Nie chodzi o to, że nie wiemy wystarczająco dużo o wirusie grypy.
Wiemy więcej niż wystarczająco. Mikroskopijny wirus związany z tą chorobą został tak wyczerpująco przebadany, że naukowcy wiedzą o jego maleńkim cyklu życiowym więcej niż o jakimkolwiek innym mikroorganizmie. Ale to było powodem do ignorowania wielu niezwykłych faktów dotyczących tej choroby, w tym faktu, że nie jest ona zaraźliwa.
W 2001 roku kanadyjski astronom Ken Tapping, wraz z dwoma lekarzami z Kolumbii Brytyjskiej, byli ostatnimi naukowcami, którzy po raz kolejny potwierdzili, że przez co najmniej ostatnie trzy stulecia pandemie grypy występowały z największym prawdopodobieństwem podczas szczytów słonecznej aktywności magnetycznej – to jest na szczycie każdego jedenastoletniego cyklu słonecznego.
Taki trend nie jest jedynym aspektem tej choroby, który od dawna zastanawiał wirusologów. W 1992 roku jeden ze światowych autorytetów w dziedzinie epidemiologii grypy, R. Edgar Hope-Simpson, opublikował książkę, w której dokonał przeglądu istotnych znanych faktów i wskazał, że nie potwierdzają one sposobu przenoszenia choroby przez bezpośredni kontakt człowiek-człowiek. Hope-Simpson był zakłopotany grypą od dawna, a właściwie od czasu, gdy leczył jej ofiary jako młody lekarz ogólny w Dorset w Anglii podczas epidemii w latach 1932-1933 – tej samej epidemii, podczas której po raz pierwszy wyizolowano wirusa, który jest związany z tą chorobą u ludzi.
Ale w czasie swojej 71-letniej kariery Hope-Simpson nigdy nie znalazł odpowiedzi na swoje pytania. „Nagła eksplozja informacji na temat natury wirusa i jego reakcji antygenowych u ludzkiego gospodarza” – napisał w 1992 roku – „dodała tylko więcej cech domagających się wyjaśnienia”. Dlaczego grypa jest sezonowa? wciąż się zastanawiał. Dlaczego grypa jest prawie całkowicie nieobecna, z wyjątkiem kilku tygodni lub miesięcy epidemii? Dlaczego epidemie grypy kończą się? Dlaczego epidemie poza sezonem nie rozprzestrzeniają się? Jak to się dzieje, że epidemie wybuchają naraz w całych krajach i równie cudownie znikają, jakby nagle zakazane? Nie mógł zrozumieć, jak wirus mógłby się tak zachowywać. Dlaczego grypa tak często atakuje młodych dorosłych, a oszczędza niemowlęta i osoby starsze? Jak to możliwe, że w minionych wiekach epidemie grypy rozprzestrzeniały się z taką samą oślepiającą prędkością jak obecnie? Jak wirusowi udaje się osiągnąć tak zwaną „znikającą sztuczkę”? Odnosi się to do faktu, że kiedy pojawia się nowy szczep wirusa, stary szczep, pomiędzy jednym sezonem a następnym, znika całkowicie, na całym świecie w jednym czasie. Hope-Simpson wymienił dwadzieścia jeden odrębnych faktów dotyczących grypy, które go zastanawiały i które wydawały się nie do wyjaśnienia, jeśli przyjąć, że grypa rozprzestrzenia się przez bezpośredni kontakt.
W końcu wskrzesił teorię wysuniętą po raz pierwszy przez Richarda Shope’a, badacza, który wyizolował pierwszego wirusa grypy u świń w 1931 roku, i który również nie wierzył, że wybuchowy charakter wielu epidemii można wyjaśnić bezpośrednim zarażeniem. Shope, a później Hope-Simpson, zaproponowali, że grypa w rzeczywistości nie rozprzestrzenia się z osoby na osobę lub ze świni na świnię w normalny sposób, ale że zamiast tego pozostaje utajona w ludzkich lub świńskich nosicielach, którzy są rozproszeni w dużych ilościach w swoich społecznościach, dopóki wirus nie zostanie reaktywowany przez jakiś czynnik środowiskowy. Hope-Simpson zaproponował ponadto, że wyzwalacz jest związany z sezonowymi zmianami promieniowania słonecznego i że może być elektromagnetyczny, jak sugerowało wielu jego poprzedników w ciągu poprzednich dwóch stuleci.
