, czy też nie, nie ma to większego znaczenia, po prostu popełnia się błąd. Przykład takiego pytania możemy znaleźć w Suttrze MN 58 gdzie na Buddę zastawiono pewną pułapkę pytaniem czy Tathagata może wypowiedzieć się na sposób który jest nieprzyjemny i niemiły dla innych. W dobie tyranii politycznej poprawności pewne poglądy i idee są wręcz karane więzieniem właśnie w oparciu o to, że są nieprzyjemne i niemiłe dla innych ludzi, zakłada się że wypowiadający je kierują się albo nienawiścią albo jakimiś innymi niecnymi intencjami. I faktycznie Nauka Buddy kładzie nacisk na unikanie języka który sprawiałby przykrość innym.
Zatem płapka polega na tym że co prawda takie jest generalne założenie, ale od czasu do czasu Budda z pewnością wypowiadał się w ten sposób (choć oczywiście nie pod wpływem nienawiści - zresztą termin "mowa nienawiści" może być również zinterpretowany jako: "mówisz prawdę i cię za to nienawidzą"). Jednakże, jeżeli Budda przyznałby się i jednoznacznie potwierdził iż rzeczywiście może takie nieprzyjemne dla innych słowa wypowiedzieć, wtedy nastąpiłaby konkluzja: zatem niczym w tym wypadku nie różni się od zwykłego człowieka, który też jest zdolny do sprawiania przykrości swoją mową. Zatem pytanie wpierw trzeba rozpoznać jako wymagające analizy. To najistotniejszy punkt. Z pewnością jeżeli mierzymy się z takim typem pytania, z uwagi na analizę nasza odpowiedź może być daleka od perfekcyjnej analizy Buddy, jednak co się liczy najbardziej to poprawne rozpoznanie natury pytania.
I właśnie pytanie "Jaka jest relacja pomiędzy koncentracją a zrozumieniem rzeczy takimi jakimi są?" wydaje się należeć do tegoż typu. Problem jest złożony i trzeba wpierw naświetlić pewną ukrytą w pytaniu dwuznaczność. I tak Budda mówi o stopniowym treningu obejmującym trening w moralności, koncentracji i zrozumieniu, co wydaje się naturalną sekwencją; oprócz wielu innych zalet i korzyści płynących z moralnego zachowania, moralność oczyszcza umysł z najbardziej topornych stanów chciwości nienawiści i złudzenia, tworząc tym samym podstawy na których praktyka koncentracji może odnieść sukces, gdyż skoncentrowany umysł jest zdolny zobaczyć rzeczy takimi jakimi są.
Ale gdy Budda omawia ośmioraką szlachetną ścieżkę, na pierwszym miejscu w sekwencji praktyki idzie właściwy pogląd czyli zrozumienie. Bez wątpienia na planie werbalnym istnieje tu pewna sprzeczność. Tyle że egzystencja a logika to dwie różne kategorie, i w rzeczywistości pewne opisy dotycząc pewnych ściśle określonych aspektów doświadczenia mają ograniczoną ważność i rzeczy widziane pod innym kątem wymagają innych opisów. Gdy uda nam się zharmonizować te opisy porządkując opisywane przez nie prawdy hierarchicznie, możemy dostrzec że się one nie negują lecz wzajemnie uzupełniają.
I teraz dwuznaczność ukryta w tym pytaniu sprawia że jednoznaczna afirmacja wpływu koncentracji na zrozumienie omija ten fakt że w pewnym sensie tak zwane jhany są tylko i wyłącznie specyficznym doświadczeniem i same w sobie bynajmniej nie muszą wpływać na zrozumienie Czterech Szlachetnych Prawd. Innymi słowy ignorancja potrafi przetrwać cztery jhany i nawet dalsze cztery osiągnięcia niematerialne. Zwykły człowiek potrzebuje czegoś więcej niż same tylko jhany, dobrym przykładem jest tu Devadatta, który dzięki czwartej jhanie uzyskał moce ponadnaturalne, mimo to, nie tylko pozostał zwykłym człowiekiem ale zgłupiał na tyle by w końcu dostać się do piekła.
Ten aspekt świadomego doświadczenia gdzie Budda podkreśla całkowitą odrębność skupienia medytacyjnego od zrozumienia możemy znaleźć w cytatach z MN 8 która podkreśla że stany skupienia medytacyjnego nie są ścieraniem (egoizmu) a tylko przyjemnym sposobem spędzania czasu (co akurat też jest bardzo ważne, gdyż doba ma 24 godziny i jakoś trzeba je wypełnić.) MN 113 opisuje że osiągnięcie skupień medytacyjnych bynajmniej nie musi pozytywnie wpłynąć na mnicha:
Co więcej z całkowitym przekroczeniem bazy nicości, nieprawdziwy człowiek trwa w bazie ani-percepcji-ani-nie-percepcji. Rozważa on tak: "Doszedłem do osiągnięcia bazy ani-percepcji-ani-nie-percepcji, ale ci inni mnisi nie osiągnęli bazy ani-percepcji-ani-nie-percepcji". I tak zachwala siebie i wyraża się ujemnie o innych z powodu osiągnięcia bazy ani-percepcji-ani-nie-percepcji. To też leży w charakterze nieprawdziwego człowieka.
