Oczywiście o ile takowa bomba istnieje, bez wątpienia Izrael ją ma. Nie mniej gdy zaczniemy się wgłębiać w zagadnienie, pojawia się wiele znaków zapytania. Pewne obiekcje są natury technicznej, pewne w zupełności dostępne amatorom.
Tu przedstawiam parę fragmentów książki: Death Object - Exploding the Nuclear Weapons Hoax autorstwa Akio Nakatani.
Istnienie bomby atomowej jest brane przez większość populacji jako tak samo pewne jak 2+2=4, albo to że ziemia jest okrągła. O ile skłaniam się ku temu, że ziemia faktycznie jest mniej więcej okrągła, w tym wypadku bardziej interesującą wydaje się dialektyka czy jestem kimś żyjącym na ziemi, okrągłej czy jakiejkolwiek innej, czy też wszelka rzeczywistość poznawana przez zmysły znajduje się we mnie. O ile w przypadku gdy uważam się za człowieka, ta alternatywna interpretacja doświadczenia wydaje się być absurdalną. Jednak gdy uzna się że ciało ludzkie jest tylko jednym z obiektów w polu świadomości, i to że większość ludzi uważa się bardziej za ludzi niż za świadomość obserwującą rzeczy w przestrzeni i czasie wynika z postawy wobec ciała: to moje, tym jestem, to moje ja, to propozycja że jesteśmy raczej świadomością niż ciałem, nie jest bynajmniej tak absurdalna. Jeżeli się taką wydaje to tylko z powodu pewnego mentalnego nawyku, który bierze za pewne to co wcale pewne nie jest. Bycie człowiekiem jako esencja Grzechu Pierworodnego?
Zatem kwestionowanie istnienia bomby atomowej może być, w terminologii Hadota, ćwiczeniem duchowym, pewnego rodzaju treningiem w kwestionowaniu naszych nawykowych założeń.
Czy autor książki ma rację? Na tym etapie przyznam że dopuki ktoś faktycznie nie użyje tej broni, która w jednej chwili zniszczy całe miasto, jestem raczej dość sceptyczny co do jej istnienia.
Świadectwo Siewierskiego
Alexander P. de Seversky (7 czerwca 1894 - 24 sierpnia 1974) był rosyjsko-amerykańskim pionierem lotnictwa, wynalazcą i wpływowym zwolennikiem strategicznej siły powietrznej. Wkrótce po zakończeniu wojny odbył podróż inspekcyjną do Hiroszimy i Nagasaki. Jego obserwacje i wnioski są szczególnie cenne, ponieważ miał duże osobiste doświadczenie w bombardowaniach i działaniach powietrznych, a także głęboką koncepcyjną i teoretyczną wiedzę na temat materiałów wybuchowych i skutków wybuchów. Sprawozdanie z jego podróży zostało opublikowane w artykule magazynu z 1946 r., który został szerzej omówiony jako rozdział w jego książce z 1950 r. „Air Power: Key to Survival”.
Severskiemu zarzuca się czasami stronniczość. Czasami mówi się, że w mylący sposób zminimalizował przerażającą moc broni atomowej, aby z góry uprzedzić lub złagodzić amerykańskie poczucie winy w oczach opinii publicznej za zrzucenie bomby na pogrążoną w ruinie Japonię. To niedorzeczny zarzut, ponieważ w 1946 roku nie było powodów do zmartwień. Opinia publiczna w przeważającej mierze zaakceptowała użycie bomby.
Nie było też zbyt wiele lęku, aby się uspokajać. USA były jedynym posiadaczem broni nuklearnej. Bardziej prawdopodobne jest, że obserwacje Severskiego były dokładnie takimi, jakimi je postrzegano – szczerą oceną racjonalnego, trzeźwego i posiadającego dużą wiedzę wojskowego (który całkowicie wierzył w istnienie bomby atomowej i który jedynie kwestionował część szumu informacyjnego wokół jej efektów). Raport ten w niewielkim stopniu przyczynił się do zjednania mu sympatii amerykańskiego reżimu politycznego, chcącego zaszczepić strach u nowych powojennych przeciwników.
Po odwiedzeniu głównych obszarów Pacyfiku przybyłem do Japonii. Badania, do których zostałem przydzielony, rozpocząłem od lotu powietrznego po wyspach Honsiu i Kiusiu, które obejmują główną część przemysłowej Japonii. Przeleciałem nad Tokio, Jokohamą, Yokosuką, Nagoją, Osaką, Kobe, Akashi i dziesiątkami innych miast, które były przedmiotem intensywnego ataku powietrznego. Niektóre z tych miast są tak blisko siebie, że sprawiają wrażenie niemal ciągłego jednego ośrodka przemysłowego.
Wszystkie te obszary zniszczenia przedstawiały w przybliżeniu ten sam wzór wizualny. Mniejsze miasteczka zostały doszczętnie spalone. Widziane z góry dominował kolor różowawy – efekt, jaki wywołały stosy popiołu i gruzu zmieszanego z zardzewiałym metalem.
