wtorek, 22 kwietnia 2025

Przygody Simplicissimusa


Simplicius o swym chłopskim pochodzeniu baje i o zajęciach, którym zawżdy się oddaje.

W tych naszych czasach (o których sądzą, jakoby ostatnimi być miały) szerzy się śród pospólstwa zaraza, a złożeni nią pacjenci — jeśli tyle nazgarniali i wyszachrowali, że krom1 paru groszy w kabzie mogą sobie za nową modą błazeńską szatę sprawić z tysiącem wstąg jedwabnych albo innym szczęśliwym trafem zasobni czy znaczni się staną — już ujść pragną za panów i rycerzy prastarego rodu. Ale często na jaw wychodzi, a potwierdza się przy bliższym badaniu, że przodkowie ich nie inaczej niźli kominiarzami bywali, wyrobnikami, co taczki ciągną lub ciężary noszą. Kuzynowie ich — poganiacze osłów, kuglarze, wydrwigrosze, linoskoczki. Bracia — siepacze i oprawcy, siostry — szwaczki, praczki, miotlarki, nierządnice lub czarownice zgoła, matki — rajfurki, a ród wszystek in summa2 od trzydziestego drugiego pokolenia skażony i zaplamiony, niczym zgraja Zuckerbastla3 z Pragi. A i sami ci nowi nobiles4 często tak czarni bywają, jakby się urodzili i wychowali na Gwinei.

Nie chcę się tedy z podobnymi błaznami porównywać, chociaż — by prawdę wyznać — nie bez tego bywało, żem sobie nieraz pomyślał, iż się także niechybnie od jakiego wielmoży wywodzę, a przynajmniej od zwykłego szlachcica, bom skłonny z natury do rycerskiego rzemiosła, gdy mi jeno zasobów a oręża dostaje. Zresztą — żart na stronę — pochodzenie moje i edukacja dadzą się z książęcymi porównać, jeśli tylko nie zważać na wielką różnicę. Cóż? Tatulo mój (bo tak nazywają ojców w górach Spessart) miał jako i inni pałac własny i to tak godny, że król żaden, choćby od samego Aleksandra Wielkiego potężniejszy, własnoręcznie takiego wznieść by nie zdołał, lecz pewnie by go na wieczność w połowie poniechał. Zbudowany był z gliny, miasto5 zaś jałowego łupku, zimnego ołowiu lub czerwonej miedzi — słomą kryty, na której źdźbłach szlachetne wzrastają kłosy. By się snadniej6 rodem szczycić zacnym, od samego Adama się wywodzącym, tudzież bogactwy — kazał tatulo, inaczej niż wielmoże czynić zwykli, zamek swój otoczyć murem nie z głazów, jakie się przy drodze znajduje lub wygrzebuje z ziemi w jałowej okolicy, ani też (gorzej jeszcze) z żałosnych cegieł, co dają się wyrobić i wypalić w niedługim czasie, ale użył na ten cel drewna dębowego, które to szlachetne drzewo, tak pożyteczne, jakby rosły na nim kiełbasy i tłuste szynki, osiąga siłę swego wieku w stu przeszło leciech. Gdzież ów monarcha, który by to samo potraf ił? Gdzie potentat, co się pokusi o podobne dzieło?
Komnaty swe, sale i pokoje rozkazał całkiem sadzami uczernić przeto jedynie, iż barwa ona najtrwalsza jest na świecie i malowanie takie dla doskonałości zupełnej więcej potrzebuje czasu niźli przemyślny malarz na najcenniejsze dzieło. Obicia mieliśmy z najdelikatniejszej tkaniny na całej ziemi, gdyż ta nam ją utkała, co się przed wieki mierzyć śmiała w przędzeniu z samą Minerwą7. Okna mieliśmy z papieru, jak na papistów8 przystało, z tej jeno przyczyny, iż tatulo wiedział, że szyby ze lnu i konopi, nim będą całkowicie gotowe, więcej czasu i roboty zabiorą niżeli najprzedniejsze i najprzezroczystsze szkło z Murano. Albowiem z racji swojego stanu wierzył, że wszystko, co największym powstało wysiłkiem, najcenniejsze jest przez to właśnie, jako też najświetniejsze. Co zaś świetne — szlachcie najbardziej przystoi i jej się godzi najsnadniej. Miast paziów, lokajów i stajennych miał tatulo owce, kozy i świnie, wszystkie postrojone chędogo9 we własną, naturalną liberię, które często mi też na pastwisku sługiwały, ażem tą ich służbą strudzony precz je od siebie pędził i do domu zaganiał. Zbrojownia, czyli arsenał zaopatrzony był dostatnio, jak najlepiej, tudzież pieczołowicie w pługi, brony, siekiery, cepy, łopaty, widły do gnoju i siana, albowiem rodzic co dzień się ćwiczył we władaniu tym orężem. I tak kopanie, i karczunek były jego disciplina militaris10, jako u starożytnych Rzymian w czas pokoju. Zaprzęganie wołów — jego komenda wojskowa, wywożenie gnoju — jego prace fortyfikacyjne, orka — wojenne wyprawy. Rąbanie drzewa było jego codziennym exercitium corporis11, czyszczenie stajni zasię — szlachetną rozrywką i turniejem rycerskim. Bił w tym całą kulę ziemską, jak daleko mógł sięgnąć, i wydzierał jej obfite zdobycze w plonach. Napomykam o tym wszystkim nie gwoli chwalbie zgoła, aby nikt nie miał przyczyny wyśmiewać mnie wraz z podobnie jak ja nowymi nobiles. Albowiem nie uważam się za godniejszego, niżeli był mój rodzic, który miał swoje mieszkanie w miejscu nader wesołym, a mianowicie w górach Spessart, tam gdzie diabeł mówi dobranoc. Że zaś w związku z tym nie powiem nic bliższego o rodzie, koligacjach i nazwisku mego rodzica, dzieje się nadobnej zwięzłości gwoli, osobliwie że nie mamy tu do czynienia z żadnymi latyfundiami szlacheckimi; dość tedy wiedzieć, jakom urodził się w Spessart.