Odwrotnie prawdziwy człowiek rozważa tak:
"Nie-identyfikacja nawet z osiągnięciem bazy ani-percepcji-ani-nie-percepcji została zdeklarowana przez Zrealizowanego, gdyż w jakikolwiek sposób to wyobrażają, rzeczy są zawsze inne niż to". I tak stawiając nie-identyfikację na pierwszym miejscu ani nie zachwala siebie ani nie wyraża się ujemnie o innych z powodu osiągnięcia bazy ani-percepcji-ani-nie-percepcji.
Co więcej, z całkowitym przekroczeniem bazy ani-percepcji-ani-nie-percepcji prawdziwy człowiek wkracza i trwa we wstrzymaniu percepcji i uczucia. I jego skazy zostają zniszczone przez widzenie z mądrością. Ten mnich nie wyobraża sobie niczego, nie wyobraża odnośnie do czegoś, nie wyobraża w jakikolwiek sposób.
Podsumowując o ile jhany są częścią praktyki Dhammy, ich relacja co do wzrostu zrozumienia Dhammy nie jest jednoznaczna i wymaga przeanalizowania. Bez takiej analizy wszelka dydaktyka na temat "jhany i zrozumienie" siłą rzeczy może mniej lub bardziej mylić tych, których zamierzało się edukować.
Dobrze jest także wyjaśnić co ma się na myśli mówiąc o "jhanach nauczanych przez Buddę", gdyż taki zwrot wydaje się sugerować iż wędrowcy z innych sekt albo nie znali jhan albo praktykowali jakieś inne jhany. By się przekonać że jest to błędna idea wystarczy się zapoznać choćby z Suttą MN 79 gdzie bez wątpienia Budda jak i Sakuludāyin rozmawiają o trzech jhanach, oraz znają i zgadzają się co do ich definicji. Nie ma tu zatem nic specyficznie buddyjskiego, błąd Sakuludāyina polega na błędnej interpretacji tego czym jest trzecia jhana biorącej ją za ostateczny cel praktyki. Zresztą jest bardziej fundamentalna Sutta DN 1, która jasno mówi że wszystkie cztery jhany są dostępne dla praktykujących zupełnie niezwiazanych z Dhammą, tyle że te medytacyjne doświadczenia zamiast przynieść im zrozumienie, są podstawą do formułowania błędnych poglądów. Mam na myśli głównie poglądy na nibbanę tu i teraz, ale są i inne subtelne doświadczenia, które bynajmniej w żaden sposób nie przyczyniają się do zrozumienia rzeczy takimi jakimi są, a wręcz przeciwnie mogą być podstawą do formułowania błędnych poglądów. Oczywiście nie jest tak, że tego powodu można je uznać za niebezpieczne, wszystko zależy jak i przez "kogo" są interpretowane. Używam cudzysłowu, gdyż w przypadku gdy doświadczenie jest całkowicie wolne od ignorancji, mamy do czynienia z prostą obecnością rzeczy w polu świadomości, bez żadnego "podmiotu", "kogoś" kto by ich doświadczał.
Zatem jeżeli chcemy podkreślić że jest pewna różnica jakościowa pomiędzy praktykującymi jhany, powinniśmy opierać się na podziale bardziej fundamentalnym niż buddyjskie/nie-buddyjskie, to jest różnicy pomiędzy ariya, a zwykłym człowiekiem. To ważna różnica, gdyż większość buddystów jest tak zwanymi przeciętniakami, bez wglądu w Cztery Szlachetne Prawdy.
Na czym polega istotna różnica? Otóż jak już zaznaczyliśmy, można patrzeć na jhany jako li tylko doświadczenie a każde doświadczenie, jakkolwiek subtelne jest interpretowane przez zwykłego człowieka w terminach "ja" i "moje". "Ścieranie", wymienione przez MN 8 odnosi się właśnie do ścierania egoizmu, a "ja" w doświadczeniu refleksyjnym zwykłego człowieka zawsze jest związane z identyfikacją tegoż "ja" z pewnym aspektem doświadczenia czy generalnie z całością tak zwanych agregatów. Nie-identyfikacja z jakimkolwiek doświadczeniem wymieniona w MN 113 jest więc remedium na pogląd ucieleśniający (sakkayaditthi) jak i na następujące po nim wyobrażenie "jestem".
Zatem jak praktykuje jhany arahat?
