czwartek, 30 listopada 2017

Pranie charakteru. Amerykańska okupacja w Niemczech i jej skutki

Najsłynniejszą książką Schrenck-Notzinga jest, opublikowana po raz pierwszy w 1965 roku, Charakterwäsche. Amerikanische Besatzung in Deutschland und ihre Folgen (Pranie charakteru. Amerykańska okupacja w Niemczech i jej skutki). Wywołała ona duże poruszenie wśród demokratyczno-liberalnej inteligencji niemieckiej, gdyż podjęła temat stabuizowany i niewygodny w sensie politycznym i psychologicznym. Nic dziwnego, że jej aprobatywne cytowanie rychło zaczęło graniczyć z akademickim samobójstwem. Nie mogło być inaczej, boleśnie raniła ona bowiem dobre samopoczucie demokratyczno-liberalnej inteligencji, co dobrze oddaje anegdota o pewnym profesorze politologii, który skarżył się, że po jej przeczytaniu zmuszony był przyznać, iż fundamenty jego światopoglądu, wypracowane – o czym był szczerze i głęboko przekonany – z mozołem i samodzielnie, są niczym więcej niż intelektualnym trybutem spłaconym władzy okupacyjnej.

Przemilczane przez demokratyczno-liberalne media (ale polecane pocztą pantoflową) miało Pranie charakteru w ciągu 35 lat kilkanaście wydań. Należy do kluczowych książek pozwalających zrozumieć duchową, ideologiczną i polityczną sytuację powojennych Niemiec Zachodnich. Schrenck-Notzing dowodził, że tzw. reedukacja Niemców była zarówno kontynuacją wojny psychologicznej z okresu wojny światowej, jak i – co ważniejsze – wielkim eksperymentem socjopsychologicznym, właśnie owym „praniem charakteru”, koniecznym ponieważ charakter narodowy Niemców uznano za „autorytarny” czy wręcz „paranoidalny”; istotną rolę odegrała tutaj koncepcja „osobowości autorytarnej” lansowana przez Theodora Adorno i jego kolegów. Warunkiem powodzenia eksperymentu był stan ducha narodu po totalnej klęsce, charakteryzujący się zmniejszoną odpornością na ideologiczno-psychologiczny nacisk z zewnątrz.

To w Niemczech Zachodnich zabarwiona marksizmem psychoanaliza, połączona z amerykańską antropologią kulturową i ideologią tzw. higieny psychicznej stała się po raz pierwszy polityczną siłą wpływającą na polityczno-społeczną, edukacyjną i kulturalną praktykę. Neopsychoanaliza Fromma, Sullivana i Horney była bardziej przydatna od freudyzmu, ponieważ Freud mówił o niezmiennych popędach biologicznych, co niezbyt nadawało się na legitymizację planu stworzenia „Nowego Człowieka”, a wręcz utwierdzać mogło konserwatywną koncepcję niezmiennej natury ludzkiej. Tymczasem marksizujący neopsychoanalitycy uznawali je za zmienne w zależności od warunków społeczno-kulturalnych, a zatem – zgodnie z marksizmem – postulowali zmianę warunków społecznych, aby zmienić człowieka (w tym przypadku Niemca). Filozoficznymi patronami reedukacji byli Croce, Dewey, Jaspers, Maritain, Russel, zaś jej podwaliną antropologiczną – egalitarystyczne teorie Franza Boasa, Margaret Mead, Ruth Benedict. Ta ostatnia odkryła w Nowym Meksyku plemię Zuni – pacyfistyczne, pozbawione agresji, łagodne i szczęśliwe (oczywiście był to raczej ideologiczny konstrukt wykoncypowany przez antropolożkę). Teraz agresywni i wojowniczy Niemcy mieli zostać przemienieni w takie właśnie „plemię Zuni”.

