piątek, 1 grudnia 2017

Armin Mohler

Mohler i Celan (obaj urodzeni w 1920 roku) pozostawali w kontakcie aż do samobójczej śmierci poety w 1970 roku (na jego biurku leżała otwarta biografia Hölderlina, z podkreślonym zdaniem: „Niekiedy geniusz ten ciemnieje i tonie w gorzkiej studni swojego serca”).

*
Sekretarzowanie u Jüngera pozwoliło mu zetknąć się osobiście z gwiazdami Konserwatywnej Rewolucji, jak brat pisarza Friedrich Georg czy Carl Schmitt, z którym w następnych dziesięcioleciach często się spotykał (jego bogata korespondencja ze „Starcem z gór” ukazała się w 1995 roku). Jednak nie zamierzał zostać „Eckermankiem” Jüngera, szczególnie że nosił w sobie obraz pisarza z fazy Robotnika i subtelny łowca motyli, z olimpijskim dystansem spoglądający na świat, chyba niezbyt mu odpowiadał. W późniejszych latach zdarzyło mu się dość obcesowo skrytykować Jüngera za rewizje i poprawki dawnej twórczości. Uważał bowiem, że tylko ten, kto pozna pierwsze, radykalne wersje tekstów z Republiki Weimarskiej, może zrozumieć, dlaczego potrafiły przewrócić czytelnikowi świat do góry nogami i zmienić jego życie. On, który swój „Damaszek” przeżył przy lekturze wczesnych pism Jüngera, nie mógł mu darować, że pozbawiał je polityczno-retorycznego żądła.

*
Napisał setki artykułów i kilkanaście książek, wśród nich Zwymyślanie liberałów, gdzie pomieścił swój chyba najsłynniejszy, najczęściej tłumaczony i przedrukowywany esej Styl faszystowski. Analizował w nim niektóre aspekty myślenia i działania Marinettiego, Benna, Jüngera, Gabriela d’Annunzio, hiszpańskich falangistów. Tam też przytoczył rozmowę, jaką odbył w 1942 roku w Niemczech z pewnym przedstawicielem narodowosocjalistycznego „betonu”. Kiedy padło nazwisko „Jünger”, narodowy socjalista spojrzał na Mohlera nieufnie i rzekł z wyraźną dezaprobatą w głosie: „Jünger to faszysta!”. Widząc zdumioną minę swego rozmówcy, dodał: „Jünger nie walczył dla swojego narodu, w czasie wojny walczył dla samej walki”.

*

Największe uznanie przyniosła mu wspomniana wyżej dysertacja o Konserwatywnej Rewolucji, uzupełniana i poprawiana w kolejnych wydaniach. Pozostaje ona do dziś – mimo iż od 1950 roku wiele napisano na ten temat – niedoścignionym przewodnikiem po labiryncie prawicowych nurtów i światopoglądów okresu Republiki Weimarskiej. Każdy, kto interesuje się niemiecką prawicą, czy szerzej – politycznymi ideologiami w XX wieku, powinien mieć ją na swojej podręcznej półce. W przedmowie do ostatniego wydania autor przyznawał, że książka towarzyszyła mu przez całe dorosłe życie i nigdy od tego tematu się nie oderwał. Dowodnie świadczy o tym, gromadzona przez kilka dziesięcioleci, licząca 20 tys. tomów jego prywatna biblioteka Konserwatywnej Rewolucji. Jego ogromną pracę bibliografa doceniali nawet polityczni wrogowie. Jeden z nich napisał, że Mohler niczym „świnia truflowa rył w gnojowisku prawicowej literatury, wyciągając przy okazji na powierzchnię bardzo rzadki, cenny materiał”.

*

Przez całe życie Mohler propagował to, co jako student znalazł u wczesnego Jüngera: „zdecydować się na pogodzenie z nieodowracalną utratą, odważyć się na coś nowego oraz zaufać twórczej decyzji i woli formowania, która przy całym entuzjazmie pozostaje świadoma swoich uwarunkowań i to co uformowane stawia przeciwko temu co bezkształtne”.

*

Był „fanatykiem” tego, co szczególne, odrębne, i co przeciwstawiał wielkim systemom ideologicznym i filozoficznym roszczącym sobie pretensje do całościowego objaśnienia świata. Historia ludzkiego myślenia pełna jest pięknych ruin tych imponujących systemów. Człowiek konserwatywny winien postrzegać siebie raczej jako tego, kto wyrąbuje sobie przecinki w gęstym lesie niż tego, kto łudzi się, że potrafi z lotu ptaka ogarnąć wzrokiem cały las. Nawoływał prawicę, aby dokonała „nominalistycznego zwrotu”, aby broniła konkretu przed „tanimi uniwersalizmami”, tego, co niepowtarzalne przed „ogólnościami” czy „ogólnikami” (niem. „Allgemeinheit”, które – wzorem Heimito von Doderera – pisał „All-Gemeinheit”, gdzie „Gemeinheit” to „nikczemność”, „podłość”). Stąd też brało się jego zamiłowanie do literatury, do pisarzy takich jak Heimito von Doderer, Hans Henny Jahnn, Arno Schmidt, Ernst Jünger, Celine, Botho Strauß, którym poświęcił eseje, artykuły i recenzje, a przede wszystkim do malarstwa.

*

W 1962 roku sformułował swoje konserwatywne credo, któremu był wierny przez całe życie: „Jako istota śmiertelna ma w sobie człowiek immanentną, niewykorzenialną potrzebę szukania schronienia w porządkach większych niż on sam, porządkach, które go przetrwają i które nadają mu godność, wynikającą z umiejscowienia pojedynczej, kruchej jednostki w kręgu szerszych zależności. Co do tej tęsknoty niechaj nie zmylą nas owe wielkie polityczne erupcje, które wypisują «wolność» na sztandarach: ich najgłębszym celem było zawsze przeprowadzenie jednostki z porządku odczuwanego jako opresywny lub nieautentyczny do innego, lepszego porządku. Jakby to heretycko nie zabrzmiało: człowiek nie pragnie wolności, lecz miejsca w ramach sensownej całości. Lub, by wyrazić to za pomocą utartej konserwatywnej formuły: człowiek nie chce być wolny od wszystkiego, lecz wolny do czegoś”.

Tomasz Gabiś

cały artykuł →




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.