Tu, przyjacielu, oderwany od zmysłowych przyjemności, oderwany od niekorzystnych stanów wkroczyłem i trwałem w pierwszej jhanie .... Jednakże, przyjacielu, nie wydało mi się "Osiągam pierwszą jhanę, osiągnąłem pierwszą jhanę, wyszedlem z pierwszj jhany". "Musi to być z tego powodu że ja-tworczość, "moje-tworczość", i dogłębne tendencje do wyobrażenia, długi czas temu zostały całkowicie wykorzenione przez czcigodnego Sariputtę ... SN 28 : 1
Problem z językiem polskim jest taki że jedno słowo najlepiej oddaje dwa różne pojęcia obecne w Pali. Język angielski nie ma z tym problemów: "self", ktore odpowiada palijskiemu attā, oraz "I", mama. Pierwsze reprezentuje ignorancję na poziomie refleksyjnym, na którym zwykły człowiek formułuje swe poglądy na temat siebie samego. To zawsze jak już powiedzieliśmy jest związane z samo-identyfikacją z jakimś aspektem doświadczenia. Ariya w treningu, nie tworzy już wizerunku siebie samego, jednakże postawa "jestem" wciąż jest u niego obecna. To asmimana, czy "(I)am". Można próbować zastąpić "ja" na poziomie refleksyjnym np słowem "sobość" ale brzmi ono dość po Heideggerowsku, to znaczy na codzień się takiego słowa nie używa, podczas gdy angielskie "self" jest w codziennym życiu. Dlatego zamiast wymyślać jakieś rzadkie słowa reprezentujące attā, być może lepiej dodać wyjaśnienie w przypisie, że u zwykłego człowieka koncepcja "ja" zawsze jest związana z identyfikowaniem się np ciałem czy uczuciem (np jestem smutny) a u ariya w treningu "ja" choć jest obecne, jest wolne od idei "jestem tym, jestem tamtym". Częściowo można uniknąć tej dwuznaczności oddając asmimana jako "jestem", bez dodawania "ja" -angielskie tłumaczenie to "I am" - niestety ciagle pozostaje "ja-tworczość" od której wolny jest tylko arahat.
Oczywiście gdy spojrzymy na koncentrację z innej strony, jako ogniwo ośmiorakiej szlachetnej ścieżki, poprzedzane przez właściwy pogląd, stany koncentracji zaczynają ukazywać się w całkiem innym świetle. Ot choćby pełne wyzwolenie nie jest możliwe bez osiągnięcia przynajmniej pierwszej jhany. Jhany są też jednym z siedmiu czynników przebudzenia samāndhi-sambojjhaṅga, pięciu zdolności (indriya); pięciu mocy (bala). Dodatkowo widzimy że różnica w zdolności skupienia umysłu determinuje jakościowo poziom mnicha w treningu, który ma już właściwy pogląd ale nie jest jeszcze arahatem. Na dwuch niższych poziomach ariya mają słabszą zdolność koncentracji, gdyż dwa niższe pęta, skłonność do pożądania i do złej woli wciąż u nich są obecne. Warto tu zauważyć sprężenie zwrotne, pożądanie i zła wola uniemożliwiają odpowiednią koncentrację, a brak koncentracji ułatwia panoszenie się tych negatywnych stanów w umyśle.
Zastanówmy się teraz nad rolą absencji myślenia zarówno w medytacji jak i zrozumieniu. Ktoś dość tendencyjnie określił chęć pozbycia się myśli w następujący sposób:
To nie jest przypadek, że istnieje tendencja do chęci pozbycia się myśli, a niekiedy nawet wyłączenia pięciu zmysłów w całości (patrz: AN 5.113). To dlatego, że dana osoba jest zbyt słaba, aby wytrzymać presję, którą wywierają obiekty ...
No cóż, to raczej dość dziwny sposób wykładania Nauki Buddy, który widział wiele korzyści w zawieszeniu myślenia i w tym celu rekomendował praktykę uważności oddychania.
Co musimy zrozumieć to teleologiczna natura doświadczenia bazująca na regule ból/przyjemność. To absolutny fundament doświadczenia i zarówno arahat jak i puthujjana działają tak by uniknąć bólu i uzyskać przyjemność. Gdyby doświadczenie nie funkcjonowało w ten sposób, to faktycznie wymagałoby jakiegoś autonomicznego "ja" które samo decydowałoby o tym co robić. Ale jeżeli przypadkowo dotkniemy ręką czegoś bardzo gorącego, automatycznie ręka się cofa, jakakolwiek refleksja (oj, gorąco, może by cofnąć rękę?) nie jest wymagana. Insynuacja że arahat cofnął rękę bo był zbyt słaby by wytrzymać presję jest absurdalna. W rzeczywistości nie było tam nikogo, ciało w zetknięciu z pewnym obiektem odczuło ból i automatycznie się wycofało. Taka jest natura doświadczenia, ból świadczy o tym iż coś jest nie tak, i automatycznie pojawia się próba modyfikacji doświadczenia. Człowiek który mimo tego że ogień pali mu rękę stara się wytrzymać "presję" ognia jest idiotą albo masochistą, zresztą czymkolwiek jest, nie jest człowiekiem praktykującym poprawnie Dhammę. Oczywiście możemy się domyślać że nie to autor ma na myśli kiedy mówi o wytrzymywaniu presji, niestety idee mają konsekwencje, i czytelnik w zetknięciu z tak jednoznacznym stwierdzeniem może podejrzewać że jeżeli tylko podejmie próbę modyfikacji doświadczenia starając się przejść z doświadczenia bolesnego do przyjemniejszego, zostanie oskarżony przez autora o niemożność wytrzymania presji, albo o awersję. Tymczasem Nauka Buddy uczy nas dokładnie tego: ucieczki od bólu i cierpienia. Z uwagi na naturę doświadczenia tak czy tak to robimy, Dhamma "jedynie" ulepsza jakościowo nasze wysiłki podejmowane w celu unikniecia cierpienia, abyśmy przez zrozumienie bolesności stanów chciwości, nienawiści i złudzenia doszli do bezpośredniego zrozumienia: "To cierpienie, to powstanie cierpienia, to wstrzymanie cierpienia, to ścieżka prowadząca do wstrzymania cierpienia" i tym samym rzeczywiście osiągnęli to do czego - niezależnie czy sobie z tego zdajemy sprawę czy nie - dążymy. Podchodząc do problemu z innej strony możemy powiedzieć że intencjonalność: fundamentalna preferencja przyjemnego nad to co bolesne i automatyczne próby transformacji doświadczenia by było jak najmniej uciążliwe nie jest synonimem pragnienia. Kiedy udana praktyka Dhammy usunie pragnienie, dalej będziemy działali unikając bólu i dążąc do tego co przyjemne, ale nasza ocena tego co jest bolesne a co przyjemne nie będzie dokonywana pod wpływem ignorancji.
