Po wiedziałem dziś Minette rzecz, którą uważam za prawdziwą. Są trzy rodzaje życia na tym świecie. Pierwszy: życie pospolite z pospolitymi obowiązkami i przyjemnościami. Na ogół jest się w nim szczęśliwym, nie zaznaje się samowoli, bo nikt o nas nie wie, przed ruiną chroni ostrożność i dochodzi się do końca dni swoich pośród słodyczy uczuć rodzinnych, łatwo zresztą zapomnianych po naszej śmierci. Drugi rodzaj stanowi dokładne przeciwieństwo pierwszego. Jest to życie w pełni umysłowe, gdzie zajmuje nas to tylko, co związane z pracą, z odkrywaniem prawdy; egzystencję materialną uważa się jedynie za warunek konieczny dla tej drugiej, wyższej egzystencji. Szczęście kryje się i w tym rodzaju życia, jesteśmy niezależni od ludzi; wymykamy się im szybując nad ich głowami, podobnie jak w życiu pospolitym — przechodząc między ich nogami. Żyjemy w pełnym poczuciu swoich sił moralnych, swej użyteczności dla człowieczeństwa, możności doskonalenia własnej natury. Trzeci rodzaj życia jest połączeniem dwóch pierwszych, połączeniem też niedogodności obu. Zdolności umysłowe stają się smutnym światłem, ukazującym płaskość pospolitego życia. Obowiązki i interesy tego życia są bolesnym ciężarem tłumiącym zdolności umysłowe. Starożytni filozofowie czuli to doskonale: zalecana przez nich równowaga ducha jest właśnie rozdzieleniem dwóch rodzajów życia, które w naszych czasach ludzie chcą uparcie połączyć. Czytałem Ksenofonta. W jego opisie marszu Dziesięciu Tysięcy widać pewną chełpliwość i wyolbrzymianie własnej roli. Niemniej można zauważyć, że była to rola dość podrzędna. Dowódca spartański traktował go bardzo wyniośle. Prawda jest czymś bardzo potężnym i niepokonanym, jeśli przebija się przez wszystkie maski próżności w dziele autora, który pisał przed 2000 lat.
Dzienniki poufne Benjamin Constant
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.