środa, 28 lutego 2024

Intymna i ciepła samotność Béli Hamvasa


Niełatwo znaleźć polskie tłumaczenia jego książek, podobnie jak do niedawna nie było to łatwe nawet na Węgrzech. Biorąc pod uwagę, ile miał do przekazania światu i jak wszechstronna była jego wiedza, nie napisał ich wiele albo raczej nie wydano ich wiele, raptem to, co ocalił i odtworzył, kiedy władze skutecznie próbowały wyrugować jego myśl z literatury. Ale też nie spieszył się, bo jak sam mówił „z czymś takim nie można się spieszyć”. Jednak to, co napisał i co opublikowano, podobno należy czytać chronologicznie, nie tylko dla poznania samego Béli Hamvasa, ale i  jako linearnej historii świata ukrytego pod podszewką brudnej codzienności.

Po polsku to zaledwie „Filozofia wina” (Studio Emka, 2000, tłum. Tadeusz Olszański), wydany niedawno zbiór esejów „Księga gaju laurowego i inne eseje” (Wydawnictwo Próby, 2022, tłum. Teresa Worowska) czy opublikowany ponad trzydzieści lat temu w Literaturze na Świecie „Karnawał” (Literatura na Świecie, 1989, tłum. Szczepan Woronowicz, Elżbieta Sobolewska) i inne tamże eseje.

Jednak nie tylko pisarzem był Hamvas, ale i tłumaczem. To w językach znajdywał swój odrębny świat, przed którym uciekał w grekę, hindi czy chiński. Tłumaczy między innymi Prousta, filozofów od Laoziego, Pitagorasa po Nietschego. Jest też autorem przekładu Biblii.

Przychodzi na świat w Preszowie, by wraz z rodzicami przeprowadzić się wkrótce do Bratysławy, do której po wojnie nie wróci już nigdy. Wyznanie, według niepisanych wówczas zasad, przejmuje niejako po ojcu, ewangelickim pastorze Józefie Hamvasu. To siostry przyjmą wychowanie katolickie ze strony matki, jednak mały Béla będzie musiał przesiąkać i tamtym wyznaniem, o czym świadczyć będzie już w dorosłym życiu, jako ten, którego duchowość wynikać będzie z połączenia, czy też – co bliższe Hamvasu – pogodzenia tak wielu religii.

Miał być muzykiem, takie było marzenie jego rodziców. Może dobrze się stało, że choć wrażliwy na dźwięki i wykształcony w budapesztańskim konserwatorium nim nie został, bo przecież wówczas nie ukryłby swojej pasji ani na wojnie, ani tym bardziej pracując na budowie. Muzycznej wrażliwości i wykształceniu da wyraz w wielu esejach, jak w tym zatytułowanym „Śpiew ptaków”, gdzie zapisuje nutami dźwięki kosa: „Tamtego roku, doskonale to pamiętam, spostrzegłem kosa. Śpiewał tę samą melodię raz po razie. (…) Zapisałem ją nutami. (…) Zrozumiałem, zrozumiałem pieśń ptaka.” Dalej pisze, że dźwięki kosów wydały się jemu raz orfeuszowskie, innym razem mozartowskie.

Poza czułością na dźwięki musi mieć też Hamvas duże poczucie oddania narodowi, skoro ten wrażliwy chłopiec, wychowany w otoczeniu kobiet i rodzinnego ogrodu kiedy wybucha I wojna światowa zaciąga się do wojska.

Wojna nie będzie dla niego najlepszym czasem, jak dla wielu młodych ludzi, którzy woleliby przekuć miecze na lemiesze. Jednak Hamvas z wojny wychodzi chyba bardziej niż większość żołnierzy poturbowany, dźwigając rozsypany obraz świata. Nie sprzyjają też układaniu nowego liczne przeprowadzki, w wyniku których Hamvas traci związek z domem. Po załamaniu nerwowym, szpitalu i sanatorium z tego wynikającym wraca do domu odmieniony. Czy rzeczywiście? Może ze swoją struną wrażliwą na odbiór świata nigdy tam nie przystawał? Może odmianą była chęć zawalczenia o świat, który mimo wszystko go zawiódł?

