James Tour, profesor chemii na Uniwersytecie Rice w Houston w Teksasie, 15 grudnia powiedział Tuckerowi Carlsonowi, dlaczego teoria ewolucji jest „mitem”. Wskazuje zwłaszcza na pochodzenie życia i mechanizmy ewolucyjne na poziomie molekularnym. Główne argumenty.
Brak chemicznego mechanizmu ewolucji
„Nie rozumiem chemii stojącej za procesem ewolucji. […] Proszę mi powiedzieć o interakcjach molekularnych, które będą musiały wystąpić, o zmianach na poziomie molekularnym i o tym , jak to się dzieje”.
Pochodzenie życia jest całkowicie nieznane
„Nie mamy pojęcia, jak powstało życie. Nie mamy pojęcia”.
Całe życie wymaga czterech systemów molekularnych – i żaden z nich nie powstał prebiotycznie.
„Musi pan mieć cztery klasy związków. Ma pan lipidy, które otaczają każdą z naszych struktur komórkowych. Ma pan polisacharydy. Nukleotydy, czyli RNA i DNA. Następnie mamy polipeptydy, które są białkami. Nikt nigdy nie stworzył tych polimerów, żadnej klasy, żadnej z nich, drogą prebiotyczną”.
Chiralność sprawia, że chemia prebiotyczna jest biologicznie bezużyteczna
„Kiedy używają metody prebiotycznej do tworzenia tych cząsteczek, otrzymują tylko mieszaninę. Biologia może działać tylko na jednej z nich. Nie może działać na ich mieszaninie”.
Nawet ze wszystkimi częściami i DNA, komórka nie może się złożyć
„Dam panu wszystko. Dam panu wszystkie składniki komórki, wszystkie jony i strukturę DNA. Proszę złożyć komórkę. Czy ktokolwiek z państwa potrafi to zrobić? Nikt nie potrafi”.
Najprostsza możliwa komórka jest wciąż daleko poza zasięgiem
„Biofizycy powiedzieli nam już, że można obliczyć, jaka jest najprostsza komórka, którą można mieć i która nadal może działać. Ma ona około piętnastu podstawowych składników. Ile z tych piętnastu zostało kiedykolwiek stworzonych w sensie prebiotycznym? Zero. Zero.”
Nigdy nie zaobserwowano zmiany planu ciała
„Można zaobserwować małe permutacje, ale nigdy nie zaobserwowano tego, co nazywa się zmianami planu ciała. Obejmuje to wiele rzeczy, ale widzi pan, że te sieci genetyczne musiałyby się zmienić. Tak więc zmianą planu ciała byłby bezkręgowiec, coś, co nie ma kręgosłupa, przechodzący w kręgowiec, coś, co ma kręgosłup. coś jak robak przechodzący w coś, co ma kręgosłup. Nigdy tego pan nie widział”.
Eksplozja kambryjska zaprzecza stopniowej ewolucji
„To, co widzimy, to eksplozja kambryjska. Nagle, bum, stało się [większość głównych grup zwierząt pojawia się nagle]. A potem to zostaje. Nie ma na to żadnego wytłumaczenia. […] Ponieważ jeśli ewolucja jest prawdziwa, to oczywiście następowałaby stopniowa ewolucja od pojedynczej komórki. A tak nie jest”.
Bóg jako wyjaśnienie złożoności życia*
„Patrzę na życie, żywe istoty. Jak Pan to zrobił? Nie wiemy, jak budować w ten sposób. Jest powód, dla którego budujemy roboty z plastiku, drutów i krzemu, a nie z cząsteczek. Nie mamy o tym zielonego pojęcia. Tak trudno jest myśleć o tym, jak zbudować coś z cząsteczek. A ja na to: „Boże, jak Pan to robi?”. To jest niesamowite. I daje mi to o wiele większe uznanie dla Boga, kiedy widzę to jako naukowiec”.
https://gloria.tv/post/jyeyJAYUywtd496C8CoXdPxyY
* Nie koniecznie trzeba w to mieszać tak zwanego Boga, zwłaszcza że akurat życie w przestrzeni i czasie nie jest aż taką przyjemnością - mówiąc najłagodniej. Po prostu Życie jest inteligentne, być może można mówić o Żywym Organizmie, czy Świadomym Bycie. My w przestrzeni i czasie, jesteśmy tylko organami percepcyjnymi tegoż Bytu, który odwiecznie poznaje siebie. W większości przypadków bez powodzenia. Od czasu do czasu pojawia się ktoś, kto oferuje nam zbawienie, ucieczkę z bycia zrodzonym w przestrzeni i czasie. Co poniektórzy potrafią Go zrozumieć i korzystają. Inni będą kontynuować poszukiwanie trwałego szczęścia w nietrwałych rzeczach przestrzeni i czasu. Może kiedyś...