Faktycznie nieumiejętność rozróżnienia pomiędzy intencjonalnością i działaniem podmiotu jest jednym z aspektów ignorancji. Tu polecam dokładniejsze omówienie tego problemu przez czcigodnego Nanavirę:
Ale teraz powstaje trudność. Jak sprecyzować upadana -utrzymywanie- jeżeli nie jest ono synonimem z cetana - intencją? To i nic innego jest fundamentalnym pytaniem postawionym przez Naukę Buddy i jest niezwykle trudno dostrzec odpowiedź (choć możne być ona dana bez kłopotu). Odpowiedź jest taka, że wszelkie pojęcia subiektywności czy egzystencji podmiotu (któremu prezentują się obiekty) wszelkie pojęcia “ja” i “moje” są upadana. Czy zatem może być intencjonalne świadome działanie – takie jak jedzenie pokarmu bez pojęcia: „To ja, który działam, który jem ten pokarm?” Odpowiedź jest – tak. Arahat intencjonalnie je pokarm, ale jedzenie nie jest stowarzyszone z myślą o podmiocie, który je pokarm. U nie-arahatów takie myśli (w różnym stopniu, oczywiście) powstają. Arahat pozostaje jednostką (rozróżnialną od innych jednostek) ale nie jest już dłużej osobą (kimś, ja, podmiotem). Nie jest to jak prawdopodobnie jesteś skłonny myśleć - różnica bez znaczenia. To podstawowa różnica, bardzo ważna różnica i różnica która musi być uczyniona.
Oczywiście jeżeli nie jesteśmy arahatem, to awersja będzie w mniejszym lub większym stopniu obecna w naszym doświadczeniu, ale to jeszcze nie powód by o nią oskarżać każdą próbę modyfikacji naszego doświadczenia, tak by stało się jeżeli nie jak najprzyjemniejsze to przynajmniej jak najmniej dolegliwe. Oczywiście autor odnosi się do cierpliwości jaką trzeba się wykazać w zetknięciu ze zmysłowym doświadczeniem, bez okazywania atrakcji wobec przyjemnego doświadczenia i awersji wobec nieprzyjemnego. To faktycznie fundamentalna praktyka, ale i ona w bardziej generalnym znaczeniu jest ucieczką od tego co nieprzyjemne. Po prostu zamiast ulegać atrakcji i odpychaniu co do zmysłowego doświadczenia, co samo w sobie jest bolesne jeżeli się temu przyjrzeć ze zrozumieniem, znajdujemy lub przynajmniej na początku tej praktyki, staramy się znaleźć przyjemność w obojętności na zmysłowe doświadczenia. Zatem kontynuujemy ucieczkę przed bólem i dążenie do przyjemności, tyle że z pomocą Dhammy. I tak znajdując przyjemność w obojętności, zmodyfikowaliśmy nasze idee na temat tego co przyjemne a co bolesne. Sutta wyraźnie mówi iż neutralne uczucie (nieobecność atrakcji czy odpychania) jest przyjemne, ale dopiero gdy się go zrozumiało. Błąd autora nie polega więc na tym że podkreśla wagę umiejętności pozostawania niewzruszonym wobec zmysłowego kontaktu, ale w jednoznacznym potraktowaniu problemu, który bynajmniej nie jest jednoznaczny i który wymaga przeanalizowania.
Zatem nawet zaawansowanie w takiej praktyce niewzruszoności, nie oznacza braku dyskryminacji i rozpoznania, iż pewne doświadczenia są niezbyt przyjemne, albo z tego czy innego powodu niekorzystne. I jeżeli można ich w prosty sposób uniknąć, to czemu nie?
W AN X: 72 grupa starszych mnichów, niezadowolona z hałasu jaki powodowali odwiedzający Buddę, po stwierdzeniu że sam Budda określił hałas jako przeszkodę w medytacji, opuściła to miejsce udając się do pobliskiego lasu. Gdy Budda się o tym dowiedział, bynajmniej nie skrytykował mnichów za to że byli zbyt słabi by wytrzymać presję nieprzyjemnych dźwięków.
Wręcz odwrotnie, pochwalił tych mnichów. Oczywiście często nie da się uniknąć takiej presji, ale wtedy jeżeli ktoś potrafi zawiesić myślenie, to tym lepiej dla niego. A jak nie jest odpowiednio zaawansowany by tego dokonać, to oczywiście przynajmniej powinien próbować uniknąć emocjonalnych reakcji zrodzonych z ignorancji i braku rozeznania.
