Korespondencje (z Brandówną i Konińskim)
Irzykowski pisze o listach dwukrotnie; w artykule Nieoficjalna literatura z roku 1913 i w recenzji książki Stefanii Skwarczyńskiej Teoria listu, recenzji zatytułowanej prowokująco - Czy list umiera? O zlekceważeniu życia indywidualnego (1938)44 . Sceptycznie opisuje zasadność współczesnych diagnoz przyczyn upadku epistolografii, której zaszkodzić miały doskonalsze pod względem technicznym formy komunikowania, „niestrawna receptywność” człowieka, ciągle spragnionego nowych wrażeń zewnętrznych i nieskorego do skupionego pochylenia się nad kartką papieru. Ma bowiem nadzieję, i formułuje ją w zwieńczeniu obu tekstów, nadejścia takiej formacji kulturalnej, której ośrodkiem będzie list rozumiany jako istotny dialog.
Dominuje niestety - w surowej ocenie Irzykowskiego - pozorny list, który w istocie jest monologiem, pamiętnikiem pisanym „z dnia na dzień do drugiej osoby”. Akceptowany przez autora Czynu i słowa żywioł listowy stanowi natomiast taka postać listu, w której zachodzi „pisemne obcowanie ze sobą dwóch ludzi”4 5 . Wymiana korespondencji, jeśli cechuje się dorywczością i dominuje w niej komplement czy dowcip, redukuje się do zdawkowej „pocztówki”. Rzetelny dialog wy maga żywego dramatu, „który trzeba nie odegrać, ale rozegrać z p o c z u c i e m s c e n i c z n o ś c i ”4 6 . W propozycji autora Dziesiątej muzy projekt koncepcji listu ma wymiar właściwie antropologiczny:
Prawdziwy gracz listowy nie będzie więc pisał na oślep, uważając swego partnera jedynie za naczynie wynurzeń, lecz będzie wyczekiwał skutku swych słów i swych przemilczeń, będzie ciekawy drugiego człowieka, jego charakteru i istoty, uruchomi całą swoją finezję i pomysłowość, aby owładnąć drugą duszą, bo wie, że gra idzie tu o najwyższą stawkę, jaką jest człowiek dla człowieka47.
Listy Irzykowskiego zebrane przez Winklową to tylko część jego obfitego dorobku epistolograficznego, przetrze bionego przez dwie wojny48 . Znajdziemy tu również dorywcze interwencje listowe. Z ocalałych szczątków zrekonstruować spróbujmy „dramat rozegrany z wyczuciem sceniczności”, w którym uczestniczyć będą prócz autora Pałuby: Erna Brandówna i Karol Ludwik Koniński. Uczestniczyć będą o tyle, o ile ich projekt - typ obecności, charakter „relacji chiazmatycznej, więc współkształtującej, opartej na obustronnym oddziaływaniu”49 - okaże się skuteczny. Irzykowski, sięgając do sfer nader intymnych, realizuje w korespondencji z Brandówną i Konińskim eksperyment epistolograficzny, którego ośrodkiem jest teoria gestu. Gest - w interpretacji Irzykowskiego - to inna postać czynu, rodzaj „energii potencjalnej” wobec „kinetycznej”, to „oświadczenia, groźby, nadzieje, noty, manifesty, przechwałki, obietnice, obawy, w ogóle tysiące czynności symbolicznych”50 . Jak sądzę, autor Pałuby chciał raczej wyrazić w pojęciu „gest” to, co w języku Johna Lang- shawa Austina oznacza „moc illokucyjną" („wykonanie czynności kryjące się w powiedzeniu czegoś”), „czynność perlokucyjną” („wykonanie czynności »zadysponowanej« w wypowiedzeniu”) i „perlokucję” (czynność wykonana „zadysponowana” w wypowiedzeniu)51 , niż klasyczne performatywy (choć te ostatnie zapewne również zmieścić się mogły w „przestrzeni gestu”)52.
