niedziela, 9 kwietnia 2023

HAMVAS „KSIĘGA GAJU LAUROWEGO I INNE ESEJE" - recenzja

Literatura węgierska pełna jest fenomenów. Autorów, którzy rozbłysnęli na polu literackim i na dłużej czy krócej zawładnęli wyobraźnią czytelników, a których sztuka okazała się nazbyt jednostkowa, zrośnięta z osobowością, by przekształcić się w jakąkolwiek szkołę czy nurt. Jednym z takich literatów był z pewnością Endre Ady, szalbierczy profeta, hardy kochanek muz i mężatek, który w węgierskiej poezji chciał pożenić Wschód z Zachodem. Innym ‒ Gyula Krúdy, melancholijny flâneur, błąkający się po łaźniach, kawiarniach i szynkach czuły adorator przemijającego piękna. Jako jeszcze innego można by wskazać podróżującego po świecie kultury i tekstów węgierskiego Odysa, spadkobiercę najwyższych mieszczańskich i intelektualnych cnót Sándora Máraiego. Nawet gdy byli cenzurowani lub przebywali na emigracji, pisali, drukowali, byli czytani. Wśród tych wybitnych twórców Béla Hamvas był fenomenem podwójnym. Wyróżniał się bowiem nie tylko w zakresie uprawianej przez siebie wielokierunkowej, synkretycznej literatury, ale także obranej ścieżki kariery pisarskiej. A w zasadzie jej braku. Kiedy w socrealistycznej rzeczywistości został publicznie napiętnowany i objęty zakazem publikacji, na zawsze zniknął z agonu . Pisać jednak nie przestał, tworzył nieprzerwanie – jako rolnik i magazynier, w gospodarstwie i baraku robotniczym, w niedostatku i na społecznym marginesie. Okruch jego ogromnych rozmiarów spuścizny, która dziś na Węgrzech jest porządkowana i stopniowo wydawana, trafił do Polski pod postacią tomu Księga gaju laurowego i inne eseje, opublikowanego nakładem wydawnictwa Próby w wyborze i nieskazitelnym przekładzie Teresy Worowskiej.

Jak wiele osób urodzonych pod koniec XIX wieku Hamvas doświadczył obu światowych wojen. Jak inni uzdolnieni umysłowo młodzi ludzie i reprezentanci ówczesnej klasy średniej odbył krótką formacyjną podróż na zachód Europy, skończył studia humanistyczne, przez jakiś czas parał się dziennikarstwem, czytał Nietzschego, Kierkegaarda, Schopenhauera. A jednak te wspólne dla jego pokolenia i środowiska doświadczenia odcisnęły na nim silniejsze piętno niż na pozostałych. Może dlatego poszukiwał towarzystwa podobnych sobie jednostek, które pomogłoby mu odsunąć od siebie widmo kryzysu duchowości i cywilizacji pogłębiającego się wówczas w Europie. W 1935 roku na wzór prerafaelitów i kręgu Georgego założył z Károlyem Kerényim, jednym z najwybitniejszych współczesnych religioznawców i mitografów, grupę o znaczącej nazwie Wyspa (Sziget), skoncentrowaną na badaniu antycznej myśli i tradycji greckiej. Przedsięwzięcie ostatecznie rozpadło się pod ciśnieniem silnych osobowości członków, którzy je tworzyli. Fiasko to głęboko rozgoryczyło Hamvasa, uświadamiając mu boleśnie, jak trudno podążać za klasycznymi ideami we współczesnym świecie. W Węgierskim Hyperionie pisał on: „Żyję wśród tych ludzi, na tej ziemi, każdy mój zamiar okazuje się bezowocny, każde słowo daremne, każdy plan nieudany, poniosłem porażkę, niepostrzeżenie, niepotrzebnie, nieświadomie”. Podobne rozczarowanie publicznym życiem intelektualnym na Węgrzech i upadkiem idei przyniósł mu rok 1947. Opublikował wówczas ze swoją żoną Katalin Kemény studium Rewolucja w sztuce ‒ abstrakcja i surrealizm na Węgrzech, które filozof marksistowski György Lukács, wówczas jeden z czołowych ideologów partii, określił w artykule polemicznym ‒ prawdopodobnie pod wpływem osobistej urazy ‒ jako politycznie szkodliwe. W konsekwencji Hamvas został objęty zakazem publikacji, a nawet wykonywania jakiejkolwiek pracy umysłowej. Doświadczenia te ‒ w połączeniu z widokiem zbombardowanego domu, w którym uległa zniszczeniu jego ogromna biblioteka i tysiące stron rękopisów ‒ wyznaczają trzy istotne filary dla eseistycznej twórczości autora: samotność, idealizm, pierwszeństwo ducha nad materią.