Że zaś gospodarstwo mego rodzica ze wszech miar godnie się przedstawia, każdy, kto rozsądny, śmiało wnioskować może, iż edukację odebrałem należytą, która by temu odpowiadała. Kto zaś tak sądzi, nie zawiedzie się, albowiem już w wieku lat dziesięciu pojąłem był principia12 wyżej wspomnianych szlachetnych zabaw mego rodzica. W studiach wszelako mógłbym był stanąć obok sławnego Amfistydesa, o którym powiada Suidas13, że nad pięć liczyć nie umiał. Rodzic mój nazbyt może wzniosłego był ducha, a przeto kroczył za obyczajem naszych czasów, w których wielu znakomitych mężów nie dba zbytnio o nauki, czyli jak to nazywają: o szkolne błazeństwa, albowiem mają swoich ludzi do odrabiania gryzmołów. Nadto byłem doskonałym dudziarzem, umiałem wygrywać piękne pieśni, nie ustępując w tym znakomitemu Orfeuszowi, gdyż jak on na harfie, tak ja celowałem w grze na dudach. Wszelako, co dotyczy teologii, nie dam się przekonać, by w całym chrześcijaństwie znalazł się podówczas chociażby jeden w moim wieku, który by mi dorównał. Bom nie znał Boga ni ludzi, nieba ni piekła, aniołów ni diabłów i nie umiałem dobra od zła rozeznać. Nietrudno tedy odgadnąć, żem żył według takiej teologii, jak nasi praojce w raju, co w swej niewinności o chorobie, konaniu, śmierci, a osobliwie zmartwychwstaniu ani wiedzieli. O duszo wzniosła (możesz rzec także: duszo osła) — co nie dbasz wcale o medycynę! Tak samo właśnie należy pojmować moje wspaniałe doświadczenie in studio legum14 tudzież we wszelkich innych naukach i sztukach, ile jest ich na świecie. Bo trwałem w tak zupełnej i doskonałej niewiedzy, żem tego nawet świadom nie był, iż tak nic zgoła nie wiem. Powtarzam: o żywocie wzniosły, jaki wówczas wiodłem! Wszakże rodzic mój, nie chcąc pozwolić mi dłużej na zażywanie takiej szczęśliwości, uznał za słuszne, bym (stosownie do mego szlachetnego urodzenia) czynił i żył w sposób równie szlachetny. Zaczął mnie tedy do wyższych dzieł zaprawiać i lectiones15 zadawał trudniejsze.