Irzykowski wielokrotnie zrzędził na obyczaj publikowa nia listów wybitnych postaci w jednym bloku, jednym woluminie (bądź w kilku), co poza przejawem niedyskrecji i wścibstwa, ma także skutek narzucenia przez edytora - „dzisiejszy przemysł literacki” - kształtu lektury53. Zanika bowiem „wartość chwili, kiedy adresat, czytając list, jest nim wzruszony, przejęty, pod jego wpływem zmienia postanowienie i kiedy na tle tych uczuć świta mu myśl, że ten list jest przez wrażenie, jakie wywarł - także piękny, pięknem dyskretnego zapachu”54 . Bez wątpienia wydobycie owego „zapachu” z zachowanych 7 listów do Brandówny i ponad 30 do Konińskiego okaże się nader trudne, może niewykonalne, ale analiza „gestów”, które stworzyły epistolograficzny spektakl, to z pewnością zadanie interesujące.
Korespondencja Irzykowskiego z Brandówną była efektem prowokacyjnego, finezyjnego i sprytnego anonsu w wiedeńskiej „Neue Freie Presse”, który skłonił 38 osób do nadesłania odpowiedzi. Celem eksperymentu było „przeprowadzić pewien dramat, budzić dusze” (D 1916-1944, s. 252), a może, jak uprzednio odczytano ów wyraz w rękopisie dziennika, „brudzić dusze”, której to próbie ostatecznie poddała się tylko Brandówna. Zachowanych 7 listów poświadcza założenie, które najpewniej stało u źródeł strategii epistolograficznej przyjętej przez Irzykowskiego: pisać w opozycji do „donżuanerii korespondencyjnej”, drażnić, ironizować, prowokować, brutalizować, próbować odporności adresatki na zaczepki. Typ relacji z Brandówną nazwie krytyk komitywą; perspektywę narodzin uczucia uprzedzająco skontruje: „siebie kocham najwięcej”; z ochotą skonfuduje partnerkę korespondencji słowami: „nie uważam Panią za zdolną do odpowiedzenia tym wszystkim kolosalnym wymaganiom i kaprysom, które by musiała zadowolić moja towarzyszka życia”; perfidnie wyzna: „gdyby Pani zresztą wiedziała, jaka ze mnie
Świnia”; by wreszcie na okoliczność pocałunku skonstatować: „nie będzie smakowało, bo z ust mi śmierdzi jak z gno jówki”55.
Kontekstem będzie tu, rzecz jasna, obyczaj prowadzenia dialogu męsko-damskiego, historycznie określony i nieustannie przekraczany, pewna „norma intymności” przyjęta w tych okolicznościach, ale permanentnie naruszana, wreszcie gombrowiczowska w istocie, choć realizowana w latach, gdy ten jeszcze się nie narodził, gra z formą. Niechęć bulwersowa nia jest wszakże motywem zasadniczym dyskursu prowadzonego przez Irzykowskiego, raczej wciągnięcie partnerki w pułapkę słów, które są „gestem”, ustanawiają nową jakość stosunków, realizują akt psychologiczny56. Jednym ze sposobów kreowania owych „spotkań” człowieka z człowiekiem były dekonstrukcje fragmentów listów Brandówny. Gest swobody i dezynwoltury, potwierdzający podział ról przez ich odrzucenie, zawierający się w ustępie: „Dziwny Pan jest, przecie to lepiej, że już Pana nie kocham i gadam jak człowiek do człowieka, a nie jak zakochana małpa do Mistrza [...]”, został przez Irzykowskiego skomentowany następująco: „Ale Pani lubi tylko umysłową onanię, czyli flirt, lubi być Pani koło baletu itp., ale zresztą jest Pani correct” (L, s. 34). Czynność illokucyjna zawiera się tu w upomnieniu, by zrezygnować z paplaniny niby wyzwolonej półdziewicy, kryje się w strofowaniu partnerki, która próbuje nadać dogodną dla siebie postać i poziom dyskursu. Czynność perlokucyjna wyraża się w ustanowieniu zasady: to ja określam strategię dialogu, typ relacji interpersonalnych, głębokość intymnego wyznania.
