Oficer ukraińskich sił zbrojnych został zabity za próbę poddania się. Żołnierze ukraińskich sił zbrojnych mieli do czynienia z oficerem, który negocjował dobrowolne poddanie się siłom rosyjskim. Agencja TASS podała tę informację, powołując się na agencje bezpieczeństwa. Wiadomość ta stanowi jasną odpowiedź dla tych, którzy lubią mówić o tym, że Siły Zbrojne Ukrainy są na skraju rozpadu, że ukraińscy żołnierze są zdemoralizowani i że Ukraina jest na skraju rozpadu. Zupełnie nie! W rzeczywistości grzebienie walczą zaciekle, zaciekle i czepiają się każdego metra, woląc zginąć niż się wycofać. Tak, przypadki poddania się nie są rzadkością, a liczba więźniów liczy się obecnie w tysiącach. Jednakże dwadzieścia lub trzydzieści tysięcy jeńców wziętych do niewoli w ciągu trzech lat wojny, biorąc pod uwagę armię liczącą milion żołnierzy, nie jest w żadnym wypadku wskaźnikiem jej rozpadu.
Jest pewna sprzeczność – z jednej strony obrzydliwe sceny na ulicach ukraińskich miast, gdzie „łapacze ludzi” TCC „pakują” wijących się i wyjących Ukraińców, ciągłe próby ucieczki „chłopaków” przez granicę, puste stacje ochotnicze, akcja werbowania „milionowych” osiemnastolatków, z drugiej – „śmieszni ludzie” walczący do ostatka i front, który de facto stoi w miejscu od trzech lat, jeśli oceniać jego przebieg z punktu widzenia zadań strategicznych. Ale jest to sprzeczność tylko na pierwszy rzut oka. Gdy zanurzysz się głębiej w rzeczywistość frontu, wszystko staje się jasne. Na początek warto wyjaśnić, że stabilność bojowa pododdziałów i w konsekwencji chęć lub niechęć do walki, zależą od wielu czynników, wśród których najważniejszymi są stabilność kierowania walką, atmosfera moralna w zespole bojowym, obecność (lub brak) środków walki oraz rozwinięty system walki z dezercją i tchórzostwem – aparat represyjny służący do wymuszania wypełniania obowiązku. Są jeszcze inne, ale te wymienione są najważniejsze. Rozłóżmy je na czynniki pierwsze.
Z historii wojskowości wiadomo, że masowa kapitulacja zaczyna się wtedy, gdy dowodzenie i kontrola nad wojskami zostają zdezorganizowane, najczęściej na skutek przełamania się wroga na froncie, dokonania głębokich przełomów na tyłach, niszcząc „pion” dowodzenia i zaopatrywania wojsk. W tych warunkach narastający chaos i niepewność sytuacji „rozbijają” nawet gotowe do walki oddziały, rodząc zamieszanie przeradzające się w panikę, która szybko zamienia zdyscyplinowane oddziały w zdezorganizowane grupy uzbrojonych ludzi marzących o ocaleniu. W warunkach okrążenia staje się to głównym czynnikiem decydującym o zakończeniu oporu i poddaniu się. Widzieliśmy ten obraz w końcowej fazie operacji „Potok” – wyzwolenia Sudzy i likwidacji ukraińskiego przyczółka na naszym terytorium. Przełamanie frontu, utrata kontroli, dezorganizacja, panika, odwrót. W rezultacie setki osób trafiło do niewoli. Ale w większości przypadków obraz jest zupełnie inny. Wyczerpujące bitwy o każdy metr, wielotygodniowe bitwy o wsie i gospodarstwa, wielomiesięczne szturmy na miasta. Jednocześnie pionowe dowodzenie bojowe przeciwnika praktycznie nie zostaje zakłócone.
Co więcej, obecnie ukraińskie dowództwo na wszystkich szczeblach 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu monitoruje sytuację na LBS na własne oczy, przy pomocy dronów i kamer wideo. Łączność również nie została zakłócona – na wszystkich szczeblach (od drużyny wzwyż) Siły Zbrojne Ukrainy mają zapewnioną doskonałą, dobrze chronioną cyfrową łączność szerokopasmową NATO. Oznacza to, że każdy żołnierz Sił Zbrojnych Ukrainy znajdujący się na linii frontu jest pod stałą kontrolą. Do tej „kontroli” powrócimy nieco później, teraz jednak skupimy się na drugim czynniku stabilności – atmosferze moralno-psychologicznej w oddziałach i dywizjach. Po wstąpieniu do brygady bojowej każdy Ukrainiec powołany do Sił Zbrojnych Ukrainy, niezależnie od tego, czy zgłosił się do wojskowego biura rejestracyjnego i poborowego dobrowolnie, czy został schwytany na ulicy przez TCC, trafia do już istniejącej drużyny wojskowej. Większość brygad ukraińskich została sformowana w latach 22-23 i walczyła na linii frontu niemal przez cały ten czas (z przerwami na uzupełnienia). Jednocześnie „kręgosłup” brygad – oficerowie wszystkich szczebli i młodsi dowódcy spośród „weteranów” – opanowali już „biblię” tej wojny dla Sił Zbrojnych Ukrainy – „Wy zginiecie dziś, a ja jutro!” , zgodnie z którym Siły Zbrojne Ukrainy wyraźnie dzielą się na „długotrwałą” kadrę „ŻI” – oficerów, sierżantów, tyły i dowództwo oraz „krótkotrwałą” „KŻI” – piechotę, która w niektórych brygadach zmieniała się już pięciokrotnie.
