Zawierzenie bez reszty cogito prowadzić będzie do czystego epistemologizmu Kanta aż po Husserlowską, skrajną jego „przeróbkę”. Sprowadzi się ona do radykalizacji założeń kartezjańskich, a przede wszystkim do uczynienia z podmiotu filozofującego ostatecznej instancji rozstrzygającej o poznaniu. Wedle Husserla wszystko, co istnieje, istnieje dla mnie; po to by być, musi pojawić się w mojej świadomości. „Przeróbka” ta stwarza możliwość destrukcji opozycji podmiot — przedmiot, a tym samym zniesienia klasycznego podziału na ontologię i epistemologię. Autor Medytacji kartezjańskich do końca jej nie dokonuje, gdyż opozycję podmiot — przedmiot jedynie uwewnętrznia, przenosząc ją w ramy świadomości, w opozycję czystego cogito (podmiotu transcendentalnego) i cogitationes (myślowych tworów rzeczy). Po Husserlu wystarczy jednak przyjąć zmodyfikowaną charakterystykę samoświadomości: jako doświadczenia własnej egzystencji, aby zarzucić tę dystynkcję. Modyfikacji tej dokona Heidegger w swej koncepcji „bycia”. Wedle niej własnej egzystencji doświadcza się, gdy pośród rzeczy bytuje-się-w-świecie. Heideggerowska „przeróbka", znosząca w projekcie „bycia” konsekwentnie opozycję podmiotu i przedmiotu, a tym samym ontologii i epistemologii, zrewolucjonizowała myśl filozoficzną II połowy XX wieku, która z uwagi na nią stała się niekartezjańska. Rezygnując bowiem z prawdy „metafizycznej” — bądź przedmiotowej, bądź podmiotowej — wprowadziła prawdę bycia; prawdę, która jest ciągle „w drodze”, nigdy u celu; jest w sposób nieustający wytwarzana (verite a faire).Ta problemowa powtórka z historii filozofii była konieczna z wielu powodów. Najważniejszy to ten, że Edyta Stein ogniskuje swą myśl właśnie wokół wspomnianych zawęźleń ewolucyjnych kategorii prawdy. Nie czyni jednakże tego dla popisów erudycyjnych, ale po to, by krytycznie się do nich ustosunkować i przedstawić własną propozycję. Efekt jej zmagań z tradycją filozoficzną widoczny jest w lapidarnej i syntetycznej zarazem wypowiedzi z Bytu skończonego...: „Ilekroć poszukując prawdy, umysł ludzki poszukiwał niepowątpiewalnego i pewnego punktu wyjścia, wówczas napotykał coś nierozdzielnie bliskiego; fakt naszego własnego istnienia” (s. 67) i dalej w konkluzji: [istnienie świadomego Ja to fakt niepodważalny], „bowiem w Augustyna «życiu»,Descartesa «ja myślę», Husserla "bycie świadomym") albo w przeżywaniu — wszędzie tam tkwi przecież ja jestem. Nie bywa ono dopiero z nich wywnioskowywane, jak zdaje się to podsuwać formuła cogito ergo sum — lecz jest w nich bezpośrednio zawarte” (s. 68).