Mówiąc słowami E. Rybickiej: „»Ja« epistolarne [czytaj: Irzykowski - J.J.] jest personą interpersonalną, relacyjną i działającą, z tego powodu przede wszystkim, że gest epistolarny i komunikacja są zarazem - wynajdywaniem siebie i innego oraz siebie poprzez innego”57. Z taką personą niełatwo było korespondować Ernie Brandównie i choćby z tych przyczyn nie można jej odmówić oryginalności.
Do Konińskiego Irzykowski napisał pierwszy (5 lipca 1931), „kwitując” szkic krytyczny o Pałubie: „Czułem się niejako podglądniętym, czułem, że Pan się wdarł w te sfery, o które, znając literatów polskich, byłem spokojny, że nikt się tam nie potrudzi” (L, s. 215); ostatnią natomiast wiadomość przesłał na początku 1940 roku. Zatem dekada znajomości, dekada korespondencji, w której troska o zdrowie i kulejące finanse przeplatała się z dzieleniem się refleksjami o przeczytanych książkach, intelektualnych modach i wyzwaniach, zawirowaniach w kręgach literackich głównie, politycznych okazyjnie. I niespodziewanie kojący był ton listów adresowanych do Konińskiego, jakby Irzykowski potrzebował zwierzyć się bez charakterystycznego dlań najeżenia. I pewnie tylko „życzliwa neutralność wobec Hitlera” pobudzała do sprzeczki, która wszakoż nie rozwinęła się, a krytyk pojednawczo za mknął sprawę: „Nie chcę się kłócić z Panem, nam obu to szkodzi na zdrowiu” (L, s. 344)58 . W listach tych dominuje atmosfera łagodnej pokory, niekiedy wręcz czułego zainteresowania partnerem (innym); raz przeczytamy w liście życzenie: „Proszę zawsze jak najgorliwiej wykonywać swoją misję »przyjaciela od prywatnych szykan« - przyda mi się to” (L, s. 334); innym razem po recenzji Paluby Irzykowski zastanowi się nad rolą dobroci w krytycznoliterackim procederze: „Dobroć w tych rzeczach jest zawsze połączona z wnikliwością: do im delikatniejszych warstw się sięgnie, tym grzeczniejszy staje się i sam krytyk, gdyż i on z kolei potrzebuje świadka” (L, s. 215), by po latach podobnie skomentować recenzję tomu Lżejszy kaliber: „Kłócąc się ze mną [chodzi ciągle o „życzliwą neutralność” - J.J.], przeszkadza mi Pan w podziękowaniu za Pański dobry - dobry pod kilkoma względami - artykuł o Irzykowskim” (L, s. 332).
I jeśli nawet nieobce są Irzykowskiemu w tych relacjach pisarskie interesy („Pan mnie pochwali, ja Pana wypromuję, będziemy się cytowali”), to najważniejsze jest zbliżenie, rodzaj czułej uwagi, z którą wsłuchuje się krytyk w myśli, „melodię” słów partnera. Jest wrażliwym kamertonem. Gdy Koniński pisze w liście o spowiedzi59 , autor Słonia wśród por celany „spowiada się”, ale nie z zawirowań swego biosu, lecz z pojmowania spowiedzi, ujętej w planie instytucjonalnym oraz indywidualnym. Spowiedź tedy uzna za „klerkowską, utopijną instytucję, która nie wiadomo skąd znalazła się w katolicyzmie” (L, s. 349), wartość spowiedzi upatruje w jakości spowiednika, wspomina o przykrym przymusie gimnazjalnym, o trudnościach, zagrożeniach związanych z przekraczaniem progu ekshibicjonizmu, by w końcu podnieść kwestię przebaczenia. Napisze tak:
Przebaczenie! - przebaczenie jest zubożeniem duszy, zemsta jest jej amplifikacją metafizyczną, zemsta jest czymś nierealnym, przebaczenie jest z rzędu korzyści praktycznych. Żyli ludzie, których kości wykopałbym z grobu, aby się zemścić. (Czy to ta dzika Litwa mnie tak usposabia?). L, s. 350 Irzykowski ceni partnera, zdawkowe skwitowanie jego wyznań byłoby nielojalnością, stąd pełne zaangażowanie w przemyślenie problemu, stąd z całą szczerością rozsnucie w korespondencji kilku myśli, które aż się proszą o postać obszernego eseju, bo warte są tego. I to nie grzeczna uprzejmość dyktowała słowa: „Nie mogę zakończyć nie podziękowawszy Panu za rozsnucie mi swoich myśli o spowiedzi” (L, s. 350), ale przekonanie o wzajemnym, wrażliwym nasłuchiwaniu opinii, myśli, drgnień emocji.