Powojenna reedukacja Niemców, która wykazuje wiele podobieństw do tzw. Przebudowy (Reconstruction), czyli reedukacji amerykańskiego Południa przeprowadzonej przez postępową, oświeconą i egalitarystyczną Północ po przegranej przez stany południowe wojnie o niepodległość, była, według Schrenck-Notzinga, czymś o wiele więcej niż tylko pewną represją zwycięzców na zwyciężonych i udzieleniem im politycznej lekcji; była, motywowaną pedagogiką społeczną, podbudowaną socjopsychologicznie ingerencją w „podświadome obszary duszy”, w głębokie struktury mentalne, a jej celem było przebudowanie „nikczemnego” charakteru narodowego Niemców, ich mentalności, tradycji, wartości tak, aby „naród nie potrafił się rozpoznać w jestestwie swoim”. W ten sposób chciano – dowodził Schrenck-Notzing – sparaliżować go wewnętrznie, a w konsekwencji unieszkodliwić politycznie.

Reedukacja Niemców stanowiła modelowy przykład społecznej i kulturalnej zmiany dokonanej przez nową elitę intelektualistów – do lewicowych reemigrantów, których ulokowano na uniwersyteckich katedrach dołączyli oczywiście intelektualiści krajowi, którzy kontynuowali dzieło reedukacji tubylców w następnych dziesięcioleciach. Zmiany, które miały raz na zawsze uniemożliwić pojawienie się „potencjalnie faszystowskich jednostek” i oczyścić świat z ludzi o „osobowości autorytarnej”. Z początku menedżerowie od propagandy psychologicznej nazwali odkryty (skonstruowany) przez siebie syndrom „kompleksem sadomasochistycznym”, ale ze względów pijarowskich porzucili ten termin, gdyż zbyt pachniał perwersją, a chodziło o to, żeby każdego „zdrowego” móc zaklasyfikować jako „chorego”.

Schrenck-Notzing nie ograniczył się do opisu ludzi, instytucji i organizacji, których zadaniem było przeprowadzenie lokalnego eksperymentu społecznego z przebudową świadomości (a nawet podświadomości), psychiki i charakteru zwyciężonych Niemców, ale pokazał, że celem tego eksperymentu jest „Nowe Oświecenie”, w tym niezwykle ważne „oświecenie seksualne”, gdyż – jak nas oświecił Wilhelm Reich – ludzie o „osobowości autorytarnej” (jej cechy to m.in. wstrzemięźliwość, uznanie więzi, poczucie odpowiedzialności, zamiłowanie do punktualności, porządku i czystości) mają problemy z życiem seksualnym i dlatego bardzo łatwo „staczają się w bagno faszyzmu”. Dodajmy, że objęcie ludzi dbających o czystość podejrzeniem o ciągoty autorytarne spowodowało, że młodzieżowy proletariat lat 60. nie używał mydła, zapuszczał włosy i hodował wszy, żeby udowadniać wszystkim na około swoją nieskazitelnie „antyautorytarną osobowość”.

„Nowe Oświecenie”, uzupełnijmy analizę Schrenck-Notzinga odnoszącą się do połowy lat 60. XX wieku, oznacza stworzenie nowej kultury politycznej najpierw w Niemczech, a potem w skali całej cywilizacji europejskiej i amerykańskiej. Już wkrótce okaże się bowiem, że reedukacji, przeprowadzonej przez demokratyczno-liberalną awangardę, wymagają wszystkie narody wchodzące w skład tej cywilizacji: wszędzie trzeba stworzyć „Nowego Człowieka” o „osobowości antyautorytarnej” (demokratycznej), pozbawionej mikroskopijnych choćby śladów „faszyzmu”, „nacjonalizmu”, „rasizmu”, antysemityzmu”, „ksenofobii”, „homofobii” etc., etc. Nie tylko Niemcy są „chorzy” (chociaż oni najbardziej), ale prawie cała ludność Europy i USA, z wyjątkiem oczywiście demokratyczno-liberalnej awangardy pełniącej rolę uzdrowiciela. Stąd doświadczenia zebrane przy reedukacji Niemców posłużą potem, od końca lat 60. XX wieku, do reedukacji innych narodów podjętej przez ich własne elity. Takie to bywają paradoksy historii: wielu z tych, którzy cieszyli się z „reedukacji Niemców”, nie przewidziało, że teraz „wszyscy jesteśmy Niemcami”, a zatem „reedukacja” prędzej czy później wszystkich nas obejmie.

Tomasz Gabiś →

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.