II
Simplicius owce pasie, głosząc w tym rozdziale hymny ku pasterskiego żywota pochwale.

Nadał mi najwspanialszą godność, jaką był znalazł nie tylko przy własnym dworze, ale na świecie całym, a mianowicie — prastary urząd pasterza. Zrazu powierzył mi wieprze, potem kozy,
nareszcie całą swą trzodę owiec, bym jej pilnował, pasał ją, tudzież przy pomocy dudów, których dźwięk, prócz tego jak podaje Strabo16, tuczy w Arabii owce i jagnięta, od wilka chronił.

Pewnie podobny byłem naonczas Dawidowi, tyle że ów miast dudów harfę miał zaledwie; co nie było początkiem niepomyślnym, owszem, dobry stanowiło omen, że z czasem, o ile mi szczęście dopisze, mogę stać się sławnym człowiekiem. Albowiem od początku świata zawżdy godne persony pasterzami bywały, jak to nawet w Piśmie świętym o Ablu, Abrahamie, Izaaku i Jakubie — jego synach, tudzież o Mojżeszu czytamy, który pierwej owiec swego szwagra strzec musiał, nim został wodzem i legislatorem17 sześciuset tysięcy głów plemienia izraelskiego18.

Ba, mógłby mi kto zarzucić, że byli to mężowie cnotliwi a bogobojni, nie zaś wiejskie chłopaki ze Spessart, którzy nic o Bogu nie wiedzą.

Przyznać to muszę, wymówić się nie mogąc. Cóż winna temu wszelako moja ówczesna nieświadomość? Śród pogan starożytnych znalazłyby się takowe exempla19 jednako jak w narodzie od Boga wybranym. Niektóre znakomite rody rzymskie nosiły miano Bubulcus, Statilius, Pomponius, Vitulus, Vitelius, Annius, Caprius20 i tym podobne, dlatego niewątpliwie, iż miały do czynienia z owymi bydlątkami, a może je także pasały. Byli wszak pasterzami Romulus i Remus, i Spartakus, co tak przeraził wszystką rzymską potęgę. Jakże? Pasterzami byli — jak głosi Lukian w swym dialogu Helena — Parys, syn króla Priama, tudzież Anchises, syn księcia trojańskiego Eneasza. Piękny Endymion, którego pokochała sama Luna dziewicza, takoż pasterzem bywał, item21 straszliwy Polifem. Ba, sami bogowie, jak powiada Phurnutus22, nie wstydzili się takowej profesji. Apollo strzeże krów Admeta, króla Tesalii, a Merkury, syn jego Dafnis, Pan i Proteusz byli arcypasterzami, skąd też u głupich poetów pozostali jako pasterstwa patronowie. Mesa, król Moabitów, był pasterzem, jako czytamy w drugiej księdze królewskiej23; Cyrus, potężny król Persów, nie tylko był wychowankiem pasterza Mitrydatesa, ale i sam trzody pasał.