W listach do Brandówny i Konińskiego poznajemy różne oblicza Irzykowskiego, ale jedno jest wspólne: zaciekawienie innym, kreowanie „scenicznego napięcia” w epistolograficznym spotkaniu.
43 Irzykowski doskonale rozumiał różne aporie związane z zapisem intymności. O Trenach Kochanowskiego przeczytamy: „W jego poemacie na każdym kroku znać pasowanie się z formą, ze swą erudycją, z konwenansa mi literackimi i nawet towarzyskimi!”. K. I r z y k o w s k i : Nurt uczucia w „Trenach”..., s. 359.
44 Symptomatycznym przypadkiem zapewne jest, że w dwóch artykułach -E . R y b i c k i e j : Antropologiczne i komunikacyjne aspekty dyskursu epistolograficznego, oraz M. P o p i e l : List artysty jako gatunek narracji epistolograficznej. O listach Stanisława Wyspiańskiego, opublikowanych w „Tekstach Drugich” 2004, nr 4, poświęconych listom, portretom i reprezentacji - punktem wyjścia rozważań stały się refleksje Irzykowskiego. Tym samym nieoczekiwanie zyskał on rangę czołowego teoretyka sztuki epistolograficznej.
45 Nieoficjalna literatura. Pr 1897-1922, s. 206.
46 Ibidem, s. 208.
47Ibidem.
48 Zob. B. W i n k l o w a : Posłowie. L, s. 419-432.
49 E. Ry b i c k a: Antropologiczne i komunikacyjne aspekty dyskursu epi stolograficznego..., s. 53.
50 Nieoficjalna literatura. Pr 1897-1922, s. 207.
51 Zob. J.L. A u s t i n: Mówienie i poznawanie. Rozprawy i wykładyfilo zoficzne. Przeł. B. C h w e- d e ń c z u k . Warszawa 1993, s. 645 i passim. Por.
także J. Z i o m e k : Retoryka opisowa. Wrocław 1990, s. 66-69.
5 2 E. Rybicka ujęła to zagadnienie tak: „Irzykowski zarysował w tym szkicu performatywną, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, koncepcję komunikacji epistolarnej jako działań symbolicznych”. E. R y- bi c ka : Antropologiczne i komunikacyjne aspekty dyskursu epistolograficznego..., s. 45. Rzecz jest - jak przypuszczam - bardziej skomplikowana.
53 O perypetiach związanych z rolą edytorów w kształtowaniu recepcji listów Wyspiańskiego zob. M. P o p i e l : List artysty jako gatunek narracji epistolograficznej...
54 Czy list umiera? O zlekceważeniu życia indywidualnego. Pr 1936-1939, s. 415. Por. także opinię krytyka zirytowanego obyczajem pośmiertnego publikowania listów zamieszczoną w korespondencji z K.L. K o n i ń s k i m (w liście z 24 kwietnia 1938 r.; L, s. 327-328).
57 E. R ybi c ka : Antropologiczne i komunikacyjne aspekty dyskursu epistolograficznego..., s. 52.
58 Wcześniej wątek „życzliwej neutralności” pojawił się w listach nr 144, 145 i 146.
59 Tych zapisów, niestety, nie znamy. W liście z 8 marca 1940 r. Irzykowski informuje Konińskiego: „Podczas gdy Pan uratował moją podobiznę, ja nie uratowałem, ani nie ratowałem, Pańskich listów, spaliły się razem z moimi meblami, biblioteką, obrazami, notatkami, mieszkaniem”. L, s. 351.
Z książki Szachy literackie?
Rzecz o twórczości Karola Irzykowskiego
autor Jan Jakóbczyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.