Pewne doświadczenia są bardziej wysublimowane niż inne, i inteligentny człowiek będzie je preferował niezależnie od tego jak bardzo udanie rozwinął swą niezależność wobec zmysłowego kontaktu.
Przykładowo po wejściu w drugą jhanę mogą się pojawić u medytującego myśli, Sutta mówi: "odczuwa je jako dolegliwość ..." AN IX 34
Zatem o ile medytacja z myśleniem: "kiedy uda mi się przestać myśleć?" faktycznie nie jest zbyt dobrym pomysłem na to by udało nam się zawiesić myślenie, każdy rozsądny medytujący będzie preferował drugą jhanę niż pierwszą. I teraz, oprócz pierwszej jhany, zawieszenie myślenia jest jednym z czynników wyższych stanów koncentracji. Zatem kto lekceważy przyjemność wynikającą z takiej absencji, zdecydowanie powinien redefiniować swe idee na temat przyjemności będącej w zgodzie z Dhammą. Gdyż taka absencja nie tylko jest przyjemna, ale też przynosi bezpośrednią korzyść:
Pożądanie, Władco bogów, wyłania się z myślenia. Kiedy umysł myśli o czymś, powstaje pożądanie; kiedy umysł nie myśli o niczym, pożądanie nie powstaje. DN 17
Innymi słowy niezdolność do zaprzestania myślenia, gdy się tylko ma na to ochotę, jest jednym z aspektów pragnienia dlatego też poza jhanami, to raczej bardzo rzadkie zjawisko, by ktoś potrafił zawiesić myślenie. I sam fakt że ktoś to potrafi, przynajmniej na jakiś czas,* wydaje się świadczyć że poczynił już pewne postępy w praktykowaniu Dhammy.
*Jak wiemy z Sutty MN 20 arahat myśli tylko takie myśli które chce myśleć i nie myśli tego czego nie chce, co implikuje możliwość zawieszenia myślenia na tak długo jak tylko ma on ochotę, nawet bez pomocy drugiej jhany.
I tak absolutnie nie ma żadnego problemu w zawieszeniu myślenia, jest to przyjemność całkowicie zgodna z Dhammą, problem raczej polega na tym że większość ludzi po prostu tego nie potrafi, i nie znając tej przyjemności albo ją lekceważy albo nawet uważa za niemożliwą do osiągnięcia. Praktykującego zgodnie z Dhammą nie trzeba jednak przekonywać do takiej przyjemności:
Gdy tak trwałem, pilny, energiczny i samo-opanowany, myślenie z wyrzeczeniem pojawiło się u mnie. Rozumowałem tak: "Pojawiło się u mnie myślenie z wyrzeczeniem. To nie prowadzi do mojego zmartwienia, czy do zmartwienia innych, czy do zmartwienia obu, jest to pomocne w zrozumieniu, nie promuje dokuczliwości, prowadzi do wygaszenia. Jeżeli będę myślał o tym i rozważał o tym nawet całą noc, nawet cały dzień, nawet całą noc i dzień, nie przewiduję w tym niczego czego można by się obawiać, tyle że takie ciągłe myślenie i rozważanie może zmęczyć me ciało, dręczy umysł a udręczony umysł jest daleki od koncentracji". (Zgodnie z tym) uspokoiłem umysł w sobie, uciszyłem go do bezobiektowości i skoncentrowałem. Dlaczego? By nie dręczyć umysłu.
MN 19
... jest przebywanie, odkryte przez Tathagatę, mianowicie wejście i trwanie w pustce wewnętrznej przez nie wnoszenie do umysłu żadnych znaków. Jeżeli Tathagata trwa tak w tym przebywaniu i jest odwiedzany przez mnichów czy mniszki, przez świeckich wyznawców, mężczyzn i kobiety, przez nauczycieli innych sekt lub ich zwolenników, to przy takich okazjach, gdyż jego umysł dąży do odosobnienia, jest oderwany, rozmiłowany w wyrzeczeniu i zakończył ze wszelkimi stanami wywołującymi skazy, Tathagata będzie dawał tylko taką mowę która jest związana z wyproszeniem.
Zatem Anando, jeżeli mnich pragnie;"Żebym potrafił wejść i trwać w pustce wewnętrznej", to ten mnich powinien uspokoić, ustabilizować, zjednoczyć i skoncentrować umysł wewnętrznie.
Animitta samadhi - koncentracja na opróżnionym umyśle jest remedium dla umysłu uprzednio uzależnionego od zmysłowej gratyfikacji. I tak, mnichowi którego umysł uległ obsesji zmysłowych przyjemności czcigodny Ananda udziela pouczenia, mówiąc iż jego problem wynikia z nieodpowiedniego nakierowania umysłu na znak piękna, od którego trzeba się odwrócić i kontemplować wyobcowanie wobec wszystkich determinacji, widząc je jako bolesne i nie-ja. I oprócz innych metod wymienia on koncentrację umysłu na bez-obiektowości. SN VIII : 4
Dhamma jest dla mądrego, nie dla niemądrego (AN VIII 30), w tym wypadku należy umieć odróżnić awersję wobec tego co nieprzyjemne - dla utrzymującego celibat myśli zmysłowego pożądania są odczuwane bez wątpienia jako nieprzyjemne - a zręczną metodą ucieczki od tego co nieprzyjemne, w przyjemność zgodną z Dhammą. Sutty powiadają że różnica pomiędzy świadomością a zrozumieniem jest taka iż zrozumienie trzeba rozwinąć, a świadomość trzeba w pełni zrozumieć (MN 43). A nie da się tego dokonać gdy naszą świadomość zapełniają obiekty.