Autorka Bytu skończonego... oddala się swą kategorią „ja jestem” od nurtu kartezjańskiego i neokarlezjańskiego. Uczennicy Husserla obce jest skurczenie świata do rozmiarów transcendentalnego ego, a filozofii do czystej epistemologii. Dla niej świat nie jest stanem świadomości człowieka. Stąd na kartach jej dzieła toczy się spór z Kartezjuszem, Kantem i Husserlem. Bezrefleksyjne „ja jestem” zdecydowanie lepiej wpisuje się bowiem w Heideggerowskie „bycie”, w jego filozofię egzystencji, z licznymi konsekwencjami tej bliskości, aczkolwiek — zaznaczmy od razu — z oryginalnym ich dookreśleniem i zdystansowaniem się do ustaleń autora Sein und Zeit, filozofa — jak powiada Edyta Stein — „złego sumienia”. Jej niekartezjanizm wyraża się, co prawda, w złamaniu dualizmu podmiotowo-przedmiotowego na korzyść „czegoś” trzeciego — przedrefleksyjnego „ja jestem”, ale jest to rozwiązanie radykalne, bo w efekcie mamy do czynienia z wyjściem z czystej filozofii. Tę radykalność sama określa mianem „skoku nad przepaścią”, bo jest to skok, będący próbą złączenia filozofii z wiarą, poznania rozumowego z poznaniem intuicyjnym, prawdy przedmiotu czy podmiotu z Prawdą Objawioną lub mocniej: bytu skończonego z bytem wiecznym. Jeżeli całościowo spojrzeć na dzieło Edyty Stein, to właśnie metafora „skoku nad przepaścią” wychwytuje istotę jej filozoficznego i egzystencjalnego zarazem dokonania. Ponad bytem podmiotowo-przedmiotowym (istnieniem myślnym i rzeczywistym w nomenklaturze Edyty Stein), skończonym, uchwytnym pojęciowo, rozwiniętym czasowo-przestrzennie, fenomenologicznie poznanym, istnieje byt wieczny — niezmienny, przedrozumowy, do końca prawdziwy, niewyczerpywalny, niezgłębiony. Fenomenologiczna stratyfikacja bytu skończonego i jego poznania wiele zawdzięcza Husserlowskiej modyfikacji myśli Karte- zjusza. Nie będziemy jej tutaj szczegółowo przedstawiać. Wskażmy tylko podstawowe pojęcia: byt i prawdę. Byt — to to, co jest. Dzieli się on treściowo i formalnie na różne rodzaje. Najogólniej na duchowy (idealny, istotowy) i rzeczywisty. Byt wieczny jest absolutem; jest idealny i rzeczywisty zarazem; jest istnieniem i istotą jednocześnie; jest nie uwarunkowany. Do niego odnoszą się wszelkie inne byty duchowe i rzeczywiste. Prawda zaś jest przyporządkowaniem między bytami; bytami duchowymi i rzeczywistymi. Byt jest więc podstawą prawdy. Stąd prawda absolutna jest zarazem istotowa i rzeczywista. Jest Logosem.
W oglądzie mistycznym „ja jestem” sięga po ideę bytu — istnienie czyste, które nie ma w sobie nic z niebycia, w którym nie ma żadnego „już nic ani żadnego „jeszcze nie" (kategorie także Heideggerowskie), które nie jest czasowe, lecz wieczne. W ten sposób ogląd ten jest swoistym reductio ad mysterium — znalezieniem się w pobliżu Tajemnicy, która rzeczywiście istnieje i jako taka objawia się. To, co pojmowalne, w jej kontekście nabiera niewyobrażalnej głębi, a ostateczna przyczyna wszelkiego bytu jest niedocieczona. Fenomenologiczno-mistyczne dojście do Transcendencji pozwala ujrzeć to, co niewidzialne, uchwycić pozapojęciowo Boga. Bóg jest Prawdą. To poszukiwana prawda jedyna — głęboka. Dana jest w „błysku", a więc w Pięknie. W Prawdzie i Pięknie zaś jest Droga i Życie, a zatem dążenie, które jest Dobrem. W oglądzie mistycznym transcendentalia: Prawda-Piękno-Dobro ewokują triadę platońską i wiążą fenomenologiczno-mistyczną wiedzę Edyty Stein ze starożytną filozofią świata idei i bytu pozornego. W „podwójnym poznaniu” Stein byt skończony i byt wieczny zostają złączone, przeniknięte nawzajem; w porządek naturalny