wtorek, 5 marca 2024

Lęk przed bólem


   Każdy zna ze swego doświadczenia uczucie lęku. Ko­nieczne jest, by dziecko rozwinęło w sobie lęk przed realnie niebezpiecznymi sytuacjami, który później ostrzegać będzie dorosłego człowieka. Lęki są ważne i sensowne. Mogą jed­nak oddziaływać na życie blokująco i szkodzić rozwojowi człowieka, jeśli ograniczają życie i uniemożliwiają zdobycie wartościowych dla rozwoju osobowości doświadczeń.

   Z reguły patrzymy na to, co wywołuje lęk, z niechęcią i unikamy tego. Podczas medytacji oznaczałoby to, że bę­dziemy wypierać bolesne uczucie tak, by nie trzeba się było z nim konfrontować. Uciekamy do wnętrza, chronimy się tam, odciągając swoją uwagę natychmiast od bolesnego uczucia - obojętnie dokąd, byle daleko od bólu. To jest nor­malna ludzka reakcja i może być reakcją obronną. Blokująco będzie działać wtedy, gdy - że tak się wyrażę - ograniczy się wyłącznie do ucieczki przed tym, co bolesne.

   Przeżywanie ogromnych lęków również podczas medy­tacji może okazać się niebezpieczne. W momencie dozna­wania silnych lęków cały organizm jest postawiony w stan najwyższej gotowości. Przy czym jest nieistotne, czy lęk ma obiektywny powód pochodzący z zewnątrz, czy też wy­wołany został przez jakąś konkretną myśl. W organizmie zachodzą te same procesy fizjologiczne. Intensywny lęk ma własną dynamikę, niedostępną dla świadomego myślenia czy też woli. Dla człowieka, który znajduje się w stanie wzmożonego lęku, podjęcie drogi medytacji jest nadmiernym ob­ciążeniem. Zabraknie mu bowiem koniecznego dystansu, który w ogóle umożliwia to, by wciąż od nowa, nawet jeśli na ułamek sekundy, postrzegać lęki. W takich trudnych fa­zach życia jest ważne, by mieć kogoś obok siebie i nie zostać samemu z własnymi problemami. Nowoczesna psychologia nie neguje obchodzenia się z lękami drogą medytacji, widzi jednak problem inaczej. W psychologii próbuje się obniżyć poziom stresu i zmniejszyć go za pomocą różnorodnych technik. Można się nauczyć nazywania lęków, ich rozumie­nia i wewnętrznego rozładowywania. Nie można ich jednak zlikwidować. Droga terapeutyczna pokazuje możliwości, jak nauczyć się żyć z lękami. To świadome obchodzenie się z nimi może przygotować grunt pod to, by wyjść im na spotkanie w ciszy i otwarciu na Boga. Tu całkiem niepostrze­żenie lęki znajdują uzdrowienie na płaszczyźnie duchowej. Medytacyjne obchodzenie się z lękami obrazowo przed­stawia pewna historyjka dla dzieci. Dodaje mi ona zawsze odwagi, by patrzeć na to, czego się boję, i to w zakresie, jaki jest dla mnie w danej chwili możliwy. Historyjka opowiada o małej dziewczynce, która mieszkała z rodzicami w lesie. Pewnego razu dziewczynka opowiedziała ojcu, że boi się rwącej rzeki płynącej nieopodal domu. Ojciec odpowiedział jej: „Strzeż się rzeki!". Mała słuchała uważnie i pomyślała sobie: „Dobrze, zatem będę strzegła rzeki". I tak chodziła każdego dnia nad rzekę i strzegła jej, wpatrując się w nią. Najpierw patrzyła na nią krótko, potem zdobyła się na odwa­gę, by patrzeć na nią przez dłuższy czas. Strach stopniowo malał, a ona zdobywała się na to, by podchodzić do rzeki coraz bliżej. W końcu odkryła wielkie kamienie, które wy­stawały z rzeki. Kiedy przyjrzała się im bliżej, zauważyła, że głazy nie leżą daleko od siebie i że właściwie można by przeskakiwać z jednego na drugi. Stała bardzo blisko brzegu, strzegła teraz jednego wielkiego kamienia, na który chciała wskoczyć. W końcu odważyła się na skok, a zaraz potem na następny. Sprawiło jej niekłamaną radość przeskakiwanie z jednego na drugi. A przede wszystkim udało się jej dotrzeć na drugi brzeg. Tam znajdowała się cudowna łąka pełna kwiatów. Teraz przekonała się: „Gdybym nie posłuchała ojca, nigdy nie dotarłabym do tej pięknej łąki".

    Zasadniczo dziewczynka błędnie zrozumiała słowa ojca, ale dzięki temu nauczyła się czegoś ważnego o życiu: „Jeśli się czegoś boję, muszę tego strzec". To samo obowiązuje w wypadku medytacyjnego obchodzenia się z lękami: jeśli będę mieć zawsze w polu widzenia to, czego się boję, nawet jeśli to będą krótkie momenty, strach straci z czasem na sile.

Opór przed tym, co może zaboleć

   Opór narastający wewnętrznie może podobnie jak lęk być ważnym sygnałem, na który trzeba zwrócić uwagę. Także on może oddziaływać blokująco na życie i na rozwój oso­bowości. Człowiek opiera się na przykład przed tym, czego w sposób zamierzony nie może zmienić. Narzeka na swoje życie, ale nie jest gotowy zmienić swojej wewnętrznej posta­wy. Zamiast tego walczy z tym, co jest. Przypomina to walkę z wiatrakami, wobec której wiatr pozostaje niewzruszony.

   Wewnętrzny opór wobec określonych sposobów zacho­wań innych ludzi albo wobec określonych sytuacji przeszka­dza na przykład w tym, by faktycznie je zrozumieć bądź wy­ciągnąć z nich naukę. Opór jest cechą, która zacieśnia punkt widzenia. W momencie narastania wewnętrznego oporu uwaga koncentruje się na tym, czego nie chcemy, i człowiek sądzi, że w ten sposób będzie trzymał się od tego z daleka. W rzeczywistości w ten właśnie sposób ciągle się zajmuje­my tym, co zasadniczo chcielibyśmy od siebie odsunąć. To kosztuje wiele energii. Spojrzenie na to, co istnieje poza tym, jest ograniczone, a tym samym także zdolność do tego, by przyjmować to, co nowe. Uczenie się zakłada, że człowiek jest w stanie coś przyjąć. Jeśli jednak pozostanie przy opo­rze, będzie powtarzać błędy wychowawcze swoich rodziców przy wychowywaniu własnych dzieci. Opór wobec rodziców uniemożliwi nauczenie się czegoś na podstawie popełnionych przez nich błędów. Podobnie zmniejszają się także czasami osiągnięcia uczniów, kiedy odrzucają swoich nauczycieli. Od ludzi, których nie akceptujemy, nie uczymy się.

Za: Karin Seethaler, Siła kontemplacji. Uleczy nas cisza, tytuł oryginału: Die Kraft der Kontemplation. In der Stille Heilungfinden, przełożyła: Barbara Grunwald- Hajdasz, Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze śp. z o.o. Wydanie I, 2015"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.