środa, 29 listopada 2017

Realizowanie wielkich projektów ideologicznych w rodzaju społeczeństwa wielokulturowego kryje wiele pułapek i nieprzewidzianych konsekwencji

Znana również w naszym kraju autorka Gabriele Kuby w artykule Kury domowe do broni! streszczając poglądy laureatki pochwaliła ją za to, że tępi bezlitośnie „genderyzm”, ów bagienny kwiat feminizmu. Co pozostało z mężczyzny, który nie jest już potrzebny nawet do płodzenia dzieci od czasu, kiedy pary lesbijskie mogą w internecie zamówić sobie spermę dla swojego „designerbaby”? Kositza uważa, że po demontażu mężczyzny dominują trzy typy: na wpół cywilizowany brutal (macho, pasza), metroseksualny modniś stanowiący gogusiowate ucieleśnienie idealnego androgyna oraz profeministyczny softie, płaczliwy pantoflarz, który dał sobie wmówić winę za wieki patriarchatu, więc ma „wyrzuty sumienia” i kolaboruje ze „zgenderyzowanymi” dominami, powtarza w kółko, że „rozumie kobiety”, że jest ich najlepszym przyjacielem i tym podobne ckliwe kawałki, jednym słowem, masochista w sadomasochistycznej relacji z feministkami.


*

Efektem genderyzmu, uważa Ellen Kositza, jest emocjonalne zdziczenie, seksualna dezorientacja i obyczajowe wynaturzenia, niemożność budowania i utrzymania więzi, klęski w szkole, w zawodzie, w małżeństwie. Tryumfuje androgyniczna człowieczyca, która nie znosi swojej macicy i nie ma zamiaru rodzić dzieci. Mamy zatem w osobie tegorocznej laureatki nagrody Löwenthala piękny przykład nowoczesnej kobiety: żona mężczyzny (jakoś udało mu się przetrwać), matka sześciorga dzieci, dziennikarka, publicystka, współredaktorka konserwatywnego czasopisma, autorka książek, która na dodatek w swojej wiejskiej posiadłości – Achtung, Achtung! – hoduje kury! Jak widać, różne mogą być drogi kobiecej samorealizacji.

*

Realizowanie wielkich projektów ideologicznych w rodzaju społeczeństwa wielokulturowego kryje wiele pułapek i nieprzewidzianych konsekwencji. Zdarza się w szkołach berlińskich, gdzie Niemcy etniczni są w mniejszości, że zamiast słuchać o Auschwitz, mułzumańscy uczniowie zadają nauczycielom podchwytliwe pytania o „ludobójstwo w Strefie Gazy”. Są wśród nich także i tacy, którym trudno „uwierzyć w Auschwitz”, bo uważają że Niemcy – w ich mniemaniu sentymentalne, tchórzliwe mięczaki – nie byliby zdolni do prowadzenia tak zdecydowanej i – ich zdaniem – jak najbardziej słusznej polityki wobec Żydów. W rezultacie utopijna idea wielokulturowego społeczeństwa połączona z fanatycznym imigracjonizmem może przynieść dość zaskakujące rezultaty: w Niemczech będą żyły kultury zafascynowane narodowym socjalizmem i podziwiające jego politykę wobec Żydów! Być może dojdą one do wniosku, że narodowy socjalizm nie powinien być w szkołach traktowany po macoszemu („temat jeden z wielu”) i zaproponują rozszerzenie programu nauczania o następujące punkty: szczegółowe omawianie programu NSDAP, wprowadzenie Mein Kampf do kanonu lektur obowiązkowych, studiowanie propagandy, np. Protokołów Mędrców Syjonu, szkolne wycieczki na seanse Tryumfu woli itp. Tak, tak, wielokulturowe społeczeństwo zgotuje swoim ambitnym budowniczym jeszcze niejedną niespodziankę.

Z artykułu Tomasza Gabisia →

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.