Kiedy Hope-Simpson był młody i rozpoczynał swoją praktykę w Dorset, duński lekarz Johannes Mygge, pod koniec długiej i wybitnej kariery, właśnie opublikował monografię, w której również wykazał, że pandemie grypy mają tendencję do występowania w latach maksymalnej aktywności słonecznej, a ponadto, że roczna liczba przypadków grypy w Danii wzrastała i spadała wraz z liczbą plam na Słońcu. W epoce, w której epidemiologia stawała się niczym więcej jak tylko poszukiwaniem mikrobów, Mygge przyznał, i wiedział to już z ciężkiego doświadczenia, że „kto tańczy poza linią, ryzykuje, że ktoś mu nadepnie na odcisk”. Był jednak pewien, że grypa ma coś wspólnego z elektrycznością i doszedł do tego przekonania w taki sam sposób, jak ja: z osobistego doświadczenia.
W latach 1904 i 1905 Mygge przez dziewięć miesięcy prowadził staranny dziennik swojego stanu zdrowia, który później porównał z zapisami potencjału elektrycznego atmosfery, które rejestrował trzy razy dziennie przez dziesięć lat w ramach innego projektu. Okazało się, że jego obezwładniające migrenowe bóle głowy, o których zawsze wiedział, że są związane ze zmianami pogody, prawie zawsze pojawiały się w dniu lub dzień przed nagłym silnym wzrostem lub spadkiem wartości napięcia atmosferycznego.
Ale bóle głowy nie były jedynymi efektami. W dniach takich elektrycznych zawirowań, niemal bez wyjątku, jego sen był przerywany i niespokojny, dokuczały mu zawroty głowy, drażliwy nastrój, uczucie zagubienia, brzęczenie w głowie, ucisk w klatce piersiowej, nieregularne bicie serca, a czasami, jak pisał, „mój stan miał charakter grożącego ataku grypy, który w każdym przypadku nie różnił się zasadniczo od początku rzeczywistego ataku tej choroby”.
Inni, którzy połączyli grypę z plamami słonecznymi lub elektrycznością atmosferyczną, to John Yeung (2006), Fred Hoyle (1990), J. H. Douglas Webster (1940), Aleksandr Chizhevskiy (1936), C. Conyers Morrell (1936), W . M. Hewetson (1936), Sir William Hamer (1936), Gunnar Edström (1935), Clifford Gill (1928), C. M. Richter (1921), Willy Hellpach (1911), Weir Mitchell (1893), Charles Dana (1890), Louise Fiske Bryson (1890), Ludwig Buzorini (1841), Johann Schönlein (1841) i Noah Webster (1799). W 1836 roku, Heinrich Schweich zauważył, że wszystkie procesy fizjologiczne wytwarzają energię elektryczną i zaproponował, że zaburzenia elektryczne atmosfery może uniemożliwić ciału jej rozładowanie. Powtórzył on powszechne wówczas przekonanie, że nagromadzenie elektryczności w organizmie powoduje objawy grypy.
Nikt jeszcze tego nie obalił. (...)
Jeśli grypa jest przede wszystkim chorobą elektryczną, reakcją na elektryczne zaburzenia atmosfery, to nie jest ona zaraźliwa w zwykłym sensie. Wzorce jej epidemii powinny tego dowodzić, i tak właśnie jest. Na przykład, śmiertelna pandemia z 1889 roku rozpoczęła się w wielu szeroko rozproszonych częściach świata. Poważne ogniska choroby odnotowano w maju tego samego roku jednocześnie w Bucharze, Uzbekistanie, na Grenlandii i w północnej Albercie. W lipcu grypę odnotowano w Filadelfii i w Hillston, odległym mieście w Australii, a w sierpniu na Bałkanach.
Ponieważ ten schemat jest sprzeczny z dominującymi teoriami, wielu historyków udawało, że pandemia z 1889 roku nie zaczęła się „naprawdę”, dopóki nie zajęła zachodnich stepów Syberii pod koniec września i że następnie rozprzestrzeniła się stamtąd w uporządkowany sposób na resztę świata, od osoby do osoby przez zarażenie. Problem jednak w tym, że choroba nadal musiałaby się przemieszczać szybciej niż ówczesne pociągi i statki.
Do Moskwy i Petersburga dotarła w trzecim lub czwartym tygodniu października, ale do tego czasu grypę odnotowano już w Durbanie w Afryce Południowej i Edynburgu w Szkocji. Nowy Brunszwik w Kanadzie, Kair, Paryż, Berlin, i Jamajka odnotowały epidemie w listopadzie; London, Ontario – 4 grudnia; Sztokholm – 9 grud-nia; Nowy Jork – 11 grudnia; Rzym – 12 grudnia; Madryt – 13 grudnia; i Belgrad – 15 grudnia. Grypa uderzyła w sposób wybuchowy i nieprzewidywalny, w kółko falami, aż do początku 1894 roku. Wyglądało to tak, jakby coś fundamentalnego zmieniło się w atmosferze, jakby pożary chrustu były wzniecane przez jakiegoś nieznanego wandala przypadkowo, wszędzie na świecie.
