czwartek, 22 czerwca 2023

Dziennik filozoficzny Constntin Noica - wypisy

 

Słuchem Heideggera dwukrotnie przez godzinę, w odstępie dwóch lat. Mówił to samo; albo te same rzeczy, które niezawodnie musiał powiedzieć już w pierwszym wykładzie. Spytałem tych, którzy słuchali go już dawniej: nie, nie, ich zdaniem, nie powtarzał się.

Jego myśl, nie wiem jakim sposobem, biegła po spirali opadającej. Prawomocnie myśleć można nie tylko linearnie i do przodu. Owszem, chyba nigdy linearnie, lecz po spirali, jak gdyby drążąc, na kształt świdra. Coś wiesz już od samego początku i powtarzasz to wiele razy, bezustannie w innej formie - aż przemówi samo.

*
Jestem świadkiem seminarium Heideggera. Ciekawe, że nawet on nie potrafi się ustrzec profesorskich odruchów. Chce odpowiedzi poprawnych: nie oczekuje od ucznia myślenia, to znaczy aproksymacji; chce, żeby zrozumiał. Sednem profesorstwa jest wysiłek, by myślenie nie stało się poszukiwaniem, lecz było dążeniem do ścisłości.

Czyżby nie dało się inaczej?

*
Czytam stronice pióra V. poświęcone jedynemu wielkiemu człowiekowi jakiego mogliśmy tu poznać. (Ukażą się, mówi on, dopiero za 50 lat. Cóż za niebywała rozkosz, móc z pięćdziesięcioletnim wyprzedzeniem czytać ważną książkę o kimś - o człowieku po prostu.)

Raz jeszcze się przekonuję, że kogoś wielkiego nie sposób naśladować. A to właśnie ma na celu wszelki humanizm: podsuwanie wzorców do naśladowania, w taki bądź inny sposób. Jest to skrajny absurd pedagogiki, jako że nawet w życiu świętego nic nie jest "wzorcowe", do naśladowania. Każde życie, jeżeli nie realizujemy go na własny rachunek, jest porażką, odroczeniem.

[Prawda ważna tylko na pewnym poziomie. Większość ludzi bynajmniej nie posiada w sobie ducha oryginalności, a zatem tak czy tak skazana jest na naśladowanie i przejmowanie gotowych wzorców. To nie jest żaden problem. Problem tkwi w umiejętności wybrania sobie odpowiednich wzorców a także na naszej własnej jakości, czy potrafimy się uszlachetnić naśladując wielkich, czy też, naśladując ich popadamy li tylko w małpowanie pewnych zewnętrznych form, bez uszczerbku dla naszej wrodzonej ignorancji, usunięcie której jest podstawowym celem naśladowania wielkich i szlachetnych istot.]

*
W Szkole czekam na młodzieńca nieśmiałego. Jest w nieśmiałości coś bezcennego: ona zachowuje. Zwłaszcza w narodach, w których dojrzewa się łatwo, jak - dajmy na to - w łacińskich, nieśmiałość jest niezrównanym czynnikiem wychowawczym. Najważniejsze to przedłużać młodość, wszelkimi środkami, a zatem właśnie poprzez nieśmiałość. Jakoż wszystkie zwierzęta "wyższe" mają długą młodość. (To wiem na pewno z biologii).

Skąd się bierze walka między prawdziwym nauczycielem i rodzicem. Zwykli profesorowie konspirują z rodzicami, by przyspieszyć dojrzewanie młodego człowieka - wyposażając go w niezbędną wiedzę, mówią jedni; przygotowując go do życia, mówią drudzy. Wówczas interweniuje nauczyciel. Młody sam nie potrafi się bronić, samotnie bronić tego, co w nim najlepsze - własnej młodości, bo wszak są w nim bodźce pokusy, po prostu instynkty popychające go w dojrzałość. A przecież trwa w jego sercu tęsknota za jakością, więc pragnie być uczniem, szuka nauczyciela.