Podobne różowawe dywany rozścielały się w większych miastach, z tą różnicą, że wśród nich stały duże i małe, nowoczesne betonowe budynki i konstrukcje fabryczne, mosty o nienaruszonym stanie i inne obiekty, które przetrwały uderzenie. Wiele budynków oczywiście spłonęło, ale z powietrza nie było tego widać.
Byłem podekscytowany perspektywą widoku pierwszego miasta zbombardowanego bombą atomową, i przygotowany na radykalnie nowe widoki, jakie sugerowały ekscytujące opisy, które czytałem i słyszałem.
Ale ku mojemu całkowitemu zdziwieniu Hiroszima z powietrza wyglądała dokładnie tak samo, jak wszystkie inne spalone miasta, które widziałem!
Była tam znajoma różowa plama o średnicy około dwóch mil. Była usiana zwęglonymi drzewami i słupami telefonicznymi. Tylko jeden z dwudziestu mostów w mieście został uszkodzony. Skupiska nowoczesnych budynków Hiroszimy w śródmieściu stały pionowo. Było oczywiste, że wybuch nie mógł być tak potężny, jak nam wmawiano. To był raczej rozległy wybuch niż intensywny. Słyszałem o budynkach, które natychmiast strawił niespotykany dotąd upał. Jednak tutaj widziałem budynki nienaruszone konstrukcyjnie, a co więcej, zwieńczone nieuszkodzonymi masztami flagowymi, piorunochronami, pomalowanymi balustradami, znakami ostrzegającymi przed nalotami i innymi stosunkowo delikatnymi przedmiotami.
Na moście T, miejscu wycelowania bomby atomowej, szukałem „łysego miejsca”, w którym prawdopodobnie wszystko wyparowało w mgnieniu oka. Nie było go ani tam, ani nigdzie indziej. Nie udało mi się znaleźć żadnych śladów niezwykłych zjawisk. To, co widziałem, było w istocie repliką Jokohamy, Osaki lub przedmieść Tokio – znajomą pozostałością po obszarze drewnianych i ceglanych domów zniszczonych przez niekontrolowany ogień. Wszędzie widziałem pnie zwęglonych i bezlistnych drzew, spalone i niespalone kawałki drewna. Ogień był na tyle intensywny, że wygiął i skręcił stalowe dźwigary oraz stopił szkło, aż zaczęło płynąć jak lawa – tak jak w innych japońskich miastach.
Betonowe budynki znajdujące się najbliżej centrum eksplozji, niektóre zaledwie kilka przecznic od serca wybuchu atomowego, nie wykazały żadnych uszkodzeń konstrukcyjnych. Nawet gzymsy, daszki i delikatne dekoracje zewnętrzne pozostały nienaruszone. Szkło okienne było oczywiście rozbite, ale jednopanelowe ramy trzymały się mocno; jedynie ramy okienne składające się z dwóch lub więcej paneli były wygięte i wyboczone. Uderzenie wybuchu nie mogło zatem być niezwykłe.
(Reader’s Digest 1946 Alexander P. de Seversky)"
"Świadectwo lekarskie
Profesor Richard Muller (UC Berkeley) stwierdził, że: „Śmierć z powodu promieniowania i radioaktywności w Hiroszimie była naprawdę niewielka. Główną przyczyną śmierci był wybuch. Wydaje się to potwierdzać wypowiedzi z wywiadu generała brygady Crawforda F. Samsa (szefa Sekcji Zdrowia Publicznego i Opieki Społecznej Dowództwa Generalnego Najwyższych Mocarstw Sojuszniczych od 2 października 1945 r. do czerwca 1951 r.). Sams nie był sceptykiem broni nuklearnej. Zakładał i wierzył, że nad Hiroszimą zdetonowano broń atomową. Tym bardziej należy poważnie potraktować jego ocenę aktualnej sytuacji dotyczącej zgonów z powodu choroby popromiennej.
Ciekawym jest wyczuć napięcie, które najwyraźniej istniało w tamtym czasie między tymi, którzy chcieli odgrywać horrory atomowe (w celu odstraszenia od wojny lub przybierając postawę macho) a tymi, którzy chcieli je bagatelizować (aby wyglądać humanitarnie).
Żadna agencja ze Stanów Zjednoczonych nie mogła niczego założyć w Japonii bez naszej zgody. Projekt Manhattan był bardzo zainteresowany oceną szkód wyrządzonych przez bombę atomową, podobnie jak inne agencje. Publiczna Służba Zdrowia wysłała misję, Marynarka Wojenna wysłała ludzi. Przychodziło do mnie kilkanaście różnych grup lekarzy, którzy chcieli dowiedzieć się o skutkach bomby atomowej, nad którą miałem kontrolę. Pierwszą grupę zabrałem drugiego września, nie, to było mniej więcej trzeciego – do Hiroszimy. Wysłałem sześć ładunków samolotem i zszedłem na dół, aby przedstawić niektórych z naszych lekarzy. Kiedy po raz pierwszy byłem w Hiroszimie i trafiłem do tej grupy, włączyłem radio i pewien profesor z Columbii powiedział, że „każdy, kto dotrze do Hiroszimy w ciągu najbliższych pięćdziesięciu lat, umrze z powodu promieniowania”. Ciągle słyszelibyśmy te bzdury.