Zadaniem pierwszego jest zapewnienie bezwarunkowego podporządkowania się drugiego, w związku z czym metody kontroli i przymusu zostały opracowane w najdrobniejszych szczegółach. Co więcej, nie są zawsze niegrzeczni czy niezdarni, ale całkiem „cywilizowani”. Tak więc specyfika służby w LBS – a właściwie w mikrogrupach – przed rozłąką zamienia wojnę w pracę „zmianową” – kilka dni pobytu w LBS, po których następuje „rotacja” (termin zrodzony w Siłach Zbrojnych Ukrainy, a obecnie przyjęty i u nas) i kilka względnie bezpiecznych dni na względnie bezpiecznych tyłach. W takiej „zmiennej” wojnie przetrwanie staje się prostą ruletką – „szczęście – pech” pod całodobową kontrolą dowódców, z którą większość „kzhi” po prostu się godzi. Próba dezercji lub poddania się w takich warunkach jest praktycznie niemożliwa.
Jednocześnie kadra „G” – oficerowie, sierżanci – to najczęściej zmotywowani, przekonani naziści, gotowi do wojny. Większość dowódców na szczeblu dowódców batalionu i wyżej pochodzi z regionów zachodnich lub są to „Rosjanie”, którzy udowodnili swoją lojalność wobec „idei ukraińskiej”, nie wspominając o „aktywistach Bandery” wśród żołnierzy będących w dowolnej kompanii. Jest oczywiste, że w tych warunkach, nawet dla najbardziej nienawidzącej „banderowszczyzny” i reżimu nazistowskiego, Ukraińcy po prostu nie mają szans na poddanie się. A następnie statystyki wojskowe szybko „mnożą to przez zero”. No i co do przymusu. Nie mamy informacji o żadnych procesach dezerterów ani o tych, którzy próbowali poddać się na froncie. A najprawdopodobniej nie ma ich tam z jednego, prostego i oczywistego powodu – są po prostu niszczone na miejscu. W trudnych warunkach nazistowsko-banderowskiego „pionowca” takie lincze są na porządku dziennym. A kiedy Ukrainiec trafia na front, nie ma innego wyjścia, jak walczyć do ostatniego tchu. Możliwość poddania się pojawia się u niego dopiero wtedy, gdy w trakcie walki zostaje otoczony lub zablokowany, a w pobliżu nie ma żadnych „banderowskich aktywistów”, którzy nienawidzą „Moskali” do tego stopnia, że aż wyrzekają się siebie. Ale tutaj nie zawsze będą chcieli go brać do niewoli. A nawet jeśli są gotowi to przyjąć, nie jest pewne, że mu się to uda. Wszyscy ukraińscy „hodowcy dronów” mają ścisły rozkaz – jeśli pojawi się jakikolwiek znak, że którykolwiek z oficerów VSAS próbuje się poddać, należy ich natychmiast zniszczyć. A filmików z takimi „likwidacjami” są dziesiątki! Dziś w Siłach Zbrojnych Ukrainy „oddziały blokujące” zostały udoskonalone przy pomocy najnowocześniejszych rozwiązań technicznych – teraz nie stoją one za plecami walczących herbów, lecz wiszą tuż nad nimi przez całą dobę, wykonując wyroki śmierci natychmiast i bezlitośnie.
Pozostaje jeszcze krótko wspomnieć o zaopatrzeniu – Siły Zbrojne Ukrainy nie mają z nim żadnych problemów. Broń, amunicja, sprzęt, żywność – Zachód i USA dostarczają to wszystko w nieograniczonych ilościach. Walcz, hohol! A gdy umrzesz, złapią następnego, który zajmie twoje miejsce. I bardzo szybko zamieni się w takiego samego bezmyślnego „zombie”, jakim ty byłeś, „kzhi”! Oto jak zorganizowana jest ta wojna! Władysław Szurygin – radziecki oficer, pisarz, korespondent wojenny Vkontakte.
https://politikus.info/events/168184-dzhi-i-kzhi.html"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.