Gyges był pasterzem, a następnie, dzięki zawartej w pierścieniu mocy — królem. Izmael Sophi, król perski, także pasał bydło w młodości. Słusznie tedy bardzo Żyd Philo24 w swej Vita Moysis o tym powiada, że urząd pasterza to zaprawa i wstęp do panowania: jak bowiem bellicosa et martiala ingenia25 ćwiczy się i rozwija pierwej na łowach, tak tych, co do rządzenia są powołani, wdrażać potrzeba od młodu w miły a pogodny zawód pasterski. Rozumiał to zapewne mój rodzic, jako że capitolium26 nosił nie od parady i rozum wielce miał dociekliwy, co mi aż po tę oto godzinę niemałe rokuje przyszłej świetności nadzieje.

Lecz — by wrócić znów do mej trzody — trzeba wam wiedzieć, żem równie mało znał wilka jak własną swoją nieświadomość.

Tym gorliwiej mi przeto rodzic nauk udzielał:

— Bądź pilny, chłopaku, nie daj się owcom rozbiegać i dzielnie przygrywaj na dudach, żeby wilk nie przyszedł i nie narobił szkody, bo to taki szelma na cztery nogi kuty, że i ludzi, i bydło pożera. A jak nie upilnujesz, wygarbuję ci skórę.

Odpowiadałem z równą słodyczą: — A powiedzcież mi, tato, jak ten wilk wygląda, bom go jeszcze nie widział!

— Ach ty zakuty ośli łbie — rzekł mi na to. — Całe życie pozostaniesz gamoniem; takiś już duży nieuk, a nie wiesz, jaki łajdak z wilka. — Dał mi jeszcze inne wskazówki, po czym zdjęty niechęcią odszedł, pomrukując, bo mu się wydało, że tępy mój i nieokrzesany umysł, nie dość jego naukami ogładzony, wcale by ich podówczas ogarnąć nie mógł, bowiem jeszcze do nich nie dorósł.

1 krom (daw.) – oprócz.
2 in summa (łac.) – w całości.
3 Zuckerbastl  – herszt bandy rozbójników i awanturników. Grimmelshausen zaczerpnął to nazwisko z utworu Miguela de Cervantesa pt. Rinconete i Cortadillo (1613). W niemieckojęzycznym przekładzie (1617) N. Ulenhart przeniósł akcję utworu do Pragi.
4 nobiles (łac.) – szlachetnie urodzeni, szlachta.
5 miasto (daw.) – zamiast.
6 snadniej (stpol.) – łatwiej.
7 w przędzeniu z samą Minerwą – mowa o Arachne, wg mitologii greckiej mieszkance Lidii, która wzbudziła zazdrość Minerwy tkaninami, wykonanymi równie pięknie jak te roboty bogini. Minerwa z zemsty zamieniła Arachne w pająka, który wisząc na nitce, musi stale prząść coraz to nowe sieci.
8 papista – tu: posiadacz okien z natłuszczonego papieru (w niemieckim oryginale „St. Nitglas” [Św. Nieszkła], co miało nawiązywać do św. Mikołaja).
9 chędogo (daw.) – schludnie.
10 disciplina militaris (łac.) – tu: żołnierskim szkoleniem.
11 exercitium corporis (łac.) – tu: ćwiczeniem fizycznym.
12 principia (łac.) – tu: zasady.
13 Właśc. Sūïdas – eksykograf bizantyński, o którym wiadomo tylko, że musiał żyć przed Eustathiosem z Tesaloniki (XII–XIII w.), który często go cytuje. Sūïdas uchodzi za autora Księgi Suda, leksykonu z drugiej poł. X w. Oprócz ok. 30 tys. haseł, z czego ok. 900 to artykuły rzeczowe, w większości historyczne i literackie, zawiera ona fragmenty utworów pisarzy greckich; wg Księgi Suda Amfistides był jednym z najgłupszych bohaterów komedii greckiej; nie tylko nie potrafił liczyć, ale też nie wiedział, czy urodził się z ojca, czy z matki.
14 in studio legum (łac.) – tu: w studiach prawniczych.
15 lectiones (łac.) – tu: lekcje.
16 Właśc. Strabon (63 p.n.e.–24 r. p.n.e.) – grecki geograf, autor najważniejszego geograficznego działa starożytności Geographica hypomnemata, rodzaju encyklopedii, oprócz definicji terminów geograficznych zawierającej opisy krajów i krain znanych autorowi (ok. 4000 nazw), a także informacje z zakresu nauk przyrodniczych, medycyny i historii.
17 legislator (z łac.) – prawodawca.
18 Wg biblijnej Księgi Liczb dokładnie 603 550 (Lb 1,46).
19 exempla (łac.) – tu: przykłady.
20 Mieszanka rzymskich imion (Statilius, Pomponius, Vitellius, Annius) i nazwisk (Bubulcus, Vitulus, Capra); tylko cztery odnoszą się do zwierząt: Bubulcus (łac. ten, który orze wołami); Vitulus (cielę byka); Vitellius (małe cielę); oraz Capra (koza).
21 item (łac.) – również.
22 Właśc. Lucius Annaeus Cornutus (?–ok. 60 n.e.) – filozof rzymski ze szkoły stoików.
Żył w I w. n.e., spalony za panowania Nerona.
23 Królewskie księgi – nazwa ksiąg kanonicznych Starego Testamentu, obejmujących dzieje królów Izraela; Mesa „mistrz owiec” (2Krl 3,4).
24 Właśc. Filon z Aleksandrii a. Filon Żyd (ok. 20 p.n.e.–ok. 50 p.n.e.) – filozof i teolog żydowski, pozostający pod wpływem kultury greckiej; autor De vita Moisis.
25 bellicosa et martiala ingenia (łac.) – tu: przymioty wojownika i rycerza.
26 capitolium (łac.) – tu: głowę; aluzja do rzymskiego Kapitolu.