W dwudziestu trzech zawartych w tomie esejach Hamvas podąża wytyczoną przez kanon gatunku ścieżką. Wychodzi od niewielkiego zjawiska bądź problemu, swobodnie rozwija ich interpretację, poszerza pole dociekań o kolejne asocjacje i argumenty, wreszcie dociera do poziomu uniwersalnej idei, ostatecznej krystalizacji przesłania. Rozumuje filozoficznie, pisze poetycko. Jednakże w przypadku jego esejów wywód nigdy nie odbywa się kosztem frazy, a styl nie służy zamaskowaniu banału. Zarówno język, jak i przedmiot tekstów cechuje bezpretensjonalna otwartość, pragnienie harmonii i troska o to, by „odpowiednie dać rzeczy słowo”. A rozpiętość tematyczna tych dociekań jest imponująca, obejmuje filozofię antyczną i nowożytną, literaturę, malarstwo i rzeźbę, smaki, dźwięki i najdrobniejsze elementy otaczającego autora świata.

Béla Hamvas jest bowiem całkowicie zanurzony w codzienności, tej, o której Roch Sulima mówi, że jest semantycznie „przezroczysta”, nie ma mocy otwierania nowych dyskursów, „jest nieuchronna jak pogoda”. Przy czym należy podkreślić z całą mocą, że podejmowany w esejach trud opisania atrybutów powszedniości nie tyle służy jej obłaskawieniu, uatrakcyjnieniu czy poszukiwaniu w niej sensu ludzkiej egzystencji, ile objęciu jej swoją świadomością. Nawet bohaterów swoich esejów Hamvas ukazuje nie w węzłowych momentach ich życia, ale w trywialnych sytuacjach dnia powszedniego. Montaigne’a przedstawia już jako mieszkańca wypełnionej książkami wieży, samotnie i dla własnej jedynie przyjemności spisującego swój myślowy monolog. „Bo tu rzeczywiście nie ma sensacji. To, co jest, okazuje się niewiarygodnie, nieskończenie, nieprawdopodobnie zwyczajne. A ponadto nieprawdopodobnie groźne” ‒ pisze o nim Hamvas. Rilkemu towarzyszy w prywatnej i nieefektownej czynności, jaką jest pisanie listów, i docenia go za śmiały gest usunięcia się z życia publicznego. Przy okazji eseju o malarstwie Bruegla konstatuje: „Flamandowie uznali za ważne podkreślić, że nawet w najdonioślejszych chwilach historii świata nie znika obecność »rzeczy małych«. Człowiek musi przewinąć dziecko, załatwić naturalną potrzebę, ulżyć sobie, kiedy boli go brzuch, nawet jeśli właśnie dzieje się historia […]”. W innym eseju przywołuje prozaiczne udręki, jakie przeżywa Kierkegaard w czasie pobytu na Sycylii ‒ mdłości, upał, insekty, liczne zagrożenia czyhające w morskiej wodzie. „Musisz zrezygnować z bohaterskiego patosu ‒ przekonuje. ‒ Naucz się żyć tak, jakbyś był sam. Jakby nikt na ciebie nie patrzył. Jakbyś był w domu”.

Podobnie rzecz ma się z podziwianiem krajobrazów, zrywaniem kwiatów, smakowaniem jedzenia. Życie składa się dla Hamvasa z sekwencji kilku podstawowych gestów, które pozornie nie niosą żadnych przeżyć, ale wypełniają większość dnia każdego człowieka. W eseju Medytacja na szczycie góry o zmierzchu, czyli metafizyka ludzkich działań Hamvas pisze: „zastanawiałem się, co robią na tym niewielkim miejscu te tysiące ludzi. […] Wykonują zwyczajne ludzkie czynności. […] Człowiek rąbie drwa, buduje dom albo ubiera się. Innymi słowy: wyjmuje, wkłada, podnosi, zdejmuje, zanosi, zbiera, wnosi. […] Wszystko to jest niesłychanie ważne. Bez cienia ironii”. Prostota czynności otwiera drogę do uzyskania (samo)świadomości, ta zaś z kolei prowadzi do poznania. Tylko w transparentnej codzienności możliwe jest wyizolowanie pojedynczego fenomenu, doświadczenie tego, co dane, powrót do rzeczy samej, uchwycenie jej istoty i ostatecznie dotarcie do prawdy o sobie i świecie.