Z rozmów z Nisargadattą Maharajem:
P: Co jest medytacją, jakie są jej narzędzia?
M: Tak długo jak jesteś początkującym, pewne sformalizowane medytacje czy modlitwy mogą być dla ciebie dobre. Ale dla poszukiwacza rzeczywistości jest tylko jedna medytacja – rygorystyczna odmowa utrzymywania myśli. Być wolnym od myśli samo w sobie jest medytacją.
P: Jak to się robi?
M: Zaczynasz pozwalając myślą płynąć i obserwujesz je. Sama obserwacja spowalnia umysł aż do czasu, gdy zatrzymuje się zupełnie. Gdy umysł jest już cichy, utrzymuj go cichym. Nie daj się znudzić spokojowi, bądź w nim, wejdź weń głębiej. (…) Obserwuj swe myśli i siebie obserwującego myśli. Stan wolności od wszystkich myśli wydarzy się nagle i to przez jego błogość go rozpoznasz.
P: Ale myślenie, rozumowanie jest normalnym stanem umysłu. Umysł po prostu nie potrafi się zatrzymać.
M: To może być stan nawykowy, ale nie musi być stanem normalnym. Normalny stan nie może być bolesny, podczas gdy błędny nawyk często prowadzi do chronicznego bólu.
Umysł powinien być normalnie w zawieszeniu, nieprzerwana aktywność jest stanem chorobowym.
Ewagriusz z Pontu (wypisy z pism)
Nie będziesz mógł modlić się w sposób czysty, jeśli jesteś wypełniony materialnymi rzeczami i oddajesz się ciągłym troskom. Modlitwa bowiem jest odsunięciem wyobrażeń.
I jeden jest rodzaj modlitwy: obcowanie umysłu z Bogiem, które zachowuje umysł pozbawiony obrazu. Umysł zaś nazywam pozbawionym obrazu, który w czasie modlitwy nic cielesnego sobie nie wyobraża.
Szczęśliwy umysł, który w czasie modlitwy osiągnął doskonały stan uwolnienia od wyobrażeń.
Modlitwa jest stanem umysłu, niszczycielką wszelkiego ziemskiego wyobrażenia.
… tronem Boga jest czysty umysł.
Nie nadawaj w sobie kształtu temu co Boskie kiedy się modlisz, a zrozumiesz.
Przyczyną zbłąkania umysłu jest próżna chwała, przez nią poruszany umysł usiłuje opisać Bóstwo za pomocą kształtów i figur.
Nie zobaczy umysł miejsca Boga w sobie samym, jeśli nie stanie ponad wszystkie myśli /pozostające/ przy rzeczach /zmysłowych/. Nie stanie zaś ponad nie jeśli nie wyzuje się z namiętności, które wiążą go za pomocą wyobrażeń z rzeczami zmysłowymi. A namiętności usunie się przez cnoty, natomiast myśli – przez duchową kontemplację …
Tak jak nie można w zmąconej wodzie dojrzeć swojej twarzy, tak również umysł nie będzie mógł zobaczyć Pana jakby w zwierciadle, nie zaprowadziwszy wewnątrz porządku i nie oczyściwszy duszy z cielesnych namiętności.
Umysł nie może posunąć się naprzód ani nie uskuteczni owej pięknej migracji, i nie może przebywać w krainie /bytów/ bezcielesnych, jeśli nie doprowadzi do ładu swego wnętrza, bowiem niepokój o sprawy domowe sprowadza go zwykle tam skąd wyszedł.
Życie monastyczne spełnia się nie tylko w oddzieleniu się ascety od świata rzeczy, ale prowadzi do oddzielenia się umysłu od świata myśli.
Jak widzimy chrześcijański mnich-filozof rozumie dobrze że myśli i intencje powstają na bazie imienia-i-materii (AN IX 14) i że do zrozumienia świadomości wskazane jest oderwanie jej od imienia-i-materii.
Kazda świadomość jest świadomością czegoś: mianowicie imienia-i-materii, w skupieniach niematerialnych choć brak materii, ciągle występuje intencjonalność, percepcja i uczucie. By poznać bezpośrednio prawdę o świadomości należałoby osiągnąć ostatni poziom medytacyjny, nazywany wstrzymaniem percepcji i uczucia. O ile jakikolwiek błędny pogląd może być formułowany tylko gdy świadomość jest powstała współzależnie, wstrzymanie świadomości, choćby temporalne jak w tym osiągnięciu musi dawać bezpośrednią wiedzę. Otóż świadomość zwykłego człowieka zawsze wskazuje na obecność podmiotu, kogoś, osoby (sakkaya) żyjącej w świecie. A to jest związane z determinowaniem tego czym te moje "ja" jest. W osiągnięciu wstrzymania percepcji i uczucia, to już niemożliwe, zatem ignorancja nie jest w stanie przetrwać tego osiągnięcia.
