Powiedziano, że systemy etyczne można podzielić na takie, które naturę ludzką uważają za dobrą i sprzyjają jej rozwojowi, i na takie, które uznają potrzebę hamowania jej, ograniczania tego swobodnego rozwoju. Można to wypowiedzieć jeszcze inaczej, — że szczęścia może człowiek szukać w dwóch kierunkach: albo w rozwijaniu jak najpełniejszym swojej osobowości, poczucia, że się jest, — albo w zatraceniu tego poczucia, w zapominaniu o sobie i o swoim istnieniu. Ta druga dążność zaspokajana bywa np. przez myślenie (w którym osobowość człowieka ginie, a zostaje tylko przedmiot myśli) albo przez poświęcenie (w którym człowiek przekreśla siebie, cały pochłonięty przez przedmiot zewnętrzny, dla którego jest czynny). Ta ostatnia potrzeba jest jedną z tych, którym odpowiada pojęcie ojczyzny i inne podobne.
Jedna ze sprzeczności mojej natury polega na tym, że czczę unicestwienie osobowości — zwłaszcza w myśleniu — a jednocześnie kocham sztukę, która jest najwyższym wyrazem dążności przeciwnej. Bo zadaniem jej jest właśnie potęgowanie władz życia i rozwój osobowości. Nie dziw, że wyrzeczeniowcy konsekwentni, jak Epiktet, filozofię swoją sztuce przeciwstawiali i na tragedię patrzyli z politowaniem. Nie dziw też, że taki Goethe, najwspanialszy typ „rozwojowy”, po pierwszej chwili zapału odwrócił się od Epikteta: ci dwaj bowiem ludzie, to dwa przeciwne bieguny.
Ale tu zachodzi dalsze pytanie. Czy nie jest możliwem, aby owa dążność do jak najpełniejszego rozwoju była właściwie dążnością do rozszerzania się aż takiego, by wchłonąć w siebie świat i w nim zginąć? Może być, że to, co tak wiecznie drażni człowieka, to to przeciwieństwo między jego ja a światem zewnętrznym (i starcia, jakie między nimi zachodzą), — i że wszelka jego dążność polega na utożsamianiu jednego z drugim, na wchłanianiu jednego przez drugie — czy to własnej osobowości przez zewnętrzność i przedmiot, czy to świata przez osobowość.
Henryk Elzenberg Kłopot z istnieniem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.