Taką fenomenologiczną optykę zdaje się przyjmować w swoich tekstach Béla Hamvas. Wyławia z otaczającej go rzeczywistości pojedyncze elementy, doświadcza ich zmysłowo, poddaje się związanemu z nimi przeżyciu, by ostatecznie wzbić się ponad porządek empiryczny. W pierwszej kolejności pozwala jednak zawsze zadziałać czuciu. Rozkoszuje się smakiem „wody życia”, zapachem białego zawilca, widokiem drzew czy gwiazd. Nie poprzestaje jednak na percepcji zmysłowej, lecz za każdym razem poddaje to, czego doświadczył, działaniu świadomości, aby odkryć esencję, ponadjednostkową istotę danego przedmiotu, która jest niezależna od zmiennej perspektywy poznawczej, a zatem ma charakter transcendentalny.

Hamvas jest idealistą. Operuje na poziomie metafizycznym, opiera się na czystych wartościach i sensach, a nie ich powidokach, i z wewnętrzną, jakby przychodzącą mu intuicyjnie dyscypliną podporządkowuje swoje życie ideałowi prawdy. Dlatego relacje międzyludzkie przynosiły mu głównie rozczarowanie, a oparte nie tyle na ponadczasowych wartościach, ile na bieżących okolicznościach poczynania jego środowiska wydawały mu się w najlepszym razie niegodne uwagi. Pomimo swojego rygorystycznego idealizmu Hamvas nie popada w moralizatorstwo, nikogo bowiem w swoich esejach nie karci ani nie piętnuje, nie narzuca innym surowych prawideł, w oparciu o które postanowił układać swoją egzystencję. Tak samo w jego przywiązaniu do antycznej tradycji greckiej nie powinno się doszukiwać konserwatyzmu, rozumianego w jego dzisiejszych polityczno-społecznych kategoriach. Kultura starożytnych Greków stanowiła jego zdaniem ostatni przykład cywilizacji idealistycznej, przepojonej duchowością. A właśnie w braku tej ostatniej dostrzegał przyczynę kryzysu współczesnego świata zachodniego. Kryzysu, który nie wynikał z procesów historycznych i nie ograniczał się do społeczeństw jako całości, ale miał charakter ponadczasowy i uniwersalny, jako że trawił z osobna każdą jednostkę.

Zapewne z uwagi na to wyczulenie Hamvasa na metafizykę, autentyczność i harmonię, a także jego uważność względem najdrobniejszych elementów codzienności, wiele osób odnosi się do niego jak do guru, przewodnika duchowego. Zwłaszcza że wartości, do których nawiązuje, mają różnoraki rodowód: od chrześcijańskiego przez hinduistyczny po buddyjski, i są bliskie każdemu człowiekowi, niezależnie od jego pochodzenia. Równie silnie oddziałuje na czytelników przebijająca z tekstów magnetyczna osobowość autora, jego serdeczność, spokojne pogodzenie z losem, brak zainteresowania sławą czy bogactwem. W rzeczywistości ponowoczesnej, która pierwszeństwo przyznaje ironii i formom kolażowym, poważne (bynajmniej jednak nie ponure) i bezpretensjonalne eseje Hamvasa są jak łyk orzeźwiającej wody i mogą służyć ludziom jako inspiracja nie tyle do innego stylu życia, ile do całości egzystencji.

Autorka tekstu:

Karolina Wilamowska (ur. 1988) ‒ absolwentka filologii polskiej i filologii węgierskiej na Uniwersytecie Warszawskim oraz studiów podyplomowych z przekładu literatury węgierskiej prowadzonych przez Instytut Balassiego w Budapeszcie. Pracuje jako tłumaczka, redaktorka i korektorka. Opublikowała kilka przekładów książkowych oraz kilkadziesiąt tłumaczeń tekstów literackich, esejów, artykułów naukowych, historycznych i publicystycznych.

Za https://kontent.net.pl/czytaj/22#Fenomenalno_rec_B_Hamvas_Ksiga_gaju_laurowego_i_inne_eseje_w_tum_T_Worowskiej


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.