Ale w większości wypadków musimy obejść się bez takiego osiągnięcia, to co konieczne do ustanowienia właściwego poglądu to pochwycenie znaku umysłu, (oczywiście opisujemy rzeczy pod kątem zrozumienia natury świadomości):
Mnisi, nie jest możliwe, by mnich rozmiłowany w towarzystwie, cieszący się towarzystwem, oddający się uciesze towarzystwa, rozmiłowany w grupie, cieszący się grupą, oddający się uciesze grupy, odnalazł rozmiłowanie w samotności, podczas samotnego przebywania. Nie jest możliwe, by ten kto nie odnajduje rozmiłowania w samotności, podczas samotnego przebywania, uzyskał znak umysłu. Nie jest możliwe, by ten kto nie uzyskał znaku umysłu, wypełnił właściwy pogląd. Nie jest możliwe, by ten kto nie wypełnił właściwego poglądu, wypełnił właściwą koncentrację. Nie jest możliwe, by ten kto nie wypełnił właściwej koncentracji, porzucił skazy, nie jest możliwe by zrealizował wygaszenie. AN VI 68
Na początku praktyki, o ile już nie urodziliśmy się z wiedzą o Dhammie, wszystko co umysł zna, zna poprzez zmysły, albo jako obiekty mentalne które były uprzednio obserwowane przez zmysły, albo też stany emocjonalne, percepcje, albo ... w skrócie wszystko oprócz tego czym jest sam umysł. Znak umysłu oznacza zatem rozpoznanie milczącego tła, pola w którym pojawiają się obiekty mentalne. Zatem jednym z podstawowych zadań koncentracji umysłu przez początkującego jest bezpośrednie doświadczenia tego milczącego tła każdego doświadczenia. W czym oczywiście bardzo pomaga absencja myślenia. I jakąkolwiek metodę zjednoczenia dotychczasowo rozproszonego umysłu wybierzmy*, jeżeli będziemy wytrwali w tej praktyce, pomału, pomału takie wyrwy w myśleniu gdzie to co uprzednio było tłem doświadczenia wychodzi na plan pierwszy, zaczną się "samoistnie" pojawiać. Naszym zadaniem jest uchwycenie tego znaku umysłu, rozszerzenie i pogłębianie tych przerw.
*By pozbyć się różnych dolegliwości Budda rekomemenduje nam stosowne remedia:
Odpychające aspekty ciała powinny być kontemplowane aby zaniechać pożądania; przyjazność powinna być kontemplowana aby zaniechać złej woli; uważność oddychania powinna być praktykowana w celu usunięcia dyskursywnych myśli; percepcja nietrwałości powinna być kontemplowana w celu eliminacji wyobrażenia "jestem". (...)
Trywialne myśli, subtelne myśli
Przychodzą kusić umysł i odchodzą;
Nie rozumiejąc tych myśli w umyśle,
Serce gubi się goniąc za nimi tam i z powrotem.
Człowiek rozumiejący te myśli w umyśle
Powstrzymuje je energicznie uważnością.
A oświecony skończył z nimi wszystkimi;
Bo żadne pokusy nie nawiedzają jego umysłu.
Itv 4:1
I teraz jak wiemy z uprzednio cytowanej Sutty, bez uchwycenia takiego znaku umysłu po prostu niemożliwe jest pojawienie się właściwiego poglądu. Tak jak to zostało opisane przez współcześnie praktykujących o ile takie wyrwy w myśleniu są temporalne, wizja Dhammy implikuje trwałą "stratę wymiaru myśli".
To nie oznacza bynajmniej że umysł sotapanny jest stale opróżniony i pusty, to oznaczałoby raczej stan arahata. Jednak mimo tego że sotapanna może w dość znacznym stopniu być "prześladowany" przez mniej więcej wszystkie negatywne stany emocjonalne jakich ofiarą jest zwykły człowiek, jakiekolwiek takie doświadczenia jest widziane na tle milczącego tła umysłu które oferuje ucieczkę w spokój wolny od chciwości, nienawiści i złudzenia.
Taki wgląd w milczące tło umysłu możemy nazwać "małą pustką", i choć od tego doświadczenia czy raczej absencji pewnego doświadczenia jeszcze daleka droga do pełnego wkroczenia w pustkę, to zapewnia on trwały i niezmienny standard przyjemności, dający sotapannie możliwość rozpoznania jakiegokolwiek doświadczenia, niezależnie czy związanego z przyjemnym czy bolesnym uczuciem jako bolesne ze względu na swą temporalność.