Powołałem wówczas wspólną komisję ds. ofiar bomb atomowych. Amerykański projekt był autoryzowany i finansowany przez Stany Zjednoczone – Komisję Energii Atomowej – ale nakłoniliśmy Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej do powołania tam komisji, więc obsadzono ją wspólnie z Japończykami. Rozpoczęliśmy długoterminowy projekt dotyczący skutków tego promieniowania.
Wspomniałem o środkach odstraszających przed wojną. Przyniesiono list, w którym Prezydent szukał nowego środka odstraszającego przed przyszłą wojną, ponieważ zawiodły siły powietrzne. Wiesz, „jeśli będzie kolejna wojna, siły powietrzne zniszczą cywilizację” i to zawiodło ponieważ zmasowane naloty nie rzuciły Niemiec na kolana.
Przeciwnie, strategiczne badanie wykazało, że produkcja wojskowa faktycznie wzrosła podczas naszych bombardowań. Zatem przedmiotem Listu z instrukcjami było: „Odtworzysz niszczycielski efekt bomby atomowej”. To ja ustalałem termin. Każdy, kto był w Hiroszimie i zmarł w ciągu sześciu miesięcy, niezależnie od tego, czy został potrącony przez rower, czy coś innego, zostałby przypisany bombie atomowej. Większość ofiar okazała się być ofiarami wysokich temperatur (wynikłych z ogniowej burzy).
Wybuchła bomba atomowa i w tym mieście mieszkało około 250 tysięcy ludzi. Innymi słowy, narażona była populacja o dużej gęstości. Kiedy bomba wybuchła, zginęło około 2 tysiące osób z 250 tysięcy – w wyniku wybuchu, promieniowania cieplnego, intensywnego promieniowania rentgenowskiego i gamma. Potem to, co się wydarzyło, przypomina trzęsienie ziemi. Wybuch powalił domy, hibachis powstawały pożary. Kiedy masz trzęsienie ziemi lub bombę atomową, wzniecasz pożary, a następnie ludzie zostają uwięzieni w budynkach. I znowu, poprzez niekończące się wywiady: „Gdzie byłeś?” „Gdzie był twój dziadek?” „Gdzie była babcia, kiedy to się wydarzyło?” Zebraliśmy dowody, które w skrócie wykazały, że spalenie około dwóch trzecich miasta zajęło około trzydziestu sześciu godzin.
Widzicie, to nie był „Bing” taki, jak reklama tutaj [powiedziała]: wybuchła bomba i miasto zniknęło. Nic takiego się nie wydarzyło. To była propaganda odstraszająca. Potem mówią: „Jedna bomba i Chicago znika”, wiesz? Wszystko, co musisz zrobić, to zajrzeć do magazynu Life i innych wydarzeń z lat 45, 46 i tak dalej. Próbuję tylko pokazać, jak to jest: „Zakończ wojnę jednym B-17”. Cóż, trzeba twardo stąpać po ziemi. O ile wówczas mogliśmy sobie wyobrazić, w ciągu trzydziestu sześciu godzin w wyniku uwięzienia, poparzenia i tak dalej zginęło około dwudziestu jeden tysięcy ludzi. To tak, jak ci, którzy zginęli w trzęsieniu ziemi [i późniejszym] pożarze. Następnie, jak powiedziałem, wyznaczyłem sześciomiesięczny termin każdemu, kto tam był, mimo że wyjechał itd., na wyznaczenie terminu śmierci w wyniku opóźnionych skutków promieniowania.
Jeden z nas zaprosił tam księdza, który powiedział, że według jego szacunków w wyniku wybuchu bomby zginęło 100 tysięcy ludzi. Cóż, widzisz, tak się nie stało. Nigdy nie zginęło 100 tysięcy ludzi. Kiedy wróciłem do tego kraju, z wojskowego punktu widzenia byłem przerażony, gdy odkryłem, że nasi główni planiści w Departamencie Wojny posługiwali się własną propagandą, 100 tysięcy zgonów, Bing! I [oni] to porównywali – mówiąc, że to największy zabójca, porównując to z liczbą ofiar śmiertelnych w Tokio, które zostało dosłownie zniszczone przez materiały wybuchowe. Właściwie bomba atomowa była cholernie kiepskim zabójcą w porównaniu ze śmiertelnością populacji narażonej na nalot dywanowy.
Powtarzałem im w sztabie generalnym, łącznie z szefem sztabu: „Jeśli możecie powstrzymać wojnę, na litość boską, róbcie to i wyolbrzymiajcie jej skutki, ile chcecie. Ale nie wierzcie własnej propagandzie, jeśli stosujecie ją do planowania wojskowego.” Właściwie bomba atomowa była kiepskim zabójcą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.