Po studiach filologicznych w Budapeszcie pracuje jako dziennikarz. Choć wydawać by się mogło, że dla człowieka, który ukojenie znajduje w pisaniu, to wymarzony kierunek, Hamvas w żurnalizmie (jak nazywa uprawiany przez siebie zawód) wytrwa raptem trzy lata. Podejmuje pracę w bibliotece, z nadzieją, że bliskość słowa i źródeł będzie drogą do zrozumienia świata, a możliwość czytania bez ograniczeń pozwoli znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania. A te dotyczyły szczególnie kondycji świata i jego upadku. W bibliotece pracuje z przerwami – do wybuchu II wojny światowej, a później, po wojnie do 46 roku. Będą to jedyne osobiste wybory drogi zawodowej. Pozostałe podyktuje reżim, ze szczególnym naciskiem na marksistę György’a Lukács’a (jego alter ego, antypatycznego Naphtę, stworzył sam Tomasz Mann), któremu intelekt Hamvasa stanął na drodze do wizji świata.

Choć najpierw będzie to półśrodek, kryjówka – dosłownie i w przenośni – gdzie Béla Hamvas, by w spokoju dawać upust swojemu widzeniu świata i pasji pisarza, zatrudni się jako ogrodnik. „Wybieram ogród i bibliotekę, milczące spacery” napisze później w eseju „Złote dni”.

To podczas tej pracy pisze powieść „Karnawał” i wreszcie przy uprawianiu owoców i warzyw znajduje czas na uzupełnienie wielkiego dzieła, trzy tomowej „Scienta sacra” (Święta wiedza).

Właśnie z tego alibi ogrodniczego, jak je nazywa, wyciągnie go reżim, zarzucając bumelanctwo i unikanie pracy dla wspólnego dobra państwa.

Ten wszechstronnie wykształcony myśliciel w 1951 roku zostaje zdegradowany do roli robotnika fizycznego. Trafiając na wielkie budy, które mają świadczyć o wznoszeniu nowego państwa, jest magazynierem, czasem robotnikiem, a nawet stróżem. Tak przez trzynaście lat.

Musieli być zaskoczeni jego erudycją ci, którym zdarzało się wdać w dyskusję z człowiekiem z kielnią w dłoni, jaką na co dzień posługiwał się w tej pracy. I znowu ta praca na wielkich budowach socjalistycznych Węgier dawała możliwość oddechu, oddania się pasji i żądzy poznawania świata z literatury. Odkładając narzędzia pracy budowniczego,, brał do ręki pióro i co wyczytał, to notował.

Z tych notatek powstaje „Patmos”, w którym Hamvas staje się współczesnym ewangelistą próbującym zrozumieć apokalipsę, do jakiej podąża ludzkość.

O tym, że praca na budowie czy w ogrodzie nie była taka zła, a była właściwie miejscem, zdawałoby się dla Hamvasa idealnym, odczytujemy w eseju „Złote dni”, gdzie pisze: „środowisko umysłowe w moim kraju bardzo mi pomogło w wyborze tej postawy.” Nie odnalazł się Hamvas wśród sobie bliskich, nie po drodze była jego duchowość, której służył, o czym pisał dalej w tym samym eseju: „Możliwe, że ta duchowość przeciwstawia się interesom tutejszego środowiska.”

Zatem wybrał dla siebie możliwie najlepiej.

Miał w sobie Hamvas coś z Rilkego, którego pisanie uważał za wsobne, dla siebie, nie na zewnątrz. Taki był i autor „Filozofii wina”, chciał pisać dla siebie, nie dla poklasku. I jeszcze dla innych takich jak on. W tego rodzaju pisaniu odnajdywał drogę, którą kochał – „rodzaj szlachetności umysłu”, który pozwala pisać do wewnątrz.

W eseju dotyczącym twórczości austriackiego poety (Listy Rilkego)

"pisał: „zdumiewające jak wielu ludzi pragnie się przedstawić na zewnątrz. Nie ma takiej ofiary, jakiej by nie ponieśli” – sam jednak ponosił ofiarę dla możliwości pisania do wewnątrz, dla jemu bliskich. Z pewnością Béla Hamvas pisał dla siebie, nie dla poklasku – pytanie czy przegrał? Pewnie trochę tak – bo ciężka praca, skromne życie, być może smutek z powodu niemożności publikacji i wreszcie ten, tak długi, nawet pośmiertny brak uznania. Koniec końców okaże się jednak, że warto, bo każda ofiara, nawet jeśli stanie się to o wiele za późno, okaże się silniejsza.