Nieco szerzej temat jest omówiony tutaj
Podsumowując, o ile droga do wyzwolenia leży w dezidentyfikacji z jakimkolwiek doświadczeniem, i faktycznie umiejętność pozostawania niewzruszonym wobec jakiegokolwiek kontaktu zmysłowego jest fundamentalną praktyką w Dhammie, i nie sposób jej przecenić, to patrząc na doświadczenie pod innym kątem, który bynajmniej nie neguje niewzruszoności, inteligentny człowiek nie powinien sobie odmawiać przyjemności zgodnej z Dhammą. Nie należy mylić awersji wobec bolesnego uczucia ze słuszną niechęcią wobec tego co dzięki właściwemu poglądowi rozpoznawane jest jako bolesne. To zupełnie inne rzeczy i o ile faktycznie wobec nieprzyjemnego zmysłowego doświadczenia czasami nie pozostaje nam nic innego jak pogodna akceptacja i kontemplacja jego nietrwałości, czy w jakkolwiek inny sposób opiszemy to co zostało nazwane "wytrzymywaniem presji", to wobec nieprzyjemnych szkodliwych myśli zgodnie z Dhammą nie może być mowy o jakimkolwiek akceptacji, przeciwnie MN 20 podaje wiele metod przy pomocy których można się takich myśli pozbyć.
Co więcej Budda jasno określa pewien typ wysiłku:
A jaki jest wysiłek przez porzucenie? Tu, mnich nie toleruje powstałej zmysłowej myśli, porzuca ją, usuwa ją, unicestwia ją i niszczy ją. Nie toleruje powstałej myśli złej woli, porzuca ją, usuwa ją, unicestwia ją i niszczy ją. Nie toleruje powstałej myśli o krzywdzeniu, porzuca ją, usuwa ją, unicestwia ją i niszczy ją. Nie toleruje jakichkolwiek powstałych niekorzystnych stanów, porzuca je, usuwa je, unicestwia je i niszczy je. To nazywa się wysiłkiem przez porzucenie. AN IV, 14
I jeżeli mnich nie podejmuje takiego wysiłku, to albo dlatego że jest niemądry albo leniwy:
Mnisi, jeżeli zmysłowa myśl, myśl złej woli, czy myśl o krzywdzeniu powstaje u mnicha, podczas gdy chodzi, i toleruje ją, nie porzuca jej, nie usuwa jej, nie unicestwia jej, i nie niszczy jej, wtedy o tym mnichu powiada się, że jest pozbawiony entuzjazmu i obawy; jest cały czas, stale leniwy i bez energii, podczas gdy chodzi. (...)
Mnisi, jeżeli zmysłowa myśl, myśl złej woli, czy myśl o krzywdzeniu powstaje u mnicha, podczas gdy leży, i nie toleruje jej, porzuca ją, usuwa ją, unicestwia ją i niszczy ją, wtedy o tym mnichu powiada się, że jest entuzjastyczny i obawia się błędnego zachowania; jest cały czas, stale energiczny i zdecydowany, podczas gdy leży.
Czy to chodząc czy stojąc,
siedząc czy leżąc,
ten kto myśli złe myśli
połączone z domowym życiem
wszedł na złą ścieżkę,
zauroczony złudnymi myślami:
taki mnich nie może osiągnąć
najwyższego przebudzenia.
Ale ten, co niezależnie czy chodzi,
stoi, siedzi, czy leży,
uspokoił swe myśli
i rozmiłowuje się w uspokojeniu myśli:
taki mnich jak ten może osiągnąć
najwyższe przebudzenie.
AN IV, 11
Na koniec warto pamiętać, że generalnie tradycja duchowa rozpoznaje wyższą jakość medytacji która wprowadza nas w taką absorpcję, że całkowicie tracimy kontakt ze światem pięciu zmysłów. I faktycznie każdy wyższy etap coraz subtelniejszej świadomości jest rozpoznawany przez Buddę jako coraz wyższa przyjemność. (MN 59)
Zabawną historię znajdujemy w D 16 gdzie Budda wspomina że kiedyś podczas silnej burzy z piorunami cztery woły i dwóch ludzi zginęło. Dość spory tłum zebrał się blisko jego miejsca pobytu, i Budda spytał się co się stało? Rozmówca wyraził zdziwienie, że mimo tego że Budda był na miejscu, ani nic nie słyszał, ani nic nie widział, a jednak był świadomy. Coś podobnego miał na myśli Joubert, kiedy zapisał w swoich notatkach: "żyć bez ciała!" Obecnie ludzie potrafiący osiągnąć taki stopień absorpcji są rzadkością, ale bynajmniej nie jest wykluczone że przy odpowiedniej determinacji może nam się to udać nawet i dziś. I tak jak powiedzieliśmy choć takie absorpcje nie koniecznie prowadzą do właściwego poglądu, to przynajmniej oferują możliwość przyjemnego spędzenia czasu, dodatkowo likwidują identyfikację z ciałem, które po prostu znika z pola świadomości. I jak wiemy z Suttr zanim dojdzie do wstrzymania percepcji i uczucia, trzeba pozbyć się balastu myśli, które Sutty określają jako werbalną determinację. I jeżeli ktoś potrafi zawiesić myślenie, to jest już na dobrej drodze do coraz subtelniejszych przyjemności zgodnych z Dhammą. Zawieszenie myślenia ułatwia dezidentyfikację z myślami, zniknięcie ciała z pola percepcji ułatwia dezidentyfikację z ciałem, wstrzymanie percepcji i uczucia uwalnia od jakiegokolwiek błędnego poglądu opartego na identyfikacji z jakimkolwiek aspektem doświadczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.