Podczas pandemii w latach 1918-1919 małpy i ginęły masowo w Afryce Południowej i na Madagaskarze, owce w północno-zachodniej Anglii, konie we Francji, łosie w północnej Kanadzie i bizony w Yellowstone.
Nie ma tu żadnej tajemnicy. My nie zarażamy się grypą od zwierząt, ani one od nas. Jeśli grypa jest powodowana przez anormalne warunki elektromagnetyczne w atmosferze, to dotyka ona wszystkie żywe istoty w tym samym czasie, w tym istoty żywe, które nie mają tych samych wirusów lub nie żyją blisko siebie.
Przeszkodą w zdemaskowaniu obcego, jakim jest grypa, jest fakt, że są to dwie różne rzeczy. Grypa jest wirusem i jest również chorobą kliniczną. Zamieszanie wynika z faktu, że od 1933 roku grypę u ludzi definiuje się na podstawie organizmu, który został odkryty w danym roku, a nie na podstawie objawów klinicznych. Jeśli wybucha epidemia, a Ty zapadasz na tę samą chorobę co wszyscy, ale nie można wyizolować wirusa grypy z Twojego gardła i nie wytwarzają się przeciwciała przeciwko niemu, to mówi się, że nie masz grypy. Faktem jest jednak, że chociaż wirusy grypy są w pewien sposób kojarzone z epidemiami chorób, nigdy nie wykazano, że je wywołują.
Siedemnaście lat obserwacji prowadzonych przez Hope-Simpson w społeczności Cirencester w Anglii ujawniło, że wbrew powszechnemu przekonaniu grypa nie przenosi się łatwo z jednej osoby na drugą w obrębie gospodarstwa domowego. Siedemdziesiąt procent przypadków, nawet podczas pandemii „grypy Hongkong” w 1968 roku, zachorowała tylko jedna osoba w gospodarstwie domowym. Jeśli druga osoba zachorowała na grypę, obie często łapały ją tego samego dnia, co oznaczało, że nie zaraziły się od siebie nawzajem. Czasami różne pomniejsze warianty wirusa krążyły w tej samej wiosce, a nawet w tym samym gospodarstwie domowym, a pewnego razu dwaj młodzi bracia, którzy dzielili łóżko, mieli różne warianty wirusa, co dowodzi, że nie mogli złapać go od siebie nawzajem, ani nawet od tej samej osoby trzeciej.
William S. Jordan w 1958 roku i P . G. Mann w 1981 roku doszli do podobnych wniosków na temat braku rozprzestrzeniania się choroby w rodzinach.
Kolejną wskazówką, że coś jest nie tak z panującymi teoriami, jest niepowodzenie programów szczepień.* Chociaż udowodniono, że szczepionki dają pewną odporność na określone szczepy wirusa grypy, kilku wybitnych wirusologów przyznało na przestrzeni lat, że szczepienia nie zrobiły nic, by powstrzymać epidemie i że choroba nadal zachowuje się tak samo, jak tysiąc lat temu. W rzeczywistości, po przejrzeniu 259 badań dotyczących szczepień z British Medical Journal obejmujących 45 lat, Tom Jefferson doszedł ostatnio do wniosku, że szczepionki przeciwko grypie nie miały zasadniczo żadnego wpływu na jakiekolwiek rzeczywiste wyniki, takie jak nieobecności w szkołach, utracone dni pracy oraz choroby i zgony związane z grypą.
* [Szczepionki przeciwko jakiejkolwiek chorobie są jednym wielkim niepowodzeniem i chronią cię przed chorobą tylko w wypadku gdy cię zabiją zanim zdążysz na nią zachorować.]
Wstydliwą tajemnicą wśród wirusologów jest to, że od 1933 roku do dnia dzisiejszego nie przeprowadzono żadnych badań eksperymentalnych, które udowodniłyby**, że grypa – czy to wirus, czy choroba – jest kiedykolwiek przenoszona z człowieka na człowieka poprzez normalny kontakt. Jak zobaczymy w następnym rozdziale, wszelkie wysiłki zmierzające do eksperymentalnego przeniesienia grypy z człowieka na człowieka, nawet w samym środku najbardziej śmiercionośnej epidemii choroby, jaką kiedykolwiek znał świat, zakończyły się niepowodzeniem.
** W medycynie holistycznej, oskarżanie wirusów o powodowanie chorób, ma taki sam sens, jak oskarżanie strażaków o wywołanie pożaru, tylko dlatego że są przy nim obecni.
Z książki Niewidzialna tęcza Arthura Firstenberga oryginał The INVISIBLE RAINBOW
A History of Electricity and Life
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.