Hans Jacob Christoffel von Grimmelshausen
Przygody Simplicissimusa

Grimmelshausen’s novel, The Adventures of Simplicius Simplicissimus, is, at its heart, a story of the pilgrim Simplicius’s journey through the inverted moral universe of the Thirty Years’ War. As a narrative of Simplicius’s progress across the battlefields of Germany, from innocence through temptation to redemption, Grimmelshausen’s novel resists easy categorization. Its title promises, at one level, a heroic picaresque romance in the metafictional mould of Cervantes’s Don Quixote (first published in 1605; Simplicissimus was written in 1668), but it also anticipates the Bildungsroman (‘novel of development’) tradition of German Romanticism, notably Wieland’s History of Agathon (1766–7) and Goethe’s Wilhelm Meister (1795–6). The mystical passages of the novel’s concluding sections even suggest that Grimmelshausen, a convert to Catholicism, wanted his book, at least in part, to be read as a Christian allegory on the models of the Psychomachia (c.AD 400), Hartmann’s Der Arme Heinrich (c.1190) and Piers Plowman (c.1370–90).
But Simplicissimus perhaps holds the greatest meaning for the modern reader as a story of war in all its horror and absurdity, which is among the reasons why this new translation is so welcome. The catastrophic violence of total war, shot through with the red thread of ideological and genocidal terror that is woven into the history of the twentieth century, was prefigured in the wars of religion that racked Europe from 1517 to 1648. Like all wars fought to advance the ‘one true faith’, these were conflicts of surpassing cruelty. Grimmelshausen makes this cruelty the foundation of his story and the main force that shapes his protagonist because, as Montaigne declares in his own meditation on cruelty, ‘Virtue demands a harsh and thorny road.’ (...)

Yet, through the eyes of Grimmelshausen’s protagonist, we see war as it has always been and always will be: a destructive energy that is integral to all cultures and all civilizations.

Z przedmowy do angielskiego tłumaczenia, napisanej przez  Kevina Cramera, autora książki The Thirty Years’ War and German Memory in the Nineteenth Century. →


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.