Ktoś nie zdający sobie sprawy ze swej boskości, zaiste ma pewien problem do rozwiązania. Jego boski umysł kreuje jego byt jako istoty, oczywiście z uwzględnieniem tego, że nikt normalny nie zadaje sobie bólu, a odseparowany osobisty byt jednak często pozwala sobie na zadawanie bólu innym odseparowanym bytom. W sumie zadaje go sobie, tyle że odczuje to nieco później. Jak powiada Porchia: "Myślisz, że mnie zabijesz, ja myślę, że popełniasz samobójstwo".
Człowiek jest tym co sam z siebie zrobi. To istotna zasada. Po co zaraz oskarżać Boga o niedoskonałość istot? Bóg jako Niezmienne Źródło Życia powinien być raczej postrzegany jako cel praktyki duchowej, za tworzenie istot jest odpowiedzialny umysł skażony chciwością, nienawiścią i złudzeniem. Stworzenie świata to jego robota. Przynajmniej w tym sensie, że jak tylko ciało staje się obserwowaną rzeczą w przestrzeni i czasie, a nie widziane jako "moje" i to czym jestem, idea zewnętrznego świata w którym ja żyję upada. Taka praktyka powinna uśmierzyć niepokój Pascala*. No ale jak ktoś się upiera przy determinowaniu swego bytu jako pewnego ciała istniejącego w przestrzeni i czasie, no to oczywiście ma całkiem uzasadnione powody do niepokoju.
* „Nie wiem, kto mnie wydał na świat, ani co jest świat, ani co ja sam. Żyję w straszliwej nieświadomości wszystkich rzeczy. Nie wiem, co jest moje ciało, co zmysły, co dusza, i ta część mnie, która myśli to, co ja mówię, która zastanawia się nad wszystkim i nad samą sobą i która nie zna siebie, tak samo jak reszty. Widzę te przerażające przestrzenie wszechświata, które mnie otaczają, czuję się przywiązany do kącika tej rozległej przestrzeni, nie wiedząc, czemu mnie pomieszczono raczej w tym miejscu niż w innym, ani czemu tę odrobinę czasu, jaką mi dano do życia, wyznaczono w tym, a nie w jakimkolwiek innym punkcie całej wieczności, która mnie poprzedziła, i tej która ma po mnie nastąpić. Widzę ze wszystkich stron jedynie nieskończoności, które zamykają mnie niby atom i niby cień trwający jeno niepowrotną chwilę. Wszystko co wiem, to jeno to, iż mam niebawem umrzeć; ale co mi najbardziej jest nieznane, to sama ta śmierć, której niepodobna mi uniknąć.
Jak nie wiem skąd przychodzę, tak i nie wiem, dokąd idę; wiem tylko, iż opuszczając ten świat, wpadam na zawsze albo w nicość, albo w ręce rozgniewanego Boga, nie wiedząc, która z tych dwóch możliwości może być moim wiekuistym udziałem. Oto mój stan, pełen słabości i niepewności: i z tego wszystkiego wyciągam wniosek, że mam spędzić wszystkie dni swego życia, nie myśląc o dociekaniu tego, co mnie czeka! Kto wie, może znalazłbym jakie światło w moich wątpliwościach; ale nie chcę sobie zadać trudu, ani uczynić kroku dla szukania go; po czym, patrząc ze wzgardą na tych, którzy będą się parali tym staraniem, pospieszę bez przewidywania i obawy doświadczyć tak wielkiego zdarzenia i pozwolę się miękko nieść ku śmierci, niepewny mego przyszłego wiekuistego losu”. (Jaką bądź mieliby pewność, jest to raczej powód do rozpaczy, niż do próżności.)
Któż pragnąłby mieć za przyjaciela człowieka, który rozumuje w ten sposób?★ Kto by go wybrał wśród wielu, aby mu zwierzyć swoje sprawy? kto by się uciekł do niego w zgryzotach? I wreszcie do czego by go można w życiu użyć?
Pascal Myśli
★ Słusznie. Lepiej wybrać sobie za przyjaciela tego, kto sugeruje proste rozwiązanie problemu śmierci, poprzez zakwestionowanie błędnego założenia, że się urodziło. Że jest się człowiekiem. Co prawda rezygnacja z własnego człowieczeństwa jest dość popularna, ale raczej poprzez zezwierzęcenie, nie poprzez stanie się obserwatorem, który sam poza przestrzenią i czasem, obserwuje to co w przestrzeni i czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.