wplata się nadprzyrodzony, związki przyczynowo-skutkowe ustępują pierwszeństwa nadnaturalnym, prawdy rozumu zostają „prześwietlone" przez prawdy wieczne. Po fenomenologicznym „zawieszeniu świata”, przez bezrefleksyjne „ja jestem”, w mistycznym oglądzie można uchwycić i przeżyć „blask prawdy” bytu nieskończonego, pojęciowo niewyczerpywalnego; bytu, który zawsze trwa w naszym „ja jestem” i bycie skończonym. Stąd „moje istnienie — powie Edyta Stein — to ustawiczny ruch, to istnienie ulotne, w ścisłym sensie przemijające, skrajnie przeciwstawne istnieniu wiecznemu, niezmiennie obecnemu” (s. 77, podkr. A. G.). Spróbujmy wpisać to „podwójne poznanie” we współczesne myślenie humanistyczne. Zaskakujące jest to, że metafora „skoku nad przepaścią” wcale w jego perspektywie nas nie zaskakuje. Był on nie do pojęcia dla Romana Ingardena, który z punktu widzenia czystej filozofii rezygnację Edyty Stein z uprawiania refleksji w stylu Husserla. jaką kiedyś przyjęła i zaakceptowała, ocenił jako „tragiczny finał”, jako „ciężki wewnętrzny kryzys”, ale — dodał „szczęśliwie dla siebie [tj. dla Edyty Stein] rozwiązany”4 (podkr. A. G.).Dzisiaj mariaże „niewspółmiernych światów” są Chlebem powszednim. Nikogo nie dziwi łączenie opozycyjnych metod poznania: dyskursywne- go i intuicyjnego, w docieraniu do istoty rzeczy. Bo —jak mówi Leszek Kołakowski — nieważny jest rodzaj absolutu epistemologicznego, jaki się przyjmuje (cogito, objawienie, czyste fenomeny, wrażenia zmysłowe, świat życia codziennego), aby ogarnąć totalność ludzkiego doświadczenia i świata. Ważna jest chęć docierania do głębi „wszystkich światów" znamionująca odwieczne pragnienie ludzkie — poszukiwania i poznania prawdy. Dlatego też w postmodernistycznych ciemnościach, w których prawda została na różne sposoby utracona, odżywa to pragnienie. Wystarczy sięgnąć po nurt new age, a w nim tendencje neognostyczne, które poprzez łączenie poznania konwencjonalnego i niekonwencjonalnego chcą dotrzeć do Tajemnicy: do tego, co jest, a nie jawi się. Chwila dotarcia do niej jest osiągnięciem stanu światła świadomości kosmicznej, a więc utożsamienia się z Umysłem, doświadczenia uniwersalnej, nie zróżnicowanej jedności, pełni, stawania się bezczasową rzeczywistością. Odnotować też można semiotyczne przezwyciężenia poststrukturalizmu, w których daje się „naukowo przygotowaną” receptę na intuicyjne przeżycie guizzo — olśnienia: momentu, który jest natury indywidualnej, sensorycznej i refleksyjnej zarazem, w którym poprzez światło uchwytu- je się prawdę estetyczno-filozoficzno-egzystencjalną.
Wystarczą te dwa odniesienia, aby zauważyć, iż po utracie arystotelesowsko-kartezjańskiej prawdy i jej rozproszeniu w postmodernistycznych „grach językowych" sięga się po znane od wieków pojęcia: veritas revelata (prawda objawiona), veritas illuminata (prawda oświecona) czy veritas splendida (prawda — błysk prawdy).
W ten sposób — poprzez poszukiwanie Światła — zostaje, można powiedzieć, zaspokojona ta odwieczna ludzka potrzeba prawdy i utrzymana strukturalna opozycja między światłem i ciemnością, która wiąże uniwersum egzystencji człowieka, bo opozycję tę da się waloryzować właśnie etycznie, estetycznie i filozoficznie; waloryzować w kategoriach: zła i dobra, piękna i brzydoty, prawdy i fałszu oraz całej gamy kategorii „pomiędzy”. „Światła” poszukuje współczesna humanistyka. Edyta Stein na kartach Bytu skończonego... pokazuje drogę do niego.
Anna Grzegorczyk z przedmowy do książki
Edyty Stein
BYT SKOŃCZONY A BYT WIECZNY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.