O jakże piękne rzeczy dzieją się teraz, między dwudziestym i dwudziestym piątym rokiem jego życia! Rodzice przynaglają go, by wchodził w życie, profesorowie wypisują mu dyplomy, otaczający go ludzie, otwierają przed nim drzwi; afirmatywne instynkty dają mu szturchańce. A on? On jeszcze się waha. Ależ to jasne - mówią oni - zobacz sam, tu jest posada, tu partia, a tam, zobacz, może się jakoś zaczepisz. Na co czekasz?

Nie; on czeka. Czeka na coś w nim. Coś w nim się ociąga. Szczęśliwi, którzy w takiej rozstrzygającej chwili spotykają wielkiego opóźnialskiego!

*
Pewien filolog ma sugestwną teorię: teorię luk. Weź na przykład - mówi on - czasownik "śpiewa"; natychmiast powstaje szereg luk: kto? z jakiego powodu? jak?

Jakże głęboki tu sens metafizyczny. Tworzysz coś i wywołujesz braki. Tworzenie zubaża rzeczywistość, gdyż wprowadza różnorodność w jednolitość nicości.

Zostawiaj nicość w spokoju, jeśli nie chcesz, by odsłoniła ci swoje przepaście.

*
Widziałem coś zaskakującego: oto człowiek miłosierny dziękował żebrakowi za przyjęcie jałmużny. W gruncie rzeczy czynił słusznie, bo dobroczyńca istnieje dzięki temu, kto przyjmuje dar. Jak wdzięczny musi być lekarz choremu, którego uleczył!

Nie wiadomo, kto daje, a kto otrzymuje.

[ Obecnie znaczna część lekarzy wdzięczna jest Big Pharmie, to ona odpowiednio motywując "lekarzy" daje coraz to nowe trucizny pogarszające choroby. Czy ci psychopaci są wdzięczni swoim pracownikom? Wątpliwe, Arcydiabły pogardzają pomniejszymi diabełkami. Destynacją obu jest piekło, choć pomniejsze diabełki pewno wyjdą z niego pierwsze. Ostatecznie iluż ludzi może zabić zwykły lekarz, w porównaniu do na przykład Bila Gatesa; który i tak ma nad sobą jeszcze wyższe siły ciemności, skromnie pozostające w cieniu.]

*

Mój młodzieniec się oburza, że w naszej kulturze tyle miejsca zajmuje literatura, podczas gdy nauka i inne poważne zatrudnienia są w niej nieobecne. Wolno ci nie wiedzieć, kim był Kekulé, ale chańbą jest nie przeczytać Rimbauda.

A jednak ... Po pierwsze, jeśli go interesuje filozofia, powinien też zainteresować się człowiekiem. Nauka mówi o rzeczach, a tylko w najlepszym razie o ideach. Jednakże nawet idee nie są materiałem dla filozofii, lecz duch, duch żywy, emitujący idee.

I jeszcze jedno: jest sporo materiału przynależnego jedynie literaturze. Co byśmy wiedzieli o pogrzebie królowej Wiktorii bez Sagi rodu Forsyte'ów Galsworthy'ego? Albo o petersburskiej socjecie z początku XIX wieku bez Wojny i pokoju? Opisałby nam je historyk? Wolne żarty.

Przyznaję, że literatura to wielka strata czasu. Ale jakaś wielka strata czasu może również zrodzić wielki zysk. Tymczasm inne...

*
Staliśmy jeden naprzeciw drugiego, napięci, ze wzrokiem utkwionym w siebie nawzajem, jakby na obu końcach owej naprężonej nici spojrzenia, co związała nas - jego, psa, ze mną, człowiekiem. Czułem, że on się mnie boi, ja zaś nie mogłem pozbyć się lęku przed nim. Żaden z nas się nie ruszył, aby nie zakłócić ustalonej między nami równowagi. Coś niejasnego, pierwotnego spoiło nas w całość, że czuliśmy się - on, pies, i ja, człowiek - przejawieniami tego samego aktu egzystencjalnego.

Bierdiajew ma słuszność: człowiek może mieć relacje metafizyczne z psem.

Z książki Dziennik filozoficzny
Constntin Noica
Tłumaczenie Ireneusz Kania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.