W myśl tego, co pisał o Rilke, sam odrzuca agon, jak określa z języka greckiego arenę chełpliwości i poklasku. I choć szukał wśród ludzi intelektualnych towarzyszy, pragnął rozmów, które budują i wyjaśniają, choćby dają odpowiedź na nurtujące go pytanie – odkąd ludzkość jest w kryzysie, upatrując w odnalezieniu klucza rozwiązanie na problemy świata.

Życie w samotności traktował jako pełniejsze. I nie dlatego, że stronił od ludzi, ale z powodu zepsucia świata. „Nuda życia zbiorowego” – to widział we wspólnym działaniu.

Uciekał od agonu, choć nie mógł przewidzieć, że ta ucieczka zakończy się jednak sławą, której Hamvas nie pragnął. I był w tym swoim przekonaniu niezwykle ufny, szczególnie kiedy pisał w eseju „Lustro”: „Człowiek, powiadają, tym się różni od innych stworzeń natury, że jest egoistyczny. To fałszywe przekonanie.” I choć składał ten ludzki altruizm na barki głupoty, to w końcu widział człowieka dobrym, choć może nieco zagubionym.

To, że Hamvas, opuszczając wir świata, staje się outsiderem, pokazuje nieszczęsny obraz społeczeństwa. Tym bardziej smutny, że niezmienny. Jakie poglądy może budować ludzkość, jaką planować przyszłość, jeśli opiera się na powielanych opiniach innych, sama nie potrafiąc nic zbudować?

Nie może dziwić w tej sytuacji wyobcowanie człowieka, który wyrastał ponad, choć nie z potrzeby wywyższania, ale raczej chęci zrozumienia.

Pragnął Hamvas zrozumieć człowieka, poprzez jego poznanie od początków dziejów istnienia ludzkości. To właśnie w początkach szukał wyjaśnienia jej zepsucia.

Pod koniec życia ma poczucie nieznośności i ciężaru, jakim staje się szczególnie dla swojej żony. Ogarniająca go depresja, niepogodzenie być może z niemożliwości przedostania się pod podszewkę świata sprawią, że nie podniesie się z tego stanu nigdy. Umiera w wyniku wylewu krwi do mózgu.

Pozostawia po sobie tysiące stron, które wcześniej kolportuje po znajomych, nie bezpodstawnie wierząc, że tam jego słowa będą miały szansę przetrwać."

Mówią o Hamvasu, że dotknęło go sacrum, niczym Bacha. I pewnie jest w tym ziarno prawdy, w którym autor „Scienta sacra”, podobnie do tworzącego u boku Boga Bacha, wysyła światu lekcje zachwytu w swoich słowach. Uświęca codzienność, uwalniając się od gonitwy, by zachwycić się światem.

Być może, jak w eseju „Księga gaju laurowego” otwierającym pierwszy dla polskiego czytelnika zbiór esejów o tymże tytule, nie umiał wybrać życia między snem a jawą? Śnił, żyjąc o świecie, w którym ludzie zaskoczą go, niczym drzewa laurowe, co tylko krzewami miały być, a wyrosły tak duże i silne. W tym samym zbiorze, we wspominanym tu często eseju „Złote dni”, napisze: „Wziąłem na siebie cały ciężar odpowiedzialności za własną opinię”, co świadczyć może o tym, jak świadomie i uparcie dążył do celu, bez skrótów.

„Na tamtym świecie na pewno przedstawię wszystko z dokładnością i prawdą należną przedmiotowi opowieści” – taką obietnicę składa czytelnikowi w eseju „Śpiew ptaków”. I jako pragnący, podobnie do Béli Hamvasa zrozumieć przyczyny upadku świata, łapiemy tego wybitnego filozofa życia za słowo.

Do zobaczenia i porozmawiania człowieku w kosmosie.

Monika Mellerowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.