Każdy wierzy, że słońce wschodzi dla niego. Ta iluzja mąci nam przenikliwość i przydaje sił pilności. Bez niej czas byłby czymś absurdalnie okrutnym. Instynkty bez wytchnienia konstruują fundamenty dla konieczności naszego istnienia; trzeba byśmy byli na świecie, świat należy do nas. Tworzenie idei absencji nie mieści się w naturze ciała ani umysłu; natura odmawia ujawnienia nam pustki, w jakiej się unosi. – A przecież tę ziejącą pustkę widać w szczelinach ducha. Dostrzegamy przez nie "drogę" i "bramę", która się otwiera, choć nie pukamy ...
*
"O wiele łatwiej przychodzi mi wznieść własną duszę do Boga niż unieść rękę do czoła", zwykł mawiać Ruysbroeck o przydomku Cudowny.
Czy tego pośród nas, komu wyrwałoby się stwierdzenie: "mam Nic w zasięgu ręki, bardziej niż powierze", diaboliczna nabożność bliźnich określiłaby mianem "Nędznika"?
Z Okno na Nic Ciorana
***
Wgląd we współzależne powstanie, opisujące doświadczenie zwykłego człowieka, sytuację gdzie świadomość wspiera stan istnienia (co może mieć miejsce tylko w obecności ignorancji) podważa zaklęty krąg: cogito ergo sum, pojawia się "szczelina" pozwalająca wyjść poza stan istnienia, bez popadnięcia w nie-istnienie. Milczący umysł nie afirmuje już postawy "jestem", a jednak to milczenie jest czymś realnym, zatem nie wpada się w nie-istnienie.
Siostra Vajjira, w liście do czcigodnego Nanaviry pisze iż zobaczyla że jednostka jako zespół pięciu agregatów może dalej funkcjonować bez upadana (co jest bezpośrednią determinacją bhava: z utrzymywaniem jako warunek, istnienie). "Straciłam wymiar myśli, przynajmniej w takim stopniu, by zobaczyć własne upadana".
Tego "doświadczenia" czy raczej braku doświadczenia charakterystycznego dla zwykłego człowieka już nie można stracić, można je jedynie pogłębiać aż do finałowego wejścia w pustkę.
Ludzie krytykujący wizję współzależnego powstawania jako obecnej tu i teraz struktury ignorancji, przywodzą na myśl słowa Nicolasa Gomeza Davili: ludzie mówiący nam, że nie wierzą w nieśmiertelność duszy, wydają się być pod wrażeniem że nam zależy na tym by ich dusza była nieśmiertelna (cytuję z pamięci).
No cóż, każdy musi wziąć odpowiedzialność za swe działania w tym też za krytykowanie szlachetnych, oferujących nam nieśmiertelność tu i teraz.
Ten kto widzi tu i teraz że śmierć jest nietrwała, determinowana i powstała współzależne nie odczuwa potrzeby argumentowania i przekonywania innych, że ma rację. Nawet jeżeli ktoś przekona samego siebie argumentami: "nawet wielki Nagardżuna akceptował podział współzależnego powstawania na trzy egzystecje", to czyż nie jest to tylko chronieniem własnej ignorancji? Istnienie wraz nierozłącznymi z nim narodzinami i śmiercią są determinowane przez obecną tu i teraz ignorancję i jako takie mogą zostać wstrzymane tu i teraz.
Niestety, choć fundamentalne upadana to utrzymywanie wiary we własne "ja", trzymanie się własnych poglądów jest równie śmiertelne. Z chwilą gdy dany pogląd stał się "moim", stanowi on niejako część osobowości (sakkaya) i podważanie go jest odbierane w podobny sposób jak bezpośrednie fizyczne zagrożenie dla jej przetrwania. Całkiem słusznie, ale jako że nibbana jest wstrzymaniem istnienia tu i teraz, to nie na przetrwaniu, ale wstrzymaniu osobowości powinno nam zależeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.